Kazanie na górze

 

Możesz kupić polskie tłumaczenie książki Pozyskujący uczniów sługa Boży klikając na link: [1] Odpowiedź jest oczywista.

Jezus opowiedział o słudze, który dostąpił od swego pana wielkiego miłosierdzia, ale nie chciał okazać ni odrobiny miłosierdzia swemu współsłudze. Kiedy Pan się o tym dowiedział, „oddał go katom, dopóki nie zwróci całego długu” (Mt 18,34). Został obciążony całym wcześniej darowanym mu długiem. Po czym Jezus ostrzegł uczniów: „Tak Mój Ojciec, który jest w niebie, postąpi z wami, jeśli każdy z was nie przebaczy swojemu bratu” (w. 35). Odmowa przebaczenia bratu lub siostrze w Chrystusie, jeśli o to prosi, oznacza ponowne przypisanie nam wcześniej wybaczonych grzechów. W efekcie zostaniemy oddani katom, dopóki nie oddamy tego, czego nigdy nie będziemy w stanie oddać. Dla mnie to wcale nie wygląda na niebo. Ludzie niemiłosierni nie mogą liczyć na miłosierdzie Boże. Nie ma ich pośród błogosławionych.

Ludzie czystego serca

Szóstą cechą ludzi idących do nieba jest czystość serca. W odróżnieniu od wielu ludzi uważających się za chrześcijan, prawdziwi naśladowcy Chrystusa nie tylko z pozoru są święci. Dzięki łasce Bożej ich serca zostały oczyszczone. Szczerze Boga kochają, co wpływa na ich myśli i motywacje. Jezus obiecał, że zobaczą Boga.

Znowu zapytam: – Czy mamy rozumieć, że istnieją prawdziwie wierzący chrześcijanie, którzy nie są czystego serca, więc Boga nie ujrzą? – Czy Bóg im powie: – Wejdziecie do nieba, ale mnie zobaczyć nie możecie? – Nie, bezsprzecznie każdy człowiek, naprawdę zdążający do nieba, ma czyste serce.

Krzewiciele pokoju

Oni są wymienieni w następnej kolejności. Będą nazwani synami Boga. Jezus znów musiał mieć na myśli wszystkich szczerych naśladowców Chrystusa, ponieważ każdy wierzący w Chrystusa jest dzieckiem Boga (zob. Ga 3,26).

Ludzie zrodzeni z Ducha są krzewicielami pokoju co najmniej na trzy sposoby:

Po pierwsze, zawarli pokój z Bogiem, który wcześniej był ich wrogiem (zob. Rz 5,10).

Po drugie, na ile to możliwe, żyją w pokoju z bliźnimi. Unikają niesnasek i zatargów. Paweł napisał, iż ludzie, którym nieobce są: spór, zawiść, gniew, intrygi , niezgoda i rozłamy, nie odziedziczą Bożego Królestwa (zob. Ga 5,19-21). Prawdziwi wierzący pójdą dodatkową milę, aby uniknąć kłótni i zachować pokój w swych relacjach. Nie twierdzą, że mają pokój z Bogiem, choć nie miłują brata (zob. Mt 5,23-24; 1J 4,20).

Po trzecie, szczerzy naśladowcy Chrystusa dzieląc się ewangelią pomagają też innym zawrzeć pokój z Bogiem i z bliźnimi. Być może nawiązując do tego wersetu z Kazania na górze Jakub napisał: „Owoc zaś sprawiedliwości jest siany w pokoju dla tych, którzy krzewią pokój” (Jk 3,18).

Prześladowani

W końcu Jezus nazwał błogosławionymi tych, którzy są prześladowani za sprawiedliwość. Na pewno miał na myśli ludzi żyjących sprawiedliwie, a nie tych, którzy tylko myślą, iż została im przypisana sprawiedliwość Chrystusa. Przez niewierzących prześladowani są ci, którzy spełniają przykazania Chrystusa. I oni odziedziczą Boże Królestwo.

O jakim prześladowaniu mówił Jezus? O torturach? O męczeństwie? Nie, ale wyraźnie wymienił obelgi i kłamliwe oskarżenia rzucane z Jego powodu. To wskazuje, iż niewierzący potrafią rozpoznać prawdziwego chrześcijanina, inaczej nie mówiliby przeciwko niemu tego, co złe. Wielu tak zwanych chrześcijan nie odróżnia się od niewierzących, dlatego nikt nic złego o nich nie mówi. Właściwie to wcale nie są chrześcijanami. Jak powiedział Jezus: „Biada wam, gdy wszyscy ludzie będą o was mówić dobrze. Tak samo bowiem ich ojcowie postępowali wobec fałszywych proroków” (Łk 6,26). Kiedy wszyscy mówią o tobie dobrze, to znak, że jesteś fałszywym wierzącym. Świat nienawidzi prawdziwych chrześcijan (zob. także J 15,18-21; Ga 4,29; 2Tm 3,12; 1J 3,13-14).

Sól i światło

Kiedy Jezus upewnił swych posłusznych uczniów, że naprawdę należą do grona ludzi przemienionych i błogosławionych, dla których jest przeznaczone Królestwo Niebios, wypowiedział słowo ostrzeżenia. W odróżnieniu od wielu współczesnych kaznodziejów, którzy nieustannie zapewniają duchowych kozłów, iż ci nigdy nie utracą zbawienia, jakie rzekomo posiadają, Jezus na tyle kochał swych prawdziwych uczniów, by ich ostrzec, że sami mogą się wykluczyć z kategorii błogosławionych.

Wy jesteście solą ziemi. Jeżeli sól utraci swoją moc, to jak można przywrócić jej smak? Nie nadaje się już do niczego, zostanie więc wyrzucona i podeptana przez ludzi. Wy jesteście światłością świata. Nie można ukryć miasta zbudowanego na szczycie góry. Nikt nie zapala też lampy i nie przykrywa jej korcem, lecz stawia ją na świeczniku, by dawała światło wszystkim domownikom. Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie (Mt 5,13-16).

Zauważmy, Jezus nie wzywał uczniów, by stali się solą lub światłością. Stwierdził (przenośnie), że już solą i wzywał ich, by zachowali tę właściwość, a także że już światłością i wezwał, by nie ukrywali swego światła, ale nim świecili. Jakże to inne od wielu kazań kierowanych do ludzi uważających się za chrześcijan. Wskazuje się w nich na potrzebę stania się solą i światłością. Jeśli ktoś jeszcze nie jest solą i światłością, nie jest uczniem Chrystusa. Nie znajduje się w gronie błogosławionych. Nie kroczy do nieba.

W czasach Jezusa soli używano głównie do konserwowania mięsa. Jako posłuszni naśladowcy Chrystusa chronimy ten świat przed całkowitym zepsuciem. Jeśli w swoim postępowaniu nie różnimy się od świata, to tak naprawdę „nie nadajemy się już do niczego” (w. 13). Jezus ostrzegł błogosławionych, by nie utracili słoności, ale zachowali swoje wyjątkowe cechy. Muszą się odróżniać od otaczającego ich świata, aby nie utracili swoich właściwości, skazując się na „wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Jest to jedno z wielu wyraźnych ostrzeżeń przed odstępstwem skierowanych do ludzi prawdziwie wierzących, jakie znajdujemy w Nowym Testamencie. Prawdziwa sól jest słona. Podobnie naśladowcy Jezusa postępują tak jak Jezus, bo inaczej nimi nie są, choćby nawet kiedyś nimi byli.

Prawdziwi naśladowcy Jezusa są też światłością świata. Światło świeci zawsze. Jeśli nie, to nie jest światłem. W niniejszej analogii światłość symbolizuje nasze dobre uczynki (zob. w. 16). Jezus nie wzywa ludzi, którzy nie czynią dobrych uczynków, aby jakieś wyprodukowali, ale wzywa tych, którzy je spełniają, by nie ukrywali swojej dobroci przed innymi. Czyniąc to oddadzą chwałę swemu Ojcu w niebie, ponieważ to Jego działanie jest źródłem dobroci w ich życiu. Widzimy tu piękną równowagę pomiędzy Bożym dziełem łaski i naszą z Nim współpracą. Aby być świętym, potrzeba jednego i drugiego.

Na ile Prawo Mojżeszowe dotyczy naśladowców Chrystusa

Przechodzimy do kluczowego urywka o ogromnej wadze; jest to wstęp do pozostałej części kazania Jezusa.

Nie myślcie, że przyszedłem unieważnić Prawo lub Proroków. Nie przyszedłem unieważnić, ale dopełnić. Zapewniam was, dopóki niebo i ziemia będą istnieć, ani jedna jota, ani jedna kreska w Prawie nie przeminie, aż wszystko się wypełni. Kto by unieważnił jedno, choćby najmniejsze przykazanie i tak by nauczał, będzie najmniejszy w Królestwie Niebios. Kto jednak będzie posłuszny Prawu i będzie tak nauczał, zostanie nazwany wielkim w Królestwie Niebios. Mówię wam, jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios (Mt 5,17-20).

Skoro Jezus zapewniał słuchaczy, że nie zamierza obalać Prawa i Proroków, to widocznie niektórzy czynili takie założenie. Możemy się tylko domyślać dlaczego. Może ostra krytyka Jezusa wobec legalistycznych nauczycieli Prawa i faryzeuszów kazała niektórym myśleć, że chce obalić Prawo i Proroków.

Niezależnie od wszystkiego Jezus chciał, by Jego uczniowie zrozumieli błąd takiego myślenia. Przecież to On sam zainspirował cały Stary Testament, więc na pewno nie zamierzał obalać tego wszystkiego, co powiedział za pośrednictwem Mojżesza i proroków. Przeciwnie, jak powiedział, zamierzał Prawo i proroków dopełnić.

Jak dokładnie chciał to zrobić? Niektórzy sądzą, iż Jezus mówił tylko o wypełnieniu mesjanistycznych przepowiedni. I choć na pewno miał w swoim życiu wypełnić każdą z nich, nie jedynie to miał na myśli. Kontekst wyraźnie wskazuje, że chodziło Mu o wszystko, co zostało zapisane w Prawie i u proroków, aż do najdrobniejszej „litery” (w. 18) Prawa, i „najmniejszego” przykazania (w. 19).

