Stoisz wśród tłumu ludzi. Tuż obok ciebie, z prawej strony stoi starsza kobieta, Koreanka, wiele lat przeżytych w trudzie wyryło na jej twarzy bruzdy. Z lewej stoi niski, młody Rosjanin. Zużyte ubranie i spracowane ręce sprawiają, że wygląda jak rolnik lub robotnik.
Podobnie jak inni w morzu ludzi wokół ciebie, tych dwoje stoi w milczeniu patrząc na odległą scenę, wciąż pustą. Z twojego miejsca, setki metrów od niej, wydaje się, że ma co najmniej 12 metrów wysokości. Świeci blaskiem jakiego jeszcze nigdy nie widziałeś, jakby była ze złota, wtopiona w ogromny diament. Na jej przedzie stoi samotnie pusty fotel. Wygląda jak królewski tron. Milczący tłum wpatruje się z ciekawością, w oczekiwaniu, że coś cudownego się zdarzy.
Jeśli oderwiesz wzrok od wciąż pustej sceny i rozejrzysz się wokoło, zobaczysz mnóstwo ludzi, więcej niż widziałeś kiedykolwiek do tej pory. Tłumy widać wiele kilometrów w każdym kierunku. Ludzie stoją głowa przy głowie aż po horyzont, obramowany niebem jak kopułą.
Jeśli przyjrzysz się uważniej bliżej stojącym, zauważysz różne kolory skóry, różnorodne ubrania, niektórzy w garniturach i garsonkach prosto z elitarnego biura, inni w strojach ludowych, a jeszcze inni jedynie w przepaskach na biodrach. Cechą ich wspólną jest to, że wszyscy stoją w milczeniu, jakby sparaliżowani, parząc na błyszczącą scenę i złoty tron.
Pojawia się
Nagle, tę przerażającą ciszę przerywa dźwięk dochodzący z platformy, taki, jakiego nie słyszałeś dotąd, stopniowe crescendo dźwięku, jakby muzyka wykonywana przez wiele orkiestr symfonicznych jednocześnie, połączona z hukiem ogromnego wodospadu.
Wielobarwna tęcza rozpościera się nad sceną, na której pojawia się Osoba, zasiada na tronie. Z trudnością można rozpoznać sylwetkę, czy rysy, ponieważ blask bijący od Postaci jest jak blask Słońca. Wszyscy odczuwają, że teraz wszystko jest inaczej. Widzą obecność Bożej Chwały. Zgromadzeni pod sceną ludzie zakrywają oczy przed blaskiem, widzą przed sobą czystą Świętość. Ta świętość przypomina świeże źródło wody, albo biały płatek śniegu, wszyscy czują tę Świętość. Patrzy ze sceny, bacznie przygląda się każdemu, a przenikliwe spojrzenie dociera do najgłębszych zakamarków przerażonych ludzkich serc, nic nie ukryje się przed tym wzrokiem. Serca zgromadzonych biją szybko.
Postać na scenie jednym ruchem ręki powoduje, że niewidoczna moc unosi cię w górę. Lecisz wraz z innymi nad głowami pozostałych, tych jeszcze stojących na ziemi pod sceną. Lecisz w prawo, a ci spod sceny po chwili unoszą się w lewo. Kiedy znowu stajesz na ziemi, obok ciebie nie ma już Koreanki ani Rosjanina.
Osoba stojąca na scenie zwraca się do tych, którzy stoją po Jej lewej stronie. Jej głos bardziej dotyka twojego serca niż uszu. Nie masz jednak wątpliwości – to głos ze sceny. Wszyscy wokoło mają przerażenie wypisane na twarzach, co może znaczyć, że wszyscy słyszą i czują to, co ty. Z reakcji ludzi obok ciebie możesz wnioskować, że każdy słyszy tę wypowiedź i rozumie ją, bo do każdego dociera ona w jego własnym języku:
Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie (Mt 25:41-43).
Na twarzach ludzi maluje się przerażenie, w miejsce milczenia pojawia się mnóstwo pytań: “Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? (Mt 25:44).” Na pewno nigdy nie byłeś w takim stanie! Ty jesteś Panem! Teraz widzimy Cię, błyszczysz jak Słońce; gdybyśmy Cię widzieli przedtem, wiedzielibyśmy o tym! Co masz na myśli, mówiąc, że widzieliśmy Cię wcześniej głodnego, pragnącego, bezdomnego, nagiego, chorego czy w więzieniu?”
On odpowiada: “Ci, którzy uwierzyli we Mnie na ziemi, stali się jedno ze Mną. Oni stali się członkami Mojego ciała i Ja przyszedłem, aby żyć w nich. Umieściłem w nich Moją miłość. Łatwo jest rozpoznać, kto uwierzył we Mnie. Ci, którzy uwierzyli, pokochali Moich braci. Ci, którzy nie kochali Moich braci, nie wierzyli we Mnie i Moją miłość. Tych, którzy uwierzyli można rozpoznać po miłości. Troszczyli się o braci, którzy cierpieli i robili, co mogli, aby ulżyć ich bólowi, nawet jeśli trzeba było zapłacić pieniędzmi, bądź własnym czasem. Wyrzekli się siebie, prawdziwie naśladując Mnie. Nie robili tych uczynków, aby zarobić na zbawienie – pomagali, bo zostali przemienieni przez Moją łaskę.
“Ostrzegałem was właśnie przed tym sądem, a Moje ostrzeżenie jest zapisane w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza. Nie zwracaliście uwagi na moje ostrzeżenia, a teraz jest już za późno. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. Odejdźcie ode Mnie w ogień wieczny.”
Potępienie
Jego słowa są kategoryczne. Nie ma co dyskutować. Trudno to zrozumieć, ale słyszysz, że jesteś potępiony. Czujesz, że jakaś siła ściąga cię w dół, obrazy przebiegają ci przez głowę, zaczynasz rozumieć o czym jest mowa, widzisz twoje pojmowanie chrześcijaństwa w ogóle :
Nabożeństwa kościelne. Tysiące.
Kościelne obiady.
Kościelne pikniki.
Próby kościelnego chóru.
Spotkania rady kościoła.
Kazania i jeszcze więcej kazań. Co pastor mówił o sądzie z Mt 25? Teraz widzisz go, jak stoi za kazalnicą: “Sąd owiec i kozłów nie jest sądem, który spotka chrześcijan, lecz wielu biblijnych naukowców uważa, że jest to ostateczny sąd niewierzących”.
Teraz widzisz błąd. Dlaczego nie zauważyliśmy, że sąd dotyczy osób wierzących? Dlaczego nie dostrzegaliśmy, że w tłumie stojącym przed sądem są ludzie “ze wszystkich narodów”?
Kolejne wspomnienie: przyjezdny kaznodzieja na niedzielnym nabożeństwie: “Tego sądu z Mt 25 żaden chrześcijanin nie musi się bać. Najprawdopodobniej, jest to sąd nad różnymi narodami po okresie wielkiego ucisku. Ci, którzy okazali narodowi Izraelskiemu szacunek i współczucie wejdą do Tysiącletniego Królestwa. To oni zostali porównani do owiec. Ci, którzy pogardzali nimi w czasie ucisku Izraela, kozły, zostaną posłani do piekła”.
W miarę jak podróż w dół nabiera tempa, coraz szybciej w twojej głowie zmieniają się obrazy. Widzisz, to w jakie działania inwestowałeś swoje: czas, energię i pieniądze tak, że nie mogłeś pomagać cierpiącym. Teraz widzisz to wszystko w zupełnie nowym świetle:
Oglądanie TV.
