Chrześcijanin antynomista

Rozdział 5

Antynomizm – w teologii oznacza system przekonań, według których jakaś szczególnagrupa religijna nie ma żadnych zobowiązań do przestrzegania etycznych czy moralnych praw danych przez tą religię, a zbawienie jest wyłącznie przez predestynację. Antynomizm jest całkowitym przeciwieństwem legalizmu, gdzie obowiązuje przekonanie, że to posłuszeństwo religijnemu zestawowi przepisów daje zbawienie.

Jest godzina 11:40, niedzielny poranek w twoim kościele. Hymny i pieśni zostały odśpiewane, ofiara zebrana, przychodzi czas na czytanie Słowa Bożego i kazanie. Pastor podchodzi do kazalnicy, otwiera wielką czarną księgę, bierze głęboki oddech i wyrzuca ręce wysoko w górę, autorytatywnie wykrzykując: “Człowiek usprawiedliwiony jest z uczynków, a nie jedynie z wiary!”

Jaka byłaby reakcja większości ludzi w kościele? Czy posądziliby pastora o herezję? Czy zareagowaliby z niechęcią na takie zaprzeczenie przesłankom listów Pawła, mówiącym o zbawieniu oraz prawdom odkrytym podczas Reformacji? Czy nazwaliby go legalistą? A może zechcieliby się zastanowić nad tym, co powiedział cytując wers Jk 2:24?

Ci, którzy zareagowaliby ze złością, są prawdopodobnie tylko z nazwy chrześcijanami. Są ludźmi zwiedzonymi. Nie pojmują oni natury zbawienia przez wiarę, sądzą, że czyny mogą stać w sprzeczności z wiarą. Jednak prawda jest inna: czyny nierozerwalnie wynikają z wiary i światopoglądu. Marcin Luter pisał: “Naprawdę, niemożliwe jest oddzielić uczynki od wiary, podobnie jak niemożliwe jest oddzielić ciepło i światło od ognia”

[1]

.

Luter ukuł termin opisujący tych, którzy byli przekonani, że skoro zbawienie jest darem Bożej łaski, to posłuszeństwo wobec Bożych praw nie jest konieczne. Nazwał ich antynomistami. Słowo pochodzi od anti – przeciw, oraz nomos – prawo.

Współczesny kościół pełen jest antynomistów, i gdyby Luter dziś żył, sprzeciwiałby się tej herezji i wzywał do reformacji. Nie brakowałoby mu biblijnego poparcia przeciw tej herezji, ponieważ Jezus, Paweł, Piotr, Jakub, Jan i Juda wszyscy ostrzegali przed błędem antynomizmu. Tak naprawdę, Luter miałby więcej wersów, aby poprzeć tą współczesną sprawę, niż miał ich do poparcia prawd Reformacji. Nowotestamentowe ostrzeżenia przed błędami antynomizmu są o wiele liczniejsze niż te przeciwko błędom legalizmu.

W Nowym Testamencie jest zdecydowanie więcej ostrzeżeń przed antynomizmem niż przed legalizmem.

Dwa tragiczne w swych skutkach błędy

W czasach Lutra legalizm był wszechobecny. Większość ludzi chodzących do kościoła było przekonanych, że na zbawienie można zapracować. Dlatego kupowali odpusty, przemierzali Europę by oglądać relikwie, odprawiali pokutę w różnych miejscach. Był to powszechnie uznany sposób, by mieć wpływ na czas swojego pobytu w czyśćcu. W tym procederze zatracił się ludziom sens Ewangelii.

Podczas studiów nad Listem do Rzymian Luter odkrył, że zbawienie jest darem otrzymywanym przez wiarę. Cudownie narodził się na nowo i natychmiast zaczął podważać te frymarczne zachowania współczesnych mu ludzi i opowiadać im o prawdach, które odkrył i, które go odmieniły. (Jego wiara zaczęła działać!) Była na tym tle wielka walka, jednak ostatecznie, dzięki pracy Lutra i innych reformatorów, wielu uwierzyło w ewangelię Bożej łaski.

Niemniej w głoszeniu ewangelii łaski istniało wrodzone niebezpieczeństwo, o którym wiedzieli sami reformatorzy. Oni widzieli to zagrożenie, że życie Bożą łaską, może dla niektórych oznaczać zgodę na grzech w ich życiu. Teraz nie brało się pod uwagę dobrych uczynków. W ten sposób kolejna herezja mogła zastąpić starą, obie jednak są równie zwodnicze i godne potępienia. Tak więc, reformatorzy starali się podkreślić, że szczera wiara w Chrystusa pobudza do posłuszeństwa Chrystusowi.

Dziś, setki lat później, spotkało nas to, czego reformatorzy obawiali się. Inaczej niż w czasach Marcina Lutra, kiedy rządził legalizm, ludzi współcześnie chodzących do kościołów nie trzeba przekonywać, że ich martwe uczynki nie mogą ich zbawić. Teraz, trzeba im raczej mówić, że to ich martwa wiara nie może ich zbawić. Zbyt wielu nabyło akcje fałszywej ewangelii, która obiecuje niebo pomimo życia bez świętości. Łaska, której ufają jest raczej pozwoleniem na to, by grzeszyć i nie ma nic wspólnego z posłuszeństwem Chrystusowi. Jednak, Jezus Chrystus, który jest wczoraj i dziś ten sam, i na zawsze, ciągle ostrzega przed działaniami pozornymi, brakiem spójności między wiarą a czynami wszędzie: “Nie każdy, kto mówi: Panie, Panie wejdzie do Królestwa Bożego, lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie” (Mt 7:21, podkreślenia dodano).

Czym jest legalizm?

Legalizm to termin teologiczny, jak żaden inny, źle stosowany i źle interpretowany. Każdy, kto głosi wyrzeczenie się siebie, posłuszeństwo i świętość może zostać uznany za legalistę. Jakże często ludzie, którzy tylko z nazwy są chrześcijanami używają takich stwierdzeń: “Chodziłem do bardzo legalistycznego kościoła, gdzie pastor często krytykował oglądanie filmów, w których jest pełno seksu i przemocy” Takie twierdzenie świadczy, że człowiek ten nie rozumie w ogóle czym jest legalizm. Dążenie do utrzymania w swoim życiu standardów świętości zaczerpniętych ze Słowa Bożego nie jest legalizmem. Nie jest też próbą zarobienia na zbawienie uczynkami, co unieważnia śmierć Chrystusa. Jeśli ktoś mówi: “Kiedyś chodziłem do bardzo legalistycznego kościoła, gdzie pastor często powtarzał, że możesz zdobyć swoje miejsce w niebie jeśli nie będziesz oglądał filmów z przemocą i seksem” to taki człowiek prawidłowo pojmuje termin legalizm.

Legalizm to szukanie zachowań i postaw, które, daleko różne, od drogi do zbawienia wskazanej przez Boga w Jezusie Chrystusie, mają stanowić zabezpieczenia naszego zbawienia. Uwaga – herezja. Legalista zrobi wszystko by udowodnić samemu sobie, że może zapracować na niebo. Co jest niemożliwe, bo wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. Nie można sobie zasłużyć na niebo. Szaleństwo legalisty polega na tym, że ma nadzieję na coś, co jest niemożliwe, że może być na tyle dobry, aby zasłużyć na niebo. Oczywiście, dawno temu skończyły się możliwości, aby być na tyle dobrym, aby zasłużyć na niebo, gdy po raz pierwszy Bóg uczynił nas odpowiedzialnymi za grzech. Teoretycznie, gdyby ktoś żył bezgrzesznie mógłby pójść do nieba bez potrzeby Zbawiciela, lecz ponieważ wszyscy zgrzeszyliśmy to potrzebna nam jest inna droga zbawienia. Oczywiście, może to być wyłącznie droga przez Bożą łaskę. Dobrą nowiną ewangelii jest to, że Bóg objął nas swoją łaską nie idąc na kompromis ze świętością, przez Jezusa Chrystusa, który stał się naszym zastępcą.

Oto przykład prostej definicji legalizmu:

UCZYNKI —> ZBAWIENIE

Strzałkę należy odczytać jako “dają”. Legalista myśli, że jego uczynki spowodują jego zbawienie. Wynika to głównie z faktu, że nie poznał on miłości i dobroci Boga, przez co ta miłość nie może odnowić jego serca. Stąd często walcząc o Bożą przychylność legalista stwarza wrażenie posłuszeństwa Bogu i Prawu. Jednak intencje jego są inne.

Inną formą legalizmu jest:

WIARA + UCZYNKI —> ZBAWIENIE

Taki człowiek myśli, że połączenie wiary z uczynkami gwarantuje mu zbawienie. Ufa swym uczynkom. Takie postawy widział Paweł u Galacjan i bardzo się im sprzeciwiał.

Biblijna formuła zbawienia to:

WIARA —> ZBAWIENIE+ UCZYNKI

Ci, którzy naprawdę wierzą Ewangelii nie tylko są zbawieni, lecz przemieniani przez łaskę Bożą i przejawiają Boże dzieło w ich życiu radosnym posłuszeństwem. W przeciwieństwie do legalisty, posłuszeństwo prawdziwego wierzącego wytryskuje z jego wnętrza, ponieważ jego serce zostało zmienione.

Antynomista jest przekonany, że:

WIARA —> ZBAWIENIE- UCZYNKI

Taki człowiek przypuszcza, że jego wiara daje mu zbawienie, nawet jeśli jego czyny nie potwierdzają przemiany. Ponadto często nie rozumie co najmniej pięciu innych rzeczy: (1) natury zbawczej wiary, (2) Bożego zamiaru zbawiania ludzi, (3) pełnego dzieła Bożej łaski w życiu tych, którzy uwierzyli, (4) stosunku chrześcijanina do Bożego prawa oraz (5) prawdziwej natury i konieczności pokuty. Zastanówmy się nad tymi pięcioma elementami.

Natura zbawczej wiary

Są jednak ludzie, którzy uważają, że wiara to tylko przeczytanie i zapamiętanie praw teologicznych. Uważają, że jeśli się zgodzą z tymi twierdzeniami, to jest to już zbawcza wiara. Ci ludzie wiedzą, że Jezus oddał swoje życie, by zapłacić za grzechy każdego z nas, wiedzą również, że zbawienie dokonuje się przez wiarę i często myślą, że są zbawieni.

Oczywiście, nawet diabeł wie o tym, że Jezus umarł na krzyżu za grzechy każdego z ludzi! Szatan również wie, że ludzie otrzymują zbawienie przez wiarę, a nie dzięki uczynkom. Czy dzięki tej wiedzy Pan Bóg widzi go sprawiedliwym?

Prawdziwa zbawcza wiara jest czymś znacznie więcej niż sposobem myślenia. Biblia określa wiarę jako “pewność tego, czego się spodziewamy, przekonanie o tym, czego nie widzimy” (Hbr 11:1, podkreślenia dodano). To wiara sercem daje zbawienie (p. Rz 10:10). Prawdziwa wiara manifestuje się w spójności myśli, mowy i czynów. Jest widoczna dla innych.

Ci, którzy wyznają antynomizm, z pewnością podejmują działania nie zawsze w zgodzie z tym, co głoszą. A nawet przeciwstawiają wiarę uczynkom. Z pobożną miną twierdzą, że skoro zbawienie jest tylko z Bożej łaski, to nie ma powodu zastanawiać się nad tym, co się robi, aby uzyskać pewność zbawienia, nie trzeba “ufać uczynkom”.

Sam Jezus, Jan Chrzciciel oraz apostołowie Jan, Paweł, Piotr i Jakub głosili coś innego. I tak, Jan napisał, że miłość, którą okazujemy innym wierzącym jest jednym z kilku dowodów, że rzeczywiście jesteśmy narodzeni na nowo:

My wiemy [zwróć uwagę na słowo wiemy], że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci… Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą. Po tym poznamy, żeśmy z prawdy i uspokoimy przed nim swoje serca, że, jeśliby oskarżało nas serce nasze, Bóg jest większy niż serce nasze i wie wszystko. (1 J 3:14, 17-20, podkreślenia dodano).

Jan wierzył, że nasze uczynki są świadectwem Bożego działania w naszym życiu. To zupełnie co innego, niż wierzyć, że tym, co robimy możemy zasłużyć na zbawienie. Nasze dobre uczynki nie są zasługami – są one potwierdzeniem. Są dowodem, że mamy relację z Bogiem i wynikiem zbawienia. Gdy patrzymy na dzieła naszego życia, miejmy nadzieję, że możemy powiedzieć: “Chwała Panu za dowody Bożej łaski w moim życiu!” Nasze dobre uczynki “zostały dokonane w Bogu” (J 3:21).

Jan napisał w pierwszym liście:

Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził. Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie. Kto nie postępuje sprawiedliwie, nie jest z Boga, jak też ten, kto nie miłuje brata swego (1 J 3:9-10).

Czy Jan wierzył, że nowe narodzenie wpływa na sposób w jaki człowiek żyje? Bezwzględnie tak! Ci, którzy naprawdę narodzili się na nowo z Boga, czynią sprawiedliwość i kochają innych wierzących. Nie chodzi o to, że prawdziwy wierzący nigdy nie grzeszy czy zawsze przejawia doskonałą miłość (p. 1 J 1:8-9; 4:17-18), lecz o to, że sprawiedliwość i miłość charakteryzują jego życie, w przeciwieństwie do życia grzesznych, których charakteryzują zazwyczaj niesprawiedliwe zachowania i egoizm. Jan powtarzał wielokrotnie, że sprawiedliwe życie i miłość do współbraci w wierze są dowodem zbawienia :

To [zawartość listu] napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny (1 J 5:13, podkreślenia dodano).

Jan wierzył, że chrześcijanie powinni badać swoje życie, aby uzyskać pewność tego, że Boża łaska działa w ich życiu, jego zdaniem istnieje mocne powiązanie między wiarą a zachowaniem.

Paweł również w swoich listach zawarł uwagi na temat wiary i uczynków.

Apostoł Paweł wierzył i głosił, że posłuszeństwo i dobre czyny są nierozerwalnie związane z wiarą i tym, co się wyznaje. W Liście do Rzymian pisał o “posłuszeństwie wiary” (Rz 1:5, 16:26). Powszechnie interpretuje się to tak, że wiarę charakteryzuje posłuszeństwo. Jeśli używam zwrotu: “posłuszeństwo Boba”, to sugeruję, że Bob jest posłuszny. Jeśli mówię o “radości ze zbawienia”, mam na myśli, że kiedy zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy zbawieni cieszymy się tym. Radość jest efektem świadomości zbawienia. Nie można zbawienia i radości traktować zamiennie. Zwrot zastosowany przez Pawła “posłuszeństwo wiary” wielu antynomistów tłumaczy sobie tak, że nie muszą być posłuszni, ponieważ posłuszeństwo i wiara są zamiennikami. Na przykład zwrot “posłuszeństwo Boba” nie oznacza, że nie potrzebuję Boba, ponieważ mam jego posłuszeństwo, inaczej nie potrzebuję zbawienia, bo mam radość, doskonale nadający się zamiennik.

Paweł uczył, że Ewangelia jest czymś czemu należy uwierzyć, uważał również, że należy być jej posłusznym. Napisał do chrześcijan w Tesalonice, że Bóg tym, którzy “nie są posłuszni Ewangelii naszego Pana Jezusa,… w ogniu płomienistym wymierzy karę” (2 Tes 1:8-9, podkreślenia dodano)

[2]

.

Co takiego w ewangelii wymaga posłuszeństwa? Po pierwsze: Bóg nakazuje, aby wierzyć ewangelii, czyniąc z wiary akt posłuszeństwa (Mk 1:15). Jak można twierdzić, że posłuszeństwo i wiara są sobie przeciwne, jeśli wiara jest aktem posłuszeństwa?

Po drugie: Jezus przykazał, aby pokutować i wierzyć ewangelii. Przykazał również, aby głosić “pokutę i przebaczenie grzechów” (Łk 24:47), i to właśnie robił Paweł, ogłaszając, że ludzie “powinni pokutować, nawrócić się do Boga i spełniać uczynki godne upamiętania” (Dz 26:20). Pokuta jest aktem posłuszeństwa, reakcja na B oże przykazanie. Zbawienie w życiu człowieka jest wynikiem aktu posłuszeństwa, który jest aktem wiary.

Paweł w liście do Tesaloniczan, chwalił ich “dzieło wiary i trud miłości” (1 Tes 1:3, podkreślenia dodano). Jego zdaniem wiara i uczynki łączą się ze sobą. Podobnie jak apostoł Jan, wierzył, że prawdziwa wiara objawia się w działaniu. Napisał do Galacjan, którzy myśleli, że obrzezanie było konieczne do zbawienia i przez to już byli o krok od zwiedzenia

Bo w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz wiara, która jest czynna w miłości (Ga 5:6, podkreślenia dodano).

Podobnie jak apostoł Jan, Paweł wierzył, że prawdziwa wiara działa w miłości. Miłość jest pierwszym owocem wiary. Można sparafrazować słowa Pawła w taki sposób: “Ponieważ w Chrystusie Jezusie zewnętrzne znaki jak: obrzezanie, czy nieobrzezanie nic nie znaczą, to dzięki wierze Bóg może współdziałać ku dobremu, a w konsekwencji świadomości ogromu Bożej miłości, człowiek chce i czyni dobrze. ”

List do Hebrajczyków o wierze.

Autor Listu do Hebrajczyków wierzył, że posłuszeństwo Jezusowi Chrystusowi jest istotne dla zbawienia. Napisał:

A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego (Hbr 5:9).

Oczywiście, mógł również powiedzieć, że Jezus stał się źródłem wiecznego zbawienia dla wszystkich, którzy wierzą w niego, i byłoby to to samo. Dla autora Listu do Hebrajczyków wiara, o której wspomina w tym liście 30 razy, w naturalny sposób wydaje uczynki. Każdy z “bohaterów wiary” z 11 rozdziału zrobił coś, ponieważ wierzył.

Zwróć uwagę na to, że w 3 i 4 rozdziale Listu do Hebrajczyków autor używa słów niewiara i nieposłuszeństwo jako wyrazów bliskoznacznych, synonimów:

Widzimy więc, że „nie mogli wejść z powodu niewiary” …. „którym najpierw była zwiastowana dobra nowina, z powodu nieposłuszeństwa nie weszli” (Hbr 3:19; 4:6, podkreślenia dodano).

Większość Izraelitów nie uwierzyło dobrej nowinie, stąd nie byli posłuszni Bogu, a ponieważ nie byli posłuszni Bożemu przykazaniu, dowiedli, że nie wierzą Jego obietnicy.

Jan Chrzciciel i Jezus na temat uczynków

Jan Chrzciciel wierzył, że związek między wiarą a zachowaniem jest nierozerwalny. Przypatrzmy się jak wymiennie używał słów wierzyć i być posłusznym:

Kto wierzy [pisteuo] w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha [apeitheo] Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim (Jana 3:36, podkreślenia dodano).

Czy należy to objaśniać bardziej ? Jak może ktoś z nas powiedzieć, że źle jest badać własne życie, aby sprawdzić swój stan duchowy? Pamiętajmy, abyśmy nie “ufali swym uczynkom, że nas zbawią”. Powtarzam: powinniśmy badać swoje uczynki, ponieważ Pismo wyraźnie mówi, że nasza wiara może być fałszywą. Oparcie się na wierze w błędne prawdy i wiara, że to nas zbawi jest niebezpieczne tak samo jak pokładać zaufanie w naszych uczynkach, że nas zbawią. Jedynym sposobem, by ochronić się przed takim niebezpieczeństwem, jest badanie własnych uczynków, aby sprawdzać, czy wypływają one z głębokiej wiary w Jezusa.

Również Jezus podkreślał, że wiara przejawia się w uczynkach. Powiedział tym, którzy uwierzyli w Niego, że powinni wykonywać te same uczynki, które On czynił

[3]

(p. J 14:12). Powiedział, że ci, którzy “wykonują dobre uczynki” będą cieszyć się “zmartwychwstaniem”, a “ci, którzy czynili złe uczynki” “powstaną na sąd” (J 5:29). Ostrzegał również, że tylko ci, którzy czynią wolę Ojca wejdą do nieba, a prawdziwych i fałszywych chrześcijan będzie można odróżnić po owocach (p. Mt 7:19-23). Skoro Jezus nie uczył zbawienia z uczynków to jedyną możliwą interpretacją Jego ostrzeżenia jest to, że zbawczą wiarę potwierdza posłuszeństwo.