Inni uważają, że Jezus myślał o wypełnieniu Prawa poprzez wypełnienie jego wymogów w naszym imieniu, dzięki swemu posłusznemu życiu i ofiarnej śmierci (zob. Rz 8,4). Jednak, jak też wynika z kontekstu, nie to miał na myśli. W następnych wierszach słowem nie wspomniał o swoim życiu lub śmierci jako punktach odniesienia w kwestii wypełnienia Prawa. Przeciwnie, zaraz w następnym zdaniu stwierdził, że Prawo będzie ważne co najmniej tak długo, „dopóki niebo i ziemia będą istnieć”, i „aż wszystko się wypełni”, czyli dłużej niż nastąpi Jego śmierć na krzyżu. Następnie powiedział, że stosunek ludzi do Prawa wpłynie nawet na ich status w niebie (w. 19) dlatego należy przestrzegać Prawa nawet lepiej niż nauczyciele Prawa i faryzeusze, bo inaczej nie wejdzie się do nieba (w. 20).

Obok wypełnienia mesjanistycznych proroctw, symboli i cieni zawartych w Prawie, jak też spełnienia w naszym imieniu wymogów Prawa, Jezus najwyraźniej myślał też o tym, by Jego słuchacze zachowywali przykazania Prawa oraz czynili to, o czym mówili prorocy. W pewnym sensie Jezus miał wypełnić Prawo wyjawiając jego prawdziwą, Bożą intencję. W pełni je popierał, wyjaśniając oraz dopełniając braki wynikające z jego niepełnego zrozumienia u słuchających Go ludzi.[2] Greckie słowo przetłumaczone w w. 17 jako dopełnić jest też tłumaczone w Nowym Testamencie jako dokonać, dokończyć, napełnić oraz doprowadzić do końca. To właśnie Jezus uczynił, o czym mówi urywek rozpoczynający się już cztery zdania poniżej.

Jezus na pewno nie przyszedł, by Prawo i proroków unieważnić, ale wypełnić, czyli „napełnić do przelewu”. Kiedy wykładam na temat tego urywka, często pokazuję szklankę do połowy napełnioną wodą, jako przykład objawienia, jakie Bóg przekazał w swoim Prawie i poprzez proroków. Jezus nie przyszedł obalić Prawa i proroków (mówiąc to wykonuję gest jakbym miał wylać ową połowę szklanki wody). Miał raczej Prawo i proroków dopełnić (wtedy biorę butelkę z wodą i napełniam szklankę do końca). To pomaga ludziom zrozumieć, co Jezus miał na myśli.

Waga przestrzegania Prawa

Odnośnie do przestrzegania przykazań zapisanych w Prawie i u proroków, Jezus wyraził się tak dobitnie, jak tylko można. Oczekiwał, że Jego uczniowie będą ich przestrzegać. Były tak samo ważne jak dotychczas. Właściwie to, jak szanowali przykazania, miało określić ich pozycję w niebie: „Kto by unieważnił jedno, choćby najmniejsze przykazanie i tak by nauczał, będzie najmniejszy w Królestwie Niebios. Kto jednak będzie posłuszny Prawu i będzie tak nauczał, zostanie nazwany wielkim w Królestwie Niebios” (w. 19).

Następnie przechodzimy do wersetu 20: „Mówię wam, jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios”.

Zauważmy, że nie jest to nowa myśl, ale stwierdzenie końcowe, powiązane (w wersji angielskiej oraz w BW) spójnikiem albowiem. Jak ważne jest przestrzeganie przykazań? Żeby wejść do nieba trzeba to robić lepiej niż nauczyciele Prawa i faryzeusze. Jezus konsekwentnie trzyma się myśli przewodniej: – Tylko ludzie święci odziedziczą Boże Królestwo.

Jeśli pozyskujący uczniów sługa Boży nie chce być w sprzeczności z Chrystusem, nie będzie upewniał o zbawieniu kogoś, kogo sprawiedliwość nie przewyższa sprawiedliwości nauczycieli Prawa i faryzeuszy.

O jakiej sprawiedliwości mówił Jezus?

Czy Jezus mówiąc, że nasza sprawiedliwość musi przewyższać sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nie miał na myśli prawnego statusu sprawiedliwości, jaki jest nam przypisywany jako dar? Nie, i to z konkretnego powodu. Po pierwsze, kontekst nie pozwala na taką interpretację. Przed i po tym zdaniu (oraz w całym Kazaniu na górze) Jezus mówił o przestrzeganiu przykazań, czyli o sprawiedliwym życiu. Najbardziej naturalną interpretacją Jego słów jest to, że musimy żyć bardziej sprawiedliwie niż nauczyciele Prawa i faryzeusze. Absurdem byłoby myśleć, iż Jezus nauczycieli Prawa i faryzeuszy stawiał na wyższej pozycji niż własnych uczniów. Jakże równie nierozsądnym byłoby sądzić, że Jezus potępiałby nauczycieli Prawa i faryzeuszy za grzechy, za które nie potępiałby swoich uczniów tylko dlatego, że pomodlili się „modlitwą grzesznika”.[3]

Nasz problem polega na tym, iż nie chcemy się zgodzić z oczywistym znaczeniem tego wersetu. Wydaje się nam legalistyczny. Szkopuł w tym, że nie rozumiemy nierozdzielnej współzależności pomiędzy sprawiedliwością przypisaną a praktyczną. Apostoł Jan to rozumiał. Napisał: „Dzieci, niech was nikt nie zwodzi. Ten, kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy” (1J 3,7). Nie rozumiemy też korelacji pomiędzy nowonarodzeniem a praktyczną sprawiedliwością: „Kto postępuje sprawiedliwie, z niego się narodził” (1J 2,29 BW).

Jezus mógł dodać do swego stwierdzenia w w. 20: – Jeśli się opamiętacie, prawdziwie narodzicie się na nowo i dzięki żywej wierze przyjmiecie Mój dar sprawiedliwości, oraz będziecie współpracować z zamieszkującym w was Moim Duchem, wtedy wasza „praktyczna” sprawiedliwość rzeczywiście będzie przewyższać sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy.

Jak być świętszym od nauczycieli Prawa i faryzeuszy

W reakcji na stwierdzenie Jezusa w Mt 5,20 nasuwa się pytanie: – Jak bardzo nauczyciele Prawa i faryzeusze rzeczywiście byli sprawiedliwi? – Odpowiedź brzmi: – Nie za bardzo.

W innym miejscu Jezus nazwał ich „pobielanymi grobami, które na zewnątrz wyglądają pięknie, wewnątrz jednak są pełne kości umarłych i gnijących szczątków” (Mt 23,27). To znaczy, że wyglądali na sprawiedliwych, ale wewnątrz byli źli. Świetnie trzymali się litery Prawa, ale pomijali jego ducha, często usprawiedliwiając się poprzez przekręcanie a nawet zmienianie Bożych przykazań.

Ta nieodłączna wada nauczycieli Prawa i faryzeuszy stanowi przedmiot pozostałej części Kazania na górze. Jezus przytoczył kilka dobrze znanych Bożych przykazań i po każdym cytacie objaśniał różnicę pomiędzy przestrzeganiem litery danego przepisu a jego istotą, duchem. W ten sposób wyjawiał obłudę oraz demaskował fałszywą naukę nauczycieli Prawa i faryzeuszy, a także przedstawiał swoje rzeczywiste oczekiwania wobec uczniów.

Każdy przykład zaczynał od słowa: „Słyszeliście”. Przemawiał do ludzi, którzy przypuszczalnie nigdy nie czytali, słyszeli tylko fragmenty zwojów Starego Testamentu, odczytywane w synagogach przez nauczycieli Prawa i faryzeuszy. Można powiedzieć, iż Jego słuchacze przez całe życie byli poddawani fałszywej nauce. Słuchali pokrętnych komentarzy Bożego Słowa z ust nauczycieli Prawa i faryzeuszy, obserwując ich niegodne życie.

Miłujcie się wzajemnie, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze

Posługując się szóstym przykazaniem jako punktem odniesienia Jezus zaczął nauczać uczniów, czego Bóg od nich oczekuje, demaskując jednocześnie obłudę nauczycieli Prawa i faryzeuszy.

Słyszeliście, że powiedziano praojcom: Nie będziesz zabijał. Kto by zabił, zostanie osądzony. A Ja wam mówię: Każdy, kto by się gniewał na swego brata, zostanie osądzony, a kto by obraził swego brata, mówiąc: Raka, stanie przed trybunałem, kto by natomiast powiedział do swego brata: Ty głupcze, tego czeka ogień Gehenny (Mt 5,21-22).

Po pierwsze zauważmy iż Jezus ostrzegał przed czymś, co groziło wtrąceniem do piekła. To była Jego myśl przewodnia: – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo.

Nauczyciele Prawa i faryzeusze potępiali zabijanie, cytując szóste przykazanie. Najpewniej ostrzegali, iż zabójca stanie przed sądem.

Jezus jednak chciał, by uczniowie wiedzieli, czego nauczyciele Prawa i faryzeusze chyba nie rozumieli: człowiek nawet za o wiele „drobniejsze” przestępstwa może stanąć przed Bożym sądem. Ponieważ miłość bliźniego jest czymś tak ważnym (drugie najważniejsze przykazanie), to kiedy gniewamy się na brata, już powinniśmy uznać swoją winę przed Bożym sądem. Jeśli nasz gniew wyrazimy, tak iż zwrócimy się do niego w sposób niegrzeczny, nasze przestępstwo jest jeszcze poważniejsze i powinniśmy uznać swoją winę przed najwyższym Bożym sądem. A jeśli posuniemy się jeszcze dalej i wyrzucimy z siebie nienawiść do brata wypowiadając kolejną zniewagę, jesteśmy w Bożych oczach winni na tyle, że zasługujemy na piekło![4] To jest poważne!

Naszą więź z Bogiem mierzy się relacjami z braćmi. Jeśli nienawidzimy brata, znaczy to, że nie mamy życia wiecznego. Jan napisał:

Każdy, kto nienawidzi swojego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie życia wiecznego (1J 3,15).

Jeżeli ktoś mówi, że miłuje Boga, a swojego brata nienawidzi, jest kłamcą. Ten przecież, kto nie miłuje swojego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1J 4,20).

Jakie to ważne, abyśmy miłowali jedni drugich, a kiedy urazimy siebie nawzajem, dążmy do pojednania, jak to nakazał Jezus (zob. Mt 18,15-17).

Jezus kontynuował:

Jeśli przyniesiesz swój dar, by złożyć go na ołtarzu i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciwko tobie, zostaw swój dar przed ołtarzem, idź i pojednaj się najpierw ze swoim bratem, a potem wróć i złóż swój dar (Mt 5,23-24).