Hobby.
Opieka nad zwierzątkami domowymi.
Wakacje.
Czas Bożego Narodzenia. Tony nowych zabawek.
Sportowa aktywność.
Nowe elektroniczne gadżety.
Jadanie w restauracjach.
Kupowanie coraz to nowych ubrań.
Czas spędzany przed komputerem i w Internecie …
A w chwilę później stoisz przed bramą piekła. Zanim horror wiecznej udręki pochłonie każdą komórkę twego umysłu, jeszcze jedna myśl pojawia się w twojej głowie: Czy pieniądze, które dawałem do kościoła mają jakieś znaczenie? Twoje sumienie, teraz uwolnione od ucisku przez wszystkie poprzednie kłamstwa, mówi wyraźnie: Kościół, do którego chodziłeś, nie dawał żadnych pieniędzy na pomoc dla cierpiących i żyjących w nędzy chrześcijan. Twoje niewielkie datki, przeznaczano na pokrycie zadłużenia hipoteki, abyście mieli budynek, w którym odbywały się kościelne nabożeństwa. Te pieniądze były przeznaczane by zapłacić rachunki za obsługę komunalną, abyś w mroźną zimę i chłodne lato miał ciepło w czasie nabożeństw. Z tych pieniędzy opłacano również program nauczania szkółki niedzielnej, aby twoje dzieci miło spędzały czas w klasie. Twoje pieniądze stanowiły wynagrodzenie dla pastora i rady, którzy cały swój czas poświęcali, aby utrzymywać zadowolenie zgromadzenia. Jak widać te pieniądze były wydawane na obsługę ciebie w kościele, nie z miłości do Boga, lecz z miłości do siebie. Tak naprawdę, to dałeś relatywnie mniej niż inni, skutecznie pasożytując na nich. Straszliwy śmiech odbija się echem nad bramą piekła.
Ilu głodnym chrześcijanom podałeś chleb w ciągu ostatnich lat? Jak wielu spragnionych wody napoiłeś? Jak wielu bezdomnym dzieciom Bożym udzieliłeś schronienia? Jak wielu tych, którzy nie mieli w co się ubrać, obdarowałeś ubraniem? Jak wielu chorych bądź uwięzionych uczniów Chrystusa odwiedziłeś? Gdybyś umarł w tej chwili i stanął na sądzie Jezusa opisanym w Ewangelii Mateusza 25, byłbyś owcą czy kozłem? Namawiam nas wszystkich do refleksji. Może warto zastanowić się czy swoim życiem nie przypominamy bardziej kozłów?
Prawda o sądzie owiec i kozłów
Czy ostrzeżenie Jezusa z Mt 25:31-46 jest skierowane do nas? Czy też opisał On sąd, który nie dotyczy chrześcijan?
Aby odpowiedzieć na to pytanie zwróćmy uwagę na fakt, że w tym sądzie uczestniczyć będą również chrześcijanie. Nikt inteligentny nie będzie polemizował z tym, że owce po prawicy Jezusa to ludzie niezbawieni, jak i chrześcijanie. Oni “odziedziczą Królestwo przygotowane dla nich od założenia świata” (Mt 25:34). Są oni nazwani “sprawiedliwymi”, którzy otrzymali “żywot wieczny” (Mt 25:46).
W przytoczonych wyżej informacjach widzimy, że teoria jakoby rozdzielenie owiec od kozłów nie dotyczyła ludzi, ale całych narodów w oparciu o to, jak traktowały Izrael w czasie ucisku, jest absurdalna. Co więcej, trudno uwierzyć, że ostrzeżenia Jezusa, skierowane do każdego z nas, dotyczące naszej osobistej odpowiedzialności, nie odnoszą się do osobistej odpowiedzialności, ale narodowej. Czy mamy gdzieś informacje, jak sprawdzić, czy żyjemy w kraju „owiec”? Czy mamy wierzyć w to, że za moje zbawienie odpowiada mój kraj, mój pastor itp. bez względu na nasze osobiste działania i czy zachowania wobec Żydów?
Kolejnym dowodem przeciwko takiej geopolitycznej teorii podziału jest fakt, że słowo narody (25:32) użyte tutaj nie odnosi się do narodów świata, których jest obecnie ponad 200. Greckie słowo etne znaczy grupa etniczna: w znaczeniu grup ludzi, różniących się między sobą: językiem, kulturą, miejscem zamieszkania itd. Grup etnicznych jest ponad dziesięć tysięcy. Jezus powiedział, że “będą zgromadzone przed Nim wszystkie narody” (Mt 25:32, podkreślenie dodano). Wszystkie grupy etniczne stawią się na sądzie. Czy możemy to interpretować tak, że Pan Jezus zamierza oddzielić jedne etniczne grupy od drugich, podzielić na owce i kozły, w zależności od tego jak traktowały Żydów w czasie ucisku? Czy wybierze na przykład Koreańczyków spośród wielu narodów, wśród których mieszkają i pozwoli im wejść do Tysiącletniego Królestwa, bo akurat tak było, że większość z nich była w tym czasie dobra dla Żydów? Im dłużej pochylamy się nad tą teorią tym bardziej staje się absurdalna.
Kolejna zadziwiająca teoria
Czy jest możliwe, aby ludzie wymienieni w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza stanowili jakąś specjalną grupę? Czy mowa jest tam o chrześcijanach, którzy będą zbawieni w czasie ucisku? Jezus nie wspominał o tym. Czy można więc oprzeć swoje wieczne zbawienie na czymś, czego Jezus nie powiedział?
Nawet jeśli założymy, że tylko szczególna grupa chrześcijan z czasu ucisku stanie na sądzie opisanym w Ewangelii Mateusza 25 to czy istnieje jakakolwiek przyczyna, aby wierzyć, że będą oni osądzeni według innych kryteriów, niż wszyscy, którzy “odziedziczą Królestwo przygotowane dla nich od założenia świata” (Mt 25:34)? Nie, tak nie będzie. W wielu miejscach w Piśmie Świętym jest o tym mowa: na przykład, w 1 Liście Jana jak echo odbijają się słowa z Mt 25:31-46:
My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci. … po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci. Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. (1 J 3:14, 16-19).
Jan podkreśla, że naturą tych, którzy odrodzili się do życia duchowego jest miłość. A ta, o której Jan pisze, to nie sentyment, ale prawdziwa miłość wyrażana w działaniu, zwrócona w szczególności w kierunku zaspokajania potrzeb osób znajdujących się w trudnej sytuacji, w tym także potrzeb materialnych. Zdaniem Jana taki sposób wyrażania miłości do braci wskazuje, że “trwamy w prawdzie” (1 J 3:19). Jeśli mamy środki, aby pomóc wierzącemu, jeśli wiemy, że znalazł się w krytycznej sytuacji, życiowej potrzebie, lecz nie pomożemy mu, trudno mówić, że Boża miłość w nas mieszka, a z nią życie wieczne.
Jakub i Jan Chrzciciel są zgodni
Jakub w swoim liście, podobnie, jak Mateusz w Ewangelii 25:31-46, uważa, że miłość braterską można wyrazić poprzez zaspokajanie materialnych potrzeb. Taka wrażliwość jest przez niego traktowana jako znak autentycznej miłości:
Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? Jeśli brat albo siostra nie mają się w co przyodziać i brakuje im powszedniego chleba, a ktoś z was powiedziałby im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie, a nie dalibyście im tego, czego ciało potrzebuje, cóż to pomoże? Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie. (Jk 2:14-17).