Jezus nauczał również, że tylko ci, którzy czynią wolę Jego Ojca, są Jego braćmi i siostrami (p. Mt 12:49-50). Jak dowiedzieliśmy się z poprzedniego rozdziału, Jezus wzywał ludzi, by wyrzekali się siebie samych, aby brali swój krzyż, szli za nim i dbali o swoje dusze, by ich nie stracić, a nie mówił dużo o wierze. (p. Mk 8:34-38). Wzywał ludzi do ponoszenia kosztów uczniostwa, szczerego poddania się Bogu i prawdziwej wiary.

Starając się wyjaśnić, co to znaczy, wierzyć w niego, Jezus posunął się tak daleko, że powiedział ludziom, że muszą się nim karmić (p. J 6:47-56), o czym powinniśmy pamiętać przy okazji każdej Wieczerzy Pańskiej. Wierzyć w Jezusa to stać się jedno z nim. Podczas chrztu wodnego, ktoś, kto dopiero się nawrócił, publicznie deklaruje swoją gotowość do budowania jedności z Jezusem, uczestniczenia w Jego śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu.

Wierzyć w Jezusa to połączyć się z nim: “Kto się łączy z Panem, jest z nim jednym duchem” (1 Kor 6:17). Wierzyć w Jezusa to trwać w nim: “Trwajcie we mnie, a ja w was,… Jeśli kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień gdzie spłoną” (J 15:4,6). Czy można uzyskać taką jedność z Chrystusem i czy pozostanie ona bez wpływu na jego zachowanie?

Co pisał Jakub na temat zbawczej wiary

Sądzę, że najbardziej klasyczną definicję zbawczej wiary i sprawiającą najwięcej problemów zwolennikom antynomizmu, znajdujemy w liście Jakuba we fragmencie, który już rozważaliśmy w poprzednich rozdziałach:

Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków. Czy wiara może go zbawić? (Jk 2:14).

Odpowiedzią na pytanie Jakuba jest oczywiście: Nie. Wiara bez uczynków nie może zbawić. Jakub postawił pytanie retoryczne. Współcześni antynomiści jednak chcieliby, abyśmy mimo wszystko uwierzyli, że wiara bez uczynków może zbawić. Na podstawie czego utrzymują swoje przekonanie pomimo tego, co powiedział Jakub? Ich wyjaśnienie nauczania Jakuba jest bardzo skomplikowane i jest mało prawdopodobne, aby ktokolwiek czytający to po raz pierwszy był w stanie zrozumieć je. Niektórzy antynomiści starają się przekonać ludzi, którzy dopiero poznają tajniki zbawienia, aby uwierzyli, że Jakub nie mówi tutaj o zbawieniu od wiecznego potępienia, lecz o zbawieniu z “grzesznego życia śmierci na tej ziemi”

[4]

. Czy rzeczywiście Jakub starał się przekonać czytelników, aby uwierzyli, że wierze muszą towarzyszyć uczynki, jeśli chcą być zbawieni od “grzesznego życia śmierci” na tej ziemi?

Zwrot: “grzeszne życie śmierci” oznacza życie grzeszne, pozostawanie w grzechu. A być zbawiony od “grzesznego życia śmierci na tej ziemi” znaczy tyle, co życie w posłuszeństwie i czynieniu dobra.

Antynomiści chcą, abyśmy uwierzyli, że Jakub korygował wielki błąd teologii swoich czytelników; bo oni myśleli, że mogą żyć posłusznym życiem z wiarą, w której nie ma posłuszeństwa! Czy to możliwe, aby Jakub uważał swoich czytelników za tak nierozsądnych, że nie wiedzieli tego, co jest oczywiste? A antynomistom byłoby na rękę myśleć, że przez to, że brak nam rozsądku, uwierzymy w tę mocno naciąganą interpretację nauczania Jakuba?

Odpierając dalej argumenty antynomizmu zauważamy, że szerszy kontekst przed i po w wypowiedzi Jakuba na temat relacji między wiarą a uczynkami dotyczy przyszłego sądu (p. Jk 2:12-13; 3:1). Autor miał na myśli wieczne zbawienie, a nie chwilowe wybawienie od “grzesznego życia śmierci” na ziemi.

Wiara działa przez miłość

Tego typu interpretacja jest jeszcze bardziej absurdalna, jeśli przeczytamy, co dalej napisał Jakub:

Jeśli brat albo siostra nie mają się w co przyodziać i brakuje im powszedniego chleba, a ktoś z was powiedziałby im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie, a nie dalibyście im tego, czego ciało potrzebuje, cóż to pomoże? Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie (Jk 2:15-17).

Niektórzy zwolennicy antynomizmu wierzą, że martwa wiara nadal jest wiarą, która zbawia: to tylko martwa zbawcza wiara, która jest przeciwieństwem żywej zbawczej wiary. Lecz Jakub podkreśla, że wiara bez uczynków nie może nikogo zbawić i, że wiara bez uczynków jest martwa.

Interesującym przykładem, którym Jakub ilustruje martwą wiarę, jest chrześcijanin, który nic nie robi, aby pomóc bratu czy siostrze, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej. Podobnie jak Jezus, Jan i Paweł, Jakub wierzy, że owocem prawdziwej wiary jest miłość do braci, która manifestuje się we wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka poprzez pomoc w zaspokajaniu ich potrzeb.

Jakub pisze dalej o tym, że prawdziwa wiara nie może być pozbawiona uczynków:

Lecz powie ktoś: Ty masz wiarę, a ja mam uczynki; pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, a ja ci pokażę wiarę z uczynków moich. Ty wierzysz, że Bóg jest jeden? Dobrze czynisz; demony również wierzą i drżą. Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2:18-20).

Nasze czyny mówią głośniej niż słowa, Jakub dowodzi, że wiary nie możemy inaczej udowodnić niż czynami. Inaczej rzecz ujmując czyny mówią to, czego nie wyrażamy słowami. Należy podkreślić, że ci, którzy twierdzą, że mają wiarę, że Bóg jest jeden (Pwt. 6:4), lecz nie ma to odbicia w ich zachowaniu, oszukują sami siebie. Demony wierzą, że Bóg jest jeden, a zachowują się tak, jak wierzą – drżą! Tylko “głupi chłopcy”, wszyscy antynomiści nie zdają sobie sprawy z tego, że wiara bez uczynków jest absolutnie “bezużyteczna” (Jk 2:20 ang.), co oznacza, że prowadzi donikąd.

Żywa wiara Abrahama

Jakub wskazuje nam jako przykład Abrahama, który został usprawiedliwiony z wiary, jako człowieka, który miał żywą wiarę:

Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego? Widzisz, że wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała. I wypełniło się Pismo, które mówi: I uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało ku usprawiedliwieniu, i nazwany został przyjacielem Boga. Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary (Jk 2:21-24).

Czy można ująć to jaśniej? Wiara Abrahama była żywą wiarą, posłuszną Bogu. To stwierdzenie Jakuba wielu mogłoby uznać za herezję, gdyby nie świadomość, że ten tekst znajduje się w Piśmie: “Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary” (2:24).

Czy ten tekst Jakuba nie sprawia kłopotów w interpretacji wiary wykładanej przez antymonistów? Przypuśćmy, że Jakub nie miał na myśli tego, że Abraham został usprawiedliwiony przed Bogiem z uczynków, ale, że został usprawiedliwiony przed człowiekiem. Trudno w to uwierzyć. Czy Jakub przekonywał swoich czytelników, którzy wierzyli, że ludzie nie zwracają uwagi na czyny, a jedynie na słowa, że jest to błędem wymagającym zmiany sposobu myślenia? Czy rzeczywiście tym Jakub zajmował się?

Należy podkreślić, że Jakub nigdzie nie napisał, że Abraham był usprawiedliwiany przed człowiekiem. Ponadto, gdy Abraham był gotów złożyć Izaaka w ofierze, poza nim i Izaakiem nie było nikogo, kto by to widział. Jak więc jego czyn mógłby być dowodem jego posłuszeństwa, które zobaczyliby ludzie i na tej podstawie go usprawiedliwili. To Bóg był tam obecny i, kiedy zobaczył posłuszeństwo Abrahama, powiedział:

Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic, bo teraz wiem, że boisz się Boga, gdyż nie wzbraniałeś się ofiarować mi jedynego syna swego . . . Przysiągłem na siebie samego, mówi Pan: Ponieważ to uczyniłeś i nie wzbraniałeś się ofiarować mi jedynego syna swego, będę ci błogosławił obficie i rozmnożę tak licznie potomstwo twoje jak gwiazdy na niebie i jak piasek na brzegu morza, a potomkowie twoi zdobędą grody nieprzyjaciół swoich, i w potomstwie twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi za to, że usłuchałeś głosu mego (Rdz 22:12, 16-18).

Pan Bóg chciał wypróbować wiarę Abrahama, chciał wiedzieć, co Abraham w takiej chwili zrobi, jaką podejmie decyzję (p. Rdz 22:1). Jakub podkreślił, że gdy Abraham posłuchał Boga, wypełniło się Pismo, które mówi: “Abraham uwierzył Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość” (Jk 2:23). Kto usprawiedliwił Abrahama? Bóg czy człowiek? Oczywiście, że Bóg.

Podkreślmy, że Bóg uważał Abrahama za człowieka sprawiedliwego, wiele lat przed tą próbą, jak mówi Pismo (p. Rdz 15:6; Rz 4:3), jednak posłuszeństwo Abrahama w tym względzie ujawniało jego głęboką, żywą wiarę Bogu, która rosła od pierwszej chwili spotkania z nim. Jego wiara stawała się doskonała i objawiała się w jego czynach. Wiara, dzięki której Abraham został ogłoszony przez Boga sprawiedliwym, jest prawdziwą wiarą, która objawia się posłuszeństwem.

Czy Jakub nie polemizuje z Pawłem?

Czy Paweł napisał, że “człowiek bywa usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków zakonu”? (Rz 3:28, podkreślenie dodano). Czy to nie przeczy tezie Jakuba o usprawiedliwieniu z uczynków, jeśli ten, podobnie jak Paweł, pisał o usprawiedliwieniu przed Bogiem?

Nie. Paweł i Jakub podobnie mówią o usprawiedliwieniu przed Bogiem, a ich sprzeczne twierdzenia, są sprzecznymi z pozoru. Paweł zwracał się do legalistów, którzy uważali Prawo za środek do zbawienia. Chciał, aby oni dowiedzieli się, że na zbawienie nie można zarobić kiepskimi próbami zachowywania Prawa. Zbawienie jest darem udzielonym z Bożej łaski i przyjmowanym wiarą.

Jakub zwracał się do tych, którzy wykręcili prawdę o zbawieniu z łaski przez wiarę, sprowadzając ją do zgody na grzeszne życie. Mottem tych ludzi było: “usprawiedliwieni wyłącznie przez wiarę”, lecz, podobnie jak współcześni antynomiści, zmienili definicję wiary tak, aby sprowadzała się ona do wyznania. Wyznanie to nie wymagało konsekwencji zmian w życiu, w zachowaniu i czynach. Jakub obalił ten błąd, w jednoznaczny sposób wskazując istotę zagadnienia: “Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary” (2:24). Jakub napisał tak, ponieważ dobrze wiedział, że nasze uczynki demonstrują naszą wiarę, przez którą jesteśmy usprawiedliwieni przed Bogiem.

W Piśmie czytamy, że na werdykt sądu ostatecznego, o wiecznym przeznaczeniu poszczególnych ludzi będą miały wpływ ich uczynki (p. Mt 12:36-37; 25:31-46; J 5:28-29; Ap 20:12-13), a to dlatego, że uczynki potwierdzają naszą wiarę. Dlatego Jakub może twierdzić, nasze uczynki usprawiedliwiają nas przed Bogiem.

Wywód Jakuba o zbawczej naturze wiary, kończy się kolejnymi przykładami ludzi, którzy zostali zbawieni dzięki wierze, która objawiała się w ich czynach:

W podobny sposób i Rahab, nierządnica, czyż nie z uczynków została usprawiedliwiona, gdy przyjęła posłów i wypuściła ich inną drogą? Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2:25-26).

Co stałoby się z Rahab, gdyby nie zechciała pomóc wywiadowcom? (o ile to pytanie w ogóle ma sens)? Zginęłaby w Jerychu razem ze wszystkimi innymi. Jednak jej żywa wiara jest przykładem dla wszystkich, którzy chcą być zbawieni od gniewu Bożego. Rahab nie była antynomistką.

Niektórzy zwolennicy antynomizmu wskazują złoczyńcę na krzyżu, jako przykład człowieka, który został zbawiony, bo uwierzył, ale nie poszły za tym czyny. Nawrócił się umierając. Trzeba ten fragment przeczytać dokładnie. Pokutujący złoczyńca wisząc na krzyżu uwierzył i pokutował. Po pierwsze: Otwarcie wyznał, że był grzesznikiem. Po drugie: ogłosił, że Jezus był niewinny i nie zasługiwał na śmierć a także nie pozwolił drugiemu złoczyńcy obrażać Jezusa. Po trzecie: zobaczył. Jezus jest źródłem zbawienia, i publicznie, wobec całego tłumu wrogo do Jezusa nastawionych gapiów, poprosił go, by się za nim Jezus wstawił w niebie (p. Łk 23:40-43). Nawrócił się w ostatnim momencie swojego życia i nie miał zbyt wiele czasu by swoją wiarę poprzeć czynami. Jednak, w ciągu kilku minut, okazał więcej wiary niż wielu tak zwanych chrześcijan w czasie całego swego życia.

Druga prawda często pomijana przez antymonistów:

Bożym zamiarem jest zbawianie ludzi

Na długo zanim Nowy Testament został napisany i Jezus chodził po ziemi, Bóg wyraźnie objawił swoje zamiary, co do zbawienia ludzi – chciał, zrobić z nich świętych. Na przykład, Pan powiedział przez proroka Jeremiasza:

Oto idą dni – mówi Pan – że zawrę z domem izraelskim i z domem judzkim nowe przymierze. Nie takie przymierze, jakie zawarłem z ich ojcami w dniu, gdy ich ująłem za rękę, aby ich wyprowadzić z ziemi egipskiej, które to przymierze oni zerwali, chociaż ja byłem ich Panem – mówi Pan – lecz takie przymierze zawrę z domem izraelskim po tych dniach, mówi Pan: Złożę mój zakon w ich wnętrzu i wypiszę go na ich sercu. Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. I już nie będą siebie nawzajem pouczać, mówiąc: Poznajcie Pana! Gdyż wszyscy oni znać mnie będą, od najmłodszego do najstarszego z nich – mówi Pan – odpuszczę bowiem ich winę, a ich grzechu nigdy nie wspomnę (Jr 31:31-34).

To proroctwo jest cytowane w całości w Liście do Hebrajczyków 8:8-12 a autor tego listu nie pozostawia cienia wątpliwości, że chodzi tu o wszystkich wierzących nowego przymierza.

Po pierwsze: zwróć uwagę na to, że Bóg obiecuje ustanowić nowe przymierze, które nie będzie podobne do poprzedniego (31:31-32). W czym będzie ono inne? Stare przymierze wielu z Izraelitów złamało, Nowe Przymierze będzie inne. Dlaczego? Ponieważ Bóg wykona nadnaturalną pracę w życiu ludzi, z którymi je zawrze.

W szczególności Pan złoży swoje prawo w ich sercach, w rezultacie On będzie ich Bogiem a oni będą Jego ludźmi (31:33). W starym przymierzu, Pan chciał być Bogiem Izraelitów, a oni mieli być Jego ludem. Jednak oni złamali to przymierze. Nie byli mu posłuszni, swoim zachowaniem pokazali, że On nie był ich Bogiem, a oni tak naprawdę nie byli Jego ludem. Niemniej przez Jeremiasza Pan obiecał, że nowe przymierze przywróci stan rzeczy: on będzie ich Bogiem, a oni będą Jego ludźmi. W nowym przymierzu ludzie staną się znowu posłuszni Bogu. To posłuszeństwo będzie wynikiem ich wiary Bogu i Bożej pracy z nimi.

W Nowym Przymierzu Bóg będzie budował relację z ludźmi, którzy mu wierzą, przebaczy im ich grzechy, a oni rzeczywiście będą “znać Pana”. Jan napisał: “A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania Jego zachowujemy. Kto mówi: “znam go” a przykazań Jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma” (1 J 2:3-4). Od dawna Bożym zamiarem wobec nas było, abyśmy go naprawdę znali.

Inne, podobne, proroctwo, odnoszące się do nowego przymierza znajduje się w księdze Ezechiela 36:27. Tam Bóg obiecał: “Mojego Ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać”. Wynikiem włożenia Ducha Świętego do naszego wnętrza będzie posłuszeństwo. Gdyby jedynym zamiarem Boga było przebaczenie nam, nie dałby swego Ducha Świętego. On chce nie tylko nam przebaczyć, ale też zmieniać nas. On chce byśmy nie tylko wiedzieli, co jest sprawiedliwe, ale też mogli postępować sprawiedliwie, do tego potrzebna jest Jego łaska. Bóg chciał, aby Jezus stał się podobny do nas, a także, byśmy mogąc go naśladować stawali się podobni do Jezusa. Właśnie tak napisał apostoł Paweł: “Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego” (Rz 8:29 ). Taki był Jego zamiar od samego początku.

Trzecia prawda, niewygodna antynomistom to:

Pełne dzieło Bożej Łaski w życiu tych, którzy wierzą.

Z poprzednich wywodów wynika jeszcze jedna kwestia. Antynomiści wierzą, że Bóg w swej łaskawości przebacza nam, lecz nie zdają sobie sprawy z tego, że Bóg daje znacznie więcej niż łaskę. W tej nowej relacji z Bogiem, Jego łaska również przemienia nas.

Boża łaska została zdefiniowana jako niezasłużona przychylność i tak jest. Pomimo buntu, Bóg posłał swojego Syna, aby Ten był ofiarą przebłagalną i dzięki tej ofierze mamy dostęp do obfitości ponad miarę. Nie zasłużyliśmy na tę łaskę. A jednak niektórzy, jak napisał Juda: “Zamienili łaskę Boga naszego w rozpustę” (Jud 1:4). Niektórym ludziom się zdaje, że Boża przychylność oznacza zgodę na grzech, tym samym obniżają oni wartość tego daru, który kosztował Boga życie Jego Syna, i dalej żyją troszcząc się jedynie o siebie i swoje potrzeby i zachcianki.

Oczywiście, nie jest to odpowiedź jakiej Bóg oczekuje od tych, którzy przyjęli Jego łaskę. On spodziewa się, że nasze serca stopimy, gdy padniemy na twarz przed nim, zawstydzeni, pokutujący i pełni wdzięczności. Jak napisał Paweł, Boża łaska poucza nas: abyśmy wyrzekli się wszelkiej bezbożności, i światowych pożądliwości i na tym doczesnym świecie wstrzemięźliwie, sprawiedliwie i pobożnie żyli” (Tt 2:12). Widać wyraźnie, że od samego początku głoszenia Ewangelii pojawiali się również antynomiści, pomimo że nie byli tak nazywani. Paweł obalił w swych listach logikę antynomizmu i jej wykrzywione widzenie Bożej łaski. W Liście do Rzymian pisał:

Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? (Rz 6:1-2).

Oto antynomistyczna logika w najgorszym wydaniu: Trwając w grzechu, dajmy Bogu możliwość zwiększania Jego łaski dla nas! Paweł do takiej ideologii odnosił się z odrazą: “Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?” (Rz 6:2). Paweł odwołuje się do mocy Bożej łaski ku przemianie w nowym narodzeniu. Ci, którzy naprawdę uwierzyli w Jezusa umarli dla grzechu.

W kilku następnych wersach wyjaśnia dokładnie, co się wydarzyło: dzięki temu, że Jezus umarł i został wskrzeszony z martwych, jeśli wierzymy mu i mamy z nim relację, mamy również swój udział w tej śmierci. Także my umarliśmy i zostaliśmy przywróceni do życia, abyśmy “nowe życie prowadzili” (Rz 6:4). Gdy umarliśmy wraz z Chrystusem, moc grzechu nad nami została złamana. Grzech to duchowa moc, która trzymała nas w niewoli, lecz teraz nie jesteśmy już więcej Jego niewolnikami, ponieważ “kto umarł uwolniony jest od grzechu” (Rz 6:7). Pomimo że ciągle możemy być kuszeni i popadać w grzech, nasza sytuacja jest już inna niż przed nowym narodzeniem. Wtedy grzech był częścią naszej duchowej natury i panował nad nami. Zdecydowanie łatwiej nam było ulec grzechowi niż Bogu. Niemniej, po nawróceniu jest całkiem możliwe, abyśmy byli posłusznymi Bogu. Ci, którzy w wierze poddali siebie Chrystusowi w posłuszeństwo, uzyskali od niego moc, by postępować w sposób święty.