Jeśli nasza relacja z bratem nie jest właściwa, to szwankuje także nasza relacja z Bogiem. Winą faryzeuszy było to, że koncentrowali się na tym, co było mniej ważne a pomniejszali to, co było naprawdę ważne; „odcedzali komara, a połykali wielbłąda” jak to wyraził Jezus (Mt 23,23-24). Podkreślali ważność dawania dziesięciny oraz ofiar, a pomijali coś o wiele ważniejszego, mianowicie drugie najważniejsze przykazanie, by miłować bliźniego. Jakież to obłudne przynosić ofiary, rzekomo po to, by pokazać swoją miłość do Boga, a jednocześnie przekraczać drugie najważniejsze przykazanie! Przed czymś takim ostrzegał Jezus.

Pozostając przy temacie surowości Bożego sądu, Jezus dodał:

Szukaj szybko zgody ze swoim przeciwnikiem, zanim przyjdziesz z nim do sądu, aby przeciwnik nie wytoczył ci sprawy i sędzia nie wydał cię strażnikowi, byś nie znalazł się w więzieniu. Zapewniam cię, pozostaniesz tam, dopóki się nie rozliczysz co do grosza (Mt 5,25-26).

Najlepiej trzymać się z dala od Bożej sali sądowej, żyjąc w pokoju z braćmi, na ile to możliwe. Jeśli brat czy siostra się na nas gniewa, a my uparcie unikamy pojednania „w drodze do sądu”, czyli na naszej drodze życia, to kiedy w końcu staniemy przed Bogiem, możemy tego żałować. Te słowa mocno przypominają ostrzeżenie Jezusa przed naśladowaniem sługi, który nie chciał wybaczyć (Mt 18,23-35). Otrzymał przebaczenie, ale sam odmówił odpuszczenia, dlatego jego dług nie został mu anulowany, a jego samego przekazano katom, „dopóki nie zwróci całego długu” (Mt 18,34). Tutaj także Jezus ostrzegał przed wiecznymi konsekwencjami braku miłości do brata, jak tego oczekuje Bóg.

Bądźcie moralnie czyści, w odróżnieniu od nauczycieli Prawa i faryzeuszy

Siódme przykazanie było tematem drugiego przykładu Jezusa, jak to nauczyciele Prawa i faryzeusze zachowują literę, a zaniedbują sens (ducha) Prawa. Jezus oczekiwał od swych uczniów, że będą bardziej moralni niż nauczyciele Prawa i faryzeusze.

Wiecie, że powiedziano: Nie będziesz łamał wierności małżeńskiej. A Ja wam mówię: Każdy, kto patrzy na kobietę i pragnie ją mieć, już w swoim sercu złamał wierność małżeńską. Jeśli więc twoje prawe oko jest przyczyną twojego upadku, wyłup je i wyrzuć. Lepiej bowiem będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś cały został wrzucony do Gehenny. Jeśli twoja prawa ręka jest powodem twojego upadku, odetnij ją i wyrzuć. Lepiej bowiem będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś miał cały zginąć w Gehennie (Mt 5,27-30).

Jeszcze raz zauważmy, iż Jezus trzyma się przewodniej myśli – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo. Ponownie ostrzegł przed piekłem i powiedział, jak go uniknąć.

Nauczyciele Prawa i faryzeusze nie mogli ignorować siódmego przykazania, dlatego na zewnątrz go przestrzegali i byli wierni swoim żonom. Jednakże fantazjowali o kochaniu się z innymi kobietami. W myślach rozbierali kobiety, które widywali na targowisku. W sercu byli cudzołożnikami, a zatem przestępowali siódme przykazanie. Ilu we współczesnym Kościele niczym się od nich nie różni?

Bóg oczywiście chce, aby ludzie byli moralnie czyści. Jeśli seksualna więź z żoną bliźniego jest czymś niewłaściwym, to niewłaściwe jest także rozmyślanie o tym. Jezus nie zaostrzał tego, czego już wymagało Prawo Mojżeszowe. Dziesiąte przykazanie wyraźnie zawierało zakaz pożądania: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego” (Wj 20,17).

Czy któryś ze słuchaczy Jezusa poczuł się winny? Niektórzy pewnie tak. I co powinni byli uczynić? Tak jak uczył Jezus, natychmiast się opamiętać. Bez względu na wyrzeczenia i koszty pożądliwi muszą przestać pożądać, ponieważ ci, którzy to czynią, idą do piekła.

Oczywiście, nikt rozsądny nie uważa, iż Jezusowi chodziło o dosłowne wyłupienie oka czy odcięcie ręki. Człowiek pożądliwy pozbawiony jednego oka staje się po prostu jednookim „pożądliwcem”! Jezus w ten radykalny sposób podkreślał wagę przestrzegania ducha siódmego przykazania. Od tego zależy wieczność.

Idąc za przykładem Jezusa, pozyskujący uczniów Boży sługa będzie nakłaniał swych uczniów, by „odcinali” wszystko, co wiedzie ich do upadku. Jeśli jest to telewizja kablowa, kabel trzeba odłączyć. Jeśli telewizja zwykła, trzeba telewizor usunąć. Jeśli to prenumerata czasopisma, trzeba z niej zrezygnować. Jeśli to internet, należy go odłączyć. Jeśli to otwarte okno, zasłonić żaluzje. Z powodu żadnej z tych rzeczy nie warto spędzić wieczności w piekle, a ponieważ pozyskujący uczniów sługa ewangelii naprawdę kocha swoją trzódkę, będzie jej mówił prawdę i ostrzegał, tak jak czynił to Jezus.

Inny sposób popełniania cudzołóstwa

Kolejny przykład, podany przez Jezusa, wiąże się z rozważanym powyżej i pewnie dlatego znalazł się tuż po nim. Należy go raczej uważać za rozwinięcie, a nie nowy temat. Brzmi on: „Inna rzecz, jaką czynią faryzeusze, równoważna cudzołóstwu”.

Powiedziano także: Kto chce oddalić swoją żonę, niech jej wręczy list rozwodowy. A Ja wam mówię: Każdy, kto oddala swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo, a kto oddaloną poślubia, cudzołoży (Mt 5,31-32).

Oto przykład, jak nauczyciele Prawa i faryzeusze przekręcali Boże prawo, aby je nagiąć do swego grzesznego stylu życia.

Wyobraźmy sobie faryzeusza żyjącego w czasach Jezusa. Naprzeciwko jego domu mieszka atrakcyjna kobieta, którą pożąda. Kiedykolwiek ją spotyka, flirtuje z nią. Ona wyraża zainteresowanie i jego pożądanie narasta. Chętnie zobaczyłby ją rozebraną, więc regularnie wyobraża ją sobie w swoich seksualnych fantazjach. O, gdyby tylko mógł ją mieć!

Ale jest problem. Jest żonaty, a jego religia zabrania cudzołóstwa. Nie chce złamać siódmego przykazania (chociaż łamał je za każdym razem, gdy pożądał). Co może zrobić?

Jest rozwiązanie! Gdyby się rozwiódł z obecną żoną, mógłby się ożenić z kochanką swoich marzeń! Ale czy rozwód jest dopuszczalny? Kolega faryzeusz mówi, że tak! Samo Pismo Święte to potwierdza! Pwt 24,1 mówi o wręczeniu żonie listu rozwodowego. W pewnych okolicznościach rozwód musi być legalny! Ale jakie to okoliczności? Uważnie czyta, co Bóg powiedział:

Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie (Pwt 24,1).

Aha! Może odprawić żonę, jeśli znajdzie w niej coś odrażającego! A znalazł! Nie jest tak atrakcyjna, jak sąsiadka z naprzeciwka! (Przykład nie jest przesadny. Według rabina Hillela, który w czasach Jezusa wygłaszał najpopularniejsze nauki na temat rozwodu, mężczyzna mógł legalnie rozwieść się z żoną, jeśli znalazł inną kobietę, bardziej atrakcyjną, bo to czyniło jego żonę „odrażającą” w jego oczach. Rabin Hillel nauczał też, że można się rozwieść z żoną, jeśli przesoli potrawę, porozmawia z innym mężczyzną albo nie da mu syna.)

I tak nasz pożądliwy faryzeusz legalnie rozwodzi się z żoną, wręczając jej wymagany list rozwodowy i szybko żeni się z wymarzoną kobietą. I to wszystko bez odczuwania ani cienia winy, ponieważ Boże prawo nie zostało złamane!

Inne spojrzenie

Bóg oczywiście widzi to inaczej. Nigdzie nie sugerował, czym rzeczywiście mogła być „odraza” wspomniana w Pwt 24,1-4, ani też czy był to wystarczający powód do rozwodu. W istocie urywek ten nic nie mówi, kiedy rozwód jest uprawniony, a kiedy nie. Zawiera tylko zakaz ponownego wyjścia za mąż za pierwszego męża przez kobietę dwukrotnie rozwiedzioną lub raz rozwiedzioną i owdowiałą. Twierdzenie, że w oparciu o ten urywek, w Bożej opinii istnieje jakieś „obrzydzenie” uprawniające do rozwodu, jest przypisywaniem tekstowi znaczenia, którego brak.

Tak czy owak, w Bożym umyśle nasz przykładowy bohater niczym się nie różni od cudzołożnika. Złamał siódme przykazanie. W rzeczywistości jego wina jest jeszcze większa, bo jest winien „podwójnego cudzołóstwa”. Dlaczego? Po pierwsze, sam popełnił cudzołóstwo. Jezus w innym miejscu powiedział: „Kto oddaliłby swoją żonę z innego powodu niż nierząd i poślubił inną, cudzołoży” (Mt 19,9).

Po drugie, ponieważ jego rozwiedziona żona musi znaleźć innego męża, aby przeżyć, nasz faryzeusz w Bożym pojęciu zmusił ją niejako do związku seksualnego z innym mężczyzną. Jest zatem winien jej „cudzołóstwa”.[5] Jezus powiedział: „Każdy, kto oddala swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo” (w. 32). Może Jezus nawet oskarżył naszego pożądliwego faryzeusza o „potrójne cudzołóstwo”, jeśli jego stwierdzenie: „a kto oddaloną poślubia, cudzołoży” (w. 32) oznacza, iż Bóg obarcza faryzeusza odpowiedzialnością za „cudzołóstwo” również nowego męża jego dotychczasowej żony.[6]

W czasach Jezusa była to kwestia dyskusyjna, gdyż w innym miejscu czytamy, jak faryzeusze pytali Jezusa: „Czy wolno mężczyźnie rozwieść się z żoną z jakiegokolwiek powodu?” (Mt 19,3). To pytanie objawia ich pragnienia. Najwyraźniej niektórzy z nich woleli wierzyć, że rozwód jest uprawniony z jakiegokolwiek powodu.

