Ale gdy się upodobało Bogu, który mnie sobie obrał, zanim się urodziłem i powołał przez łaskę swoją, żeby objawić mi Syna swego, abym go zwiastował między poganami… (Ga 1:15-16a).
Paweł – początkowo znany nam jako Saul z Tarsu – również był osobą z Bożym przeznaczeniem, a z tobą jest dokładnie tak samo. Jego specjalne powołanie polegało na tym, by stał się apostołem wśród pogan.
Być może nie zostałeś powołany do tego, aby zakładać Kościoły, ale jako część ciała Chrystusa, zostałeś z pewnością powołany w jakimś celu. W związku z tym, tak samo jak Paweł możesz powiedzieć, że zostałeś „powołany zanim się narodziłeś” dla Bożego celu. Okoliczności twojego życia nie wydarzyły się przez przypadek.
Obawiam się jednak, że zbyt wielu Chrześcijan ma niezbyt Biblijny pogląd na temat swojego istnienia. Jeśli zapytasz ich „Dlaczego tutaj jesteś?” odpowiadają czymś w rodzaju: „Kiedy dwoje ludzi się pobiera, zazwyczaj mają dzieci. Byłem jednym z tych dzieci, które przyszły na ten świat”. Widzą siebie jako liczbę – kolejny produkt z taśmy produkcyjnej. Niezbyt Biblijne podejście niestety prowadzi do niezbyt Biblijnego życia. Tragedią jest natomiast, kiedy Chrześcijanie żyją przyziemnym, bezcelowym życiem, zupełnie ignorując cel, dla którego on bądź ona zostali stworzeni (oraz stworzeni na nowo).
Niezbawiony Apostoł Paweł
Mimo, że Paweł został oddzielony od łona swojej matki, aby stać się apostołem wśród pogan, kiedy pierwszy raz zostaje nam przedstawiony w siódmym rozdziale Dziejów Apostolskich, nie znajdujemy go wypełniającego ów cel – nie głosi wśród pogan. Raczej, znajdujemy go, trzymającego płaszcze tych, którzy kamieniują Stefana – pierwszego męczennika kościoła. Paweł jest w tym momencie bardzo gorliwym, ale niewłaściwie ukierunkowanym młodym Faryzeuszem oraz prześladowcą kościoła. Nie do końca wypełniał on wówczas swoje Boże przeznaczenie. Jednak Bóg wiedział jak przyciągnąć jego uwagę i oświecić także i jego. Po tym jak zostaje porażony oślepiającym światłem w drodze do Damaszku, Paweł z mądrością decyduje się współpracować od tego momentu z Bogiem (zobacz Dz 9:1-7).
Niedługo potem Bóg zaczął odkrywać przed Pawłem przeznaczenie jakie miał do wykonania. Bóg powierzył Ananiaszowi, aby poszedł nałożyć ręce na Pawła. Ten jednak zaprotestował przeciwko temu, jakoby Paweł mógł stać się osobą, przy której mieliby przebywać Chrześcijanie. Bóg powiedział jednak do niego:
Idź, albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela; Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego (Dz 9:15-16).
To właśnie jest kwintesencją Bożego przeznaczenia Pawła. Był on przeznaczony do tego, aby (w pierwszej kolejności) zanieść imię Jezusa do pogan, (po drugie) do króli oraz (po trzecie) do Żydów, w rezultacie cierpiąc wiele dla sprawy Chrystusa. Jeśli znasz już tę historię, wiesz dokładanie, że to co Bóg powiedział, ostatecznie zostało wykonane.
Natychmiastowi Apostołowie?
Jak długo zajęło Pawłowi wypełnienie jego Bożego przeznaczenia? Resztę jego życia. Rozpoczął swoją duchową podróż jako wierzący, który dzielił się z innymi tym, co Bóg dla niego uczynił (zobacz Dz 9:19-22), co jest także punktem wyjścia dla nas wszystkich.
Nawet jako młody Chrześcijanin, Paweł bardzo przekonywująco udowadniał z Pisma, że Jezus był Mesjaszem. Był tak skuteczny, że niektórzy Żydzi w Damaszku spiskowali między sobą, aby go zabić. Po odkryciu ich intrygi, nowo nawróceni Chrześcijanie pomogli Pawłowi opuścić miasto nocą, przez mur w Damaszku, dzięki czemu udało mu się zbiec. Domyślam się, że ten epizod pomógł przygotować Pawła na większe próby, które go później czekały.