Łaska, aby być świętym

Obietnica dobrej nowiny o Bożej łasce to nie tylko możliwość przebaczenia, lecz również to, że możemy zostać świętymi. Pismo wskazuje, że istnieje początkowa transformacja w nowym narodzeniu, rozpoczyna się dzieło Boże, które objawia się przez oczyszczanie naszego życia. Stały proces Bożego działania w życiu wierzącego, w Biblii nazywany jest uświęceniem. Pochylmy się z uwagą nad przesłaniem następującego fragmentu:

“Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą. A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego” (1 Kor 6:9-11).

W kościele w Koryncie we wspólnocie znajdowali się ludzie, którzy przed nawróceniem oddawali się różnym nałogom, dobrze znanym ludzkości, lecz zostali uwolnieni i przemienieni przez Ducha Świętego. Czyż nie jest smutne to, że gdy Bóg poprzez swoją łaskę, chce przebaczyć homoseksualistom, złodziejom, cudzołożnikom i pijakom i uwolnić ich od ich nałogów, w kościele organizowane są grupy wsparcia, które pomagają “chrześcijanom” zrozumieć i walczyć z ich uzależnieniami? Boże słowo świadczy o uwalniającej z grzechu mocy ewangelii, jednak ludzie w kościele często uciekają się do świeckiej nauki i psychologii w popularnym wydaniu. W przeciwieństwie do wielu chrześcijan w kościele, Paweł nie wstydził się ewangelii, ponieważ wiedział, że “jest ona mocą Bożą ku zbawieniu, każdego, kto wierzy” (Rz 1:16). Greckie słowo oznaczające “zbawienie”, sozo, może być tłumaczone jako uwolnienie. Boża moc w ewangelii może uwolnić każdego z każdego uzależnienia.

A jednak ogromna większość ludzi we współczesnym kościele wstydzi się, albo nie zna mocy Ewangelii, która uwalnia. Pod przykrywką „miłości”, mówi się nałogowym grzesznikom, że Bóg w swej łasce akceptuje ich, takimi jacy są. Z pewnością prawdą jest to, że Bóg kocha każdego człowieka, jednak może rozwijać swoją relację jedynie z tymi, którzy uwierzą w dzieło Jego Syna i odwrócą się od grzechu. Jeśli to zrobią, Bóg nie zostawi ich w takim stanie, lecz uwolni. Osobiście byłem świadkiem wielu uwolnień homoseksualistów, alkoholików, narkomanów, cudzołożników i wszeteczników z ich nałogów i grzechów natychmiast gdy pokutowali i wzywali Jezusa. Czyż Bóg nie jest na tyle potężny? Jak czytamy w 1 Liście do Koryntian 6:9-11, jest potężny!

Mówić prawdę w miłości.

Jeśli naprawdę kochamy ludzi, którzy są uwiązani grzechem, będziemy mówić im prawdę. Czy sądzimy, że bardziej kochamy niż Bóg, gdy współczująco doradzamy ludziom, aby zmagali się, podczas gdy oni nadal trwają w grzechu, z którego Bóg pragnie ich uwolnić? Czy Jezus był zbyt twardy, gdy powiedział kobiecie, która została złapana na cudzołóstwie: “Idź i nie grzesz więcej” (J 8:11). Czy nie powinien być bardziej współczujący i powiedzieć: “Akceptują cię, taką, jaka jesteś. Oczywiście, jesteś “uzależniona od seksu” i niewątpliwie może to mieć swoje źródło w sposobie traktowania ciebie przez bliskich w dzieciństwie. Twoje zachowanie pokazuje, że ciągle pragniesz miłości, której nigdy nie dał ci ojciec. Nie czuj się więc winna. Wina może mieć bardzo niszczący wpływ na ludzką osobowość. Sugeruję, abyś poszła i przyłączyła się do grupy wsparcia dla ludzi wychodzących z uzależnienia od seksu. Po pewnym czasie, mam nadzieję, że będziesz w stanie pokonać swoje uzależnienie z pomocą mocy wyższej” ?

Przesłanie Jezusa dla nas wszystkich, którzy raz spotkaliśmy go jest takie: “Idź i nie grzesz więcej”. Przez moc Ducha Świętego w autentycznym nowym narodzeniu, moc grzechu zostaje łamana, umożliwiając posłuszeństwo. Ci, którzy naprawdę narodzili się na nowo są teraz nowym stworzeniem w Chrystusie (p. 2 Kor 5:17), które z pewnością może powiedzieć: “Z Chrystusem zostałem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2:20).

Bóg pracuje z nimi, “według upodobania sprawia zarówno chcenie, jak i wykonanie” (Flp 2:13) i obiecuje, że wydoskonali dobre dzieło, które w nich rozpoczął (Flp 1:6). Już wcześniej doszliśmy do wniosku, Bóg, gdyby chciał nam tylko przebaczyć, to Duch Święty nie musiałby działać w naszych sercach i naszym życiu. Oczywiście celem działania Ducha Świętego jest przede wszystkim prowadzić nas do świętości. Boża łaska czyni znacznie więcej niż przebaczenie – uwalnia nas i przemienia.

Czwarta koncepcja, której antynomiści nie rozumieją to:

Relacja: chrześcijanie a Boże Prawo

Ulubionym ich wyrażeniem jest: “Tak cieszę się, że nie jestem pod Prawem, tylko pod Łaską”. Jest to biblijny zwrot wyrwany z kontekstu. Zazwyczaj używają go w znaczeniu: “Tak się cieszę, że nie muszę martwić się o to co Bóg aprobuje, a co nie, jak to było pod Prawem”. Takie podejście ujawnia błąd tragiczny w skutkach interpretacji ważnego biblijnego wyrażenia.

Rzeczywiście Nowy Testament informuje nas, że ci, którzy są w Chrystusie, nie są “pod Prawem, lecz pod łaską” (Rz 6:14). Niemniej, Pismo bardzo wyraźnie mówi, cokolwiek to wyrażenie oznacza, że nie znaczy ono, jakoby ci, którzy są pod łaską mieli zgodę na grzeszenie. Przez wyjęcie kilku wersów z kontekstu zwolennicy antynomizmu zmieniają znaczenie tego biblijnego zwrotu, a ich tłumaczenie stoi w opozycji do całego Pisma. Na przykład Paweł w Liście do Rzymian 3:31 pisze:

Czy zakon unieważniamy przez wiarę? Wręcz przeciwnie, zakon utwierdzamy.

Widać wyraźnie, że część tego, co Paweł napisał w Liście do Rzymian jest obroną przed żydowskim argumentem, że jego ewangelia łaski poprowadzi ludzi do grzechu. Możemy sobie wyobrazić, jak jego antagoniści krzyczą : “Jeśli ludzie są zbawieni przez wiarę a nie przez posłuszeństwo Prawu, jak mówisz, to unieważniacie Prawo Boże!”

“Wręcz przeciwnie” – odpowiada Paweł. “Wy, którzy usiłowaliście być zbawieni przez zachowywanie Prawa, nigdy nawet nie zbliżyliście się do posłuszeństwa sami. Lecz ci, którzy wierzą w Jezusa, narodzili się na nowo. Boże prawo jest wpisane w ich sercach, moc grzechu złamana i zamieszkuje w nich Duch Boży. Dzięki tym rzeczom i innym, zaczynają zachowywać literę i ducha moralnych aspektów Prawa. Czy unieważniamy Prawo przez wiarę? Wręcz przeciwnie, utwierdzamy Prawo”.

Co Paweł miał na myśli?

Dalej, w tym samym Liście do Rzymian, Paweł rozwinął to rozważanie, że “nie jesteśmy pod prawem, lecz pod łaską”. Przeczytajmy kontekst tego stwierdzenia:

Cóż tedy? Czy mamy grzeszyć, dlatego że nie jesteśmy pod zakonem, lecz pod łaską? Przenigdy! Czyż nie wiecie, że jeśli się oddajecie jako słudzy w posłuszeństwo, stajecie się sługami tego, komu jesteście posłuszni, czy to grzechu ku śmierci, czy też posłuszeństwa ku sprawiedliwości? (Rz 6:15-16, podkreślenia dodano).

Pomimo że nie jesteśmy pod prawem, nie znaczy to, że Bóg zgadza się, byśmy dalej grzeszyli. Paweł wskazał na niekonsekwencję takiej interpretacji, pokazując, co prawdziwy wierzący robi od chwili nawrócenia: Oddaje siebie Bogu, stając się jego posłusznym sługą, a wynikiem tego jest sprawiedliwość. Wcześniej, nie mając żadnego wyboru, rasa ludzka oddawała siebie w niewolę grzechu, a wynikiem była duchowa i wieczna śmierć.

Problemem jest, że tak wielu nominalnych chrześcijan nigdy nie oddało siebie Bogu, nie stało się posłusznymi Bogu służącymi i przez to są chrześcijanami tylko z nazwy. Usłyszeli ewangelię, która obiecuje im niebo bez potrzeby pokuty. Uczynienie Jezusa Chrystusa Panem, jest, ich zdaniem, jedną z opcji w pewnej drodze do nieba. Na pewno mamy prawo wyboru, myślą sobie, ponieważ gdyby było inaczej to zbawienie nie byłoby z łaski. Poza tym, czyż Biblia nie mówi, że nie jesteśmy pod Prawem, tylko pod łaską?

Jednak, wyraźnie Paweł twierdzi, że nie ma nic bardziej błędnego. Kiedy czynisz Jezusa swoim Panem wykonujesz swój pierwszy krok w drodze do nieba. Tylko Jezus jest początkiem tej drogi. Oddanie się jemu, uczynienie siebie posłusznym jemu jest reakcją na wiarę, która niesie zbawienie i jedynym sposobem, aby przyjąć Boży dar sprawiedliwości.

Prawo Chrystusowe

To, że nie jesteśmy pod Bożym Prawem przekazanym przez Mojżesza, nie znaczy, że nie jesteśmy pod Bożym Prawem danym przez Chrystusa. Paweł podkreśla w powyższym fragmencie, że nie powinniśmy grzeszyć. Jezus odnosi się do standardów życia. Prawo musi istnieć, aby można było ocenić czy coś jest grzechem czy nie. : “Gdzie nie ma prawa, nie ma też przestępstwa” (Rz 4:15).

W nowym przymierzu istnieje prawo, które nas obowiązuje. Nie jest ono środkiem do zbawienia, ponieważ zbawienie jest z Bożej łaski. Jednak jest oczywiste, że należy go przestrzegać, ponieważ po to zostało nam dane. To prawo jest nazwane przez Pismo “Prawem Chrystusowym”. Prawo Chrystusa obejmuje wszystko, co przykazał Chrystus, podobnie jak “prawo Mojżeszowe” zawiera wszystko, co nakazał Mojżesz. Pamiętajmy o tym, że Jezus powiedział nam, abyśmy ludzi czynili uczniami, ucząc ich przestrzegać wszystkich Jego przykazań (p. Mt 28:18-20).

Oto kolejny fragment Pisma, w którym Paweł podkreśla, że nie jest pod Prawem Mojżeszowym, lecz Chrystusowym:

Będąc wolnym wobec wszystkich, oddałem się w niewolę wszystkim, abym jak najwięcej ludzi pozyskał. I stałem się dla Żydów jako Żyd, aby Żydów pozyskać; dla tych, którzy są pod zakonem, jakobym był pod zakonem, chociaż sam pod zakonem nie jestem, aby tych, którzy są pod zakonem, pozyskać. Dla tych, którzy są bez zakonu, jakobym był bez zakonu, chociaż nie jestem bez zakonu Bożego, lecz pod zakonem Chrystusowym, aby pozyskać tych, którzy są bez zakonu (1 Kor 9:19-21, podkreślenia dodano).

Jak daje się porównać prawo Chrystusowe z prawem Mojżeszowym? Badanie przykazań Chrystusa pokazuje, że, w niektórych przypadkach, wyraźnie odłożył na bok poszczególne starotestamentowe prawa. W innych przypadkach, ustanowił nowe prawa, których nie było w starym przymierzu. A jeszcze kiedy indziej wyjaśniał ducha i aprobował szczególne przykazania Prawa. Zastanówmy się nad każdym z tych trzech przypadków.

Pierwszym przykładem jest odrzucenie przez Jezusa dietetycznych zakazów starego przymierza. Czytamy w Ewangelii Marka, że Pan ogłosił “całe jedzenie czyste” (Mk 7:19). Pod nowym przymierzem możemy jeść bekon bez poczucia winy

[5]

.

Drugi przypadek to ustanowienie przez Chrystusa przykazania o chrzcie wodnym, coś, co nie było wymagane od nikogo z ludu Bożego starego przymierza (p. Mt 28:19). Jezus dał nam również coś, co sam nazwał nowym przykazaniem, aby kochać siebie nawzajem tak, jak On nas umiłował (p. J 13:34).

Przykład do trzeciego przypadku to aprobata Jezusa dla siódmego przykazania: zakazu cudzołóstwa. W czasie głoszenia Kazania na Górze, Jezus wyjaśnił ducha tego zakazu, ujawniając pierwotny zamiar Boży. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że wielu Jego ówczesnych słuchaczy uważało siebie samych za świętych jeśli chodziło o udział w cudzołóstwie, jednak nikt nie tłumaczył się ze swoich pełnych pożądania spojrzeń i myśli. Jezus podkreślił, że źle jest romansować z żoną swego bliźniego, ale również źle jest rozbierać ją w wyobraźni.

Wszyscy, jako chrześcijanie, mamy zdolność do wewnętrznej motywacji aby wykonywać prawo Chrystusowe, wiedząc, że dobrowolnie poddaliśmy się pod Jego jurysdykcję. Przykazania Jezusa podkreślają moralne wymagania starego przymierza

[6]

.

I w końcu, piąta biblijna koncepcja, którą antynomiści często lekceważą:

Prawdziwa natura i potrzeba pokuty

Niektórzy zwolennicy antynomizmu ignorują włączenie do Nowego Testamentu pokuty jako wymagania koniecznego do zbawienia. Niektórzy dowodzą, że mówić niezbawionym ludziom, że muszą pokutować, to mówić im, że ich uczynki mają wkład w zbawienie, co uważa się za legalizm. Zwyczajnie nie jest to prawda. Pokuta jest rzeczywiście uczynkiem, lecz jak każdy inny uczynek nie ma żadnego wkładu jeśli chodzi o zapłatę za zabawienie. Podobnie jak każdy inny uczynek w życiu prawdziwego wierzącego, pokuta jest dziełem, które idzie za wiarą, i jest pierwszym uczynkiem żywej wiary. Pokuta jest jedyną właściwą odpowiedzią na ewangelię.

Inni antynomiści, którzy są nieco lepiej zaznajomieni z Pismem, zdają sobie sprawę z tego, że twierdzenie, żeby wykluczyć pokutę z głoszenia ewangelii jest równoznaczne z powiedzeniem, że głoszenie Jana Chrzciciela, Jezusa, Piotra i Pawła było błędne. Podejmują więc taką strategię, która zmienia definicję pokuty. W ich własnym wydaniu, pokuta to tylko zmiana stosunku do Jezusa i to tak, to zdumiewające, że nie musi mieć wpływu na zachowanie człowieka. Poszukajmy więc definicji pokuty w Biblii. Co kaznodzieje Nowego Testamentu mieli na myśli, gdy wzywali ludzi do pokuty?

Paweł wierzy, że prawdziwa pokuta wymaga nie tylko zmiany nastawienia, lecz zmiany zachowania. Wspominając swoje widzenie Jezusa na drodze do Damaszku i późniejszą wieloletnią służbę, złożył świadectwo królowi Agryppie:

Dlatego też, królu Agryppo, nie byłem nieposłuszny temu widzeniu niebieskiemu, (20) lecz głosiłem najpierw tym, którzy są w Damaszku, potem w Jerozolimie i po całej krainie judzkiej, i poganom, aby się upamiętali i nawrócili do Boga i spełniali uczynki godne upamiętania (Dz 26:19-20, podkreślenia dodano).

Jan Chrzciciel również wierzył, że pokuta jest czymś więcej niż zmianą umysłu, co do pewnych teologicznych faktów. Wzywał swoich słuchaczy do pokuty. Gdy pytali go, co powinni zrobić, wyliczył im szczególne zmiany zachowania (p. Łk 3:3, 10-14). Wyśmiewał faryzeuszy i Saduceuszy za to, że szli tylko za poruszeniem pokuty, ostrzegając ich przed ogniami piekielnymi jeśli naprawdę nie będą pokutować:

Plemię żmijowe, kto was ostrzegł przed przyszłym gniewem? (8) Wydawajcie więc owoc godny upamiętania; niech wam się nie zdaje, że możecie wmawiać w siebie: Ojca mamy Abrahama; powiadam wam bowiem, że Bóg może z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. (10) A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone (Mt 3:7-10, podkreślenia dodano).

Jezus głosił to samo przesłanie pokuty, co Jan (p. Mt 3:2; 4:17). Przypomniał, że, że Niniwa pokutowała, gdy głosił Jonasz (p. Łk 11:32). Każdy, kto przeczytał Księgę Jonasza wie, że u mieszkańców Niniwy dokonało się coś więcej, niż zmiana myślenia; zmienili również swoje postępowanie i odwrócili się od grzechu.

Czym jest biblijna pokuta? Jest to rozmyślna zmiana zachowania w odpowiedzi na autentyczną wiarę zrodzoną w sercu.

Konieczność pokuty

Jak ważna jest pokuta? Czy można być zbawionym bez pokuty? Odpowiedź zgodna ze Słowem Bożym brzmi: nie. Jan Chrzciciel głosił ewangelię (i Łukasz nazywa to “tą ewangelią”), w której centralnym przesłaniem była pokuta (p. Łk 3:1-18). Ci, którzy nie pokutowali mieli iść do piekła (p. Mt 3:10-12; Łk 3:17).

Jezus głosił pokutę od samego początku swej służby (p. Mt 4:17). Ostrzegał ludzi, że jeśli nie będą pokutować, zginą (p. Łk 13:3,5).

Gdy Jezus wysłał swoich uczniów na głoszenie do różnych miast, “poszli i wzywali do upamiętania” (Mk. 6:12, podkreślenia dodano).

Po swym zmartwychwstaniu Jezus powiedział uczniom, aby zanieśli przesłanie pokuty na cały świat, ponieważ jest to klucz, który otwiera drzwi przebaczenia:

I rzekł im: Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać i że, począwszy od Jerozolimy, w imię Jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów (Łk 24:46-47, podkreślenia dodano).

Apostołowie byli posłuszni poleceniom Jezusa. Gdy apostoł Piotr mówił swoje kazanie w dniu Zielonych Świąt, przekonani przez niego słuchacze, gdy uświadomili sobie prawdę o Człowieku, którego właśnie ukrzyżowali, pytali Piotra, co powinni zrobić. Odpowiedział im, że przede wszystkim powinni pokutować (p. Dz 2:38).

Pierwsze publiczne kazanie Piotra w przysionku Salomonowym miało podobne przesłanie. Grzechy nie zostaną zmazane bez pokuty

[7]

:

Przeto upamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze, (Dz 3:19a, podkreślenia dodano).

Jak już dowiedzieliśmy się ze świadectwa Pawła złożonego królowi Agrypie, jego ewangelia zawsze zawierała przesłanie o pokucie. W Atenach ostrzegał swych słuchaczy, że każdy musi stanąć na sądzie przed Chrystusem, a ci, którzy nie pokutowali nie będą przygotowani na ten wielki dzień:

Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych (Dz 17:30-31, podkreślenia dodano).

W swym pożegnalnym przemówieniu do starszych z Efezu, Paweł wyliczył pokutę wraz z wiarą jako podstawowy składnik zbawienia:

Jak nie uchylałem się … wzywając zarówno Żydów, jak i Greków do upamiętania się przed Bogiem i do wiary w Pana naszego, Jezusa (Dz 20:20a, 21; podkreślenia dodano).

Autor Listu do Hebrajczyków powiedział, że “pokuta z martwych uczynków” jest najbardziej fundamentalną doktryną Chrystusa (p. Hbr 6:1).