Należy też dodać, że chrześcijanie, niestety, przekręcają teksty dotyczące rozwodu i nakładają na Boże dzieci ciężkie kajdany. Jezus nie mówił o chrześcijaninie, który się rozwiódł jako nienawrócony, a który spotyka wspaniałą potencjalną małżonkę, także kochającą Chrystusa i zawiera z nią związek małżeński. To nie jest równoznaczne z cudzołóstwem. Gdyby taki był zamysł Jezusa, należałoby zmienić ewangelię, bo nie zapewniałaby przebaczenia wszystkich grzechów. Musielibyśmy głosić: „Jezus za ciebie umarł i jeżeli się opamiętasz i w Niego uwierzysz, zostaną ci przebaczone wszystkie grzechy. Jeśli jednak się rozwiodłeś, to nie żeń się ponownie, bo będziesz żył w cudzołóstwie, a Biblia mówi, iż cudzołożnicy pójdą do piekła. A także, gdybyś się rozwiódł oraz ponownie ożenił, to zanim przyjdziesz do Chrystusa musisz popełnić jeszcze jeden grzech i rozwieść się ze swoją żoną. Inaczej będziesz nadal żył w cudzołóstwie, a cudzołożnicy nie zostaną zbawieni.”[7] Czy to jest ewangelia?[8]

Bądźcie uczciwi, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze

Trzeci podany przez Jezusa przykład nieprawego postępowania oraz błędnego zastosowania Pisma Świętego dotyczy Bożego przykazania mówienia prawdy. Nauczyciele Prawa i faryzeusze opracowali bardzo kreatywny sposób kłamania. Z Mt 23,16-22 dowiadujemy się, że nie czuli się zobowiązani dotrzymywać przysięgi, jeśli przysięgali na świątynię, ołtarz lub niebo. Jeśli jednak przysięgali na złoto w świątyni, ofiarę na ołtarzu lub na Boga w niebie, byli zobowiązani tej przysięgi dotrzymać! Był to „dorosły” odpowiednik zaiste dziecięcego myślenia: z mówienia prawdy jest się zwolnionym tak długo, jak długo ma się palce skrzyżowane za plecami. Jezus oczekuje, by Jego uczniowie mówili prawdę.

Wiecie, że powiedziano ojcom: Nie dopuścisz się krzywoprzysięstwa, a to, co ślubowałeś Panu, wypełnisz. A Ja wam mówię: Nie składajcie żadnej przysięgi ani na niebo, bo jest tronem Boga, ani na ziemię, bo jest Jego podnóżkiem, ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz uczynić białym lub czarnym. Niech wasze „tak” znaczy „tak”, a „nie” znaczy „nie”. Co ponadto pochodzi od Złego (Mt 5,33-37).

Boże oryginalne przykazanie dotyczące przysięgania nie mówiło nic o składaniu przysięgi na cokolwiek. Bóg chciał, aby Jego lud mówił zawsze prawdę, by nigdy nie trzeba było przysięgać.

Sama przysięga nie jest niczym złym, jest tylko zapewnieniem lub obietnicą. Właściwie przysięganie posłuszeństwa Bogu jest czymś bardzo dobrym. Zbawienie zaczyna się od postanowienia pójścia za Jezusem. Lecz jeśli trzeba przysięgać, aby ludzi przekonać, że mówi się prawdę, to jest to otwarte przyznanie się, że normalnie się kłamie. Ludzie, którzy zawsze mówią prawdę, nie potrzebują nigdy przysięgać. Jednak dzisiaj kościoły są pełne kłamców, a duchowni często przodują w oszukiwaniu i krętactwach.

Pozyskujący uczniów sługa Boży daje przykład prawdomówności i uczy swych uczniów mówienia prawdy. Wie, że Jan ostrzegł, iż wszyscy kłamcy zostaną wrzuceni do jeziora płonącego ogniem i siarką (Ap 21,8).

Nie mścijcie się, jak to czynią nauczyciele Prawa i faryzeusze

Kolejny punkt na Jezusowej liście zarzutów dotyczył faryzejskiego przekręcania znanego wersetu ze Starego Testamentu. Urywek ten rozważaliśmy już w rozdziale poświęconym interpretowaniu Biblii.

Wiecie, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie szukajcie odwetu na tym, kto was skrzywdził. Temu, kto cię uderzy w prawy policzek, pozwól uderzyć się i w lewy. Temu, kto chce pozwać cię do sądu, by zabrać ci koszulę, pozostaw również płaszcz. Zmusza cię ktoś, abyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie. Temu, kto cię o coś prosi, daj, a temu, kto chce od ciebie pożyczyć, nie odmawiaj (Mt 5,38-39).

Prawo Mojżeszowe głosiło, że jeśli kogoś uznano w sądzie winnym wyrządzenia szkody bliźniemu, jego kara powinna być odpowiednia do wyrządzonej szkody. Jeżeli wybił komuś ząb, w imię sprawiedliwości powinien także sam ząb stracić. Przykazanie to zostało dane po to, by zagwarantować sprawiedliwość w sprawach o poważne przestępstwa. Bóg w Prawie ustanowił system sądów i sędziów, aby powstrzymać zło, zapewnić sprawiedliwość oraz ograniczyć zemstę. Nakazał sędziom bezstronność i sprawiedliwość w ferowaniu wyroków. Mieli wymierzać „oko za oko i ząb za ząb”. To przykazanie zawsze znajdziemy w urywkach dotyczących dochodzenia sprawiedliwości w sądach.

Natomiast nauczyciele Prawa i faryzeusze i to przykazanie przekręcili, czyniąc z niego święte zobowiązanie do osobistej zemsty. Najwyraźniej przyjęli politykę „zerowej tolerancji”, dążąc do odpłaty nawet za najdrobniejsze przewinienia.

Bóg zaś zawsze oczekiwał od swego ludu czegoś więcej. Zemsty wyraźnie zabronił (zob. Pwt 32,35). Stary Testament nauczał, iż członkowie ludu Bożego winni okazywać dobroć swoim wrogom (zob. Wj 23,4-5; Prz 25,21-22). Jezus potwierdził tę prawdę, każąc uczniom nadstawiać drugi policzek oraz iść dodatkową milę, kiedy mają do czynienia z ludźmi złymi. Kiedy nas krzywdzą, Bóg oczekuje od nas miłosierdzia, odpłacania dobrem za zło.

Ale czy Jezus chce, byśmy pozwalali ludziom się wykorzystywać i niszczyć nasze życie, bo tak im się podoba? Czy można pozwać niewierzącego do sądu, żądając sprawiedliwości za bezprawną krzywdę? Owszem. Jezus nie mówił tu o dochodzeniu w sądzie słusznej sprawiedliwości za poważne przestępstwa, ale o wywieraniu osobistej zemsty za drobne wykroczenia. Zauważmy, Jezus nie każe nam nadstawiać szyi komuś, kto dźgnął nas w plecy. Nie każe nam oddać domu, skoro ktoś domaga się naszego samochodu. Jezus po prostu oczekuje, byśmy w wysokim stopniu okazywali tolerancję i miłosierdzie, kiedy na co dzień spotykają nas drobne ludzkie przewinienia oraz trudy znoszenia ludzi samolubnych. Chce, byśmy byli lepsi, niż tego oczekują egoiści. Do takiego standardu nauczycielom Prawa i faryzeuszom było daleko.

Dlaczego tak łatwo urazić tych, którzy uważają się za chrześcijan? Dlaczego tak szybko unoszą się gniewem z powodu rzeczy dziesięciokrotnie drobniejszej od uderzenia w policzek? Czy są zbawieni? Pozyskujący uczniów sługa ewangelii daje przykład nadstawiania drugiego policzka i uczy swych uczniów, by postępowali podobnie.

Nie żywcie nienawiści wobec wrogów, jak to czynią nauczyciele Prawa i faryzeusze

Na koniec Jezus przytoczył jeszcze jedno Boże przykazanie, które nauczyciele Prawa i faryzeusze zmienili, dostosowując do swych nienawistnych serc.

Wiecie, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a swego wroga będziesz nienawidził. A Ja wam mówię: Miłujcie waszych wrogów i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie. On bowiem każe swemu słońcu wschodzić nad złymi i nad dobrymi i deszcz daje sprawiedliwym i niesprawiedliwym. Jeśli kochalibyście tylko tych, którzy was kochają, jaką nagrodę mieć będziecie? Przecież celnicy czynią podobnie. Jeśli jesteście życzliwi tylko dla swoich braci, co szczególnego czynicie? Nawet poganie tak postępują. Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie (Mt 5,43-48).

W Starym Testamencie Bóg powiedział: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł 19,18), ale nauczyciele Prawa i faryzeusze jako bliźnich traktowali tylko tych, którzy ich miłowali. Wszyscy inni byli wrogami, a skoro Bóg kazał miłować tylko bliźnich, nienawidzenie wrogów jest słuszne. Zdaniem Jezusa nie takie było zamierzenie Boga.

W opowiadaniu o dobrym Samarytaninie Jezus nauczał, że każdego człowieka powinniśmy traktować jak swego bliźniego.[9] Bóg chce, byśmy miłowali wszystkich, z wrogami włącznie. To Boży standard dla jego dzieci, którym On sam się kieruje. Posyła życiodajny deszcz nie tylko na dobrych ale też na złych. Powinniśmy iść za Jego przykładem, okazując dobroć ludziom nie zasługującym na nią, wówczas jesteśmy „synami [naszego] Ojca, który jest w niebie” (w. 45). Ludzie autentycznie narodzeni na nowo postępują tak jak ich Ojciec.

Miłość do nieprzyjaciół, jakiej Bóg od nas oczekuje, to nie aprobata dla ich niegodziwości. Nie wymaga też, byśmy zdobywali się na ciepłe uczucia wobec tych, którzy się nam sprzeciwiają. Nie każe nam mówić nieprawdy, iż nasi wrogowie to tak naprawdę wspaniali ludzie. Oczekuje jednak, że będziemy wobec nich miłosierni, okazując im to świadomymi czynami, choćby witając się z nimi i modląc się za nich.

Zauważmy, iż Jezus znów podkreślił swoją myśl przewodnią: Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo. Powiedział uczniom, że jeśli miłują tylko tych, którzy także ich miłują, nie są lepsi od pogan i celników, dwóch kategorii ludzi, co do których wszyscy Żydzi byli zgodni, iż pójdą do piekła. Innymi słowy stwierdził, iż ludzie, którzy miłują tylko tych, którzy odwzajemniają ich miłość, idą do piekła.