Zgodnie z opowiadaniem Pawła, po tym jak uciekł z Damaszku, udał się on do Arabii, a później wrócił jeszcze do Damaszku. Trzy lata po jego nawróceniu przybył do Jerozolimy i zatrzymał się u Piotra na około dwa tygodnie. Po kolejnym zamachu na jego życie, pojechał do Syrii oraz Cylicji (zobacz Ga 1:15-21, Dz 9:28-30; 22:17-18). Czternaście lat później ponownie udał się do Jerozolimy (zobacz Ga 2:1; ta wizyta była jedną z dwóch zapisanych w Dz 11:29-30 lub 15:2).
Przez ten czas Paweł nieustannie głosił, a zgodnie z Dz 13:1 podczas swych początkowych lat, Paweł został powołany do służby proroka oraz nauczyciela. Jakiś czas później, podczas spotkania modlitewnego w Antiochii został pokierowany przez Pana do rozpoczęcia apostolskiej służby (zobacz Dz 13:1-2; 14:14).
Ile czasu minęło od nawrócenia Pawła, aż do czasu kiedy rozpoczął służbę apostolską? Uczeni dzielą się w odpowiedzi na te pytanie, ponieważ chronologia Pisma nie jest do końca jasna, ale jak sam to oceniam, byłby to absolutnie minimalny czas 11 lat. Mogłoby to być nawet czternaście lat bądź nawet więcej. Paweł został awansowany kiedy okazał się wierny, co okazuje się prawdziwe dla każdego, kto działa dla Boga.
Paweł napisał do Tymoteusza:
Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie (1 Tm 1:12, dodano podkreślenie).
Aby dana osoba została uznana za godną wiary, musi być wcześniej wystawiona na próbę. Zgodnie z tym Paweł napisał także do Tesaloniczan:
Upominanie zaś nasze nie pochodzi z błędu ani z nieczystej pobudki, ani z podstępu, lecz jak przez Boga zostaliśmy uznani za godnych powierzenia nam Ewangelii, tak głosimy ją, aby się podobać nie ludziom, ale Bogu, który bada nasze serca (1 Tes 2:3-4, dodano podkreślenie).
Zauważ, że Paweł powiedział, że Bóg badał jego serce, w konsekwencji został on uznany za godnego i dzięki temu została mu powierzona Ewangelia. Możesz być pewien, że Paweł był wystawiany na próbę tak samo jak Izraelici, Józef, Dawid oraz tak samo jak uczniowie Jezusa. Sam Jezus także był testowany poprzez próby oraz kuszenia.
Oczyszczane naczynie Boże
Salomon napisał w Księdze Przysłów 17:3: „Srebro topi się w tyglu, a złoto w piecu, serca ludzkie Pan sam przenika”. Jakie jest podobieństwo pomiędzy topieniem srebra, złota oraz tym, jak Pan bada nasze serca? Kiedy srebro lub złoto są oczyszczane, podgrzewane są do tak wysokiej temperatury, aby wszelkie zabrudzenia wypłynęły na ich powierzchnię. Następnie odpady są odrzucane, pozostawiając tylko czysty metal.
Czystość złota oraz srebra są określane przy pomocy ognia i podobnie jest z nami. Jeśli chcesz wiedzieć ile wiary dana osoba ma, postaw daną osobę w trudnościach. Jeśli chcesz wiedzieć ile miłości jest w danej osobie, postaw ją w sytuacji w której ludzie jej nienawidzą. Jeśli chcesz wiedzieć ile dana osoba ma cierpliwości, postaw ją w miejscu, w którym będzie kuszona do niecierpliwości. Jeśli chcesz wiedzieć jak bardzo dana osoba ma oddane Bogu serce, obserwuj ją, kiedy jest poddawana kuszeniu do grzechu. Jeśli byśmy to zrozumieli, dotarłoby do nas, że jesteśmy poddawani próbom przez cały czas.
Zapytajmy sami siebie „Kiedy nieczystości będące we mnie wypływają na wierzch w czasie ognia, czy rozpoznaje je i pozbywam się ich, czy może te nieczystości wracają do mnie, kiedy się ostudzę, pozostawiając ostatecznie dokładnie te same naczynie?”