Nam nadzieję, że ta lista biblijnych dowodów wystarczy, aby przekonać każdego, że relacja z Bogiem zaczyna się od pokuty. Nie ma przebaczenia grzechów bez pokuty. Jeśli nie pokutowałeś, gdy za pierwszym razem “zaakceptowałeś Jezusa”, wykonując “uczynki godne upamiętania”, to nie jesteś zbawiony. Jeśli nie pokutowałeś dotąd, nadal nie jesteś zbawiony.

Czego Bóg oczekuje od nas w pokucie?

Kiedy człowiek pierwszy raz wierzy Ewangelii, początkowo powinien pokutować z wszystkich znanych grzechów. Oczywiście, nie może pokutować ze wszystkich złych rzeczy, które robi, ponieważ nie wie o wszystkim, co robi źle. Jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za to, o czym wiemy (p. Łk 23:34; 1 Tm 1:13). W miarę wzrostu duchowego nowy wierzący nabiera zrozumienia Bożej woli (p. Ef 5:10), a więc będzie stała pokuta. Jest to proces uświęcenia.

W niektórych przypadkach, będzie potrzeba odszkodowania czy prośby o przebaczenie za wcześniejsze złe postępowanie. Oczywiście, jeśli ktoś ukradł wczoraj 20 złotych, dziś wierzy w Jezusa i nadal posiada ukradzione pieniądze, nadal jest złodziejem. Ma coś, co należy do kogoś innego, jak więc może twierdzić, że jest uczniem Chrystusa? Sumienie prawdziwego nowego wierzącego nie pozwoli mu spocząć, dopóki nie zwróci tego, co ukradł.

Oczywiście nie wszystko zło daje się naprawić, lecz każda ukradziona rzecz, którą można zwrócić, powinna być zwrócona. Każde zło, które może być naprawione, powinno być naprawione. Może trzeba napisać listy, może wykonać telefon, prosząc o przebaczenie urażonych ludzi. Gdyby każdy nominalny chrześcijanin na świecie pokutował, byłaby to prawdziwa rewolucja.

Legalizm a antynomizm – dwa słowa, które opisują równie fatalne teologie. Które z tych dwóch słów częściej słyszysz z ust wyznających chrześcijaństwo? Jak wielu z nich nigdy nie słyszało nawet o antynomizmie? Pomimo że Nowy Testament ostrzega przed nim wiele częściej niż przed legalizmem, antynomizm pozostaje przewodnią teologią w wielu współczesnych chrześcijańskich kręgach.

Antynomizm często błędnie nazywa autentycznych chrześcijan legalistami. Autentyczni chrześcijanie nie przejmują się tym, ponieważ, w przeciwieństwie do antynomistów, spodziewają się prześladowań, wiedzą, że: “wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą” (2 Tm 3:12, podkreślenia dodano). Raczej dbają o chwałę Boża niż ludzką, wyglądając dnia, w którym usłyszą swego Pana, mówiącego: “Dobrze, sługo dobry i wierny! … byłeś wierny,… wejdź do radości pana swego” (Mt 25:21, podkreślenia dodano). Tylko ci, którzy byli dobrzy i wierni swemu Mistrzowi wejdą do Jego radości.

 


[1]

John Dillenberger, ed., Martin Luther (New York: Doubleday, 1961), s. 24.

[2]

Piotr użył tego samego zwrotu pisząc o niezbawionych: “Jakiż koniec czeka tych, którzy nie wierzą Ewangelii Bożej” (1 Pt 4:17). Podobny jest opis wydarzeń z pierwszego kościoła sporządzony przez Łukasza: “wielkie też mnóstwo kapłanów było posłuszne wierze” (Dz 6:7 B.G.).

[3]

Niektórzy twierdzą, że Jezusowi chodziło tylko o Jego cuda, gdy mówił o Swych dziełach w J 14:11-12. Jednak z kontekstu wynika, że chodzi o coś więcej. Gdyby cechą charakterystyczną wszystkich prawdziwych wierzących było to, że czynią te same i większe cuda, jakie czynił Chrystus to bardzo niewielu prawdziwych chrześcijan w ogóle żyło kiedykolwiek.

[4]

Jest to cytat z listu, który otrzymałem od osoby sprzeciwiającej się mojej interpretacji fragmentu Listu Jakuba 2:14-26. Wydaje się, że w tak dwuznacznych zwrotach specjalizują się teolodzy, którzy zaraz po politykach i pokerzystach są największymi światowymi oszustami. Zaprawdę, nie istnieje bardziej gęsta mgła, niż mgła teologów.

[5]

Ta prawda jest poparta przez widzenie, jakie Bóg dał Piotrowi w Dz 0:10-15 i słowami Pawła w 1 Tm 4:3-5.

[6]

W następnych dwóch rozdziałach będziemy przyglądać się “prawu Chrystusowem” i temu jak przypomina ono prawo Mojżeszowe.

[7]

Podobnie stało się, kiedy Bóg objawił Piotrowi, że podanie mogą również być zbawieni przez prostą wiarę w Jezusa, a Piotr ogłosił w domu Korneliusza: “Teraz pojmuję naprawdę, że Bóg nie ma względu na osobę, lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje” (Dz 10:34b-35, podkreślenia dodano). W Dz 5:32 Piotr stwierdził, że Bóg dał Ducha Świętego tym, którzy “są mu posłuszni”. Wszyscy prawdziwi chrześcijanie mają w swoich sercach Ducha Świętego (p. Rz 8:9; Ga 4:6).


[Dorota1]

To jest niezrozumiałe

[Dorota2]

Mam nadzieję, że to lapsus w tłumaczeniu, Bóg dał nam wolną wole, a więc wybór i odpowiedzialność za wybory przed pierwszym grzechem. On nas uczynił odpowiedzialnymi za nasze zachowania – wszystkie, a nie tylko grzechy.

[Dorota3]

Tytuł nie ma nic wspólnego z treścią

[Dorota4]

Mentalność, charakterystyczny sposób myślenia i odnoszenia się do rzeczywistości, wynik przyjęcia określonych zasad i wartości, które wyznaczają sposób zachowania jednostki lub grupy społecznej.

[Dorota5]

Substytut po polsku znaczy namiastką, gorszym zamiennikiem?

[Dorota6]

Substytut ma pejoratywne zanczenie, a ty używasz go jako prównanie.

[Dorota7]

Trochę maslo maslane, ale nie wiem, co ono znacyz i czemu służy.

[nieznany8]

Odpowiedź do Dorota (05.11.2009, 20:37): “…”

[Dorota9]

Grzech nie kusi jest wynikiem ulegania kuszeniu

[Dorota10]

Co to znaczydaanie Ducha Świętog do wnętrza?

Nieprawdziwy “chrześcijanin”

Rozdział 4

Student o komunistycznych przekonaniach, który został zwolniony z więzienia, napisał list do swojej narzeczonej, chcąc zakończyć ich związek :

My komuniści ponosimy wiele ofiar każdego dnia. To do nas chętnie strzelają, na nas polują i z nas właśnie chętnie szydzą. Z powodu naszych przekonań często tracimy pracę i ludzie utrudniają nam życie na wiele sposobów. Zdarza się, że naszych towarzyszy zabijają lub zamykają w więzieniach, albo pozbawionych możliwości zarobkowania skazują na życie w ubóstwie. Oddajemy partii każdy zarobiony grosz ponadto, co absolutnie niezbędne, aby utrzymać się przy życiu. My, komuniści, nie mamy czasu ani pieniędzy na filmy, koncerty, steki, porządne domy i nowe samochodu. Powiadają o nas, że jesteśmy fanatykami. Nasze życie zdominowała walka o światowy komunizm. My, komuniści, mamy swoją filozofię życiową, której nie kupi się za żadne pieniądze. Mamy cel walki, zdefiniowany cel w życiu. Poddajemy nasze życie temu wielkiemu ruchowi ludzkości; a jeśli nasze osobiste życie bywa twarde, lub zdarzy się, że cierpimy ponieważ poddajemy się wymaganiom i celom partii, wtedy otrzymujemy rekompensatę w postaci myśli, że każdy z nas jest na swej drodze do czegoś nowego, prawdziwego i lepszego dla ludzkości.

Jest tylko jedna rzecz, której pragnę: to komunizm. On jest moim życiem, interesem, religią, hobby, miłością, żoną, panią, oddechem i pokarmem. Pracuję nad tym w dzień i śnię w nocy. Poczucie misji w miarę upływu czasu stale wzrasta, zatem nie mogę podtrzymywać przyjaźni, romansów czy nawet rozmów, które nie są związane z misją mojego życia. Cenię ludzi, książki, idee i działania, jednak tylko te, które są związane z moimi ideami. Za swoje przekonania siedziałem już w więzieniu, a jeśli będzie to konieczne, jestem gotów stanąć przed plutonem egzekucyjnym.

Ten młody komunista, w przeciwieństwie do wielu chrześcijan, jest pełen oddania dla idei, którą wyznaje. Możemy nie zgadzać się z jego poglądami, ale jego wiarę i oddanie idei potwierdzają jego czyny.

Prawdziwa wiara zawsze manifestuje się poprzez uczynki. Istnieje nierozerwalny związek między wiarą i zachowaniem. Jak napisał Marcin Luter w przedsłowiu do swego komentarza do Listu do Rzymian: “Tak naprawdę, nie jest możliwe oddzielenie uczynków od wiary, podobnie jak nie jest to możliwe, by oddzielić ciepło i światło od ognia”

[1]

.

Po czym możesz poznać, że ktoś uwierzył w to, o czym mu mówisz? Po tym, jak odpowiada i czynach, które wynikają z przekonań. Jeśli ostrzegasz go, że niebezpieczny pająk chodzi mu po ręce, a on uśmiecha się i dalej z tobą rozmawia, możesz być pewien, że nie uwierzył ci, albo nie usłyszał ostrzeżenia. Podobnie, jeśli ktoś wierzy w Jezusa, zazwyczaj działa zgodnie ze swoją wiarą, jego wiarę potwierdza jego posłuszeństwo Słowu.

Pomimo że wielu ludzi uważa, że wierzą, że Jezus jest Synem Bożym, ich postępowanie zaprzecza temu. Paweł pisał o takim zachowaniu do Tymoteusza: “Utrzymują (ustami swymi wyznają), że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go” (Tt 1:16).

Prezes Jezus

Wyobraź sobie, że pracujesz dla wielkiej korporacji. Któregoś dnia, w czasie pracy przy swoim stanowisku widzisz, że drzwiami z drugiej strony pomieszczenia wszedł dobrze ubrany mężczyzna, którego nigdy dotąd nie widziałeś. Podchodzi do twojego biurka i mówi: “Panie Smith, jestem prezesem firmy. Proszę natychmiast uporządkować bałagan na pana biurku”. Jak zareagujesz? Wszystko, oczywiście, zależy od tego czy uwierzyłeś w jego słowa, czy nie. Prezes to najwyższa władza w firmie. To dla niego pracujesz, od jego decyzji jesteś zależny. Jeśli uwierzysz w to, że jest prezesem, szybko zareagujesz na jego uwagę. Jeśli nie zareagowałeś, prawdopodobnie nie uwierzyłeś jego słowom.

Analogia jest oczywista. Wiara w Jezusa skutkuje poddaniem się właśnie Jemu. Jesteśmy zbawieni przez wiarę w Jezusa. On oczekuje od nas posłuszeństwa, ponieważ ono wynika z wiary, jeśli go brak, to jest dowodem, że brak nam wiary. Paweł w Liście do Rzymian dwukrotnie wspomina o “posłuszeństwie wiary” (Rz 1:5; 16:26). Celem jego służby było przyprowadzenie “do posłuszeństwa wiary wszystkich narodów. (Rz 1:5)

“Twoja analogia mnie nie przekonuje – powie czytelnik – Jezus nie jest prezesem firmy”.

Takie rozumowanie ujawnia istotę problemu. Rzeczywiście Jezus jest kimś więcej niż prezesem firmy. On jest Stworzycielem wszystkich ludzi. Sędzią żywych i umarłych; posiada imię, które jest większe ponad wszelkie inne imiona.

Niestety dla wielu chrześcijan Jezus jest Zbawicielem, lecz nie Panem. Jest przyjaznym sąsiadem, a nie Głową Kościoła. On kocha, ale, żeby mieć władzę na niebie i na ziemi to chyba nie. Czasem traktujemy go jak kumpla, a nie jak Króla królów. Wyobrażamy go sobie jako wesołego, dobrego znajomego, ale nie tego, przed którym zegnie się wszelkie kolano. Owszem, myślimy, że jest dobry, ale nie myślimy o nim jak o Bogu. Jednak ci, którzy tak myślą są bałwochwalcami – wymyślili boga na miarę swoich wyobrażeń.

Apostoł Jakub wielokrotnie ostrzega przed wiarą, która jest pozbawiona uczynków :

A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna… Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? (Jk 1:22, 26; 2:14, podkreślenia dodano).

To mocna wypowiedź. Wiara bez uczynków nie może nas zbawić. Tym, w co wierzymy, nacechowane są nasze słowa i czyny, jeśli wierzymy szczerze. Jeśli jednak brak nam wiary, nasze czyny nie będą pokrywały się ze słowami. Nasza mowa będzie pusta.

Dalej Jakub powiada :

Lecz powie ktoś: Ty masz wiarę, a ja mam uczynki; pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, a ja ci pokażę wiarę z uczynków moich. Ty wierzysz, że Bóg jest jeden? Dobrze czynisz; demony również wierzą i drżą. Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa?

Widzicie, że człowiek bywa usprawiedliwiony z uczynków, a nie jedynie z wiary... Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2:18-20, 24, 26, podkreślenia dodano).

Jakub powiada, że nawet demony wierzą, że Bóg istnieje, a więc posiadają jakiś stopień wiary

[2]

i że ich wiara przejawia się w tym, że drżą ze strachu. A jednak wielu chrześcijan nie przejawia bojaźni Bożej?

[3]

.

Jezus wzywał do posłuszeństwa wiary. Trzeba podkreślić, że Jakub podważa wartość wiary nie potwierdzanej uczynkami (2:18). Uczynki towarzyszą wierze. Prawdziwa zbawcza wiara zaczyna się od pokuty i właśnie dlatego wezwanie Jezusa skierowane do konkretnego człowieka, aby ten przyjął zbawienie, jest wezwaniem do tego, by się ten oddał Jezusowi i odtąd był Mu posłuszny. Jezus wzywa ludzi do wiary, która jest posłuszna, a jednak wielu ludzi pozostaje na poziomie deklaracji. Jezus, wzywając ludzi, by przyjęli zbawienie właściwie nie mówi o wierze, czeka aż Jego prawdziwi uczniowie, pokażą swoją wiarę poprzez swoje czyny.

Wezwanie Jezusa skierowane do każdego człowieka jest kosztowne, wymaga wielu wyrzeczeń. Jednak, aż trudno uwierzyć, że koszt tej decyzji jest ignorowany zarówno przez nauczających, jak i samych chrześcijan. Niestety tak wielu z tych, którzy wierzą, że wezwanie Jezusa do ponoszenia kosztów pójścia za Jezusem dotyczy właśnie chrześcijan, żyje tak jakby te koszty w ogóle nie istniały, a przyjęcie Jezusa nic nie zmieniało w ich życiu.

Żyją swoim życiem, dalecy od posłuszeństwa Bogu i Pismu.

Pierwszy krok czy początek trudnego marszu?

Pochylmy się nad słowami Jezusa, które dobitnie mówią o cenie, jaką musi zapłacić każdy Jego naśladowca.

A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla Ewangelii, zachowa ją. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi. (Mk 8:34-38).

Do kogo jest skierowana ta wypowiedź? Jeśli uważnie czytamy ten fragment, odpowiedź staje się oczywista.

Po pierwsze: Jezus mówił do “tłumu ludzi” (np. w BT – przyp. tłum.), w którym znajdowali się również Jego uczniowie (w. 34). Jezus zebrał ludzi, aby im powiedzieć rzeczy ważne. Chciał, aby wszyscy, Jego uczniowie oraz ci, którzy szukają prawdy, usłyszeli Jego przesłanie. Zaczął od zwrotu: “jeśli kto” (w. 34, podkr. dodano), a Jego słowa były skierowane do wszystkich.

Wraz z każdą przeczytaną linijką staje się wyraźniejsze, kim są adresaci tych słów. On kieruje słowa do każdego kto pragnie (1) “pójść” za nim, (2) “zbawić życie swoje”, (3) nie “zatracić duszy swojej” oraz do tych, którzy (4) chcą być ludźmi, których Jezus nie będzie się musiał wstydzić przed Ojcem, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi”. Zdania te opisują ludzi, którzy pragną być zbawieni. Czy możemy sobie wyobrazić kogoś, kto marzy o tym, by być w niebie, a jednocześnie nie chce “iść za” Jezusem, i “zbawić swego życia”? Czy możemy sobie wyobrazić, że człowiek może jednocześnie uwierzyć Jezusowi, „stracić swoją duszę” i wstydzić się swojej wiary w Jezusa? Pamiętajmy, że takich wyznawców będzie wstydził się Jezus, gdy powróci. Oczywiście, ten fragment dotyczy znajdowania życia wiecznego.

W języku angielskim każde ze zdań tego fragmentu zaczyna się od zwrotu “bowiem”. Każde kolejne zdanie jest kontynuacją pierwszego i należy je rozpatrywać łącznie z nim. Bowiem takie zdania należy zawsze interpretować w kontekście, a nigdy w oderwaniu od istoty. Przyjrzyjmy się tej wypowiedzi Jezusa wyraz po wyrazie.

Zdanie #1

Jeżeli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie siebie samego, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje (Mk 8:34).

Po raz kolejny podkreślmy, że słowa Jezusa skierowane są do każdego, kto chce pójść za nim, każdego, kto chce być Jego uczniem. Jezus zaprasza każdego człowieka, by stał się Jego naśladowcą, taki jest początek tej drogi.

Zdarza się, że ludzie chcą zaprzyjaźnić się z Jezusem, ale bez konieczności naśladowania go. Jezus powiedział, że Jego przyjacielem może być tylko ten, kto go naśladuje. Powiedział kiedyś: “Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie to, co wam przykazałem” (J 15:14).

Wielu chciałoby być Jego braćmi, nie będąc Jego naśladowcami. Nic z tego, możliwość bycia bratem jest dana tylko tym, którzy są Mu posłuszni: “Ktokolwiek czyni wolę Ojca Mego, który jest w niebie, jest Moim bratem i siostrą i matką” (Mt 12:50).

Wielu chciałoby na końcu swojego życia znaleźć się w niebie, jednak bez żadnego wysiłku tu na ziemi, bez zmian, których Jezus oczekuje. Tylko ci, którzy pełnią Jego wolę patrzą dalej ponad swoje życie znajdą życie wieczne: “Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” (Mt 7:21).

W tej wypowiedzi jest wskazówka, że aby pójść za Jezusem, trzeba mieć świadomość konsekwencji tej decyzji – potrzeby wyrzeczenia się swoich wizji, przyzwyczajeń, pragnień. Zrezygnować z siebie i poddać się woli Boga. Naśladowanie Jezusa wiąże się z odrzuceniem przez wielu ludzi, wiąże się również z poddaniem woli Boga – to właśnie jest istotą naśladowania Jezusa. To w praktyce oznacza “wziąć swój krzyż”.

Zdanie #2

Kolejne zdanie tej wypowiedzi pogłębia sens:

Kto bowiem pragnie uratować swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie dla Mnie i dla Ewangelii, ten je ocali (Mk 8:35).

„Bowiem” podkreśla wagę wyjaśnienia. W dalszym ciągu mowa tu o dwóch życiowych postawach – bardzo różnych od siebie. Osoby, która stykając się z Ewangelią decyduje się zapłacić swoją cenę za bycie z Jezusem i naśladować go oraz innej: osoby, która deklaruje chęć bycia z Jezusem, ale są to słowa bez pokrycia w czynach. Widać konsekwencje w całej wypowiedzi: jeśli ktoś nie wyrzeka się siebie i w dalszym ciągu żyje w sposób jaki jest mu miły i wygodny – to ten, który chcąc zachować swoje życie traci je. Z kolei, ten który jest gotów wyrzec się siebie, traci swoje życie – to dotychczasowe, by w konsekwencji swojego wyboru zyskać życie wieczne.