Czyńcie dobro z właściwych pobudek, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze

Jezus nie tylko oczekuje od swych naśladowców świętości, ale chce, by ta świętość wypływała z właściwych motywów. Można przestrzegać Bożych przykazań, a jednak Mu się nie podobać, jeśli owo posłuszeństwo wypływa z niewłaściwych pobudek. Jezus potępił nauczycieli Prawa i faryzeuszy za to, że spełniali dobre uczynki tylko po to, by zaimponować innym (zob. Mt 23,5). Od swych uczniów oczekuje czegoś innego.

Wystrzegajcie się pobożności na pokaz, takiej, która szuka ludzkiego uznania, bo inaczej nie otrzymacie nagrody od Waszego Ojca w niebie. Kiedy dajesz jałmużnę, nie każ trąbić przed sobą, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby zyskać poklask u ludzi. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę. Kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie twoja lewa ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi także to, co ukryte, wynagrodzi tobie (Mt 6,1-4).

Jezus oczekiwał, że Jego naśladowcy będą dawać jałmużnę. Taki był nakaz Prawa (zob. Wj 32,11; Kpł 19,10; 23.22; 25,35; Pwt 15,7-11), ale faryzeusze i nauczyciele Prawa czynili to z „zadęciem”, ostentacyjnie dęli w trąbę zwołując ubogich na swe szczodre publiczne rozdawanie pieniędzy. A jakże wielu ludzi uważających się za chrześcijan nic nie daje ubogim? Nie można zatem nawet ocenić ich motywów ofiarności. Jeśli nauczyciele Prawa i faryzeusze kierowali się egoizmem, rozgłaszając o swojej jałmużnie, to czym kierują się chrześcijanie, których w ogóle nie obchodzi los ubogich? Czy w tym względzie swoją sprawiedliwością przewyższają sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy?

Jak potwierdza Paweł w 1Kor 3,10-15, dobre uczynki można wykonywać z niewłaściwych powodów. Jeśli nasze motywy nie są czyste, owe dobre uczynki nie zostaną wynagrodzone. Nawet ewangelię można głosić z nieczystych pobudek (zob. Flp 1,15-17). Jezus stwierdził, że nasze dawanie wypływa z czystych motywów, jeśli odbywa się dyskretnie, a nasza lewa ręka nie wie, co czyni prawa. Pozyskujący uczniów Boży sługa uczy swych uczniów (o ile mają środki) wspierania biednych, czyniąc bez rozgłosu to, co głosi.

Modlitwa i post z właściwych pobudek

Jezus także oczekiwał od swych naśladowców modlitwy i postu. Nie po to, by pokazać się ludziom, ale by się podobać swojemu Ojcu. Inaczej nie różniliby się od idących do piekła nauczycieli Prawa i faryzeuszy, którzy modlili się i pościli tylko po to, by zasłużyć na pochwałę ludzi, co już jest doczesną nagrodą. Jezus napomniał swych naśladowców:

Gdy się modlicie, nie naśladujcie obłudników, którzy lubią odprawiać modlitwy w synagogach i na głównych ulicach, aby pokazać się ludziom. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę. Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swojego pokoju, zamknij drzwi i módl się do swego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi także to, co ukryte, wynagrodzi tobie.

W czasie postu nie bądźcie posępni jak obłudnicy, którzy przybierają ponury wygląd, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę. Ty natomiast w czasie postu namaść głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, lecz Ojcu, który widzi to, co ukryte i wynagrodzi tobie (Mt 6,5-6. 16-18).

Jakże wielu chrześcijan nie prowadzi żadnego życia modlitewnego i nigdy nie pości?[10] Czy i w tym względzie ich sprawiedliwość przewyższa sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy, którzy czynili jedno i drugie (choć z niewłaściwych pobudek)?

Dygresja dotycząca modlitwy i wybaczania

Mówiąc o modlitwie Jezus uczynił małą dygresję, chcąc podać uczniom bardziej szczegółowe wskazówki, jak się modlić. Powinniśmy się modlić w sposób, który nie obraża Jego Ojca, aby nie zaprzeczać w modlitwie temu, co On sam o sobie objawił. Na przykład skoro Bóg wie, czego potrzebujemy, zanim jeszcze Go poprosimy (On wie wszystko), nie ma powodu, byśmy w modlitwie bezsensownie się powtarzali:

W swoich modlitwach nie bądźcie gadatliwi jak poganie, którym wydaje się, że zostaną wysłuchani ze względu na swą wielomówność. Nie naśladujcie ich. Ojciec wasz bowiem wie, jakie macie potrzeby, jeszcze zanim Go poprosicie (Mt 6,7-8).

Rzeczywiście, nasze modlitwy ujawniają, jak dobrze znamy Boga. Ci, którzy Go znają takim, jakim się objawił w swoim Słowie, modlą się o to, aby spełniła się Jego wola, a On był uwielbiony. Ich najwyższym pragnieniem jest być świętymi, całkowicie podobającymi się Jemu. Odzwierciedla to wzorcowa modlitwa Jezusa, którą nazywamy modlitwą Pańską, której nauczył uczniów. Wyjawia, jakie są Jego oczekiwania co do naszych priorytetów oraz oddania:[11]

Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię. Niech przyjdzie Twoje Królestwo, niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na ziemi. Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj (Mt 6,9-11).

Najważniejszą troską uczniów Chrystusa powinno być pragnienie, by Boże imię było święcone, czyli szanowane, czczone i traktowane jako święte.

To oczywiste, że ci, którzy się modlą o to, by Boże imię się święciło, sami powinni być święci. Inaczej byliby obłudni. Zatem ta modlitwa wyraża nasze pragnienie, aby inni oddali się Bogu tak jak my.

Druga prośba w tej modlitwie jest podobna: „Niech przyjdzie Twoje Królestwo”. Koncepcja królestwa zakłada, że jest król, który rządzi swoim królestwem. Wierzący uczeń pragnie, by jego Król, który rządzi w jego życiu, rządził też całą ziemią. Aby wszyscy w posłusznej wierze zgięli swoje kolana przed Królem Jezusem!

Trzecia prośba przypomina pierwszą i drugą: „Niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na ziemi”. I znów, czy można szczerze wypowiadać te słowa, nie poddając się Bożej woli w swoim życiu? Prawdziwy uczeń pragnie, aby Boża wola spełniała się na ziemi tak samo jak i w niebie – doskonale i w pełni.

To, aby święciło się Boże imię, by spełniała się Jego wola i przyszło Jego Królestwo, powinno być dla nas o wiele ważniejsze niż zabieganie o pokarm, o nasz „chleb powszedni”. Czwarta prośba znajduje się w tym miejscu nie bez powodu. Odzwierciedla właściwe ustawienie naszych priorytetów, bez odrobiny chciwości. Uczniowie Chrystusa służą Bogu a nie mamonie. Nie koncentrują się na gromadzeniu ziemskich skarbów.

Pozwolę też sobie dodać, iż ta czwarta prośba wskazuje, by ową wzorcową modlitwą modlić się codziennie, na początek każdego dnia.

Dalszy ciąg wzorcowej modlitwy

Czy zdarza się uczniom Chrystusa zgrzeszyć? Czasami najwyraźniej tak, ponieważ Jezus uczył ich prosić o przebaczenie własnych grzechów.

… i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili, i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, to i wam przebaczy wasz Ojciec, który jest w niebie. Jeśli zaś nie przebaczycie ludziom, to i wasz Ojciec nie przebaczy wam przewinień (Mt 6,12-15).

Uczniowie Jezusa są świadomi, że nieposłuszeństwo obraża Boga. Kiedy grzeszą, wstydzą się tego i chcą się tej plamy pozbyć. Na szczęście ich łaskawy niebiański Ojciec jest gotów im przebaczać. Muszą jednak o przebaczenie prosić, i to jest piątą prośbą modlitwy Pańskiej.

Otrzymanie przebaczenia jest jednak uzależnione od wybaczania bliźnim. Ponieważ uczniom tak wiele wybaczono, mają obowiązek wybaczać każdemu, kto ich o to prosi (ale także miłować i dążyć do pojednania z tymi, którzy o to nie proszą). Jeśli nie wybaczą, Bóg im też nie przebaczy.

Ostatnia, szósta prośba również wiąże się z pragnieniem świętości u ucznia Pańskiego: „I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego [lub od Złego]”. Prawdziwy uczeń tak bardzo pragnie świętości, iż prosi Boga, by go ustrzegł przed sytuacją, w której byłby narażony na pokusę, nie mówiąc już o tym, by jej uległ. Prosi również Boga o wyratowanie go od wszelkiego zła, jakie mogłoby na niego czyhać. Bezsprzecznie jest to wspaniała modlitwa na początek dnia, zanim wyruszymy w świat zła i pokus. I ze spokojem możemy oczekiwać, iż Bóg odpowie na modlitwę, której nas nauczył!

Ci, którzy Boga znają, rozumieją, dlaczego wszystkie prośby zawarte w tej modlitwie są tak celowe. Powód znajdujemy w ostatnim jej zdaniu: „Ponieważ Twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki” (w.13). Bóg jest potężnym Królem, władającym swoim Królestwem, w którym my jesteśmy sługami. Jest wszechmocny i Jego woli nikt nie może się sprzeciwić. Do Niego należy na wieki wszelka chwała. Zaiste jest godzien, by okazywać Mu posłuszeństwo.

Jaka jest myśl przewodnia modlitwy Pańskiej? Świętość. Uczniowie Chrystusa pragną, aby święciło się Boże imię, by Jego władza zapanowała na całej ziemi, a Jego wola doskonale się wszędzie wypełniała. Jest to dla nich ważniejsze, niż codzienny chleb. Chcą Mu się podobać, więc gdy upadają, proszą, by im przebaczył. A skoro sami przebaczenie otrzymali, okazują je też innym. Pragną być doskonale święci, dlatego unikają pokus, gdyż one zwiększają ryzyko popełnienia grzechu. I tego naucza każdy pozyskujący uczniów.

Uczeń i jego mienie

Kolejny temat Kazania na górze jest potencjalnie bardzo niewygodny dla ludzi uważających się za chrześcijan, dla których najważniejszą życiową motywacją jest gromadzenie rzeczy materialnych:

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą, a złodzieje włamują się i kradną. Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza nie niszczą, a złodzieje nie mogą się włamać ani ukraść. Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (Mt 6,19-24).