Słyszałem raz starszego pastora, który odnosił się do swoich dawnych doświadczeń z czasów, kiedy pierwszy raz został pastorem. Po każdym nabożeństwie, pewna uparcie czepiająca się starsza pani kierowała słowa krytyki co do jego kazania, jednocześnie ściskając jego dłoń na przywitanie na tyłach kościoła: „Nieźle żonglował pastor dzisiaj imiesłowami” – mówiła dla przykładu.
Starszy pastor powiedział, że miał na okrągło dwie prośby modlitewne, jakie powtarzał Panu każdego dnia. Pierwsza brzmiała: „Panie, spraw abym coraz bardziej był taki jak Jezus” oraz druga „Proszę usuń tę przykrą kobietę z mojego kościoła!” (Większość pastorów na pewno potrafi ów prośbę zrozumieć).
Pewnego razu po ponownym przedstawieniu swoich próśb, Pan przemówił do niego, mówiąc, że odpowie na jego pierwszą modlitwę, ale nie na drugą. Powiedział mu bowiem: „Wykorzystuję tę kobietę, aby pomogła ci się stać bardziej takim jak Jezus”. I Pan powiedział mu jeszcze później: „Dzięki tej kobiecie wyszkoliłem już wielu młodych pastorów”.
Wracając do Apostoła Pawła
Prawie czternaście lat upłynęło od dnia kiedy po raz pierwszy został wyjawiony Pawłowi Boży plan dla jego życia, aż do dnia kiedy został on powołany na apostoła – czyli dokładnie do tego, do czego został powołany zanim się jeszcze narodził. Czyż nie jest to interesujące, że tak samo Józef oraz Dawid (o którym pisałem w poprzednim rozdziale) doświadczyli w przybliżeniu podobnego czasu od momentu, kiedy objawione im zostało ich powołanie, aż do rozpoczęcia jego wypełnienia? Tak jak oni, Paweł najpierw musiał okazać się wierny, tak jak napisał w swoim pierwszym Liście do Koryntian:
Niech więc uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny (1 Kor 4:1-2).
Gdybym miał milion dolarów, a ty byłbyś moim szafarzem, nie powierzyłbym ci wszystkich moich pieniędzy. Najpierw musiałbym powierzyć ci sto dolarów, aby zobaczyć jak będziesz nimi gospodarzyć. Jeśli zainwestowałbyś je rozsądnie i przyniósłbyś mi zysk, byłbym skłonny powierzyć ci więcej – być może nawet pięćset dolarów. Jeśli kupiłbyś mi dobry zysk za te pieniądze, powierzyłbym ci jeszcze więcej. Nadal, minęłoby kilka lat zanim powierzyłbym ci wszystkie moje pieniądze! Bóg, oczywiście, jest przynajmniej tak samo mądry. I On podobnie poddaje nas próbom, aby sprawdzić czy może nam zawierzyć. Jako, że Paweł okazał się być wiernym, Bóg powierzył mu więcej, a także otrzymał on więcej odpowiedzialności oraz darów. Wiele lat po tym, kiedy Paweł odpowiedział na apostolskie powołanie, Bóg namaścił go w jeszcze większym stopniu:
Bóg czynił też niezwykłe cuda przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy (Dz 19:11-12, dodano podkreślenie)
Jak wielu znasz ludzi, których Bóg używa w tak nadnaturalny sposób aż do tego stopnia? Nie twierdzę, że Bóg chce, aby wszystkie Jego dzieci były użyte aż do tego stopnia w jakim został użyty Paweł. Jestem jednak przekonany, że niektóre Boże dzieci są powołane, aby być super nadnaturalnymi plantatorami kościołów i to jest ich Bożym przeznaczeniem, aby zostali użyci podobnie jak Paweł – jeśli tylko pozostaną wierni oraz przejdą próby, które pojawią się na ich drodze.