Tak więc, zdaniem Jakuba, wiara bez uczynków nie może zapewnić nam zbawienia. Mówi o: dostarczaniu żywności i odzienia dla ubogich.
Podobnie uważał Jan Chrzciciel. Jan głosił przesłanie pokuty, która prowadziła do przebaczenia grzechów, o czym Łukasz pisze jako o “ewangelii” (p. Łk 3:3, 18). Jan ostrzegał swoich słuchaczy, że jeśli nie będą pokutować i przynosić owoców nawrócenia to ich przeznaczeniem będzie piekło (p. Mt 3:7-12; Łk 3:7-17). Jan z pewnością głosił przesłanie o zbawieniu.
Pytany przez przekonanych o grzechu ludzi, jak pokutować Jan odpowiedział: “Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech uczyni podobnie” (Łk 3:11). Jan mówił ludziom, by pokutowali z egoizmu, który ciągle przejawia się w niezauważaniu potrzeb ludzi w trudnych sytuacjach życiowych. Czy sądzisz, że gdyby ktoś odpowiedział: “Wierzę w Mesjasza, którego szybkie przyjście zapowiadasz, lecz brak mi współczucia dla biednych wśród nas” to Jan mógłby o nim powiedzieć, że jest zbawiony?
Jezus ciągle o tym mówił
Podobne jak w Ewangelii Mateusza 25:31-46 teksty znajdujemy w wielu miejscach Nowego Testamentu. Do Jezusa przyszedł bogaty młodzieniec (historia ta znajduje się w trzech z czterech ewangelii), aby porozmawiać o życiu wiecznym (p. Mt 19:16). Jezus przypomniał mu o nakazie przestrzegania przykazań, dla przykładu wymienił sześć z nich, z czułością patrzył na swojego rozmówcę, gdy okazało się, że ten zachowywał je od młodości.
Wtedy Jezus powiedział mu: “Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie” (Łk 18:22). Ten zaś usłyszawszy to, zasmucił się; był bowiem bardzo bogaty.
Czy rzeczywiście Jezus powiedział mu, że aby dostać się do nieba musi sprzedać wszystko, co posiada i dać pieniądze ubogim? Chociaż trudno w to uwierzyć: tak.
“A Jezus, gdy go takim ujrzał, powiedział: Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego. (Łk 18:24-25, podkreślenia dodano). Jezus mówił o wchodzeniu do nieba (p. również Mt 19:23).
Oczywiście, Jezus nie mówił tylko do bogatego człowieka, ale do każdego z nas. Mówił do wszystkich ludzi, którzy chcą osiągnąć życie wieczne, lecz nie chcą pokutować z chciwości i egoizmu, i braku wrażliwości na ubogich. Jezus powiedział: “Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego! (Łk 18:24). Nie byłoby to dla nas “trudne”, gdyby nie wymagało to od nas dzielenia się tym, co posiadamy z innymi, którym to potrzebne. Skoro jednak nie chcemy kochać bliźniego jak siebie samego, dzieląc się z nimi swymi dobrami, nie chcemy pokutować i poddać się Bogu, nie możemy być zbawieni. Czyż nie jest to powtórzenie idei z Ewangelii Mateusza 25:31-46? Bogaty młodzieniec może znaleźć się między kozłami.
Pamiętajmy, że Jezus nie chce, aby ktokolwiek zdobywał życie wieczne poprzez rozdanie swoich dóbr materialnych. Życie wieczne otrzymuje się przez wiarę i naśladowanie Jezusa. Tego zabrakło młodemu człowiekowi. Trudno mu było zostawić majętności, by pójść za Jezusem. Przestrzegał przykazań, szukał Boga i relacji z Nim, jednak nie potrafił zrezygnować z dóbr, które posiadał. Jezus powiedział: “Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie (Mt 6:24).
Czy potrzeba więcej przykładów?
Jezus opowiedział historię o bogaczu i Łazarzu, jakie jest jej przesłanie? Bogaty, pozbawiony współczucia mężczyzna, który zupełnie nie zwraca uwagi na znajdującego się w trudnej sytuacji chorego Łazarza, który stale przebywa obok jego bramy, umiera i idzie do piekła (p. Łk 16:19-31). Kolejny kozioł.
Kolejna historia znajduje się w Ewangelii Łukasza 12:16-21. Jezus poprzedził ją ostrzeżeniem: “Baczcie, a wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, dlatego że nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie”(Łk 12:15), oto ta historia:
Pewnemu bogaczowi pole obfity plon przyniosło. I rozważał w sobie: Co mam uczynić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plonów moich? I rzekł: Uczynię tak: Zburzę moje stodoły, a większe zbuduję i zgromadzę tam wszystko zboże swoje i dobra swoje. I powiem do duszy swojej: Duszo, masz wiele dóbr złożonych na wiele lat; odpocznij, jedz, pij, wesel się. Ale rzekł mu Bóg: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie? Tak będzie z każdym, który skarby gromadzi dla siebie, a nie jest w Bogu bogaty.
Poleganie na sobie i swoich możliwościach zwykle tak się kończy, Jezus nie powiedział, że ten mężczyzna poszedł do piekła. Jednak nazwał go głupcem, ponieważ tuż przed śmiercią troszczył się o dobra materialne, a doprowadził się do ubóstwa duchowego. Jezus nie potępił jego bogactwa. Zresztą to Bóg obdarzył go wielkim plonem. Jednak oczekiwał innej refleksji i decyzji od właściciela tych dóbr. Wielość dóbr mogła być zabezpieczeniem bytu tego człowieka na wiele lat, jednak, to od Boga, który obdarował go tym dobrem zależała też długość i jakość jego życia. Bóg oczekiwał od niego refleksji, po co znalazło się to zboże w jego dyspozycji i komu jest ono potrzebne, a nie jedynie radości, że on ma już bezpieczeństwo finansowe na wiele lat. Tej samej nocy, gdy podjął tę egoistyczną decyzję, zażądali jego duszy, umarł. Będzie owcą czy kozłem na sądzie z Ewangelii Mateusza 25?
Zbawienie przyszło do domu Zacheusza, kiedy podjął decyzję, że przestanie oszukiwać, a tym, co zabrał bezprawnie, wynagrodzi czterokrotnie, że odda też połowę swojego majątku ubogim (p. 19:8-9). Czy zbawienie byłoby jego udziałem, gdyby powiedział do Jezusa: “Panie, przyjmuję Cię jako mojego Pana i Zbawiciela, jednak moje życie podoba mi się takie jakie jest i nie zamierzam nic zmieniać, a już na pewno nie odwrócę się od swoich nawyków, bo lubię kraść i oszukiwać”.
Jezus był posłuszny Prawu w każdej dziedzinie, nie przekroczył żadnego przykazania – konsekwentnie żył tak jak głosił, że żyć należy. Oczywiście, Jezus żył według tego, co głosił. Posłuszny Prawu w każdym jego aspekcie, również wspomagał biednych. W Ewangelii Jana jest wspomniane o tym (p. J 12:6; 13:29).
Kiedy zapraszamy Chrystusa do naszego życia, On jest gotów przebywać w naszych sercach. To jest ten sam Chrystus, który troszczy się o ubogich i potrzebujących, reaguje na nasze zaproszenie właśnie dlatego, że troszczy się o ubogich i potrzebujących. Sam powiedział: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię,…” (J 14:12).