Jezus nie mówił tu o zyskaniu i stracie fizycznego życia. On miał na myśli życie wieczne. Podobna wypowiedź znajduje się w Ewangelii Jana 12:25 i brzmi: “Kto miłuje życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku żywotowi wiecznemu” (podkreślenia dodano).

Człowiek, który kocha swoje życie, takie jakie ono jest, nie ma potrzeby nic zmieniać, straci swoje życie wieczne. „Zachować życie” oznacza żyć sprawami, które były ważne dotąd. Druga postawa, to postawa człowieka, który “traci swoje życie dla Chrystusa i Ewangelii”. To ten, który wyrzeka się siebie samego, rezygnuje z własnych planów, poddaje się woli Bożej, Bożym planom i Ewangelii. Konsekwencją Jego decyzji są zmiany w życiu, a to nowe życie powoduje, że “zachowa swoje życie” – otrzyma życie wieczne. Ktoś, kto stara się pełnić wolę Boga, nawet pomimo poczucia odrzucenia przez ludzi, ostatecznie znajdzie się w niebie. Zaś ktoś, kto podąża tylko za swoimi sprawami, znajdzie swój los w piekle.

Zdanie #3 & 4

Kolejne zdania, a właściwie pytania, tak charakterystyczne dla Hebrajczyków:

Bo cóż pomoże człowiekowi, jeśli nawet cały świat pozyska, ale własną duszę zatraci? Cóż może człowiek oddać w zamian za swoją duszę? (Mk 8:36-37).

Pytania zmuszają do refleksji nad wartościami. Czy warto zostać przy swoich sprawach? Pytania są skierowane do tych, którzy nie chcą zrezygnować z dotychczasowych przyzwyczajeń. Teoretycznie wybierają życie, ale dziś jednak tracą perspektywę wieczności. Wszystkie pragnienia i dążenia, by osiągać, zdobywać, prowadzą ostatecznie do utraty duszy. Przecież nie ma takiej ceny, którą można kupić spokój duszy. Można, oczywiście, osiągnąć wszystko, co świat ma do zaoferowania, lecz konsekwencją takiego życia jest perspektywa spędzenia wieczności w piekle. To śmiertelny błąd.

Szukając odpowiedzi na zadane pytania pojawia się refleksja, że ludzie nie chcą wyrzec się siebie i stać się naśladowcami Chrystusa, wolą żyć samozadowoleniem i tym, co oferuje im świat. Brak potrzeby wyrzeczenia wynika najczęściej z egoizmu oraz potrzeby osiągania coraz to nowych przyjemności. Ludzie ci gonią za bogactwem, władzą oraz splendorem, który z tego wynika. Ci zaś, którzy postanowili zostać uczniami Jezusa najczęściej przestają grzeszyć, bo pamiętają, że to rani go bardzo. Oni wiedzą, że trzeba szukać Bożych odpowiedzi, modlić się i znać Bożą wolę dla ich życia. Wiedzą, że jeśli zostaje im powierzone bogactwo, albo władza to po to, by móc tym służyć innym dla Bożej chwały.

Zdanie #5

Idąc dalej kolejne zdanie znowu zaczyna się od “tedy/bowiem”:

Kto tedy zaprze się Mnie i nauki mojej przed tym plemieniem wiarołomnym i grzesznym, tego również Syn Człowieczy wyrzeknie się, gdy przyjdzie w chwale swego Ojca wespół z aniołami świętymi (Mk 8:38).

Jest ostrzeżeniem skierowanym do tych, którzy goniąc za swoimi sprawami i pożądaniem, nie mają zamiaru rezygnować z czegokolwiek, by być z Jezusem. Trzymają się swojego dotychczasowego życia, chcą je zachować wraz całym jego blichtrem. Ci tracą swoje dusze. Oni też wstydzą się być wyznawcami Jezusa. A ich wstyd wyrasta z niewiary. Jeśli człowiek naprawdę uwierzył, że Jezus jest Synem Bożym, Jego przesłanie porywa go. Ale, przesłanie raczej skierowane jest do tych, którzy należą do “cudzołożnego i grzesznego pokolenia” i Jezus będzie wstydził się ich życiowych postaw, gdy wróci. Ta wypowiedź dotyczy ludzi, którzy nie uwierzyli.

Jakie wnioski możemy wysnuć z tych rozważań? Błędem jest myśleć, że ten fragment jest wezwaniem do pogłębiania relacji z Jezusem. Widać, że ostrzeżenie jest skierowane do tych, którzy kroczą drogą do nieba. Użycie w tekście porównania tych dwóch różnych postaw uwypukla ich różnice. Nie ma tu mowy o wierze, choć konsekwencją niewiary właśnie jest trwanie człowieka w jego buncie i zachwycie materialnymi wartościami. Owocem niewiary jest nieposłuszeństwo. Uczynki zgodne z wolą Bożą są wynikiem nawrócenia się człowieka, jego rosnącej miłości do Jezusa i chęci bycia Mu posłusznym. Zgodnie z tą definicją, chrześcijanin jest człowiekiem praktykującym swoje chrześcijaństwo, nie można być „niepraktykującym chrześcijaninem” .

Chrzest w nepalskim stylu

Wezwanie do zbawienia jest wezwaniem do oddania Chrystusowi. W wielu krajach świata, gdzie prześladowania są powszechne, nowi wierzący pojmują to od razu. Wiedzą, że naśladowanie Chrystusa będzie wymagało od nich zapłacenia ceny, często bardzo wysokiej.

Sundar Thapa, chrześcijanin z Nepalu, którzy założył tam ponad 100 kościołów, przedstawił mi osiem pytań, które zadaje każdemu, kto chce być ochrzczony. Oto one:

1.) Czy jesteś gotów na to, by opuścić swój dom i rodziców?

2.) Czy jesteś przygotowany, że możesz stracić swoje dziedzictwo?

3.) Czy zdajesz sobie sprawę, że możesz stracić pracę, gdy ludzie dowiedzą się, że jesteś chrześcijaninem?

4.) Czy jesteś gotów pójść do więzienia z powodu swojej wiary w Jezusa?

5.) Czy zdajesz sobie sprawę, że grozi ci, że będziesz bity i torturowany z powodu twojej wiary?

6.) Czy jesteś gotów umrzeć dla Chrystusa, jeśli to będzie konieczne?

7.) Czy masz dość odwagi, by mówić innym o Jezusie?

8.) Czy jesteś gotów na to, by oddawać swoją dziesięcinę i ponosić ofiary dla domu Pańskiego?

Jeśli nowo nawrócony odpowie pozytywnie na wszystkie osiem pytań, potwierdza swoim podpisem oświadczenie, które stanowi zapis jego odpowiedzi i wtedy, zostaje ochrzczony. Zastanówmy się, jak wielu z nas mogłoby zostać zaliczonych w poczet chrześcijan w Nepalu. A co ważniejsze, jak wielu z nas Jezus nazwie chrześcijanami, gdy staniemy przed nim?

„Chrześcijanie”, którzy nie są uczniami

Prawdopodobnie najlepszym przykładem błędnej interpretacji zaproszenia do zbawienia, jako wezwania do “głębszej relacji” jest współczesna teologiczna klasyfikacja, która pozwala na podział na chrześcijan wierzących i uczniów. Tak wielu ludzi w kościele jest przekonanych, że można mieć zbawienie wierząc w Chrystusa, ale nie naśladując go. Jezus jednak oczekuje od nas, którzy w niego wierzymy, że będziemy go naśladować. Wielu z nas powinno z pokorą przyznać, że nie spełnia tych norm. Jednak niewielu spośród nas się tym przejmuje, ponieważ dla nich uczniostwo jest opcjonalne. Ci ludzie, nie pojmując natury zbawczej wiary, myślą, że stanie się uczniem nie jest synonimem stania się chrześcijaninem. Zbawienie jest za darmo, a za uczniostwo ponosimy wysoką cenę, a zdaniem niektórych można wybierać sposób życia w chrześcijaństwie.

Takie pojmowanie jest błędem. Kiedy badamy Nowy Testament, czytamy, że uczniowie są ludźmi prawdziwie wierzącymi Jezusowi. W pierwszym kościele podział na “wierzących” i “uczniów” nie istniał. Każdy, kto uwierzył w Jezusa był Jego uczniem. Tak naprawdę to: “w Antiochii nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami” (Dz 11:26, podkreślenia dodano).

Wierzyć w Jezusa oznaczało iść za nim posłusznie i nadal tak jest. Zbawienie jest rzeczywiście niezasłużonym darem, który możemy otrzymać wyłącznie przez żywą wiarę. Oddanie, które wyrasta z wiary nie jest zasługą, lecz jej potwierdzeniem. Łaska, która przebacza, również przemienia nas.

Wymagania Jezusa dotyczące uczniostwa

Jakie są wymagania, które Jezus wylicza jako kwalifikacje na Jego ucznia? Zastanówmy się nad tym, kto w Piśmie świętym jest nazwany prawdziwym uczniem. Czy każdy człowiek, który deklaruje swoja wiarę jest uczniem?.

Czytaliśmy w Ewangelii Łukasza 14:25 o tym, że “liczne tłumy szły za” Jezusem, a jednak Pan nie był zadowolony. Ludzie, którzy często zmieniali zdanie, choć podziwiali go, nie robili wrażenia na Jezusie. On chce, byśmy oddawali się jemu całkowicie, bez zastrzeżeń. Oczekuje od nas lojalności i przywiązania. Powiedział więc:

Jeśli kto przychodzi do mnie, a nie ma w nienawiści ojca swego i matki, i żony, i dzieci, i braci, i sióstr, a nawet życia swego, nie może być uczniem moim (Łk 14:26).

Nie oznacza to, że Jezus wzywa do nienawiści, zwłaszcza tych, których kochamy. Jezus używał techniki wypowiedzi, zwanej hiperbolą, przejaskrawienia, którego celem jest podkreślenie. Chciał podkreślić, że w porównaniu do miłości jaką powinniśmy żywić do niego, nasza miłość do naszych bliskich wyglądałaby jak nienawiść. On jest najważniejszą osobą w naszym życiu. Jego uczniowie muszą kochać go bardziej niż kogokolwiek innego, w tym siebie samych.

Dalej Jezus mówił: Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim. (Łk 14:27).

Oczywiście nie należy brać tych słów literalnie. Jezus nie oczekuje od nas, aby Jego uczniowie nosili wszędzie ze sobą drewniane krzyże naturalnej wielkości. Noszenie własnego krzyża jest symbolem. Jednak krzyż jest symbolem bólu i upokorzenia. Dlaczego więc moglibyśmy myśleć, że Jezus mówił o czymś łatwym i przyjemnym? To porównanie wskazuje, że program minimum dotyczy wyrzeczenia się.

Należy podkreślić, że wzięcie swojego krzyża jest warunkiem pójścia za Jezusem. Nasze wcześniejsze rozważania wokół Ewangelii Marka 8:34-38 temu były poświęcone. Ten fragment Pisma przedstawia wymagania konieczne do zbawienia i uczniostwa, stawia między nimi znak równości.

W swojej rozmowie z uczniami Jezus zachęca do przeliczenia kosztów, zanim podejmą swoje decyzje:

Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju (Łk 14:28-32).

Ten tekst wprost mówi o konsekwencjach – kosztach decyzji.

Jezus kończy: “Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” (Łk 14:33). Aby być uczniem Jezusa, musimy zrezygnować z wszelkiej własności osobistej na Jego rzecz. Stajemy się szafarzami tego, co teraz należy do niego, a jeśli obdarował nas dobrami materialnymi, powinniśmy je wykorzystać dla Jego celów. W przeciwnym wypadku nie jesteśmy Jego uczniami.

Podkreślmy: Jezus informuje nas wszystkich, że stawanie się Jego uczniem wiąże się z wyrzeczeniem. On staje się ośrodkiem naszego życia, a my kochamy go bardziej niż nasze własne życie, naszych bliskich i wszelkie materialne posiadłości.

Kolejne wymaganie

Innym razem Jezus wyjaśnił, co to znaczy, być Jego uczniem. Jan przekazuje nam co powiedział, gdy nauczał w świątyni,

“Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w niego. Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy mu uwierzyli: Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8:30-32).

Należy podkreślić, że Jan dwukrotnie wskazał, że słowa Jezusa z 8:31-32 były skierowane do ludzi, którzy uwierzyli w niego. Jezus nie powiedział do nowo nawróconych : “Ewentualnie możecie zastanowić się, czy chcecie być moimi uczniami, czy może tylko „nawróconymi””. Nie, Jezus potraktował ich jak uczniów. Dla Jezusa uwierzyć i być zbawionym oznacza stać się Jego uczniem. Pierwszą sprawą, którą wyjaśnił tym, którzy się właśnie nawrócili, było to jak mają postępować w swoim życiu, bo właśnie stali się Jego uczniami. Czy ich wiara mogła być szczera? Tak, jeśli oni trwali w Jego słowie.

Trwać w słowie Jezusa oznacza żyć w nim, uczynić z niego swój dom. Sugeruje to pragnienie poznania i posłuszeństwa Jego słowu, dokładnie tak jak powiedział: “I poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8:32, podkreślenie dodano). Jezus mówił o wolności od grzechu (p. J 8:34-36). O tym, że ci, którzy wierzą naprawdę, narodzili się na nowo i ich świętość jest z każdym dniem większa.

Chrzest uczniów

W Wielkim Nakazie, zapisanym w ostatnich wersach Ewangelii Mateusza, Jezus użył słowa “uczeń” w sposób, który nie pozostawia żadnych wątpliwości, co do znaczenia jakie mu nadał. Powiedział: “Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28:19-20, podkreślenia dodano).

Jezus chce, aby ludzie nawracając się stawali się uczniami i, aby ci uczniowie byli chrzczeni. Wiemy również, że Jezus i autorzy Listów oraz Dziejów Apostolskich podkreślają, że każdy, kto wierzy w Jezusa powinien zostać ochrzczony po wyznaniu wiary w Chrystusa. Dowodzi to, że wszyscy chrześcijanie, to uczniowie Jezusa. Wielki Nakaz, aby czynić uczniami, dotyczy tych, którzy są gotowi zostać z nim.

W swoim Wielkim nakazie Jezus wskazuje, że uczeń to ktoś, kto uczy się przykazań, by w konsekwencji ich przestrzegać (p. Mt 28:20). Oczywiście, uczenie się jest procesem, tak więc żaden uczeń przez samo zostanie uczniem nie staje się natychmiast posłusznym we wszystkim. Niemniej, każdego prawdziwego ucznia cechuje posłuszeństwo Chrystusowi, poświęcenie czasu na uczenie się i wykonywanie Jego woli. Taki proces jest udziałem, każdego kto uwierzył, że Jezus jest Jego Panem, bo on staje się uczniem.

Świadectwo Jana

Kolejne uzasadnienie tezy, że określenia wierzący i uczniowie oznaczają to samo znajdujemy zarówno w Ewangelii Jana, jak i jego pierwszym liście. Porównajmy następujące wersy:

Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. (35) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. (J 13:34-35, podkreślenie dodano).

My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci (1 J 3:14).

Uczeń Chrystusa obdarowuje bezinteresowną miłością. Widzą to ci, którzy nie oddali swojego życia Jezusowi i rozpoznają ci, którzy narodzili się na nowo. Pamiętajmy, że tylko uczniowie Chrystusa narodzili się na nowo

[4]

.

Trwanie winorośli w krzewie

Jest jeszcze jedno zaproszenie do zbawienia, które często jest interpretowane jako wezwanie do “głębszego chodzenia”, znajduje się w 15 rozdziale Ewangelii Jana. W tym miejscu znajduje się kolejna definicja, co to znaczy, być uczniem Jezusa. :

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest winogrodnikiem. Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu, odcina, a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem; trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie i staniecie się moimi uczniami.

Wielu kaznodziejów w swoich kazaniach zachęca swoich słuchaczy, by “zbliżyli się do Jezusa”, trwali w nim tak, by dawać owoce. Jezus chce by, ci którzy w niego uwierzyli przebywali z nim. Trwanie w nim jest równoznaczne z byciem zbawionym. Jezus powiedział: “Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta gałąź latorośli; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (J 15:6). Ci, którzy nie trwają w Chrystusie, są potępieni

[5]

. Ci, którzy trwają w nim, przynoszą owoc, dowodząc, sami, że są Jego uczniami, dokładnie tak, jak to Jezus powiedział (p. 15:8). Po raz kolejny czytamy, że ludzie, którzy naprawdę są zbawieni, są uczniami, przynoszą owoc.

Grona winne mogą rosnąć wyłącznie na zdrowych gałęziach wszczepionych w krzak winorośli. To z korzenia krzewu gałąź czerpie życie i wszystko, co jest konieczne do wytworzenia owocu. To naprawdę piękne porównanie naszej relacji do Chrystusa, którą wyobraża krzew winny i Jego gałęzie. Gdy wierzymy w Chrystusa, stajemy się żywą, przynoszącą owoc rośliną w nim. Podobnie jak sok płynący w roślinie umożliwia jej gałęziom wydawać owoce, podobnie Duch Święty jest źródłem uczynków dla osoby wierzącej Jezusowi.

Jakiego rodzaju owoc wydajemy, dzięki obecności Ducha Świętego w naszym życiu? Naturalnie, Duch Święty, pomaga nam wydawać owoc świętości. Lista owoców Ducha Świętego stworzona przez Pawła znajduje się w piątym rozdziale Listu do Galacjan. Pierwszą jest miłość, już wcześniej pochylaliśmy się nad tym i już wiemy, że jest znakiem prawdziwego ucznia Chrystusa. Dalej na tej liście znajdują się: radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (p. Ga 5:22). Człowiek zaprasza do swojego życia Jezusa, podejmuje decyzję, by go naśladować, a w konsekwencji Duch Święty objawia mu jak wydawać owoc Ducha. To właśnie owoce Ducha charakteryzują ludzi, którzy oddali się Bogu. Przykładem dla nas niech będzie fakt, że pierwsi uczniowie byli “napełnieni radością i Duchem Świętym” (Dz 13:52)

[6]

.

Oczywiście, owoc może długo dojrzewać, podobnie rzecz ma się z owocem Ducha. Młody chrześcijanin, ktoś, kto dopiero zaczyna swoją wędrówkę z Jezusem, wydaje często tylko zielone. Mimo wszystko, jeśli Duch Święty mieszka w nas (a On rzeczywiście zamieszkuje w wierzącym; p. Rz 8:9) to jest niemożliwe, abyśmy nie wydawali owocu.

Co z bezowocną winoroślą w Chrystusie?

Jezus sam mówi o winorośli, która w nim nie wydaje owocu. Oprócz zaproszenia musi być jeszcze współdziałanie. Tak, powiedział to, lecz Jego stwierdzenie musi być interpretowane w kontekście całej analogii krzewu i winorośli.

Po pierwsze: zwróć uwagę na to, że bezowocna winorośl “w nim” zostaje w końcu odjęta “odjęta/odcięta” (15:2). Przecież znaczy to dokładnie, że szczepka została odrzucona i uschła. Co się stało z nią, gdy została odjęta, to już jest kwestia domysłów. Niemniej, gdy zostanie już “odcięta” nie może być znowu szczepką, i już “nie trwa w krzewie”. Co się dzieje z winoroślami, które nie trwają w krzewie? Jezus powiedział kilka wersów później: “Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną” (J 15:6).

Oczywiście, interpretując analogię, przypowieść czy metaforę, musimy być ostrożni. Metafora jest zdefiniowana jako porównanie dwóch rzeczy, które zasadniczo są różne, lecz mają pewne podobieństwa. Gdy mówię mojej żonie, że jej oczy są jak stawy, to chodzi mi o to, że są głębokie, ciemne, niebieskie i nęcące. Lecz na tym się te podobieństwa kończą. Nie myślę, że pływają w nich ryby czy lądują na nich kaczki, czy też że są lodowate w zimie.

Z analogiami Jezusa jest podobnie. Możemy błędnie szukać duchowego znaczenia w szczegółach daleko poza tym miejscem, w którym podobieństwo się kończy. Na przykład, nie użyłbym analogii “krzewu i winorośli” do tego, aby dowodzić, że chrześcijanie przynoszą więcej owocu w letnich miesiącach, jak winorośl. Byłoby to bezpodstawne nadawanie znaczenia analogii.