Jezus nie chciał, byśmy gromadzili sobie skarby na ziemi. A co jest „skarbem”? Skarby normalnie są trzymane w sejfach, ukryte i nigdy nie używane do celów praktycznych. Jezus określił je jako rzeczy, do których lgną mole, rdza i złodzieje. Innymi słowy można by je nazwać rzeczami „zbędnymi”. Mole zjadają to, co się kryje w zakamarkach naszych szaf, a nie to, co często nosimy. Rdza zżera to, co rzadko używamy. W krajach rozwiniętych złodzieje najczęściej kradną to, czego ludzie tak naprawdę nie potrzebują: dzieła sztuki, biżuterię, drogie gadżety i to, co można upłynnić w lombardzie.

Prawdziwi uczniowie „wyrzekają się wszystkiego, co mają” (zob. Łk 14,33). Są po prostu zarządcami Bożych pieniędzy, zatem każda decyzja dotycząca ich wydania jest decyzją duchową. To co robimy z naszymi pieniędzmi wskazuje, kto kieruje naszym życiem. Jeśli gromadzimy „skarby”, zagarniając pieniądze i kupując to co zbyteczne, pokazujemy, że to nie Jezus jest u steru. Gdyby był, lepiej rozporządzalibyśmy powierzonymi przez Niego pieniędzmi.

Jak postąpić lepiej? Jezus przykazał, byśmy gromadzili skarby w niebie. W jaki sposób? W Ewangelii Łukasza mówi: „Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie wkrada ani mól nie niszczy” (Łk 12,33).

Przeznaczając pieniądze na pomoc dla biednych oraz na szerzenie ewangelii gromadzimy sobie skarb w niebie. Jezus radzi nam zainwestować w to, co nigdy nie straci na wartości. I tak właśnie czyni pozyskujący uczniów sługa Boży i tego naucza swoich uczniów.

Chore oko

Co Jezus miał na myśli mówiąc o ludziach posiadających zdrowe oczy, których ciało jest pełne światła, oraz o tych z chorymi oczami, których ciało jest pogrążone w ciemności? Jego słowa muszą dotyczyć pieniędzy i rzeczy materialnych, ponieważ o tym mówił w urywku poprzedzającym, a także następnym.

Greckie słowo w Mt 6,23, oznaczające „chore”, jest przetłumaczone w Mt 20,15 jako „zawistne”. Czytamy tam o pracodawcy, który powiedział robotnikowi: „Dlaczego zawistnym okiem patrzysz na to, że jestem dobry?” Oczywiście, samo oko nie może być zawistne, określenie „zawistne (lub chore) oko” dotyczy więc osoby chciwej. To pomoże lepiej zrozumieć znaczenie słów Chrystusa w Mt 6,22-23.

Człowiek ze zdrowym okiem to ktoś o czystym sercu, wpuszczającym do środka światło prawdy. Służy Bogu i gromadzi skarby nie na ziemi ale w niebie, bo tam jest jego serce. Człowiek z okiem chorym nie dopuszcza do siebie światła prawdy, bo uważa, że już ją posiada, wierzy w kłamstwo, dlatego jest pełen ciemności. Gromadzi skarby na ziemi, bo tu jest jego serce. Celem jego życia jest samozaspokojenie, zaś bogiem – pieniądze. Nie zmierza do nieba.

Co to znaczy, że pieniądze są naszym bogiem? Zajmują to miejsce w naszym życiu, które należy tylko do Boga. To one kierują naszym życiem. Pochłaniają naszą energię, myśli i czas. Są głównym źródłem naszej radości. Kochamy je.[12] Dlatego Paweł zrównał chciwość z bałwochwalstwem stwierdzając, iż żaden chciwiec nie odziedziczy Bożego Królestwa (zob. Ef 5,5; Kol 3,5-6).

I Bóg i pieniądze roszczą sobie prawo do naszego życia, a Jezus powiedział, że nie można służyć obu. Jezus znowu trzyma się swojej przewodniej myśli –Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo. Wyraził to bardzo jasno. Ludzie pełni ciemności, których bogiem są pieniądze, których serce jest przywiązane do ziemi i do gromadzenia ziemskich skarbów, nie idą po wąskiej drodze, prowadzącej do życia.

Chciwy biedak

Zabieganie o rzeczy materialne to nie tylko zabieganie o luksusy. Można niewłaściwie zabiegać nawet o rzeczy nieodzowne. Jezus tak kontynuował:

Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o swoje życie, co będziecie jeść i pić, ani o swoje ciało, w co się ubierzecie. Czy życie nie znaczy więcej niż jedzenie, a ciało niż ubranie? Popatrzcie na ptaki pod niebem, nie sieją ani nie zbierają plonów i nie gromadzą w spichlerzach, a wasz Ojciec, który jest w niebie, karmi je. Czy nie jesteście cenniejsi niż ptaki? Kto z was martwiąc się może przedłużyć własne życie choćby o jeden dzień? A o ubranie dlaczego się martwicie? Zwróćcie uwagę na lilie polne, jak wzrastają. Nie pracują ani nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich. Jeśli więc roślinę polną, która dzisiaj jest, a jutro zostanie wrzucona do pieca, Bóg tak przyodziewa, to czy nie o wiele bardziej was, ludzi małej wiary? Dlatego nie martwcie się, mówiąc: Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co mamy się ubrać? O to wszystko zabiegają poganie. Wasz Ojciec w niebie zna bowiem wszystkie wasze potrzeby. Szukajcie więc najpierw Królestwa Boga i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie martwcie się o dzień jutrzejszy, bo jutro zatroszczy się samo o siebie. Każdy dzień ma dość własnego utrapienia (Mt 6,25-34).

Wielu moich czytelników zapewne nie potrafi się utożsamić z ludźmi, do których Jezus się zwracał. Kiedy ostatnio martwiłeś się o zdobycie pożywienia czy ubrania?

A jednak słowa Jezusa są skierowane i do nas. Skoro naganne jest zabieganie o rzeczy w życiu niezbędne, to o ileż bardziej o to co zbędne? Jezus chce, by Jego uczniowie skupiali się głównie na szukaniu dwóch rzeczy: Jego Królestwa i Jego sprawiedliwości. Jeśli osobę uważającą się za wierzącą nie stać na dawanie dziesięciny (dodam, iż jest to przykazanie dawnego przymierza), ale nie potrafi sobie odmówić wiele rzeczy zbędnych, to czy żyje on zgodnie z wymogami Chrystusa i szuka najpierw Jego Królestwa i sprawiedliwości? Odpowiedź jest oczywista.

Nie bądź krytykancki

Kolejna grupa przykazań Jezusa, skierowanych do Jego naśladowców, dotyczy grzechów osądzania i krytykanctwa:

Nie sądźcie, abyście nie zostali osądzeni. Jaki bowiem wydajecie wyrok, taki i na was wydadzą, jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. Dlaczego widzisz źdźbło w oku swego brata, a belki we własnym nie zauważasz? Albo jak powiesz swemu bratu: Pozwól, że wyjmę z twego oka źdźbło, skoro belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, najpierw wyrzuć belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz i będziesz mógł wyjąć źdźbło z oka twego brata (Mt 7,1-5).

Chociaż Jezus w tym urywku nie oskarża nauczycieli Prawa i faryzeuszy bezpośrednio czy pośrednio, na pewno byli oni winni omawianego grzechu; mianowicie dopatrywali się winy nie w sobie lecz w Nim!

O co dokładnie chodziło w tym ostrzeżeniu przed osądzaniem innych?

Najpierw rozważmy, o co Jezusowi nie chodziło. Zapewne nie o to, by nie być wnikliwym i dokonywać podstawowych ustaleń co do ludzkich charakterów poprzez obserwowanie ich działań. To jasne. Bezpośrednio po tym urywku Jezus pouczył swoich uczniów, aby nie rzucali pereł przed wieprze, ani nie dawali psom tego, co święte (zob. 7,6). Najwyraźniej mówił tu obrazowo o ludziach, którzy nie doceniają wartości rzeczy świętych, czyli oferowanych im „pereł”. Bezsprzecznie są to ludzie niezbawieni. I jeśli mamy przestrzegać tego przykazania, musimy ocenić, kto jest wieprzem lub psem.

Ponadto, Jezus powiedział swym naśladowcom, iż fałszywych nauczycieli, tych „wilków w owczej skórze” (zob. 7,15), można oceniać przyglądając się ich owocom. Musimy obserwować życie ludzi i dokonywać osądu.

Podobnie Paweł pisał do wierzących w Koryncie:

Teraz jednak wam napisałem, abyście nie utrzymywali kontaktów z kimś, kto jest nazywany bratem, a jest rozpustnikiem, chciwcem, bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z takim nawet nie jedzcie razem (1Kor 5,11).

Aby wypełnić to polecenie, przyglądajmy się stylowi życia ludzi i w oparciu o nasze obserwacje oceniajmy, kim są.

Według apostoła Jana łatwo możemy stwierdzić, kto jest z Boga, a kto z diabla. Patrząc na życie ludzi staje się jasne, kto jest zbawiony a kto nie (zob. 1J 3,10).

Wobec powyższego rozpoznawanie charakteru ludzi poprzez badanie i ocenianie ich czynów, aby stwierdzić, czy należą do Boga czy do diabła, nie jest grzechem osądzania, przed którym Chrystus ostrzegał. Co więc Jezus miał na myśli?

Mówił o tym, by nie doszukiwać się źdźbeł, czyli drobnych wad u brata (zauważmy, iż w tym urywku trzy razy użył słowa brat). To co innego niż ocenianie ludzi jako niewierzących, poprzez obserwowanie ich jaskrawych błędów (co nieco niżej w tymże kazaniu Jezus polecił nam czynić). Tu chodzi raczej o wskazówki, jak chrześcijanie powinni traktować innych chrześcijan. Nie powinien jeden drugiemu wytykać drobnych błędów, zwłaszcza, kiedy sam jest ślepy na własne poważniejsze błędy, bo wtedy staje się obłudnikiem. Kiedyś Jezus tak odezwał się do grupy obłudnych sędziów: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (J 8,7).

Apostoł Jakub napisał podobnie: „Nie narzekajcie jedni na drugich, bracia, abyście nie zostali osądzeni. Oto Sędzia stoi przed drzwiami” (Jk 5,9). Te słowa powinny nam pomóc zrozumieć, przed czym Jezus ostrzegał, a mianowicie przed krytykowaniem współwierzących, plotkowaniem o ich błędach i narzekaniem na siebie nawzajem. Osądzanie to najpowszechniejszy grzech w Kościele, zaś osoby winne narażają się na sąd Boży. Kiedy krytykujemy współbrata, wyciągając jego błędy wobec innych, przekraczamy biblijną „złotą zasadę”, bo przecież nie chcemy, by za naszymi plecami inni też o nas źle mówili.