Przykładem dla nas niech będą członkowie pierwszego kościoła
Idea opowieści o sądzie z Ewangelii Mateusza 25:31-46 jest obecna w Księdze Dziejów Apostolskich. Troska o ubogich była cechą wyróżniającą uczniów Jezusa. Pierwsi chrześcijanie mieli głęboko w sercach uwagę Jezusa: “sprzedajcie swoje majętności i dawajcie jałmużnę. Uczyńcie sobie sakwy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej nie ma przystępu, ani mól nie niszczy” (Łk 12:33):
Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, i sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba.
A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne…., a wielka łaska spoczywała na nich wszystkich. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba (Dz 2:44-45; 4:32-35).
Należy podkreślić, że Boża łaska stała za wszystkim, czym dzielił się pierwszy kościół. Bóg, który im wybaczył, również przemienił ich serca.
W Dziejach Apostolskich można przeczytać wielokrotnie, że członkowie pierwszego kościoła troszczyli się o wdowy. Działo się tak, dlatego, że pokutowali z chciwości, co oznacza, że się od niej odwrócili i zostali odnowieni przez Ducha Świętego.
Paweł, najżarliwszy z apostołów, jaki kiedykolwiek żył, któremu Bóg powierzył misję głoszenia Ewangelii wśród pogan, autor większości listów Nowego Testamentu, uważał usługiwanie ubogim za ważny aspekt służby. W kościołach, które założył zbierał pieniądze dla ubogich chrześcijan (p. Dz 11:27-30; 24:17; Rz15:25-28; 1 Kor 16:1-4; 2 Kor 8-9; Ga 2:10). W 17 lat po swoim nawróceniu, Paweł jechał do Jerozolimy, aby rozmawiać z Piotrem, Jakubem i Janem o swojej służbie i tym jak rozumie słowa Jezusa, objawione mu. Apostołowie po tym spotkaniu prosili, “abyśmy pamiętali o ubogich, czym się też gorliwie zająłem i co starałem się wykonać” (Ga 2:10), o czym Paweł sam pisze w liście do Galacjan. Zdaniem apostołów Piotra, Jakuba i Jana, okazywanie współczucia biednym, było kolejnym ważnym przykazaniem danym przez Jezusa obok nakazu głoszenia Ewangelii.
Paweł ostrzegał chciwych ludzi
Również Paweł ostrzegał przed chciwością. Zrównał ją z bałwochwalstwem (p. Ef 5:3-5 i Kol 3:5) i zdecydowanie stał na stanowisku, że chciwi ludzie nie wejdą do Królestwa Bożego.
A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym,
Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. (6) Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów.
(Ef 5:3, 5-6 podkreślenia dodano; p. również 1 Kor 5:11; 6:9-11).
Czym jest chciwość? Potrzebą gromadzenia dóbr dla samego posiadania. Można mieć pragnienie materialnego bogactwa i chcieć dzielić się nim z innymi. Przecież nikt nie może błogosławić materialnie innych, jeśli sam nie zostanie najpierw pobłogosławiony. Niemniej, jeśli ktoś żyje po to, aby zdobywać dobra materialne tylko dla własnej przyjemności – gdy staje się to pragnienie najwyższym priorytetem – jest winny chciwości.
Pogoń za fortuną
Chciwość to postawa serca, której nie da się ukryć. Zawsze przejawia się w tym, co ludzie robią, aby uzyskać bogactwo, oraz w tym, co robią z tym, co posiadają. Zastanówmy się najpierw nad tym, jak chciwy człowiek zdobywa pieniądze. Jeśli zdobywanie materialnych rzeczy staje się głównym celem życiowym człowieka to bez względu na to czy jest bogaty, czy biedny, grzeszy. Jezus ostrzegał również biednych wierzących przed chciwością. Ludzie są kuszeni, aby martwić się o podstawowe problemy:
Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie? Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je; czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż one? A któż z was, troszcząc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całej chwale swojej nie był tak przyodziany, jak jedna z nich. Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni? Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6:24-33).
Zwróć uwagę na to, że Jezus zaczął tę część Kazania na Górze od ostrzeżenia, że niemożliwe jest służenie Bogu i pieniądzom. Miłość do pieniędzy sprawia, że to one stają się centrum naszego życia, a nie Bóg. Jezus ostrzegał swoich słuchaczy, aby pogoń nawet za podstawowymi potrzebami nie pochłaniała ich życia. Tym bardziej należy je odnieść do obfitości.
Uczeń Chrystusa ma szukać najpierw “Jego Królestwa i Jego sprawiedliwości (Mt 6:33). Oczywiście, chrześcijanie powinni normalnie pracować, Jezus nie powiedział “szukajcie wyłącznie”, lecz “szukajcie najpierw”.
Ciężka praca sama w sobie nie jest zewnętrznym przejawem chciwości, choć może tak być. Gdy ktoś pracuje wiele godzin po to, aby osiągnąć pewien standard życiowy to często bywa, że czyni z pieniędzy bożka i oddala się od Jezusa. Już Salomon upomina takich ludzi: “Nie trudź się, aby zdobyć bogactwo; zaniechaj takiej mądrości; gdy na nie skierujesz swój wzrok, znika, bo przyprawia sobie skrzydła jak orzeł, który ulatuje ku niebu” (Prz 23:4-5).
Nieuczciwe i nieetyczne zdobywanie pieniędzy, jest złe i jest przejawem chciwości. Słowo Boże stwierdza: “Kto powiększa swój majątek przez lichwiarskie odsetki, gromadzi go dla tego, który lituje się nad ubogimi” (Prz 28:8).
[1]
Pismo pochwala tych, którzy w uczciwy sposób powiększają swoje bogactwo i, którzy oddają część swych dochodów ubogim (p. Prz 13:11; 22:9).
Pismo potępia lenistwo zwłaszcza, że gdy komuś brak jest dochodów, nie ma czym się dzielić z tymi, którzy są w potrzebie (Ef 4:28). Jeśli celem zarabiania pieniędzy jest posiadanie pieniędzy, aby się nimi dzielić, to jest to prawe.
Czasem kierujemy się egoizmem, gdy wydajemy pieniądze
Zastanówmy się teraz nad tym, jak przejawia się chciwość, gdy już mamy pieniądze i decydujemy jak je wydawać. Co może sprawić, że ty dysponując swoimi pieniędzmi, postępujesz niemoralnie? Czy egoizm w dysponowaniu swoimi pieniędzmi, przejawia się tym, że nie zauważamy potrzeb innych? Zwłaszcza tych, którzy SĄ w trudnej sytuacji życiowej. Czy to moralne aby jedna osoba żyła w luksusie, podczas gdy inni, nie z własnej winy, zasypiają codziennie głodni?
Każdy z nas może znaleźć mnóstwo wymówek, aby nie zrobić niczego, by pomóc tym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Pomimo że nikt nie ma prawa ustanawiać arbitralnych zasad co do tego, kto ile ma dawać, a jak wiele zatrzymać dla siebie, wykładnia Pisma określa to wyraziście. Bóg oczekuje od nas, byśmy byli wrażliwi i dzielili się z tymi, którzy nie mają. (p. Ga 6:10). Chrześcijanie, którzy nie okazują takiej troski są prawdopodobnie zwiedzionymi ludźmi. Jest wielu, którzy dla własnej wygody dali uciszyć swoją wrażliwość wygodnymi kłamstwami.
Jak wykazują badania Gallupa, tylko 25% amerykańskich ewangelicznych chrześcijan daje dziesięcinę. 40% twierdzi, że Bóg jest najważniejszą częścią ich życia, a jednak ci, którzy zarabiają 50.000-75.000 USD rocznie przekazują średnio 1.5% swych dochodów na działalność charytatywną czy religijną, jednocześnie wydają 12% przychodów na różne zajęcia w czasie wolnym
[2]
.