Również nie wyciągałbym wniosku, jakoby Jezus chciał przekonać nas, że ktoś, kto prawdziwie mu uwierzy, może nigdy nie wydawać owocu, zwłaszcza, że główny wniosek całego wywodu zaprzecza takiemu pomysłowi. Wydaje się, że bezowocne winorośle, które były “w nim” reprezentują ludzi, którzy wysłuchali, ale odeszli, albo wysłuchali i nawet się zachwycili, ale w obliczu pierwszej pokusy odpadli (p. Łk 8:12-13). Taki człowiek przez chwilę wierzący nie wydaje owocu i ostatecznie jest odcinany od Chrystusa. Bez względu na to, jak nam się zdaje, taka sytuacja może się wydarzyć, co ma swoje biblijne podstawy (wykażę to w późniejszym rozdziale). Można też mówić o jeszcze jednej interpretacji zwrotu „bezowocna winorośl”, że to fałszywy wierzący, przypuszczalnie przyczepiony do Chrystusa, lecz taki, który jest martwy i nie korzysta z jego życia, czego dowodzi brak owocu. Jezus nie mówi tutaj o winoroślach, które tylko twierdzą, że trwają w nim, choć faktycznie tak nie jest, ale o tych, którzy rzeczywiście trwają w nim.

Ci, którzy wydają owoc otrzymują obietnicę oczyszczenia przez samego Boga. Być może Jezus mówił o radykalnym oczyszczaniu, które ma miejsce przy nowym narodzeniu, gdy człowiek przejawia początkową wiarę i pokutę

[7]

. Być może chodziło stały proces uświęcenia, który ma miejsce w życiu każdego wierzącego, który z Bogiem współpracuje (Flp 2:13). Jednak porównanie Boga do winogrodnika wskazuje na to, że jeśli żarliwie oddajemy mu swoje życie, On odcina z naszego życia to, co dla niego niepożądane. Wszystko, cokolwiek przeszkadza we wzroście owocu, wydawanego przez nas, dzięki współdziałaniu z Duchem Świętym, zamieszkującym w nas, Bóg wycina w naszym życiu.

Małe zastrzeżenie

Kiedy podejmujemy rozważania o uczniostwie, czasami pojawia się pytanie o Józefa z Arymatei, o którym Biblia mówi, że był “ukrytym uczniem” Jezusa (p. J 19:38). Jak można go uważać za ucznia, jeśli jego oddanie było ukryte? Czy nie zaprzecza to wszystkiemu, o czym była dotąd mowa w kontekście życia, zgodnego z normami Jezusa, bycia Jego uczniem?

Stale niepokoi mnie taka sytuacja, gdy po przedstawieniu wielu wersetów dowodzących jakiejś prawdy, ktoś wygrzebuje jeden niejasny, który wydaje się zaprzeczać temu, o czym było całe rozważanie. Ktoś z dumą odczytuje werset, który, jego zdaniem, unieważnia całe rozważanie. Cytat o Józefie z Arymatei jest takim przypadkiem. Wszystko, co napisałem o kosztach oddania się Jezusowi i byciu Jego uczniem opiera się na Biblii. Przytaczam dokładnie to, co mówi Biblia. Stąd powiązanie tajnego uczniostwa Józefa z Arymatei ze wszystkim czego na ten temat nauczał Jezus, dotyczy nas wszystkich.

Ja uważam, że zgodnie z biblijnym zapisem, Józef z Arymatei był bardzo oddany Jezusowi, będąc “mężem dobrym i sprawiedliwym” (Łk 23:50). Niemniej, jako członek Sanhedrynu, swoje oddanie utrzymywał w tajemnicy “z bojaźni przed Żydami” (J 19:38). Żydzi, których się obawiał byli członkami Sanhedrynu.

Oczywiście, Józef z Arymatei wiedział, że jeśli będzie obnosił się ze swoimi poglądami na temat Jezusa, straci wpływ na pozostałych członków Sanhedrynu. Konsekwencje będą negatywne nie tylko w jego życiu, ale również dla członków rady. Z Ewangelii Łukasza 23:51 dowiadujemy się, że Józef “nie zgadzał się z postanowieniem rady” co do aresztowania, osądzenia i skazania Jezusa. Po śmierci Jezusa “śmiało wszedł do Piłata i prosił o ciało Jezusa” (Mk 15:43). Osobiście przygotował je i pogrzebał w swoim własnym grobie. Józef wiedział, że jego działania mogły zostać odkryte przez innych członków! Kiedy jednak Jezus został ukrzyżowany wydaje się, że nie dbał już o to, co oni myślą.

Oddanie Józefa dla Jezusa było oczywiste, a czas ukrywania się z tym oddaniem chwilowy. Ponadto to oczywiste, że można być uczniem Chrystusa, a jednak obawiać się negatywnych konsekwencji, które mogą z tego oddania wynikać. Józef z Arymatei z pewnością miał na tyle owocu w swym życiu, który potwierdzał jego oddanie Chrystusowi.

Co z “cielesnymi” chrześcijanami?

Innym zastrzeżeniem, które często jest podnoszone to sprawa tak zwanych “cielesnych Chrześcijan”. Jest to współczesna klasyfikacja przypuszczalnie prawdziwych wierzących, którzy ciągle trwają przywiązani do ciała, a których cielesne zachowania nie pozwalają na odróżnienie ich od niechrześcijan. Pomimo że “przyjęli Chrystusa” nie przejawiają oddania dla niego. Wielu z nich nie uczestniczy w kościele i angażuje się we wszelkiego rodzaju grzech, ciągle jednak są podobno bezpieczni w Bożej łasce, zakotwiczeni w niebie.

Skąd pochodzi owa koncepcja cielesnych chrześcijan? Jej źródło jest powszechnie utrzymywaną i bardzo zniekształconą interpretacją tego, co Paweł napisał w 3 rozdziale 1 Listu do Koryntian:

I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. Poiłem was mlekiem, nie stałym pokarmem, bo jeszcze go przyjąć nie mogliście, a i teraz jeszcze nie możecie, jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie? (1 Kor 3:1-3).

Pojawia się pytanie, czy Paweł definiował kategorię chrześcijan, którzy byli nie do odróżnienia od niechrześcijan w związku z ich podążaniem za cielesną naturą? W przeciwieństwie do wszystkiego, czego naucza Nowy Testament, wielu mówi: Tak. Czyż Paweł nie mówi do tych chrześcijan – pytają – że postępują na sposób ludzki? (3:3), sugerując, że ich zachowanie niczym się nie różni od zachowania ludzi nie znających Jezusa?

Odpowiedź znajdziemy w pozostałych rozważaniach Pawła, zwłaszcza tych, dotyczących Koryntian. Jeśli się pochylimy nad tymi tekstami z uwagą, to możemy dojść do wniosków, że ci “cieleśni chrześcijanie” to ludzie z dala od Jezusa, podobnie jak ci, co go w ogóle nie znają. Żywa wiara uczniów oddanych Jezusowi i naśladujących go manifestowała się w licznych uczynkach. Tak, mając w sobie dwie natury, jak wszyscy chrześcijanie, zmagali się w walce Ducha i ciała. Wielu z nich, będąc duchowo niedojrzałymi, mogła w pewnym stopniu poddać się starej naturze (ciału) i nie chodzić w miłości wobec siebie nawzajem. Sprzeczali się o to, kto jest ich ulubionym nauczycielem i okazywali sobie brak szacunku w czasie Wieczerzy Pańskiej. Niektórzy prawowali się z innymi członkami wspólnoty . Paweł namawiał ich do refleksji, odwrócenia się od swoich nawyków i prowadzenia życia zgodnego z wymaganiem Jezusa. To dawało wzrost owoców.

Ich kłopoty i brak rozeznania wynikały z nieznajomości zasad, które określił Jezus. Ponieważ ich zachowania były dziecinne, dostawali tylko informacje dla dzieci. Paweł miał wrażenie, że zgorszy ich twarde przesłanie zwiastowane przez Jezusa (p. 3:2). Stąd ich poznanie było ograniczone. W końcu Paweł napisał do nich list, w którym przeanalizował ich wszystkie błędy. Gdy już raz powiedział im, czego Bóg oczekuje, spodziewał się, że się do tego dostosują.

Duchowi, “cieleśni” chrześcijanie

Jakie uczynki korynckich chrześcijan wskazują na to, że byli oddanymi wiernymi? Jakie cechy odróżniały ich od niechrześcijan? Oto jakie znajdujemy w Piśmie:

Po pierwsze: na początku misji Pawła w Koryncie ludzie z ochotą przyjmowali Ewangelię. Sam Bóg powiedział mu, że w Koryncie jest wielu ludzi, którzy zostaną zbawieni (p. Dz 18:10) i Paweł pozostał tam przez półtora roku. Wielu “uwierzyło i przyjmowało chrzest” (Dz 18:8). Chrzest był ich pierwszym aktem posłuszeństwa Chrystusowi.

Opisując korynckich chrześcijan, Paweł podkreślał, że niektórzy z nich byli kiedyś cudzołożnikami, bałwochwalcami, homoseksualistami, złodziejami, chciwcami, pijakami i oszustami (p. 1 Kor 6:9-10). Lecz wzrastając w poznaniu Boga stawali się czystszymi, starali się żyć świętym życiem, ich życie zostawało przemienione. To podważa pogląd, jakoby byli oni nie do odróżnienia od niechrześcijan.

Paweł polecił ludziom w kościele w Koryncie, aby nie utrzymywali kontaktów z żadnym człowiekiem, “który jest wszetecznikiem, lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali” (1 Kor 5:11). Z tego płynie wniosek, że Koryntianie zrzeszeni w kościele nie popełniali tych grzechów, ponieważ Paweł nie nakazywałby im, żeby sami ze sobą nie przebywali czy jedli!

Pierwszy List do Koryntian był, częściowo, odpowiedzią na list, który Paweł wcześniej otrzymał od nich. List ten dotyczył wielu spraw i wątpliwości. Pytali go o to, jak rozróżniać dobro od zła, chcieli żyć w porządku z Bożym Słowem. Pytali: Czy źle jest dla osoby samotnej wejść w związek małżeński? A co z tymi, którzy już kiedyś byli w związku? Czy można jeść mięso składane w ofierze bałwanom? Wielu korynckich chrześcijan nie zgadzało się na jedzenie takiego mięsa, z czystego oddania Chrystusowi, aby nie obrażać Pana, co wskazuje na ich chęć podobania się Bogu.

Paweł napisał w 1 Kor 11:2: “A chwalę was, bracia, za to, że we wszystkim o mnie pamiętacie i że trzymacie się pouczeń, jakie wam przekazałem”. Czy więc byli ci ludzie nieodróżnialni od niechrześcijan?

Chrześcijanie w Koryncie, będąc posłuszni przykazaniu Jezusa (p. 1 Kor 11:20-22), regularnie brali udział w Wieczerzy Pańskiej (choć w nieco niewłaściwy sposób). Gromadzili się również regularnie, aby oddawać cześć (p. 1 Kor 12, 14), czego niewierzący nie robili. Byli również żarliwi jeśli chodzi o dążenie do pozyskania darów duchowych (p. 1 Kor 14:12).

Paweł wierzył, że chcą przestrzegać Słowo Boże, na to wskazują oba Listy do Koryntian. Polecił im, aby wyeliminowali spośród siebie hipokrytę (1 Kor 5:13), przypomniał im, że gorliwie zbierają pomoc dla wspólnoty w Jerozolimie (1 Kor 16:1-4), a znowu potrzeba było ich pomocy (2 Kor 4. 8:10; 9:1-2). To troszczenie się o współwierzących w Jerozolimie to przejaw miłości do braci w wierze, co zdaniem Jezusa jest znakiem prawdziwego uczniostwa (J 13:35).

W drugim liście Paweł z radością stwierdza, że Koryntianie przyjęli napomnienie (2 Kor 7:6-12). Po pierwszym liście Pawła Tytus udał się do Koryntu i po swoim powrocie opowiadał mu o zmianach w zachowaniu Koryntian, o ich posłuszeństwie wskazówkom Pawła (p. 2 Kor 7:13-16). Ci, którzy wierzyli Jezusowi znowu wzrastali w swojej wierze. Oczywiście nadal były problemy w Kościele w Koryncie. Paweł w końcu sam ich odwiedził i pomagał im wyczyścić wszystkie trudne sprawy.

Wniosek? Paweł pisząc do chrześcijan w Koryncie, że “postępują na sposób ludzki”, zwracał im uwagę, że nie wszystko w ich życiu zostało wyczyszczone z dawnych przyzwyczajeń. Wskazywał im te dziedziny życia, które nie uległy zmianom, jednak widział też te, w których byli wierni nauce Jezusa.

Co z uczynkami, które spłoną?

Kolejny argument często używany na poparcie idei istnienia specjalnej klasy cielesnych chrześcijan opiera się na słowach Pawła z 1 Kor 3:12-15. Czy w tym fragmencie autor nie zapewnia Koryntian, że zostaną zbawieni nawet jeśli wszystkie ich uczynki zostaną spalone na sądzie? Czy to nie sugeruje, że osoba może być całkowicie bezowocna i dalej zbawiona?

Kontekst tej wypowiedzi ujawnia błąd w argumentacji. Wyraźnie widać, że Paweł napisał o odpłacie, jaką poszczególni duchowni otrzymają lub stracą w oparciu o jakość ich pracy. Porównując kościół do “Bożej budowli” (3:9) i stwierdzając, że on położył fundament “którym jest Jezus Chrystus” (3:11), Paweł napisał, że każdy, kto naucza w kościele powinien “baczyć jak na nim buduje” (3:10). Można budować źle. Paweł wymienia dalej sześć materiałów budowlanych, których można użyć: “złoto, srebro, drogocenne kamienie, drewno, siano i słomę” (3:12). Pierwsze trzy mają wielką wartość i są ognioodporne, a pozostałe nie.

Paweł pisze, że to jakiego rodzaju materiały są używane do budowli Bożej nie zawsze jest widoczne od razu. Niemniej, któregoś dnia, będzie to oczywiste, ponieważ “jakie jest dzieło każdego,…wypróbuje ogień” (3:13).

Dalej pisze:

Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze; jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień (1 Kor 3:14-15).

Stale rozważamy, jakie uczynki stanowią “złoto, srebro i drogie kamienie” a jakie “drewno, siano i słomę”. Musimy jednak pamiętać, że ci, którzy nauczają fałszywie, tworzą budowle Bożą z ludzi pozornie wierzących, a Pan Jezus sprawdzi jakość ich pracy. Wielu nieświętych ludzi, którzy obecnie są w kościele ostatecznie znajdzie się w ogniach piekielnych, a ci, którzy “zdobyli ich dla Chrystusa” bądź zapewniali o zbawieniu głosząc fałszywą łaskę, zdadzą sobie sprawę z tego, że ich wysiłki nie liczyły się zupełnie w budowie “świątyni Bożej” (3:16). To co budowali spłonie, a oni “poniosą stratę” (3:15), nie odbierając zapłaty. Niemniej oni sami, jeśli są ludźmi, którzy naprawdę wierzą w Ewangelię Jezusa, “będą zbawieni, tak jednak, jak przez ogień” (3:15).

Stąd możemy wysnuć wniosek, że Paweł wcale nie miał zamiaru zapewniać “cielesnych chrześcijan”, że pomimo całkowitej bezowocności są zbawieni. Pisał o odpłacie, którą duchowni otrzymają lub stracą na podstawie oceny jakości ich pracy, która zostanie oceniona przez sąd.

Tak, nawet prawdziwi chrześcijanie mogą czasami zachowywać się całkowicie cieleśnie. Za każdym razem, gdy poddają się swoim pożądliwościom, można o nich powiedzieć, że “są podobni ludziom”. Jednak w kościele jest grupa “cielesnych chrześcijan”, którzy pomimo świadomości zbawienia poddają się swojej cielesnej naturze i pragnieniom. Jak napisał Paweł w swym liście do Rzymian:

Tak więc, bracia, jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi (Rz 8:13-14, podkreślenie dodano).

Pisał również do Galacjan:

A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami (Ga 5:24).

Co zrobiłbyś, gdyby . . .

Przytoczę tu opowiadanie, prawdopodobnie nieprawdziwe o małym kościele w jednej z wsi Centralnej Ameryki. Pewnego niedzielnego poranka, gdy jak zwykle miało się rozpocząć nabożeństwo, drzwi z tyłu kaplicy otwarły się z hukiem i dwóch nieogolonych mężczyzn w wojskowych mundurach i z karabinami maszynowymi w rękach wpadło do środka. Pasy z nabojami mieli przerzucone przez ramię.

Strach ścisnął serca ludzi zebranych w kościele. Wszyscy myśleli o tym, jaką złą sławę mają komunistyczni partyzanci w tym regionie znani z bezwzględnych ataków na chrześcijan. Czy teraz przyszedł ich czas?

Jeden z nich nakazał, żeby się uciszyli i powiedział: “Wy, chrześcijanie, zawsze mówicie o tym, że pójdziecie zobaczyć waszego Zbawiciela, o którym mówicie, że jest Synem Bożym. W porządku, dziś jest wasz szczęśliwy dzień, ponieważ za kilka minut dowiecie się czy wasz Bóg rzeczywiście istnieje! Stawać pod ścianą po tamtej stronie kościoła!”

Ludzie szybko wyszli z ławek i stanęli po drugiej stronie świątyni.

“A teraz, zanim was zabijemy, chcemy mieć pewność, że tylko prawdziwi chrześcijanie zginą. Każdy, kto tak naprawdę nie wierzy, że Jezus jest Synem Bożym może wyjść mijając nas przez tyle drzwi. Tylko szybko!”

Wielu bez wahania poszło ku tylnym drzwiom, w ciągu minuty połowa zgromadzenia odeszła.

Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę wyglądał przez okno, przyglądał się jak ci, co opuścili zgromadzenie uciekają jak najdalej. Wtedy odłożył broń, uśmiechnął się i powiedział: “Bracia, proszę, wybaczcie nam. Chcieliśmy tylko razem z wami uczcić Pana dziś rano, lecz chcieliśmy mieć pewność, że ci, z którymi to zrobimy naprawdę wierzą, że Jezus jest ich Panem i Zbawicielem. Teraz uwielbiajmy Pana razem!” Jakież musiało być nabożeństwo tego ranka!

Historia ta ma sprowokować zebranych w kościele wiernych do refleksji, co oni by zrobili, gdyby tam byli. Trudno jednak uznać tę historię za autentyczną, gdy weźmie się pod uwagę, że dwóch uzbrojonych po zęby chrześcijan oszukiwało, strasząc śmiercią i zdradzając Chrystusa, tylko po to, aby brać udział w uwielbieniu! Czy ich zachowanie nie sugeruje, że wyrzekli się Chrystusa podobnie jak ci, którzy uciekli z kościoła? Możemy też opowiedzieć ją inaczej:

Wielu nie wahało się, w ciągu minuty połowa zgromadzenia odeszła.

Gdy wyszła ostatnio osoba, drzwi zostały zamknięte. Jeden z partyzantów przez chwilę wyglądał przez okno, przyglądał się uciekającym z obejścia. Po czym wycelował karabin maszynowy w stronę pozostałej grupy pozostałych w kościele ludzi i powiedział jeszcze raz: “Przygotujcie się na spotkanie w waszym Bogiem” i nacisnął spust.

Jakież mieli oni tego ranka nabożeństwo w obecności ich Pana!

 


[1]

John Dillenberger, ed., Martin Luther (New York: Doubleday, 1961), s. 24.

[2]

jednak ich wiara ich nie zbawi

[3]

popatrzmy co Pismo ma do powiedzenia na temat bojaźni Pańskiej. Na przykład psalmista napisał: “Początkiem mądrości jest bojaźń Pana; wszyscy, którzy ją okazują są prawdziwie mądrzy… Błogosławiony mąż, który boi się Pana i rozmiłował się w Jego przykazaniach” (Ps 111:10; 112:1). W Nowym Testamencie nakazuje nam, bać się Boga (p. 1 P 2:17), i zachęca się nas do tego, abyśmy “oczyścili się od wszelkiej zmazy ciała i ducha, dopełniając świątobliwości swojej w bojaźni Bożej” (2 Kor 7:1, podkreślenia dodano).

[4]

Zauważ również, że bezinteresowna miłość, będąca źródłem zaspokajania palących potrzeb braci, charakteryzowała zbawionych ludzi znajdujących się na sądzie z fragmentu Mt 25:31-46, rozważanego w poprzednim rozdziale

[5]

To nie ich uczynki płoną, jak niektórzy uważają. Zostały spalone same latorośle.