Ostatnie lata służby Pawła
Aż do 24 rozdziału Dziejów Apostolskich, Paweł nie otrzymał jeszcze szansy „przedstawienia świadectwa przed królami”, jak Bóg wyjawił kilka dni po nawróceniu Pawła. Na początku 19 rozdziału Dziejów Apostolskich, Paweł zaczyna małe kroki natchniony Duchem, które w konsekwencji otworzyły przed nim słuchaczy: przed kilkoma królami i ostatecznie nawet przed samym Nerem. Nero jako Rzymski Władca uznany byłby za najwyższego rangą. Po tym, kiedy Paweł odniósł sukces w głoszeniu w Efezie, zapis w Dziejach Apostolskich mówi nam:
Po tych wydarzeniach postanowił Paweł za sprawą Ducha udać się poprzez Macedonię i Achaję do Jerozolimy, mówiąc: Potem, gdy tam będę, muszę i Rzym zobaczyć. (Dz 19:21).
Zauważ, że Paweł postanowił o tym „za sprawą Ducha”. Oznacza to, że wiedział w Duchu, że Bóg prowadził go, aby podróżował przez Macedonię oraz Achaję do Jerozolimy i w końcu aż do Rzymu. I to był właśnie kurs, który obrał. W drodze do Jerozolimy, po spędzeniu kilkunastu miesięcy w Macedonii oraz Achaii, Paweł zatrzymał się niedaleko Efezu, gdzie przekazał swoje pożegnalne kazanie pastorom:
A teraz, przynaglany Duchem, udaję się do Jerozolimy; nie wiem, co mnie tam spotka oprócz tego, że czekają mnie więzy i utrapienia, o czym zapewnia mnie Duch Święty w każdym mieście. Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: /bylebym/ dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej (Dz 20:22-24, dodano podkreślenie).
Zauważ, że Paweł zadeklarował, że był „przynaglany Duchem”. Oznacza to, że Duch Święty przez swojego ducha przynaglał go do Jerozolimy. Czuł on wewnętrzne przekonanie. Stało się to dokładnie w taki sposób w jaki Bóg prowadzi Swoje dzieci. Przyznał także, nie wiedział, co mogłoby mu się stać po przybyciu do tego miejsca, nie mniej jednak w każdym mieście, w którym zatrzymywał się w czasie podróży do Jerozolimy, Duch Święty przepowiadał mu, że czekają go tam trudności.
Mamy zatem doskonały przykład tego, o czym Paweł mówił w 21 rozdziale Dziejów Apostolskich. Kiedy jego statek dotarł to Tyru, pozostał tam wraz z apostołami przez siedem dni. Biblia mówi, że ci apostołowie „za sprawą Ducha mówili Pawłowi, żeby nie szedł do Jerozolimy” (Dz 21:4).
Czy mamy przyjąć, że Duch Święty próbował ostrzec Pawła, aby nie kierował się on do Jerozolimy? Nie, jeśli bowiem czytamy ten werset w kontekście innych powiązanych wersetów w Dziejach Apostolskich, dowiadujemy się, że Duch Święty kierował Pawła do Jerozolimy, ale uczniowie w Tyrze odczuli przez Ducha Świętego, że kiedy Paweł tam dotrze będą go tam oczekiwały „więzy i utrapienia”. Z naturalnego punktu widzenia możemy przypuszczać, że nie chcieli oni, aby drogi im Paweł cierpiał.
Ponownie, jest to doskonały przykład tego, co miał na myśli Paweł kiedy powiedział, że w każdym mieście Duch Święty poświadczał o więzach oraz utrapieniach, które czekały na niego w Jerozolimie. Chrześcijanie, którzy są wrażliwi na Ducha Świętego czasami otrzymują pewne objawienia, ale potem dodają własne interpretacje do tych objawień, tak jak wierzący w Tyrze.
Paweł zatrzymał się także w domu ewangelisty Filipa w porcie w Cezarei. Kiedy tam przebywał, mocno szanowany prorok o imieniu Agabus przybył z Judei:
„Przybył do nas, wziął pas Pawła, związał sobie ręce i nogi i powiedział: To mówi Duch Święty: Tak Żydzi zwiążą w Jerozolimie męża, do którego należy ten pas, i wydadzą w ręce pogan” (Dz 21:11).
Ponownie, Duch Święty świadczył o tym, że więzy i utrapienia czekają na Pawła w Jerozolimie. Zauważ, że Agabus nie powiedział „Pawle w tej sytuacji, Pan mówi, że nie masz udawać się do Jerozolimy”. Nie, Duch Święty jedynie potwierdzał Pawłowi kolejny raz to, co odczuł w duchu kilka miesięcy wcześniej.