Chciwość wyraża się nie tylko przez to, jak wydajemy nasze pieniądze, lecz również przez to, jak spędzamy wolny czas. Jeśli przez cały czas staramy się zaspokoić tylko swoje zachcianki, to jesteśmy chciwi. Czas, który dał nam Bóg na tej ziemi jest świętym depozytem. Powinniśmy wykorzystać go, by z pokorą służyć innym. Wszyscy, nie tylko pastorzy, mogą być posłuszni przykazaniu Jezusa, aby odwiedzać chorych i takich, którzy przebywają w więzieniu.
Chciwość usprawiedliwiona
Każdy grzech ma swoje wymówki. My przecież płacimy podatki – powiadają niektórzy, część z tych pieniędzy jest przeznaczana przez państwo na pomoc ubogim i to nas zwalnia z takiej działalności.
Całe szczęście, że tak bywa, że władza bierze na siebie odpowiedzialność za sytuacje ubogich. Niemniej, zdarza się, że pomoc państwa bywa sprzeczna z wolą Bożą. Zgodnie z Bożym Słowem, ludzie, którzy mogą pracować, lecz nie chcą tego robić nie powinni dostawać wsparcia: “Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też i nie je” (2 Tes 3:10). Co więcej, zdarza się, że ubóstwo nastąpiło na skutek grzechów, w których ludzie ci dalej trwają, trzeba przywieźć takich ludzi do pokuty, zmiany sposobu życia i dopiero można wesprzeć ich wysiłki. Pomoc państwa powinna pomagać ludziom odwracać się od bierności i wspierać ich w reintegracji społecznej. W przeciwieństwie do pomocy społecznej, każdy z nas wspierając innych powinien mieć za cel poszerzenie Królestwa Bożego. Gdy pomagamy niezbawionym ubogim, powinniśmy dzielić się z nimi Ewangelią, pomoc społeczna tego nie może robić.
Dodatkowo, pomoc społeczna zazwyczaj ogranicza się do własnego kraju, a na świecie jest wiele milionów ludzi, którzy potrzebują pomocy i my sami odpowiadamy za pomoc na świecie
Czy jesteśmy biedni?
Inną wymówką dla naszej chciwości jest to, że tak wielu z nas, w Stanach Zjednoczonych, myśli, że przecież sami jesteśmy biedni; tak więc nie należy od nas oczekiwać pomocy biednym. Czy jednak rzeczywiście jesteśmy biedni?
1.3 miliarda ludzi na świecie żyje mając dochody poniżej jednego dolara dziennie. Następne 2 miliardy żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. (Właśnie opisałem ponad połowę światowej populacji.)
Jak podają statystyki Narodów Zjednoczonych, 1.45 miliarda ludzi ciągle nie ma dostępu do służby zdrowia; 1.33 miliarda nie ma dostępu do czystej wody; 2.25 miliarda nie korzysta z sanitariatów. Od chwili, gdy zacząłeś czytać ten rozdział umarło z głodu lub chorób, których można uniknąć, ponad 500 dzieci. 500 matek płacze teraz nad dziećmi, które w ciągu ostatnich 25 minut straciły z powodu niedożywienia i uleczalnych chorób. Jeśli pozostajemy obojętni, to w jaki sposób różnimy się od bogacza, który ignorował Łazarza?
W książce pt.: “Bogaci chrześcijanie w erze głodu” (Rich Christians in an Age of Hunger), Ron Sider, cytuje ekonomistę, Roberta Heilbronera, który “wyliczył luksusy, z których musielibyśmy zrezygnować, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji co 1.3 miliarda ludzi, żyjących w skrajnym ubóstwie”:
Zajrzyjmy do domu przeciętnej amerykańskiej rodziny. Zabieramy im meble po kolei wszystko: łóżka, krzesła, stoły, telewizory, lampy. Zostawimy im kilka starych pledów, stół kuchenny, drewniane krzesło. Wraz z biurkami idą ubrania. Każdy członek rodziny może zatrzymać w swojej “garderobie” najstarszy garnitur czy sukienkę, bluzkę czy buty. Zostawimy jedną parę butów głowie rodziny, ale nie żonie czy dzieciom.
W kuchni, z której wszystkie urządzenia zostały już zabrane zostawiamy zapałki, trochę mąki, odrobinę cukru i soli. Muszą sami zająć się spleśniałymi ziemniakami i odzyskać je ze śmietnika – to całkiem duży i pożywny posiłek. Jeszcze trochę cebuli, talerz suszonej fasoli. Cała reszta: mięso, świeże jarzyny, żywność w puszkach, ciasteczka, cukierki zostanie zabrana jako synonim luksusu.
Łazienka została już rozebrana, bieżąca woda odcięta, elektryczność wyłączona. No i można już zabrać im dom, a przeprowadzą się do szopy.
Zabieramy telefony, komputery, gazety, ważne jest, by szybko stali się wtórnymi analfabetami. Pozwolimy na jedno radio…
Nie możemy skorzystać z żadnych służb miejskich a szkoła z dwiema salami jest 5 kilometrów dalej…
Brak dostępu do służby zdrowia, szpitali, najbliższa opieka medyczna – to gabinet położnej. Można do niej dojechać rowerem, ale przecież brak jest roweru.
Rodzina dysponuje gotówką w wysokości 5.00$, dzięki temu unikną tragedii pewnego irańskiego wieśniaka, który chodził ślepy, ponieważ nie był w stanie zdobyć 3.94$, które, jak mu się błędnie wydawało, były potrzebne, aby otrzymać pomoc w szpitalu, gdzie mógł zostać wyleczony
[3]
.
Na co nas nie stać?
Mówienie, że nie jesteśmy w stanie pomóc naszym biednym braciom i siostrom w Chrystusie, znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych jest czystą hipokryzją. Zwłaszcza, że prawie każdy Amerykanin ma w swoim budżecie wydatki takie jak: kablówka, telefony komórkowe, subskrypcja magazynów, utrzymanie zwierząt domowych, drogie rozrywki, hobby i wakacje, nowe samochody, jedzenie poza domem, najmodniejsze ubiory, papierosy, szkodliwe produkty żywnościowe (dosł. junk-food – przyp. tłum.), najnowsze elektroniczne gadżety, jak też zbiory bezsensownych bożonarodzeniowych i urodzinowych prezentów dla dzieci. Rozejrzyj się po swoim domu czy apartamencie i zwróć uwagę na to, że posiadasz to, czego nikt w Stanach Zjednoczonych nie posiadał 100 lat temu. Ludzie przeżyli tysiąclecia bez tych “koniecznych” rzeczy i większość ludzi na świecie nadal bez nich żyje. A jednak wielu amerykańskich chrześcijan trwoni swoje pieniądze na zdobywanie tego wszystkiego, choć jednocześnie słucha, jak Ten, którego nazywamy Panem, woła: “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój – tam będzie i serce twoje” (Mt 6:19-21).
Musimy posiadać nie tylko to, co posiadają nasi sąsiedzi, lecz musimy mieć to teraz. Pożyczamy więc pieniądze, aby kupić rzeczy, których pożądamy natychmiast, a przez to ogromna część naszych budżetów jest zjadana przez odsetki bankowe. W wielu przypadkach, ponad jedna czwarta dochodów jest przeznaczona na spłacanie odsetek od kredytów, które zaciągamy, by mieć coś natychmiast dla zachcianki. Czy Bóg przyjmie wymówki, że nie byliśmy w stanie nic zrobić, aby pomóc cierpieniom Jego zubożałych dzieci?