[6]

Zauważono miłość, pokój i dobroć pierwszych wierzących z Dziejów Apostolskich Dz 9:31, 36; 11:24.

[7]

Ta myśl ma swoje potwierdzenie , kiedy Jezus powiedział uczniom, że już zostali oczyszczeni ze względu na słowo, które im zwiastował (p. J 15:3). Słowo tłumaczone jako oczyszczony w tym wersie jest w wersji tłumaczenia NASB jest przekazane jako “przycięta” w 15;2,

Chciwy “chrześcijanin”

Rozdział 3

 

Stoisz wśród tłumu ludzi. Tuż obok ciebie, z prawej strony stoi starsza kobieta, Koreanka, wiele lat przeżytych w trudzie wyryło na jej twarzy bruzdy. Z lewej stoi niski, młody Rosjanin. Zużyte ubranie i spracowane ręce sprawiają, że wygląda jak rolnik lub robotnik.

Podobnie jak inni w morzu ludzi wokół ciebie, tych dwoje stoi w milczeniu patrząc na odległą scenę, wciąż pustą. Z twojego miejsca, setki metrów od niej, wydaje się, że ma co najmniej 12 metrów wysokości. Świeci blaskiem jakiego jeszcze nigdy nie widziałeś, jakby była ze złota, wtopiona w ogromny diament. Na jej przedzie stoi samotnie pusty fotel. Wygląda jak królewski tron. Milczący tłum wpatruje się z ciekawością, w oczekiwaniu, że coś cudownego się zdarzy.

Jeśli oderwiesz wzrok od wciąż pustej sceny i rozejrzysz się wokoło, zobaczysz mnóstwo ludzi, więcej niż widziałeś kiedykolwiek do tej pory. Tłumy widać wiele kilometrów w każdym kierunku. Ludzie stoją głowa przy głowie aż po horyzont, obramowany niebem jak kopułą.

Jeśli przyjrzysz się uważniej bliżej stojącym, zauważysz różne kolory skóry, różnorodne ubrania, niektórzy w garniturach i garsonkach prosto z elitarnego biura, inni w strojach ludowych, a jeszcze inni jedynie w przepaskach na biodrach. Cechą ich wspólną jest to, że wszyscy stoją w milczeniu, jakby sparaliżowani, parząc na błyszczącą scenę i złoty tron.

Pojawia się

Nagle, tę przerażającą ciszę przerywa dźwięk dochodzący z platformy, taki, jakiego nie słyszałeś dotąd, stopniowe crescendo dźwięku, jakby muzyka wykonywana przez wiele orkiestr symfonicznych jednocześnie, połączona z hukiem ogromnego wodospadu.

Wielobarwna tęcza rozpościera się nad sceną, na której pojawia się Osoba, zasiada na tronie. Z trudnością można rozpoznać sylwetkę, czy rysy, ponieważ blask bijący od Postaci jest jak blask Słońca. Wszyscy odczuwają, że teraz wszystko jest inaczej. Widzą obecność Bożej Chwały. Zgromadzeni pod sceną ludzie zakrywają oczy przed blaskiem, widzą przed sobą czystą Świętość. Ta świętość przypomina świeże źródło wody, albo biały płatek śniegu, wszyscy czują tę Świętość. Patrzy ze sceny, bacznie przygląda się każdemu, a przenikliwe spojrzenie dociera do najgłębszych zakamarków przerażonych ludzkich serc, nic nie ukryje się przed tym wzrokiem. Serca zgromadzonych biją szybko.

Postać na scenie jednym ruchem ręki powoduje, że niewidoczna moc unosi cię w górę. Lecisz wraz z innymi nad głowami pozostałych, tych jeszcze stojących na ziemi pod sceną. Lecisz w prawo, a ci spod sceny po chwili unoszą się w lewo. Kiedy znowu stajesz na ziemi, obok ciebie nie ma już Koreanki ani Rosjanina.

Osoba stojąca na scenie zwraca się do tych, którzy stoją po Jej lewej stronie. Jej głos bardziej dotyka twojego serca niż uszu. Nie masz jednak wątpliwości – to głos ze sceny. Wszyscy wokoło mają przerażenie wypisane na twarzach, co może znaczyć, że wszyscy słyszą i czują to, co ty. Z reakcji ludzi obok ciebie możesz wnioskować, że każdy słyszy tę wypowiedź i rozumie ją, bo do każdego dociera ona w jego własnym języku:

Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie (Mt 25:41-43).

Na twarzach ludzi maluje się przerażenie, w miejsce milczenia pojawia się mnóstwo pytań: “Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie? (Mt 25:44).” Na pewno nigdy nie byłeś w takim stanie! Ty jesteś Panem! Teraz widzimy Cię, błyszczysz jak Słońce; gdybyśmy Cię widzieli przedtem, wiedzielibyśmy o tym! Co masz na myśli, mówiąc, że widzieliśmy Cię wcześniej głodnego, pragnącego, bezdomnego, nagiego, chorego czy w więzieniu?”

On odpowiada: “Ci, którzy uwierzyli we Mnie na ziemi, stali się jedno ze Mną. Oni stali się członkami Mojego ciała i Ja przyszedłem, aby żyć w nich. Umieściłem w nich Moją miłość. Łatwo jest rozpoznać, kto uwierzył we Mnie. Ci, którzy uwierzyli, pokochali Moich braci. Ci, którzy nie kochali Moich braci, nie wierzyli we Mnie i Moją miłość. Tych, którzy uwierzyli można rozpoznać po miłości. Troszczyli się o braci, którzy cierpieli i robili, co mogli, aby ulżyć ich bólowi, nawet jeśli trzeba było zapłacić pieniędzmi, bądź własnym czasem. Wyrzekli się siebie, prawdziwie naśladując Mnie. Nie robili tych uczynków, aby zarobić na zbawienie – pomagali, bo zostali przemienieni przez Moją łaskę.

“Ostrzegałem was właśnie przed tym sądem, a Moje ostrzeżenie jest zapisane w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza. Nie zwracaliście uwagi na moje ostrzeżenia, a teraz jest już za późno. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. Odejdźcie ode Mnie w ogień wieczny.”

Potępienie

Jego słowa są kategoryczne. Nie ma co dyskutować. Trudno to zrozumieć, ale słyszysz, że jesteś potępiony. Czujesz, że jakaś siła ściąga cię w dół, obrazy przebiegają ci przez głowę, zaczynasz rozumieć o czym jest mowa, widzisz twoje pojmowanie chrześcijaństwa w ogóle :

Nabożeństwa kościelne. Tysiące.

Kościelne obiady.

Kościelne pikniki.

Próby kościelnego chóru.

Spotkania rady kościoła.

Kazania i jeszcze więcej kazań. Co pastor mówił o sądzie z Mt 25? Teraz widzisz go, jak stoi za kazalnicą: “Sąd owiec i kozłów nie jest sądem, który spotka chrześcijan, lecz wielu biblijnych naukowców uważa, że jest to ostateczny sąd niewierzących”.

Teraz widzisz błąd. Dlaczego nie zauważyliśmy, że sąd dotyczy osób wierzących? Dlaczego nie dostrzegaliśmy, że w tłumie stojącym przed sądem są ludzie “ze wszystkich narodów”?

Kolejne wspomnienie: przyjezdny kaznodzieja na niedzielnym nabożeństwie: “Tego sądu z Mt 25 żaden chrześcijanin nie musi się bać. Najprawdopodobniej, jest to sąd nad różnymi narodami po okresie wielkiego ucisku. Ci, którzy okazali narodowi Izraelskiemu szacunek i współczucie wejdą do Tysiącletniego Królestwa. To oni zostali porównani do owiec. Ci, którzy pogardzali nimi w czasie ucisku Izraela, kozły, zostaną posłani do piekła”.

W miarę jak podróż w dół nabiera tempa, coraz szybciej w twojej głowie zmieniają się obrazy. Widzisz, to w jakie działania inwestowałeś swoje: czas, energię i pieniądze tak, że nie mogłeś pomagać cierpiącym. Teraz widzisz to wszystko w zupełnie nowym świetle:

Oglądanie TV.

Hobby.

Opieka nad zwierzątkami domowymi.

Wakacje.

Czas Bożego Narodzenia. Tony nowych zabawek.

Sportowa aktywność.

Nowe elektroniczne gadżety.

Jadanie w restauracjach.

Kupowanie coraz to nowych ubrań.

Czas spędzany przed komputerem i w Internecie …

A w chwilę później stoisz przed bramą piekła. Zanim horror wiecznej udręki pochłonie każdą komórkę twego umysłu, jeszcze jedna myśl pojawia się w twojej głowie: Czy pieniądze, które dawałem do kościoła mają jakieś znaczenie? Twoje sumienie, teraz uwolnione od ucisku przez wszystkie poprzednie kłamstwa, mówi wyraźnie: Kościół, do którego chodziłeś, nie dawał żadnych pieniędzy na pomoc dla cierpiących i żyjących w nędzy chrześcijan. Twoje niewielkie datki, przeznaczano na pokrycie zadłużenia hipoteki, abyście mieli budynek, w którym odbywały się kościelne nabożeństwa. Te pieniądze były przeznaczane by zapłacić rachunki za obsługę komunalną, abyś w mroźną zimę i chłodne lato miał ciepło w czasie nabożeństw. Z tych pieniędzy opłacano również program nauczania szkółki niedzielnej, aby twoje dzieci miło spędzały czas w klasie. Twoje pieniądze stanowiły wynagrodzenie dla pastora i rady, którzy cały swój czas poświęcali, aby utrzymywać zadowolenie zgromadzenia. Jak widać te pieniądze były wydawane na obsługę ciebie w kościele, nie z miłości do Boga, lecz z miłości do siebie. Tak naprawdę, to dałeś relatywnie mniej niż inni, skutecznie pasożytując na nich. Straszliwy śmiech odbija się echem nad bramą piekła.

Ilu głodnym chrześcijanom podałeś chleb w ciągu ostatnich lat? Jak wielu spragnionych wody napoiłeś? Jak wielu bezdomnym dzieciom Bożym udzieliłeś schronienia? Jak wielu tych, którzy nie mieli w co się ubrać, obdarowałeś ubraniem? Jak wielu chorych bądź uwięzionych uczniów Chrystusa odwiedziłeś? Gdybyś umarł w tej chwili i stanął na sądzie Jezusa opisanym w Ewangelii Mateusza 25, byłbyś owcą czy kozłem? Namawiam nas wszystkich do refleksji. Może warto zastanowić się czy swoim życiem nie przypominamy bardziej kozłów?

Prawda o sądzie owiec i kozłów

Czy ostrzeżenie Jezusa z Mt 25:31-46 jest skierowane do nas? Czy też opisał On sąd, który nie dotyczy chrześcijan?

Aby odpowiedzieć na to pytanie zwróćmy uwagę na fakt, że w tym sądzie uczestniczyć będą również chrześcijanie. Nikt inteligentny nie będzie polemizował z tym, że owce po prawicy Jezusa to ludzie niezbawieni, jak i chrześcijanie. Oni “odziedziczą Królestwo przygotowane dla nich od założenia świata” (Mt 25:34). Są oni nazwani “sprawiedliwymi”, którzy otrzymali “żywot wieczny” (Mt 25:46).

W przytoczonych wyżej informacjach widzimy, że teoria jakoby rozdzielenie owiec od kozłów nie dotyczyła ludzi, ale całych narodów w oparciu o to, jak traktowały Izrael w czasie ucisku, jest absurdalna. Co więcej, trudno uwierzyć, że ostrzeżenia Jezusa, skierowane do każdego z nas, dotyczące naszej osobistej odpowiedzialności, nie odnoszą się do osobistej odpowiedzialności, ale narodowej. Czy mamy gdzieś informacje, jak sprawdzić, czy żyjemy w kraju „owiec”? Czy mamy wierzyć w to, że za moje zbawienie odpowiada mój kraj, mój pastor itp. bez względu na nasze osobiste działania i czy zachowania wobec Żydów?

Kolejnym dowodem przeciwko takiej geopolitycznej teorii podziału jest fakt, że słowo narody (25:32) użyte tutaj nie odnosi się do narodów świata, których jest obecnie ponad 200. Greckie słowo etne znaczy grupa etniczna: w znaczeniu grup ludzi, różniących się między sobą: językiem, kulturą, miejscem zamieszkania itd. Grup etnicznych jest ponad dziesięć tysięcy. Jezus powiedział, że “będą zgromadzone przed Nim wszystkie narody” (Mt 25:32, podkreślenie dodano). Wszystkie grupy etniczne stawią się na sądzie. Czy możemy to interpretować tak, że Pan Jezus zamierza oddzielić jedne etniczne grupy od drugich, podzielić na owce i kozły, w zależności od tego jak traktowały Żydów w czasie ucisku? Czy wybierze na przykład Koreańczyków spośród wielu narodów, wśród których mieszkają i pozwoli im wejść do Tysiącletniego Królestwa, bo akurat tak było, że większość z nich była w tym czasie dobra dla Żydów? Im dłużej pochylamy się nad tą teorią tym bardziej staje się absurdalna.

Kolejna zadziwiająca teoria

Czy jest możliwe, aby ludzie wymienieni w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza stanowili jakąś specjalną grupę? Czy mowa jest tam o chrześcijanach, którzy będą zbawieni w czasie ucisku? Jezus nie wspominał o tym. Czy można więc oprzeć swoje wieczne zbawienie na czymś, czego Jezus nie powiedział?

Nawet jeśli założymy, że tylko szczególna grupa chrześcijan z czasu ucisku stanie na sądzie opisanym w Ewangelii Mateusza 25 to czy istnieje jakakolwiek przyczyna, aby wierzyć, że będą oni osądzeni według innych kryteriów, niż wszyscy, którzy “odziedziczą Królestwo przygotowane dla nich od założenia świata” (Mt 25:34)? Nie, tak nie będzie. W wielu miejscach w Piśmie Świętym jest o tym mowa: na przykład, w 1 Liście Jana jak echo odbijają się słowa z Mt 25:31-46:

My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci. … po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci. Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. (1 J 3:14, 16-19).

Jan podkreśla, że naturą tych, którzy odrodzili się do życia duchowego jest miłość. A ta, o której Jan pisze, to nie sentyment, ale prawdziwa miłość wyrażana w działaniu, zwrócona w szczególności w kierunku zaspokajania potrzeb osób znajdujących się w trudnej sytuacji, w tym także potrzeb materialnych. Zdaniem Jana taki sposób wyrażania miłości do braci wskazuje, że “trwamy w prawdzie” (1 J 3:19). Jeśli mamy środki, aby pomóc wierzącemu, jeśli wiemy, że znalazł się w krytycznej sytuacji, życiowej potrzebie, lecz nie pomożemy mu, trudno mówić, że Boża miłość w nas mieszka, a z nią życie wieczne.

Jakub i Jan Chrzciciel są zgodni

Jakub w swoim liście, podobnie, jak Mateusz w Ewangelii 25:31-46, uważa, że miłość braterską można wyrazić poprzez zaspokajanie materialnych potrzeb. Taka wrażliwość jest przez niego traktowana jako znak autentycznej miłości:

Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? Jeśli brat albo siostra nie mają się w co przyodziać i brakuje im powszedniego chleba, a ktoś z was powiedziałby im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i nasyćcie, a nie dalibyście im tego, czego ciało potrzebuje, cóż to pomoże? Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie. (Jk 2:14-17).

Tak więc, zdaniem Jakuba, wiara bez uczynków nie może zapewnić nam zbawienia. Mówi o: dostarczaniu żywności i odzienia dla ubogich.

Podobnie uważał Jan Chrzciciel. Jan głosił przesłanie pokuty, która prowadziła do przebaczenia grzechów, o czym Łukasz pisze jako o “ewangelii” (p. Łk 3:3, 18). Jan ostrzegał swoich słuchaczy, że jeśli nie będą pokutować i przynosić owoców nawrócenia to ich przeznaczeniem będzie piekło (p. Mt 3:7-12; Łk 3:7-17). Jan z pewnością głosił przesłanie o zbawieniu.

Pytany przez przekonanych o grzechu ludzi, jak pokutować Jan odpowiedział: “Kto ma dwie suknie, niechaj da temu, który nie ma, a kto ma żywność, niech uczyni podobnie” (Łk 3:11). Jan mówił ludziom, by pokutowali z egoizmu, który ciągle przejawia się w niezauważaniu potrzeb ludzi w trudnych sytuacjach życiowych. Czy sądzisz, że gdyby ktoś odpowiedział: “Wierzę w Mesjasza, którego szybkie przyjście zapowiadasz, lecz brak mi współczucia dla biednych wśród nas” to Jan mógłby o nim powiedzieć, że jest zbawiony?

Jezus ciągle o tym mówił

Podobne jak w Ewangelii Mateusza 25:31-46 teksty znajdujemy w wielu miejscach Nowego Testamentu. Do Jezusa przyszedł bogaty młodzieniec (historia ta znajduje się w trzech z czterech ewangelii), aby porozmawiać o życiu wiecznym (p. Mt 19:16). Jezus przypomniał mu o nakazie przestrzegania przykazań, dla przykładu wymienił sześć z nich, z czułością patrzył na swojego rozmówcę, gdy okazało się, że ten zachowywał je od młodości.

Wtedy Jezus powiedział mu: “Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie” (Łk 18:22). Ten zaś usłyszawszy to, zasmucił się; był bowiem bardzo bogaty.

Czy rzeczywiście Jezus powiedział mu, że aby dostać się do nieba musi sprzedać wszystko, co posiada i dać pieniądze ubogim? Chociaż trudno w to uwierzyć: tak.

“A Jezus, gdy go takim ujrzał, powiedział: Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego. (Łk 18:24-25, podkreślenia dodano). Jezus mówił o wchodzeniu do nieba (p. również Mt 19:23).

Oczywiście, Jezus nie mówił tylko do bogatego człowieka, ale do każdego z nas. Mówił do wszystkich ludzi, którzy chcą osiągnąć życie wieczne, lecz nie chcą pokutować z chciwości i egoizmu, i braku wrażliwości na ubogich. Jezus powiedział: “Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego! (Łk 18:24). Nie byłoby to dla nas “trudne”, gdyby nie wymagało to od nas dzielenia się tym, co posiadamy z innymi, którym to potrzebne. Skoro jednak nie chcemy kochać bliźniego jak siebie samego, dzieląc się z nimi swymi dobrami, nie chcemy pokutować i poddać się Bogu, nie możemy być zbawieni. Czyż nie jest to powtórzenie idei z Ewangelii Mateusza 25:31-46? Bogaty młodzieniec może znaleźć się między kozłami.

Pamiętajmy, że Jezus nie chce, aby ktokolwiek zdobywał życie wieczne poprzez rozdanie swoich dóbr materialnych. Życie wieczne otrzymuje się przez wiarę i naśladowanie Jezusa. Tego zabrakło młodemu człowiekowi. Trudno mu było zostawić majętności, by pójść za Jezusem. Przestrzegał przykazań, szukał Boga i relacji z Nim, jednak nie potrafił zrezygnować z dóbr, które posiadał. Jezus powiedział: “Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie (Mt 6:24).

Czy potrzeba więcej przykładów?

Jezus opowiedział historię o bogaczu i Łazarzu, jakie jest jej przesłanie? Bogaty, pozbawiony współczucia mężczyzna, który zupełnie nie zwraca uwagi na znajdującego się w trudnej sytuacji chorego Łazarza, który stale przebywa obok jego bramy, umiera i idzie do piekła (p. Łk 16:19-31). Kolejny kozioł.

Kolejna historia znajduje się w Ewangelii Łukasza 12:16-21. Jezus poprzedził ją ostrzeżeniem: “Baczcie, a wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, dlatego że nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie”(Łk 12:15), oto ta historia:

Pewnemu bogaczowi pole obfity plon przyniosło. I rozważał w sobie: Co mam uczynić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plonów moich? I rzekł: Uczynię tak: Zburzę moje stodoły, a większe zbuduję i zgromadzę tam wszystko zboże swoje i dobra swoje. I powiem do duszy swojej: Duszo, masz wiele dóbr złożonych na wiele lat; odpocznij, jedz, pij, wesel się. Ale rzekł mu Bóg: Głupcze, tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie? Tak będzie z każdym, który skarby gromadzi dla siebie, a nie jest w Bogu bogaty.