Możemy z miłością wytknąć bratu jego błąd pod warunkiem, że zrobimy to nieobłudnie, pewni że sami nie jesteśmy (tak samo albo bardziej) winni tego samego grzechu co osoba, którą konfrontujemy. Jednak robienie tego samego w stosunku do niewierzącego jest całkowitą stratą czasu, co wydaje się być tematem kolejnego wersetu. Jezus powiedział:

Tego, co święte, nie dawajcie psom, a pereł nie rzucajcie przed wieprze, aby ich nie podeptały, nie rzuciły się na was i nie rozszarpały (Mt 7,6).

Podobnie czytamy w księdze Przysłów: Nie strofuj szydercy, by cię nie znienawidził, strofuj mądrego, a będzie cię kochał (Prz 9,8). Przy innej okazji Jezus powiedział, by uczniowie otrząsnęli proch ze swoich stóp w proteście przeciwko tym, którzy odrzucają głoszoną im ewangelię. Bóg nie chce, aby Jego słudzy tracili czas na pozyskiwanie „psów”, które nie doceniają prawdy, podczas gdy inni nie mieli jeszcze szansy usłyszeć ewangelii.

Zachęta do modlitwy

Wreszcie dochodzimy do ostatniego segmentu kazania Jezusa. Rozpoczyna się zachęcającymi obietnicami dotyczącymi modlitwy:

Proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje i kto szuka, znajduje, a kto puka, temu otworzą. Czy jest wśród was człowiek, który poda swemu synowi kamień, gdy ten prosi go o chleb? Albo węża, gdy ten prosi go o rybę? Jeśli więc wy, choć jesteście źli, potraficie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej wasz Ojciec w niebie da, co dobre tym, którzy Go proszą (Mt 7,7-11).

Aha! – mógłby powiedzieć jakiś czytelnik. – Oto fragment Kazania na górze, który nie dotyczy świętości.

Wszystko zależy od tego, o co prosimy, po co pukamy i czego w modlitwie szukamy. Jako ludzie „głodni i spragnieni sprawiedliwości” chcemy przestrzegać wszystkiego, co Jezus nakazał w swoim kazaniu, a nasze modlitwy wyraźnie odzwierciedlają to pragnienie. Przecież wzorcowa modlitwa, podana przez Jezusa nieco wyżej, wyraża pragnienie świętości i spełnienia się Bożej woli.

Dodatkowo łukaszowa wersja tych samych obietnic, jakie rozważamy, kończy się słowami: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, potraficie dawać dobre dary swoim dzieciom, to tym bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Obiecując nam „dobre dary” Jezus nie miał na myśli luksusowych przedmiotów. W Jego pojęciu „dobrym darem” był Duch Święty, ponieważ to On czyni nas świętymi i pomaga szerzyć ewangelię, dzięki której inni także stają się święci. A do nieba idą ludzie święci.

Inne dobre dary to wszystko to, co zawiera się w Bożej woli. Bóg jest oczywiście najbardziej zainteresowany swoją wolą i swoim Królestwem, spodziewajmy się więc, iż nasze prośby o to, by wzmogła się nasza użyteczność dla Bożego Królestwa, zawsze będą wysłuchane.

Zdanie podsumowujące

Dochodzimy do wersetu, który właściwie podsumowuje wszystko, co Jezus do tej pory powiedział. Niestety, wielu autorów komentarzy go nie zauważa. Werset ten jest najwyraźniej zdaniem podsumowującym, jako że zawiera spójnik więc. Łączy się zatem z poprzedzającymi go wskazówkami i tu nasuwa się pytanie: – Jak wiele z tego, co powiedział Jezus streszcza ów wers? Przeczytajmy go i zastanówmy się:

Wszystko więc, czego pragniecie, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie. Takie bowiem jest Prawo i Prorocy (Mt 7,12).

Nie mamy tu tylko do czynienia ze streszczeniem kilku wcześniejszych wersetów, dotyczących modlitwy, bo to nie miałoby sensu.

Pamiętajmy, że na początku Jezus ostrzegł, aby nie myśleć, że przyszedł obalić Prawo i Proroków (zob. Mt 5,17). Przez całe kazanie właściwie stale potwierdzał i wyjaśniał przykazania Starego Testamentu. Teraz podsumowuje wszystko to, co nakazał, a co wywodzi się z Prawa i Proroków: „Wszystko więc, czego pragniecie, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie. Takie bowiem jest Prawo i Prorocy.” Określenie „Prawo i Prorocy” łączy w całość to, co Jezus wypowiedział pomiędzy Mt 5,17 a Mt 7,12.

Teraz, kiedy dochodzi do końca swego kazania, ponownie powraca do swojej myśli przewodniej: – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo:

Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i niewielu ją znajduje (Mt 7,13-14).

Ciasna brama i wąska droga, które prowadzą do życia, a które znajduje niewielu, symbolizują zbawienie. Szeroka brama i przestronna droga, prowadząca do zguby, symbolizuje potępienie. Jeśli wszystkie dotychczasowe wypowiedzi Jezusa mają jakiś sens, jeśli w Jego kazaniu jest jakaś logiczna progresja, jeśli Jezus potrafił inteligentnie komunikować swoje myśli, to najbardziej naturalną interpretacją byłoby to, że wąska droga to droga za Jezusem, czyli przestrzeganie Jego przykazań. Przeciwieństwem jest droga szeroka. Ilu ludzi uważających się za chrześcijan znajduje się na drodze wąskiej? Pozyskujący uczniów sługa Boży bezsprzecznie kroczy wąską drogą, i tak samo prowadzi swoich uczniów.

Dla wielu nominalnych chrześcijan zagadką jest, dlaczego w kazaniu o zbawieniu i potępieniu Jezus nie powiedział nic o wierze czy zaufaniu Jemu. Kazanie to nie nastręcza żadnych trudności tym, którzy rozumieją, ze pomiędzy wiarą i postępowaniem istnieje nierozerwalny związek. Ludzie wierzący w Jezusa manifestują swoją wiarę uczynkami. Wszyscy, którzy są Mu nieposłuszni, nie wierzą, że jest Synem Bożym. Objawem działającej w nas łaski Bożej jest nie tylko zbawienie ale również przemiana, jaka się dokonuje w naszym życiu. Nasza świętość jest tak naprawdę Jego świętością.

Jak rozpoznać fałszywych przywódców religijnych

Kontynuując swoje uwagi końcowe, Jezus ostrzegł uczniów przed fałszywymi prorokami, prowadzącymi naiwnych ludzi szeroką drogą ku zatraceniu. Nie są od Boga, ale takimi się jawią. W tej kategorii mieszczą się wszyscy fałszywi liderzy i nauczyciele. Jak ich rozpoznać?

Wystrzegajcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po owocach. Czy zbierają z cierni winogrona lub z ostu figi? Każde zdrowe drzewo rodzi dobre owoce, a chore drzewo owoce złe. Nie może bowiem zdrowe drzewo rodzić złych owoców ani chore drzewo dobrych owoców. Każde drzewo, które nie rodzi dobrych owoców, nadaje się tylko do wycięcia i spalenia. Poznacie ich zatem po owocach. Nie każdy, kto mówi do mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia wolę Mego Ojca, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy w Twoim imieniu, czy w Twoim imieniu nie wypędzaliśmy demonów i w Twoim imieniu nie dokonywaliśmy wielu cudów? Wtedy im oświadczę: Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia (Mt 7,15-23).

Jezus wskazuje, iż fałszywi prorocy są bardzo podstępni, choć na pozór wydają się autentyczni. Mogą nazywać Jezusa Panem, prorokować, wypędzać demony i czynić cuda. Ale „owcza skóra” przykrywa „drapieżnego wilka”. Nie należą do prawdziwych owiec. Skąd wiadomo, czy są prawdziwi czy fałszywi? Ich charakter rozpoznamy przyglądając się ich „owocom”.

O jakich owocach mówił Jezus? O takich, które nie są wynikiem cudotwórstwa, ale posłuszeństwa wszystkiemu, czego Jezus nauczał. Prawdziwe owoce przynoszą ci, którzy wykonują wolę Ojca, a fałszywe tacy, którzy „dopuszczają się bezprawia” (w. 23). Naszym obowiązkiem jest zatem porównywać życie „działaczy kościelnych” z nauczaniem i przykazaniami Jezusa.

Obecnie w Kościele jest dużo fałszywych nauczycieli, i nie dziwmy się temu, bo i Jezus i Paweł zapowiedzieli, że przy końcu czasów nie powinniśmy spodziewać się czegoś innego (zob. Mt 24,11; 2Tm 4,3-4). Największą rzeszę współczesnych fałszywych proroków stanowią ci, którzy głoszą, że niebo jest otwarte dla „nieświętych”. Są odpowiedzialni za wieczne zatracenie milionów ludzi. O takich pisał John Wesley:

Jakież to okropne! – kiedy ambasadorowie Boga okazują się agentami diabła! – kiedy ci, którym zlecono wskazywanie ludziom drogi do nieba, w rzeczywistości prowadzą ich do piekła… Gdyby zapytać: – Dlaczego, kto się na to… poważył? – Odpowiadam: – Dziesięć tysięcy mądrych, czcigodnych ludzi; wszyscy ci, którzy, bez względu na denominację, utwierdzają w przekonaniu te pyszne, zabawiające się, pożądliwe, miłujące świat, szukające przyjemności, niesprawiedliwe lub nieuprzejme, naiwne, beztroskie, niegroźne, bezużyteczne stworzenia, które nie cierpią w imię sprawiedliwości, iż są na drodze do nieba. Są to fałszywi prorocy w najczystszym wydaniu. Zdradzają zarówno Boga jak i człowieka… Nieustannie zapełniają ludźmi królestwo ciemności; i gdziekolwiek pójdą wraz z biednymi duszyczkami, które zniszczyli, „piekło się wysunie z czeluści, by im wyjść na spotkanie!”[13]

Jest to komentarz Wesleya dotyczący fałszywych nauczycieli, przed którymi Jezus ostrzegł w Mt 7,15-23.