Oczywiście nie namawiam do tego, aby mieszkać w obskurnych warunkach, i nie jest grzechem posiadać nowoczesne urządzenia ułatwiające życie, lecz Pismo uczy tego, że Bóg chce, abyśmy dzielili się częścią naszego dochodu z biednymi. Bóg błogosławi nam również po to, abyśmy byli błogosławieństwem dla innych.
Często słyszę: “co może taki mały człowiek jak ja zrobić w świetle światowych potrzeb?” W tłumaczeniu ta wypowiedź brzmi “Nie mogę zrobić wszystkiego, więc nie robię nic”. Prawda jest taka, że nawet dając niewiele możesz mieć swój udział w rozwoju człowieka, którego wsparłeś. Dając codziennie dwa dolary możesz podwoić przychody jednej osoby spośród 3.3 miliardów tych, którzy żyją za mniej niż dwa dolary dziennie.
Niektórzy mówią: “Czy Jezus nie powiedział, że na świecie zawsze będą ubodzy? To po co mamy się starać, aby to zmienić, skoro Jezus zapowiedział, że zawsze tak będzie?” Tak, Jezus powiedział: “Ubogich zawsze macie pośród siebie”, lecz poszedł dalej, mówiąc: “i gdy zechcecie, możecie im dobrze czynić” (Mk 14:7). Zawsze będzie możliwość, aby okazać Bożą miłość biednym a Jezus zakładał, że będziemy to robić.
Niektórzy sądzą, że naszą odpowiedzialnością jest pomagać jedynie ubogim chrześcijanom, to wystarczy dla utrzymania czystego sumienia, zwłaszcza gdy nie zajmujemy się po prostu ludźmi. Pomimo, że Pismo podkreśla, nasza odpowiedzialność wobec wierzących, z całą pewnością nie ogranicza nas do troszczenia się tylko o tych, którzy należą do naszej duchowej rodziny. Na przykład, w Księdze Przypowieści 25:21 czytamy: “Jeśli łaknie twój nieprzyjaciel, nakarm go chlebem a jeśli pragnie, napój go wodą”.
Istnieją tysiące innych wymówek, które chrześcijanie tylko z nazwy używają, aby usprawiedliwić swój egoizm, lecz żadna nie odbiera mocy prawnej jasnym przykazaniom Chrystusa i Pisma.
Co trzeba robić?
Kiedy nie przestrzegamy przykazań to jedyne, co można zrobić to pokutować i odwracać się od swoich grzechów. Gdzie zaczynamy? Zacznij dziś od duchowego spisu. Jeżeli jesteś chciwym człowiekiem, to jeszcze nie narodziłeś się na nowo. Pokutuj ze wszystkich znanych ci grzechów całego życia i wezwij Pana w wierze, aby był twoim Zbawicielem i absolutnym Panem i Mistrzem. Oddaj jemu wszystko i poddaj się jako Jego sługa.
Dalej, spis finansowy. Masz dochody? Część z tego, co zarobisz, należy oddać na jakiś cel. Najbardziej podstawowym standardem w Prawie Mojżeszowym była dziesięcina, co oznacza, że należy oddawać jedną dziesiątą przychodów i jest to dobry punkt początkowy dla każdego wierzącego, który ma dochody. Jeśli zdecydujesz się dawać całą twoją dziesięcinę do kościoła to upewnij się, że kościół regularnie daje pieniądze ubogim. W przeciwnym wypadku, nie dawałbym tam pełnych 10%.
Nie jesteś w stanie dawać dziesiątej części z dochodów? To coś musi się zmienić. Albo musisz zwiększyć swoje dochody, albo zmniejszyć wydatki. Zazwyczaj łatwiej wykonać to drugie. Oczywiście, będzie to wymagało wyrzeczeń, lecz właśnie o to chodzi w byciu uczniem Chrystusa (p. Mt 16:24).
Jak możesz zredukować wydatki? Zrób listę wszystkiego na co wydałeś ostatnio pieniądze. Następnie skreślaj z tej listy te wydatki, które nie należą do najbardziej istotnych tak długo, aż będą one stanowić 10% twoich dochodów. Dopóki dochody nie wzrosną, nie wydawaj pieniędzy na te rzeczy, które skreśliłeś z listy. Teraz już możesz dawać dziesięcinę.
Pozbądź się długów
Jeśli należysz do większości Amerykanów, to już masz znaczącą kwotę osobistych długów. Powinieneś mieć, jako prawdziwy uczeń Chrystusa, pragnienie wyjścia z długów, aby mieć więcej pieniędzy na rozdawanie. Zacznij od eliminowania wysoko oprocentowanych długów takich jakie są na kartach kredytowych. Istnieją cztery sposoby spłacenia swoich długów: (1) zwiększenie dochodów, (2) sprzedanie posiadanych a nieistotnych rzeczy, (3) kolejne rozwinięcie listy wydatków i dalsze skreślanie nieistotnych rzeczy, usuwając je z budżetu, (4) obniżanie części wydatków przez oszczędność. Na przykład, można w zimie obniżyć nieco temperaturę w domu, dołożyć dodatkowe koce na łóżko i oszczędzać na ogrzewaniu. Gdyby ludzie poważnie potraktowali działania w tych czterech obszarach, wkrótce mogliby wyeliminować długi z kart kredytowych.
Jeśli nie jesteś w stanie kontrolować wydatków na karcie kredytowej (a jeśli masz taką kartę to raczej nie możesz), to potnij ją (to się nazywa operacja plastyczna).
Następnie, staraj się wyeliminować wszelkie długi związane z rzeczami, które tracą na wartości (meble, przyrządy, elektronika, ubrania, książki, szkło i inne zwykłe domowe przedmioty – przyp. tłum.). Możesz to zrobić korzystając z przychodów, które do tej pory przekazywałeś na płacenie wysoko oprocentowanych długów. Gdy już spłacisz to, co posiadasz w postaci dewaluujących się rzeczy, oszczędzaj i inwestuj pieniądze, które do tej pory wydawałeś na płatności, i od tego momentu zacznij nabywać wszelkie tego rodzaju towary za gotówkę. Innymi słowy: jeśli nie możesz czegoś kupić za gotówkę, nie kupuj tego. I nie kupuj tego, czego nie potrzebujesz.
W ten sam sposób pracuj nad tym, aby wyeliminować długi za cenne towary (np.: antyki, sztuka, klejnoty, biżuteria, futra, monety, kolekcje – przyp. tłum.).
Ostatecznie, wykreśl finansowy kurs na pozostałe lata twego życia. Konsekwentne, mądre, nieegoistyczne wybory mogą sprawić, że będziesz wielkim błogosławieństwem dla biednych. Istnieje wiele różnych możliwości, aby większość z nas żyła skromniej, dając nam możliwość przekazywania większej ilości pieniędzy. Na przykład, ktoś kto całe życie kupuje używane samochody, zamiast nowych na kredyt, jest w stanie dać dziesiątki czy nawet setki tysięcy dolarów w ciągu życia, w zależności od wieku samochodów, które kupuje i jak długo ich używa. Możemy podjąć decyzje dotyczące naszego gospodarstwa domowego, ubrań, środków transportu, hobby, zwierzątek domowych, prezentów, wakacji, niszczących nawyków, jedzenia i rozrywki, co pozwoli nam na zaoszczędzenie i przekazanie tysięcy dolarów.