Oczywiście kiedy wszyscy, którzy byli w domu Filipa, usłyszeli o tym, co przepowiedział Agabus, błagali Pawła, aby ten nie udawał się do Jerozolimy. Paweł odpowiedział wówczas: „Co robicie? Dlaczego płaczecie i rozdzieracie mi serce? Ja przecież gotów jestem nie tylko na więzienie, ale i na śmierć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa”.
Po czym Łukasz dodaje swój komentarz: „Nie mogąc go przekonać, ustąpiliśmy ze słowami: Niech się dzieje wola Pańska!” (Dz 21:13-14).
Paweł oczywiście wiedział, że nie zginie w Jerozolimie ponieważ Bóg powiedział mu już o tym, że dotrze do Rzymu po tym jak będzie już w Jerozolimie (tak jak już czytaliśmy).
Bóg prowadził Pawła do miejsca, które miało by swój skutkek w trudnościach, ale Bóg miał w tym Swój cel. Bożym przeznaczeniem dla Pawła było, aby zdał on świadectwo przed królami. W jaki sposób ktokolwiek w czasach Pawła otrzymywał audiencje u Feliksa, Festusa, Agryppy czy Nero? Czy rozwiązaniem było zwyczajne zapukanie do drzwi pałacu i oświadczenie strażnikowi: „Jestem tu, aby dzielić się ewangelią z królem? Czy ma on godzinę, którą mógłby mi poświęcić?”. Z pewnością nie. To jest właśnie to, co Bóg czynił dla Pawła.
Niestety dla wielu wydaje się to trudne do zaakceptowania. Niektórzy myślą, że Bóg nigdy nie prowadzi nas do takich sytuacji, które skutkują trudnościami. O ile Bóg nie prowadzi ich pierwszą klasą są wówczas pewni, że to z pewnością nie Bóg ich prowadzi! Musimy zaakceptować jednak fakt, że nasz własny komfort jest o wiele mniej istotny niż potrzeba, aby ci którzy są zgubieni usłyszeli dobrą nowinę. Ponadto, Bóg może użyć przeciwności, aby nas doskonalić. Z pewnością wiedział On, że Paweł wytrzyma cierpienie; wiedział On to zanim Paweł się narodził – ale wciąż to Bóg prowadził go do Jerozolimy.
Paweł przybywa
Tak jak został ostrzeżony, utrapienia oczekiwały Pawła w Jerozolimie. Zamieszki żydowskie rozpoczęły się w kilka dni po jego przybyciu i ich uczestnicy zabiliby go, gdyby nie przybycie Rzymskiego dowódcy w odpowiednim czasie. Bez wątpienia Paweł miał w tym wszystkim pokój, skoro był uprzednio odpowiednio ostrzeżony.
Kilka nocy później, podczas kiedy Paweł był przetrzymywany w Rzymskich barakach, sam Jezus odwiedził go i powiedział mu: „Bądź dobrej myśli; bo jak świadczyłeś o mnie w Jerozolimie, tak musisz świadczyć i w Rzymie” (Dz 23:11).
Zauważ, że Jezus nie powiedział: „Pawle, co robisz w Jerozolimie? Próbowałem cię ostrzec, abyś tutaj nie przybywał! Zobacz jakich kłopotów sobie narobiłeś!” Nie, Paweł był w doskonałej Bożej woli. Słyszał on także kilka miesięcy wcześniej od Boga kiedy odczuwał on, że dotrze do Rzymu.
Zatrzymajmy się na chwilę nad tą właśnie historią. Jezus przybył do rzymskich baraków, gdzie Paweł był przetrzymywany i wyszedł z nich. Żaden demon ani diabeł nie mógł Go powstrzymać. Czy w związku z tym wydaje ci się, że podobnie mógł On uwolnić Pawła z tych baraków? Jezus z pewnością już nadnaturalnie uwolnił Pawła oraz innych z więzienia (zobacz Dz 5:17-21, 12:1-11, 16:25-30). Ale jednak tym razem Jezus nie uwolnił Pawła. Dlaczego? Ponieważ tam właśnie chciał On, aby Paweł był. Z dala od scen, Jezus aranżował wszystko tak, aby Paweł mógł przekazać świadectwo przed królami – aby wypełnić jego Boże przeznaczenie.