Zauważmy, że Jezus ponownie ostrzegł, wbrew temu, co nam dzisiaj mówi wielu fałszywych nauczycieli, iż ci, którzy nie przynoszą dobrego owocu, zostaną wtrąceni do piekła (zob. w.19). Dotyczy to nie tylko nauczycieli i proroków, ale wszystkich. Jezus powiedział: „Nie każdy, kto mówi do mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia wolę Mego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7,21). To co się odnosi do proroków, odnosi się też do wszystkich. I znowu przewodnia myśl Jezusa: – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo. Na tych, którzy nie są posłuszni Jezusowi, czeka piekło.

Jezus wskazał też na związek pomiędzy wnętrzem człowieka, a tym, jaki jest na zewnątrz. „Zdrowe” drzewa wydają dobre owoce. „Chore” dobrych owoców wydawać nie mogą. Źródłem dobrych owoców, jakie widać na zewnątrz, jest natura człowieka. Dzięki swej łasce Bóg zmienił naturę tych, którzy szczerze zawierzyli Jezusowi.[14]

Ostatnie ostrzeżenie i podsumowanie

Jezus zakończył kazanie ostatnim ostrzeżeniem oraz podsumowującym przykładem. Jak się można spodziewać, jest to ilustracja Jego myśli przewodniej: –Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo.

Każdy więc, kto słucha tych Moich słów i wprowadza je w czyn, podobny jest do człowieka rozsądnego, który zbudował swój dom na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, jednak się nie zwalił, ponieważ fundament miał założony na skale. Każdy zaś, kto słucha tych Moich słów i nie wprowadza ich w czyn, podobny jest do człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, i zwalił się, i runął z wielkim trzaskiem (Mt 7,24-27).

Ostatni przykład nie jest receptą na „sukces w życiu”, choć niektórzy tak go traktują. Kontekst pokazuje, iż Jezus nie radzi, jak w ciężkich czasach osiągnąć finansowe powodzenie, wierząc Jego obietnicom. Podaje raczej streszczenie wszystkiego, co powiedział w Kazaniu na górze. Ci, którzy czynią to, co im nakazuje, są mądrzy i przetrwają; nie muszą się bać Bożego gniewu, kiedy nadejdzie. Wszyscy, którzy nie są Mu posłuszni, są głupi i poważnie ucierpią, a „karą dla nich będzie wieczna zagłada” (2Tes 1,9).

Odpowiedź na pytanie

Czy Kazanie na górze mogło dotyczyć jedynie tych naśladowców Jezusa, którzy żyli przed Jego śmiercią i zmartwychwstaniem? Czy nie polegali oni na Prawie jako doraźnej drodze do zbawienia, a dopiero po śmierci Jezusa za ich grzechy, zostali zbawieni przez wiarę, i wtedy całe kazanie stało się nieważne?

To zła teoria. Przed nadaniem starego przymierza i w trakcie jego obowiązywania nikt nie został zbawiony dzięki swoim uczynkom. Paweł w Liście do Rzymian 4 dowodzi, iż zarówno Abraham (przed nadaniem starego przymierza) jak i Dawid (w trakcie jego obowiązywania) zostali usprawiedliwieni dzięki wierze a nie uczynkom.

Co więcej, było niemożliwością, aby któryś ze słuchaczy Jezusa był zbawiony dzięki uczynkom, ponieważ wszyscy zgrzeszyli i byli pozbawieni chwały Bożej (zob. Rz 3,23). Zbawić ich mogła tylko Boża łaska, a tylko wiara pozwala Jego łaskę przyjąć.

Niestety, w dzisiejszym Kościele zbyt wielu uważa, iż przykazania Jezusa służą tylko jednemu celowi: by wzbudzić w nas poczucie winy, abyśmy dostrzegli niemożność zasłużenia na zbawienie uczynkami. A kiedy już „się połapaliśmy” i zostaliśmy zbawieni przez wiarę, możemy sobie podarować większość z Jego przykazań, powiadają. Chyba że chcemy, aby inni zostali „zbawieni”. Wtedy znowu wyciągamy przykazania, aby ludziom pokazać, jak bardzo są grzeszni, żeby przyjęli zbawienie przez „wiarę” pozbawioną uczynków.

Jednak Jezus nie powiedział uczniom: „Idźcie na cały świat i czyńcie uczniów, starajcie się, by zrozumieli, że kiedy poczują się winni i zostaną zbawieni przez wiarę, wtedy Moje przykazania nie będą już im do niczego potrzebne”. Powiedział raczej: „Idźcie więc i czyńcie uczniów wśród wszystkich narodów… Uczcie ich zachowywać wszystko, co wam nakazałem” (Mt 28,19-20). Boży słudzy, którzy pozyskują uczniów, to właśnie robią.


Możesz kupić polskie tłumaczenie książki Pozyskujący uczniów sługa Boży klikając na link: [1]. Ciekawe, że zaraz w następnym wersecie Listu Jakuba czytamy: „Jaki z tego pożytek, moi bracia, jeśli ktoś mówiłby, że wierzy, a nie spełniałby uczynków? Czy sama wiara może go zbawić?” (Jk 2,14)

[2]. Było to prawdziwe w odniesieniu do tak zwanych „obrzędowych aspektów Prawa”, jak również jego aspektów „moralnych”, chociaż pełniejsze wyjaśnienie co do wypełnienia przez Jezusa Prawa obrzędowego Duch Święty udzielił apostołom po Jego zmartwychwstaniu. Teraz rozumiemy, dlaczego w nowym przymierzu nie ma potrzeby składać ofiar ze zwierząt, ponieważ Jezus był Barankiem Bożym. Nie stosujemy się też do żywieniowych przepisów starego przymierza, gdyż Jezus uznał wszelki pokarm za czysty (zob. Mk 7,19). Nie potrzebujemy pośrednictwa najwyższego kapłana na ziemi, bo naszym Najwyższym Kapłanem jest teraz Jezus, itd. W odróżnieniu jednak od prawa obrzędowego, prawo moralne nie zostało w żadnej części zmienione przez słowa lub czyny Jezusa, ani przed ani po Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Jezus raczej pogłębił znaczenie Bożego prawa moralnego i je potwierdził, co po Jego zmartwychwstaniu uczynili też apostołowie, natchnieni przez Ducha Świętego. Prawo Chrystusowe nowego przymierza obejmuje wszystkie moralne aspekty Prawa Mojżeszowego. Pamiętajmy, że Jezus przemawiał do Żydów podległych Prawu Mojżeszowemu. Dlatego Jego słowa z Mt 5,17-20 należy interpretować w świetle Jego objawienia, podanego w Nowym Testamencie.

[3]. Co więcej, jeśliby Jezus mówił o przypisanej nam sprawiedliwości w sensie prawnym, jaką otrzymujemy, kiedy w Niego uwierzymy, to dlaczego nawet słowem o tym nie wspomniał? Dlaczego powiedział coś, co mogli niewłaściwie zrozumieć Jego niewykształceni słuchacze, którzy nigdy by nie wpadli na to, że mówi o sprawiedliwości nam przypisanej?

[4]. Dotyczy to naszych relacji z braćmi i siostrami w Chrystusie. Jezus wobec niektórych przywódców religijnych użył określenia głupcy (zob. Mt 23,17), tak zresztą całe Pismo nazywa ludzi bezbożnych (zob. Prz 1,7; 13,20).

[5]. Jeśli ponownie wyjdzie za mąż, Bóg nie obwini jej za cudzołóstwo, gdyż jest ofiarą grzechu męża. Oczywiście, słowa Jezusa nie mają sensu, gdyby znów za mąż nie wyszła. Wówczas nie byłoby żadnych podstaw uznawać ją za cudzołożnicę.

[6]. Bóg także nie obwini za cudzołóstwo jej drugiego męża. Czyni bowiem coś szczytnego, żeniąc się z kobietą rozwiedzioną i biorąc ją pod opiekę. Gdyby jednak jakiś mężczyzna zachęcał kobietę do rozwodu z mężem, aby się z nią ożenić, wówczas byłby winien cudzołóstwa i przypuszczalnie taki grzech miał tu na myśli Jezus.

[7]. Są też inne sytuacje, jakie można by wziąć pod uwagę. Na przykład, wierząca kobieta, z którą rozwodzi się niezbawiony mąż, nie będzie na pewno winna cudzołóstwa, jeśli wyjdzie za chrześcijanina.

[8]. W późniejszym rozdziale, poświęconym rozwodom i ponownym małżeństwom, zajmuję się tym zagadnieniem dokładniej.

[9]. To nauczyciel Prawa żydowskiego, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: – Kto jest moim bliźnim? – Na pewno sądził, że dobrze zna odpowiedź. Jezus wtedy opowiedział mu o dobrym Samarytaninie, przedstawicielu znienawidzonej przez Żydów grupy społecznej, który okazał się bliźnim poturbowanego Żyda (zob. Łk 10,25-37).

[10]. W dalszej części książki znajduje się cały rozdział na temat postu.

[11]. Niektórzy twierdzą, iż chrześcijanie nie powinni się modlić tymi słowami, ponieważ nie modlą się wtedy „w imieniu Jezusa”. Tak rozumując należałoby wiele modlitw apostołów, zapisanych w Dziejach i Listach, uznać za „niechrześcijańskie”.

[12]. Kiedy indziej Jezus powtórzył to zdanie, że nie można służyć Bogu i mamonie. Przy tej okazji Łukasz dodaje: „Słuchali tego wszystkiego faryzeusze, którzy bardzo lubili pieniądze, i drwili z Niego” (Łk 16,14). Zatem w Kazaniu na górze Jezus znów wyraźnie napiętnuje postępowanie i naukę faryzeuszy.

[13]. The Works of John Wesley (Baker, Grand Rapids, 1996) autorstwa Johna Wesley’a, przedruk z wydania z roku 1872, Wesleyan Methodist Book Room, Londyn, s. 441, 416.

[14]. Nie mogę się oprzeć chęci skomentowania także innego powszechnego stwierdzenia, jakie używamy, aby usprawiedliwić grzechy innych: „Nie wiadomo, co jest w jego sercu.” Jezus tu jednak mówi, że to, co jest na zewnątrz, wyjawia ludzkie wnętrze. Gdzie indziej stwierdza: „Usta mówią przecież to, co przepełnia serce” (Mt 12,34). Jeśli ktoś wypowiada słowa nienawistne, to znaczy, że w sercu ma nienawiść. Jezus powiedział też: „We wnętrzu bowiem, w ludzkim sercu, rodzą się złe myśli, rozwiązłość, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, niegodziwość, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, bluźnierstwa, pycha i głupota” (Mk 7,21-22). Kiedy ktoś popełnia cudzołóstwo, wiadomo, co jest w jego sercu: cudzołóstwo.