Słowo do bogatych
Czy, jeśli jesteś bogatą osobą nawet według amerykańskich standardów i masz zgromadzone lub zainwestowane finansowe nadwyżki, to powinieneś je wszystkie rozdać? Jeśli jesteś przekonany, że Bóg mówi ci, abyś je rozdał, oczywiście, zrób to. Niemniej, czasami zyski z zainwestowanego kapitału mogą być większym błogosławieństwem niż dawanie kapitału. Na przykład, jeśli zainwestujesz 100.000$ na 10% zwrotu, to możesz dawać 10.000$ co roku przez całą resztę swego życia. Jest to też dobry powód dla każdego chrześcijanina, aby pomyślał nad inwestowaniem części swoich nadwyżkowych pieniędzy, gdy już wyjdzie z długów
[4]
. Oczywiście, jako uczeń Chrystusa, nie powinieneś inwestować w nic, co nie będzie podobało się Bogu.
Każdy uczeń Chrystusa, a w szczególności ci, którzy są bogaci, powinien sobie zdawać sprawę z tego, że Bóg jest źródłem wszelkiego bogactwa (p. Pwt 8:18). Tak więc, ten, który błogosławi, ma całkowite prawo wskazywać, co błogosławiony ma robić z tym błogosławieństwem. Prawdziwi uczniowie Chrystusa przekazali całe swoje materialne posiadłości do dyspozycji Chrystusowi. Jezus powiedział: “Tak więc każdy z was, który nie wyrzeknie się wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim” (Łk 14:33). Dla tych, którzy naprawdę poddali się Jezusowi, każda finansowa decyzja ma charakter duchowy
Ci, którzy zostali obficie pobłogosławieni powinni być bardzo hojni. Paweł napisał do Tymoteusza:
Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela, ażeby dobrze czynili, bogacili się w dobre uczynki, byli hojni i chętnie dzielili się z innymi, gromadząc sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby dostąpić żywota prawdziwego (1 Tm 6:17-19, podkreślenie dodano).
Oczywiście, Paweł wierzył, że bogaci ludzie mogą mieć nadzieję na to, aby “dostąpić żywota prawdziwego” jeśli są “bogaci w dobre uczynki” i “hojni i chętni do dzielenia”. Chciwi ludzie idą do piekła.
Ile ze swoich dochodów powinieneś dawać? Tyle, ile to jest możliwe. Gwarantuję, że w niebie nie będziesz żałował żadnej ofiary, którą uczyniłeś na ziemi.
Im bardziej wyrzekniesz się siebie, tym bardziej jesteś podobny do Chrystusa. Pamiętaj o tym, że ilość przekazanych pieniędzy nie jest w ogóle porównywalna z ofiarą wyrażoną przez dawanie. Czytamy w Ewangelii Marka:
A usiadłszy naprzeciwko skarbnicy, przypatrywał się, jak lud wrzucał pieniądze do skarbnicy i jak wielu bogaczy dużo wrzucało. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwie drobne monety, to jest tyle, co jeden grosz. I przywoławszy uczniów swoich, rzekł im: Zaprawdę powiadam wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej do skarbnicy niż wszyscy, którzy wrzucali. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ale ta ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie (Mk 12:41-44).
Ubodzy wśród nas
Oczywiście udzielanie biednym pomocy niekoniecznie powinno ograniczać się do wypisywania czeków na kościół czy jakieś chrześcijańskie agencje. Ubodzy ludzie mieszkają wokół nas. Może nie są tak biedni jak ci żyjący w rozwijających się krajach, lecz zmagają się z finansowymi problemami. Prawdopodobnie są ubodzy, którzy chodzą do twojego kościoła. Powinieneś się zapytać pastora czy jest w kościele ktoś, kto ma pilne potrzeby, abyś mógł wykonać słowo z Tt 3:14: “A niech się i nasi uczą celować w dobrych uczynkach, aby zaspokajać palące potrzeby, żeby nie byli bezużyteczni”.
Bóg obiecuje odpłatę tym, którzy pomagają biednym jak też karę dla tych, którzy ich ignorują:
Kto zatyka ucho na krzyk ubogiego, nie będzie wysłuchany, gdy sam wołać będzie.
Kto daje ubogiemu, nie zazna braku, lecz kto zasłania swoje oczy, zbiera wiele przekleństw (Prz 21:13; 28:27).
Historia z życia wzięta
Na zakończenie chciałbym podzielić się z wami wywiadem z ubogim chrześcijaninem, Pablito, który żyje ze swoją rodziną na skraju wielkiego publicznego śmietniska w Manilii, na Filipinach. Ten wywiad pierwotnie został opublikowany w kwartalniku Christian Aid “Christina Mission”
[5]
, wraz z następującą uwagą od wydawcy:
Stowarzyszenie Filipińskich Kościołów (Association of Philippine Churches w skrócie APC) wysłało w 1985 roku parę młodych misjonarzy, Nemuel and Ruth Palma, do najuboższych z ubogich, mieszkańców śmietników w Manili. Tutaj setki rodzin żyją w szeregach szop ułożonych jak pudełka matchbox z brudnych plastykowych płyt czy kawałków spłaszczonych puszek na dachach, ze ścianami z workowych płócien i pudełek po mleku. Przeciętnie po siedem rodzin mieszka wspólnie w domu nie lepszym od świńskiego chlewu i nie większym od dużego łóżka! Potworny smród, wielki bród, pożary śmieci o miejsce schronienia dla złodziei i chuliganów. Takie spotkania na śmietniskach poruszyły pracownika APC do opisania tego jako: “ludzkiej (a nie ziemskiej?) wersji piekła, gdzie robak nie umiera i ogień nie gaśnie”. Jest to miejsce, w którym liczba szczurów przewyższa liczbę dzieci w tysiącach, a muchy przewyższają liczebnie szczury w milionach.
Wywiad z Pablito
Q. Kiedy poznałeś Pana Jezusa?
A. Przyjąłem Pana jako mego Zbawiciela dzięki świadectwu pracownika APC pięć lat temu, lecz moja wiara znacznie się wzmocniła dzięki trójce moich dzieci.
W tym czasie, gdy poznałem Chrystusa, byłem ulicznym sprzedawcą papierosów z przemytu. Natychmiast zdałem sobie sprawę z tego, że nie było to zgodne z moją chrześcijańską wiarą i przestałem handlować papierosami, a zająłem się kolportażem gazet i magazynów na chodnikach.
Pomimo, że sprzedawałem tego mnóstwo i dobrze na tym zarabiałem, kiedy okryłem, że były tam brudne zdjęcia i pornograficzne historie, zrezygnowałem z tego zajęcia.
Q. Jak to się stało, że zostałeś człowiekiem grzebiącym w śmieciach w poszukiwaniu jedzenia?
A. Naprawdę chciałem żyć życiem prawdziwego chrześcijanina. Zbudowałem więc mały drewniany wózek i chodziłem po rynkach publicznych w Manili przegrzebując śmietniska w poszukiwaniu odpadów jedzenia, butelek, puszek, wszystkiego, co mogłem sprzedać do recyklingu.
W porównaniu do sprzedaży papierosów i gazet była to bardzo trudna i brudna praca. Zawsze jestem bardzo zmęczony po dniu pracy i śmierdzę, lecz w środku jestem czysty i to jest ważne dla mnie i mojej rodziny. Chcemy mieć czyste serca i umysły przed Panem.
Q. Jaki wpływ na twoje życie wywołało przyjęcie Chrystusa przez twoje dzieci?
A. Mamy wraz z rodziną mały domek w południowym rogu śmietniska. Urządziliśmy go tym, co znalazłem na śmietniku, lecz jest to dom pełen radości, ponieważ wszyscy kochamy Pana. Z całą rodziną spędzamy codziennie wieczorem czas poświęcony Panu. Nasze córki zawsze śpiewają pieśni, których nauczyły się w klasach biblijnych. Uwielbiam słuchać jak śpiewają! Są jak słoneczny blask w moim życiu.