To pomaga nam zrozumieć dlaczego Bóg przemówił do Pawła w tak spektakularny sposób, a mianowicie, przez proroka czy przez wizytę samego Jezusa. Kiedy Bóg przemawia do nas w spektakularny sposób, jest tak dlatego, że On wie, że potrzebujemy dodatkowego potwierdzenia Jego spektakularnego prowadzenia, aby przeprowadzić nas przed trudności jakie napotkamy.
Paweł był przetrzymywany w Jerozolimie przez krótki czas a potem został przeniesiony do Cezarei, gdzie był przetrzymywany przez dwa lata. W tym czasie jednak, miał szansę dawać świadectwo o Chrystusie przez zarządcą Feliksem oraz jego następcą, zarządcą Festusem. Ostatecznie głosił dobrą nowinę przed królem Agryppą oraz jego żoną Bereniką, co skutkowało tym, że został on zesłany do Rzymu na koszt Rzymskiego Imperium, aby tam mógł głosić przez Cezarem.
Czy uważasz, że Paweł siedział nadąsany w czasie swego pobytu w areszcie w Jerozolimie, Cezarei czy Rzymu? Nie, najlepiej jak ógł wykorzystywał okoliczności, we wspólnocie z Panem, dzieląc się swoją wiarą z innymi więźniami oraz pisząc listy, które do dzisiaj czytamy. To właśnie w tym czasie swojej służby Paweł pisał:
Bracia, chcę, abyście wiedzieli, że moje sprawy przyniosły raczej korzyść Ewangelii, tak iż kajdany moje stały się głośne w Chrystusie w całym pretorium i u wszystkich innych. I tak więcej braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważa się bardziej bez lęku głosić słowo Boże (Flp 1:12-14).
Oto człowiek, który dosłownie wierzył, że „wszystko służyło ku dobremu”! (Powinien był, skoro on sam jest autorem tego zdania). A co z cierpieniem, jakie musiał znosić? Paweł miał wspaniałe (i całkowicie słuszne) podejście do tego tematu:
Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić… Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku (Rz 8:18, 2 Kor 4:17, dodano podkreślenie).
Chwała niech będzie! Gdy cierpimy dla Ewangelii. Oznacza to po prostu, że będziemy mieli większą nagrodę w niebie! Jezus obiecał bowiem:
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie (Łk 6:22-23, dodano podkreślenie).
W drodze do Rzymu
Zakładam, że znasz historię Pawła. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji jej poznać, zachęcam cię abyś przeczytał ostatnie siedem rozdziałów Dziejów Apostolskich. Paweł został załadowany na statek do Rzymu i odczuł w duchu, że statek będzie w niebezpieczeństwie o ile nie zostanie natychmiast doprowadzony do portu przed nadchodzącą zimą. Kapitan statku nie chciał go usłuchać i tak statek wkrótce został zaatakowany przez potężną burzę. Załoga wyrzucała za burtę załadunek i czekała na to co przyniesie im los.
Na szczęście choć jeden mężczyzna na pokładzie wiedział, że był na drodze do jego Bożego przeznaczenia. Stał więc przed resztą i zapewnił ich:
A gdy już ludzie nawet jeść nie chcieli, powiedział do nich Paweł: Trzeba było posłuchać mnie i nie odpływać od Krety, i oszczędzić sobie tej niedoli i szkody. A teraz radzę wam być dobrej myśli, bo nikt z was nie zginie, tylko okręt. Tej nocy ukazał mi się anioł Boga, do którego należę i któremu służę, i powiedział: Nie bój się, Pawle, musisz stanąć przed Cezarem i Bóg podarował ci wszystkich, którzy płyną razem z tobą. Bądźcie więc dobrej myśli, bo ufam Bogu, że będzie tak, jak mi powiedziano. Musimy przecież dopłynąć do jakiejś wyspy (Dz 27:21-26).
Paweł wsiadał na statek jako więzień, ale pod koniec zachowywał się jak jego kapitan! Jeśli Bóg mógł uratować życie każdego wchodzącego na statek, czy nie wydaje ci się, że mógł On także powstrzymać sztorm? Oczywiście, że mógł.
Wiem, że niektórzy z was powiedzą, że nie mógł, ponieważ Jezus przekazał Swój autorytet kościołowi. W porządku, powiedzmy, że masz rację (choć nie masz) i Bóg nie mógł powstrzymać burzy ponieważ przekazał On Swój autorytet kościołowi. Pozwól mi zadać ci więc następujące pytanie: Dlaczego zatem Paweł nie używa swojego autorytetu, aby zganić wiatr oraz fale? Albo dlaczego anioł nie powiedział mu, żeby zganił burzę, zamiast mówić mu, że stracą statek i osiądą na mieliźnie na pewnej wyspie?
Czy to możliwe, że Bóg nie powstrzymał burzy, ani nie dał nadnaturalnej wiary Pawłowi by ten mógł ów burzę zganić z uwagi na to, że byli na tej wyspie ludzie, którzy potrzebowali usłyszeć ewangelię? To jest, nawiasem mówiąc dokładnie to, co się stało. Jak tylko anioł powiedział Pawłowi, statek zahaczył o rafę, został zniszczony przez silne fale i całe 276 ludzi na pokładzie, albo dopłynęło do brzegów wyspy Malty o własnych siłach albo na fragmentach statku.
Jeśli spojrzysz na mapę Morza Śródziemnego zobaczysz, że z naturalnego punktu widzenia istnieje szansa około 1/50, że statek spychany na zachód wyląduje na Malcie. (Jeszcze jeden dowód na to, że Bóg ma władzę nad wiatrem).
Kiedy już byli na brzegu, Paweł został ukąszony przez śmiercionośnego węża podczas zbierania drwa na ogień, ale cudem nie odczuł żadnych efektów ukąszenia. Nie musiał się martwić o to, że umrze, ponieważ Bóg obiecał mu, że pojedzie do Rzymu. Rezultatem tego było to, że ludzie na Malcie myśleli, że Paweł jest Bogiem, co dało my szansę modlenia się za chorego ojca szefa wyspy, który w konsekwencji został uzdrowiony przez Pana.
Ostateczny efekt był taki, że wszyscy chorzy ludzie na Malcie przychodzili do Pawła żądając, aby ten modlił się o nich, a oni wówczas byli uzdrawiani. Mimo tego, że Biblia nie podaje nam szczegółów na ten temat, jestem przekonany, że całkiem spora ilość miejscowych Maltańczyków, a także wielu partnerów podróży Pawła statkiem, przyszło do poznania Jezusa jako ich Pana. Ponownie, Paweł mógł powiedzieć: „Okoliczności okazały się większe ku szerzeniu dobrej nowiny” (Flp 1:12), mimo, że jego okoliczności (rozbity statek oraz ukąszenie węża) z pewnością mogły być odczytane jako tragiczne. Mimo tego Bóg spowodował, aby „wszystko współgrało ku dobremu”.
Jestem przekonany, że Bóg powoduje rzeczy, nawet złe rzeczy, aby współdziałały ku dobremu w naszym życiu, jeśli współdziałamy w Jego planie i Mu ufamy. Musimy jednak patrzeć ponad okoliczności, przeciwności, diabła czy samolubnych ludzi – na Boga, który jest w suwerennej kontroli.
Wypełnione przeznaczenie
Paweł był jednym z tych, który wypełnił swoje Boże przeznaczenie. Kilka lat przed jego śmiercią męczeńską, o której już czytaliśmy, zadeklarował podczas swojego pożegnalnego kazania do starszych w Efezie:
Lecz ja zgoła nie cenię sobie życia, bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: /bylebym/ dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej (Dz 20:24, dodano podkreślenie).
Wydaje się, że nawet wtedy Paweł zdawał sobie sprawę z Bożego przeznaczenia, które obejmowało męczeńską śmierć. Napisał on do Filipian:
…w niczym nie doznam zawodu. Lecz jak zawsze, tak i teraz, z całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć (Flp 1:20, dodano podkreślenie).
W końcu, przetrzymywany w więzieniu w Rzymie, Paweł zapisał poniższe słowa:
Chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego (2 Tm 4:6b-8, dodano podkreślenie).
Czy będziesz kiedykolwiek w stanie powiedzieć, odchodząc z tej ziemi, że zakończyłeś kurs, jaki Bóg zaplanował dla twojego życia? Czy będziesz wiedział jakie było twoje Boże przeznaczenie? Jak odpowiesz przed wielkim Sędzią, kiedy zapyta się ciebie tego dnia „Czy podążałeś za Moim planem dla twojego życia czy za swoim własnym?”