Entuzjazm z jakim one biorą udział w kościele i szkółce niedzielnej, jak się modlą ogromnie wpłynął na mnie i żonę. W klasie państwo Palma uczą ich jak utrzymywać higienę, więc one chcą stale nosić czyste rzeczy.
Pobudzają również mnie i żonę do noszenia czystych rzeczy, gdy nie grzebiemy w śmieciach, w związku z tym odstajemy tutaj trochę od sąsiedztwa. Nasi sąsiedzi dokuczają mi, gdy ubieram na niedzielę w to, co mam najlepszego, nazywając mnie “Panem Prawnikiem”. Po prostu uśmiecham się, ponieważ głęboko w środku wiem, że oni, również chcą być czyści – zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz.
Q. W jaki sposób wzrastasz w Panu?
A. Nasze trzy małe dziewczynki biorą udział w programie żywienia i edukacji prowadzonym przez Nemuel i Ruth Palma. Wraz z żoną uczestniczymy w cotygodniowym studium dla rodziców prowadzonym przez małżeństwo Palmów na śmietnisku.
Wdzięczny jestem Panu za to, że dał nam szczęśliwe życie pomimo naszego ubóstwa. I to tak bardzo, że nawet sam dzielę się swoją radością z innymi, którzy grzebią w śmietnikach. Prowadzę studium biblijne dla moich sąsiadów i zacząłem następne dla 12 osób mieszkających po zachodniej stronie śmietniska.
Potrzebujemy tu jednak więcej Biblii. Biblie są tym, czego nie możemy zdobyć w śmieciach, ponieważ nigdy nie są wyrzucane, a są drogie (Uwaga: Biblie w języku filipińskim kosztują około 4 dolarów sztuka.)
Q. Jak wiążecie koniec z końcem jeśli grzebanie w śmietnikach stanowi wasz sposób na życie?
A. Grzebaniem nie da się dużo zarobić. Można dostać 20-30 pesos (około 1.50$) dziennie, lecz Pan zaopatruje nas bardzo dobrze z tych śmietników. Widzisz te spodnie które noszę? Dobrze wyglądają, prawda? Mam je ze śmietnika.
Kilka miesięcy temu okazało się, że potrzebne mi są okulary. Modliłem się do Pana i kilka dni później znalazłem takie! (Pablito pokazuje na okulary, które nosi zaczepione o uszy sznurkiem). Znalazłem je w górze świeżych śmieci i soczewki mają dokładnie takie, jakich potrzebuję! Niemal wszystko, co mamy i używamy, od mojego paska do spodni – do lokówki żony, butów i zabawek naszych córek, znajdujemy na śmietnisku. Bóg zna nasze małe potrzeby, więc wszystko, czegokolwiek potrzebujemy Pan dostarcza nam tutaj, o rzut kamieniem od nas.
Q. Jakie ważne zmiany zaszły w waszym życiu?
A. Mając Jezus w sercach nauczyliśmy się wraz z żoną akceptować życiowe trudności z radością. Przestaliśmy używać wulgarnego języka, i nauczyliśmy się kochać naszych sąsiadów (bliźnich) oraz szybko przebaczać.
Wiesz, czemu nie mam butów? Wczoraj była niedziela i planowałem być w kościele wcześniej na modlitwie. Włożyłem najlepsze ubranie i jedyne buty, które znalazłem na śmietnisku. Chciałem naprawdę ładnie wyglądać przed Panem, ponieważ było zaledwie dwa dni po moich 48 urodzinach. Zmusiłem się do wydania 5 pesos, aby wyczyścić je u pucybuta. Zdjął mi te buty do czyszczenia, a ja stałem obok. Zauważyłem wtedy stoisko z kwiatami po drugiej stronie ulicy i pomyślałem sobie, że kupię Panu pęk żółtych kwiatów. Przebiegłem przez ulicę, kupiłem je, ale gdy wróciłem to okazało się, że pucybut uciekł z moimi butami!
Chciało mi się płakać! Nie zaskoczyło mnie to, że nie wpadłem w złość, choć muszę przyznać, że byłem nieco zażenowany, gdy wróciłem do domu w najlepszym ubraniu, na bosaka i z kwiatami sterczącymi z ręki. Jakże się moim sąsiedzi dobrze bawili dogadując mi! Na poranne nabożeństwo spóźniłem się.
Kiedy jednak modliłem się tego dnia, wiedziałem, że kiedyś znajdę nową parę butów, które będą doskonale pasować, nie tak jak te stare.
————————————Add photo here*—————————————
Misjonarz Nemuel Palma (w drzwiach) odwiedza Pablito (w okularach znalezionych na śmietniku), jego żona, Rosita, i trzy córki: Luz (8), Rebecca (6) oraz Ruth (4), oraz dwóch sąsiadów.
Kilka miesięcy po tym wywiadzie, korespondent Christian Aid odwiedził Pablito i okazało się, że nie musi już więcej grzebać w śmieciach na utrzymanie. Teraz czerpał wodę z prywatnego kurka do plastykowej butli i kupował po jednym cencie za 4 galony wody (niecałe 80 litrów – przyp. tłum.), zarabiając w ten sposób około 1.5$, w ciągu dobrego dnia. Niemniej, Pablito pracował tylko cztery dni w tygodniu rano, aby popołudniami i wieczorami móc prowadzić biblijne studia dla innych mieszkańców slamsu. Pablito przyznał się korespondentowi, że często dawał połowę swoich zarobków “biednym”.
[1]
Wydaje się sensowne, że potępiane przez autora jest zarabianie na oprocentowaniu, które było zakazane przez Prawo; obciążanie odsetkami, aby zubożyć Izraelitę, który był zmuszony do pożyczenia pieniędzy, aby przetrwać. Wj 22:25-27, Pwt 23:19-20. Pożyczanie pieniędzy na procent jako kapitał przedsięwzięcia, czy też zyski z dywidend i zyski z kapitału nie są złe. Bóg obiecał tak bardzo błogosławić Izraela, że to oni mieli być zdolni do pożyczania wielu narodom, jeśli będą posłuszni Panu (Pwt 15:6). Bóg nie jest przeciwny wszelkiemu pożyczaniu. Lichwiarstwo, to obciążanie skrajnie wysokim oprocentowaniem ludzi, którzy nie mają innego wyjścia jak tylko pożyczyć, zatem jest to wykorzystanie ich sytuacji.
[2]
Statystyki cytowane za Charles Colson oraz Ellen Santilli Vaughn na stronie 31 ich książki, The Body, Word Publishing, 1992.
[3]
Ron Sider, Rich Christians in an Age of Hunger (Dallas: Word, 1997), pp.1-2
[4]
Z drugiej strony przekazanie natychmiast 100.000$ odpowiedniej organizacji misyjnej może mieć większy wpływ na budowanie Królestwa Bożego niż dawanie, 10.000$ co roku przez całą resztę życia. Jeśli danie teraz 100.000$ spowoduje, że tysiąc ludzi zostanie zbawionych, to może się okazać, że to, co ci nawróceni ludzie dadzą i co dadzą nawróceni przez nich może wielokrotnie przewyższać skutek, jaki będzie miało coroczne przekazywanie 10.000$.
[5]
Christian Mission, May/June 1987, pp. 8-9. Przedruk za zgodą Christian Aid.