Poleganie na sobie i swoich możliwościach zwykle tak się kończy, Jezus nie powiedział, że ten mężczyzna poszedł do piekła. Jednak nazwał go głupcem, ponieważ tuż przed śmiercią troszczył się o dobra materialne, a doprowadził się do ubóstwa duchowego. Jezus nie potępił jego bogactwa. Zresztą to Bóg obdarzył go wielkim plonem. Jednak oczekiwał innej refleksji i decyzji od właściciela tych dóbr. Wielość dóbr mogła być zabezpieczeniem bytu tego człowieka na wiele lat, jednak, to od Boga, który obdarował go tym dobrem zależała też długość i jakość jego życia. Bóg oczekiwał od niego refleksji, po co znalazło się to zboże w jego dyspozycji i komu jest ono potrzebne, a nie jedynie radości, że on ma już bezpieczeństwo finansowe na wiele lat. Tej samej nocy, gdy podjął tę egoistyczną decyzję, zażądali jego duszy, umarł. Będzie owcą czy kozłem na sądzie z Ewangelii Mateusza 25?

Zbawienie przyszło do domu Zacheusza, kiedy podjął decyzję, że przestanie oszukiwać, a tym, co zabrał bezprawnie, wynagrodzi czterokrotnie, że odda też połowę swojego majątku ubogim (p. 19:8-9). Czy zbawienie byłoby jego udziałem, gdyby powiedział do Jezusa: “Panie, przyjmuję Cię jako mojego Pana i Zbawiciela, jednak moje życie podoba mi się takie jakie jest i nie zamierzam nic zmieniać, a już na pewno nie odwrócę się od swoich nawyków, bo lubię kraść i oszukiwać”.

Jezus był posłuszny Prawu w każdej dziedzinie, nie przekroczył żadnego przykazania – konsekwentnie żył tak jak głosił, że żyć należy. Oczywiście, Jezus żył według tego, co głosił. Posłuszny Prawu w każdym jego aspekcie, również wspomagał biednych. W Ewangelii Jana jest wspomniane o tym (p. J 12:6; 13:29).

Kiedy zapraszamy Chrystusa do naszego życia, On jest gotów przebywać w naszych sercach. To jest ten sam Chrystus, który troszczy się o ubogich i potrzebujących, reaguje na nasze zaproszenie właśnie dlatego, że troszczy się o ubogich i potrzebujących. Sam powiedział: “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię,…” (J 14:12).

Przykładem dla nas niech będą członkowie pierwszego kościoła

Idea opowieści o sądzie z Ewangelii Mateusza 25:31-46 jest obecna w Księdze Dziejów Apostolskich. Troska o ubogich była cechą wyróżniającą uczniów Jezusa. Pierwsi chrześcijanie mieli głęboko w sercach uwagę Jezusa: “sprzedajcie swoje majętności i dawajcie jałmużnę. Uczyńcie sobie sakwy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej nie ma przystępu, ani mól nie niszczy” (Łk 12:33):

Wszyscy zaś, którzy uwierzyli, byli razem i mieli wszystko wspólne, i sprzedawali posiadłości i mienie, i rozdzielali je wszystkim, jak komu było potrzeba.

A u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne…., a wielka łaska spoczywała na nich wszystkich. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba (Dz 2:44-45; 4:32-35).

Należy podkreślić, że Boża łaska stała za wszystkim, czym dzielił się pierwszy kościół. Bóg, który im wybaczył, również przemienił ich serca.

W Dziejach Apostolskich można przeczytać wielokrotnie, że członkowie pierwszego kościoła troszczyli się o wdowy. Działo się tak, dlatego, że pokutowali z chciwości, co oznacza, że się od niej odwrócili i zostali odnowieni przez Ducha Świętego.

Paweł, najżarliwszy z apostołów, jaki kiedykolwiek żył, któremu Bóg powierzył misję głoszenia Ewangelii wśród pogan, autor większości listów Nowego Testamentu, uważał usługiwanie ubogim za ważny aspekt służby. W kościołach, które założył zbierał pieniądze dla ubogich chrześcijan (p. Dz 11:27-30; 24:17; Rz15:25-28; 1 Kor 16:1-4; 2 Kor 8-9; Ga 2:10). W 17 lat po swoim nawróceniu, Paweł jechał do Jerozolimy, aby rozmawiać z Piotrem, Jakubem i Janem o swojej służbie i tym jak rozumie słowa Jezusa, objawione mu. Apostołowie po tym spotkaniu prosili, “abyśmy pamiętali o ubogich, czym się też gorliwie zająłem i co starałem się wykonać” (Ga 2:10), o czym Paweł sam pisze w liście do Galacjan. Zdaniem apostołów Piotra, Jakuba i Jana, okazywanie współczucia biednym, było kolejnym ważnym przykazaniem danym przez Jezusa obok nakazu głoszenia Ewangelii.

Paweł ostrzegał chciwych ludzi

Również Paweł ostrzegał przed chciwością. Zrównał ją z bałwochwalstwem (p. Ef 5:3-5 i Kol 3:5) i zdecydowanie stał na stanowisku, że chciwi ludzie nie wejdą do Królestwa Bożego.

A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym,

Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. (6) Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów.

(Ef 5:3, 5-6 podkreślenia dodano; p. również 1 Kor 5:11; 6:9-11).

Czym jest chciwość? Potrzebą gromadzenia dóbr dla samego posiadania. Można mieć pragnienie materialnego bogactwa i chcieć dzielić się nim z innymi. Przecież nikt nie może błogosławić materialnie innych, jeśli sam nie zostanie najpierw pobłogosławiony. Niemniej, jeśli ktoś żyje po to, aby zdobywać dobra materialne tylko dla własnej przyjemności – gdy staje się to pragnienie najwyższym priorytetem – jest winny chciwości.

Pogoń za fortuną

Chciwość to postawa serca, której nie da się ukryć. Zawsze przejawia się w tym, co ludzie robią, aby uzyskać bogactwo, oraz w tym, co robią z tym, co posiadają. Zastanówmy się najpierw nad tym, jak chciwy człowiek zdobywa pieniądze. Jeśli zdobywanie materialnych rzeczy staje się głównym celem życiowym człowieka to bez względu na to czy jest bogaty, czy biedny, grzeszy. Jezus ostrzegał również biednych wierzących przed chciwością. Ludzie są kuszeni, aby martwić się o podstawowe problemy:

Nikt nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie. Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie. Czyż życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż odzienie? Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je; czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż one? A któż z was, troszcząc się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całej chwale swojej nie był tak przyodziany, jak jedna z nich. Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni? Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6:24-33).

Zwróć uwagę na to, że Jezus zaczął tę część Kazania na Górze od ostrzeżenia, że niemożliwe jest służenie Bogu i pieniądzom. Miłość do pieniędzy sprawia, że to one stają się centrum naszego życia, a nie Bóg. Jezus ostrzegał swoich słuchaczy, aby pogoń nawet za podstawowymi potrzebami nie pochłaniała ich życia. Tym bardziej należy je odnieść do obfitości.

Uczeń Chrystusa ma szukać najpierw “Jego Królestwa i Jego sprawiedliwości (Mt 6:33). Oczywiście, chrześcijanie powinni normalnie pracować, Jezus nie powiedział “szukajcie wyłącznie”, lecz “szukajcie najpierw”.

Ciężka praca sama w sobie nie jest zewnętrznym przejawem chciwości, choć może tak być. Gdy ktoś pracuje wiele godzin po to, aby osiągnąć pewien standard życiowy to często bywa, że czyni z pieniędzy bożka i oddala się od Jezusa. Już Salomon upomina takich ludzi: “Nie trudź się, aby zdobyć bogactwo; zaniechaj takiej mądrości; gdy na nie skierujesz swój wzrok, znika, bo przyprawia sobie skrzydła jak orzeł, który ulatuje ku niebu” (Prz 23:4-5).

Nieuczciwe i nieetyczne zdobywanie pieniędzy, jest złe i jest przejawem chciwości. Słowo Boże stwierdza: “Kto powiększa swój majątek przez lichwiarskie odsetki, gromadzi go dla tego, który lituje się nad ubogimi” (Prz 28:8).

[1]

 

Pismo pochwala tych, którzy w uczciwy sposób powiększają swoje bogactwo i, którzy oddają część swych dochodów ubogim (p. Prz 13:11; 22:9).

Pismo potępia lenistwo zwłaszcza, że gdy komuś brak jest dochodów, nie ma czym się dzielić z tymi, którzy są w potrzebie (Ef 4:28). Jeśli celem zarabiania pieniędzy jest posiadanie pieniędzy, aby się nimi dzielić, to jest to prawe.

Czasem kierujemy się egoizmem, gdy wydajemy pieniądze

Zastanówmy się teraz nad tym, jak przejawia się chciwość, gdy już mamy pieniądze i decydujemy jak je wydawać. Co może sprawić, że ty dysponując swoimi pieniędzmi, postępujesz niemoralnie? Czy egoizm w dysponowaniu swoimi pieniędzmi, przejawia się tym, że nie zauważamy potrzeb innych? Zwłaszcza tych, którzy SĄ w trudnej sytuacji życiowej. Czy to moralne aby jedna osoba żyła w luksusie, podczas gdy inni, nie z własnej winy, zasypiają codziennie głodni?

Każdy z nas może znaleźć mnóstwo wymówek, aby nie zrobić niczego, by pomóc tym, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Pomimo że nikt nie ma prawa ustanawiać arbitralnych zasad co do tego, kto ile ma dawać, a jak wiele zatrzymać dla siebie, wykładnia Pisma określa to wyraziście. Bóg oczekuje od nas, byśmy byli wrażliwi i dzielili się z tymi, którzy nie mają. (p. Ga 6:10). Chrześcijanie, którzy nie okazują takiej troski są prawdopodobnie zwiedzionymi ludźmi. Jest wielu, którzy dla własnej wygody dali uciszyć swoją wrażliwość wygodnymi kłamstwami.

Jak wykazują badania Gallupa, tylko 25% amerykańskich ewangelicznych chrześcijan daje dziesięcinę. 40% twierdzi, że Bóg jest najważniejszą częścią ich życia, a jednak ci, którzy zarabiają 50.000-75.000 USD rocznie przekazują średnio 1.5% swych dochodów na działalność charytatywną czy religijną, jednocześnie wydają 12% przychodów na różne zajęcia w czasie wolnym

[2]

.

Chciwość wyraża się nie tylko przez to, jak wydajemy nasze pieniądze, lecz również przez to, jak spędzamy wolny czas. Jeśli przez cały czas staramy się zaspokoić tylko swoje zachcianki, to jesteśmy chciwi. Czas, który dał nam Bóg na tej ziemi jest świętym depozytem. Powinniśmy wykorzystać go, by z pokorą służyć innym. Wszyscy, nie tylko pastorzy, mogą być posłuszni przykazaniu Jezusa, aby odwiedzać chorych i takich, którzy przebywają w więzieniu.

Chciwość usprawiedliwiona

Każdy grzech ma swoje wymówki. My przecież płacimy podatki – powiadają niektórzy, część z tych pieniędzy jest przeznaczana przez państwo na pomoc ubogim i to nas zwalnia z takiej działalności.

Całe szczęście, że tak bywa, że władza bierze na siebie odpowiedzialność za sytuacje ubogich. Niemniej, zdarza się, że pomoc państwa bywa sprzeczna z wolą Bożą. Zgodnie z Bożym Słowem, ludzie, którzy mogą pracować, lecz nie chcą tego robić nie powinni dostawać wsparcia: “Jeśli ktoś nie chce pracować, niech też i nie je” (2 Tes 3:10). Co więcej, zdarza się, że ubóstwo nastąpiło na skutek grzechów, w których ludzie ci dalej trwają, trzeba przywieźć takich ludzi do pokuty, zmiany sposobu życia i dopiero można wesprzeć ich wysiłki. Pomoc państwa powinna pomagać ludziom odwracać się od bierności i wspierać ich w reintegracji społecznej. W przeciwieństwie do pomocy społecznej, każdy z nas wspierając innych powinien mieć za cel poszerzenie Królestwa Bożego. Gdy pomagamy niezbawionym ubogim, powinniśmy dzielić się z nimi Ewangelią, pomoc społeczna tego nie może robić.

Dodatkowo, pomoc społeczna zazwyczaj ogranicza się do własnego kraju, a na świecie jest wiele milionów ludzi, którzy potrzebują pomocy i my sami odpowiadamy za pomoc na świecie

Czy jesteśmy biedni?

Inną wymówką dla naszej chciwości jest to, że tak wielu z nas, w Stanach Zjednoczonych, myśli, że przecież sami jesteśmy biedni; tak więc nie należy od nas oczekiwać pomocy biednym. Czy jednak rzeczywiście jesteśmy biedni?

1.3 miliarda ludzi na świecie żyje mając dochody poniżej jednego dolara dziennie. Następne 2 miliardy żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. (Właśnie opisałem ponad połowę światowej populacji.)

Jak podają statystyki Narodów Zjednoczonych, 1.45 miliarda ludzi ciągle nie ma dostępu do służby zdrowia; 1.33 miliarda nie ma dostępu do czystej wody; 2.25 miliarda nie korzysta z sanitariatów. Od chwili, gdy zacząłeś czytać ten rozdział umarło z głodu lub chorób, których można uniknąć, ponad 500 dzieci. 500 matek płacze teraz nad dziećmi, które w ciągu ostatnich 25 minut straciły z powodu niedożywienia i uleczalnych chorób. Jeśli pozostajemy obojętni, to w jaki sposób różnimy się od bogacza, który ignorował Łazarza?

W książce pt.: “Bogaci chrześcijanie w erze głodu” (Rich Christians in an Age of Hunger), Ron Sider, cytuje ekonomistę, Roberta Heilbronera, który “wyliczył luksusy, z których musielibyśmy zrezygnować, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji co 1.3 miliarda ludzi, żyjących w skrajnym ubóstwie”:

Zajrzyjmy do domu przeciętnej amerykańskiej rodziny. Zabieramy im meble po kolei wszystko: łóżka, krzesła, stoły, telewizory, lampy. Zostawimy im kilka starych pledów, stół kuchenny, drewniane krzesło. Wraz z biurkami idą ubrania. Każdy członek rodziny może zatrzymać w swojej “garderobie” najstarszy garnitur czy sukienkę, bluzkę czy buty. Zostawimy jedną parę butów głowie rodziny, ale nie żonie czy dzieciom.

W kuchni, z której wszystkie urządzenia zostały już zabrane zostawiamy zapałki, trochę mąki, odrobinę cukru i soli. Muszą sami zająć się spleśniałymi ziemniakami i odzyskać je ze śmietnika – to całkiem duży i pożywny posiłek. Jeszcze trochę cebuli, talerz suszonej fasoli. Cała reszta: mięso, świeże jarzyny, żywność w puszkach, ciasteczka, cukierki zostanie zabrana jako synonim luksusu.

Łazienka została już rozebrana, bieżąca woda odcięta, elektryczność wyłączona. No i można już zabrać im dom, a przeprowadzą się do szopy.

Zabieramy telefony, komputery, gazety, ważne jest, by szybko stali się wtórnymi analfabetami. Pozwolimy na jedno radio…

Nie możemy skorzystać z żadnych służb miejskich a szkoła z dwiema salami jest 5 kilometrów dalej…

Brak dostępu do służby zdrowia, szpitali, najbliższa opieka medyczna – to gabinet położnej. Można do niej dojechać rowerem, ale przecież brak jest roweru.

Rodzina dysponuje gotówką w wysokości 5.00$, dzięki temu unikną tragedii pewnego irańskiego wieśniaka, który chodził ślepy, ponieważ nie był w stanie zdobyć 3.94$, które, jak mu się błędnie wydawało, były potrzebne, aby otrzymać pomoc w szpitalu, gdzie mógł zostać wyleczony

[3]

.

Na co nas nie stać?

Mówienie, że nie jesteśmy w stanie pomóc naszym biednym braciom i siostrom w Chrystusie, znajdującym się w trudnych sytuacjach życiowych jest czystą hipokryzją. Zwłaszcza, że prawie każdy Amerykanin ma w swoim budżecie wydatki takie jak: kablówka, telefony komórkowe, subskrypcja magazynów, utrzymanie zwierząt domowych, drogie rozrywki, hobby i wakacje, nowe samochody, jedzenie poza domem, najmodniejsze ubiory, papierosy, szkodliwe produkty żywnościowe (dosł. junk-food – przyp. tłum.), najnowsze elektroniczne gadżety, jak też zbiory bezsensownych bożonarodzeniowych i urodzinowych prezentów dla dzieci. Rozejrzyj się po swoim domu czy apartamencie i zwróć uwagę na to, że posiadasz to, czego nikt w Stanach Zjednoczonych nie posiadał 100 lat temu. Ludzie przeżyli tysiąclecia bez tych “koniecznych” rzeczy i większość ludzi na świecie nadal bez nich żyje. A jednak wielu amerykańskich chrześcijan trwoni swoje pieniądze na zdobywanie tego wszystkiego, choć jednocześnie słucha, jak Ten, którego nazywamy Panem, woła: “Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój – tam będzie i serce twoje” (Mt 6:19-21).

Musimy posiadać nie tylko to, co posiadają nasi sąsiedzi, lecz musimy mieć to teraz. Pożyczamy więc pieniądze, aby kupić rzeczy, których pożądamy natychmiast, a przez to ogromna część naszych budżetów jest zjadana przez odsetki bankowe. W wielu przypadkach, ponad jedna czwarta dochodów jest przeznaczona na spłacanie odsetek od kredytów, które zaciągamy, by mieć coś natychmiast dla zachcianki. Czy Bóg przyjmie wymówki, że nie byliśmy w stanie nic zrobić, aby pomóc cierpieniom Jego zubożałych dzieci?

Oczywiście nie namawiam do tego, aby mieszkać w obskurnych warunkach, i nie jest grzechem posiadać nowoczesne urządzenia ułatwiające życie, lecz Pismo uczy tego, że Bóg chce, abyśmy dzielili się częścią naszego dochodu z biednymi. Bóg błogosławi nam również po to, abyśmy byli błogosławieństwem dla innych.

Często słyszę: “co może taki mały człowiek jak ja zrobić w świetle światowych potrzeb?” W tłumaczeniu ta wypowiedź brzmi “Nie mogę zrobić wszystkiego, więc nie robię nic”. Prawda jest taka, że nawet dając niewiele możesz mieć swój udział w rozwoju człowieka, którego wsparłeś. Dając codziennie dwa dolary możesz podwoić przychody jednej osoby spośród 3.3 miliardów tych, którzy żyją za mniej niż dwa dolary dziennie.

Niektórzy mówią: “Czy Jezus nie powiedział, że na świecie zawsze będą ubodzy? To po co mamy się starać, aby to zmienić, skoro Jezus zapowiedział, że zawsze tak będzie?” Tak, Jezus powiedział: “Ubogich zawsze macie pośród siebie”, lecz poszedł dalej, mówiąc: “i gdy zechcecie, możecie im dobrze czynić” (Mk 14:7). Zawsze będzie możliwość, aby okazać Bożą miłość biednym a Jezus zakładał, że będziemy to robić.

Niektórzy sądzą, że naszą odpowiedzialnością jest pomagać jedynie ubogim chrześcijanom, to wystarczy dla utrzymania czystego sumienia, zwłaszcza gdy nie zajmujemy się po prostu ludźmi. Pomimo, że Pismo podkreśla, nasza odpowiedzialność wobec wierzących, z całą pewnością nie ogranicza nas do troszczenia się tylko o tych, którzy należą do naszej duchowej rodziny. Na przykład, w Księdze Przypowieści 25:21 czytamy: “Jeśli łaknie twój nieprzyjaciel, nakarm go chlebem a jeśli pragnie, napój go wodą”.

Istnieją tysiące innych wymówek, które chrześcijanie tylko z nazwy używają, aby usprawiedliwić swój egoizm, lecz żadna nie odbiera mocy prawnej jasnym przykazaniom Chrystusa i Pisma.

Co trzeba robić?

Kiedy nie przestrzegamy przykazań to jedyne, co można zrobić to pokutować i odwracać się od swoich grzechów. Gdzie zaczynamy? Zacznij dziś od duchowego spisu. Jeżeli jesteś chciwym człowiekiem, to jeszcze nie narodziłeś się na nowo. Pokutuj ze wszystkich znanych ci grzechów całego życia i wezwij Pana w wierze, aby był twoim Zbawicielem i absolutnym Panem i Mistrzem. Oddaj jemu wszystko i poddaj się jako Jego sługa.

Dalej, spis finansowy. Masz dochody? Część z tego, co zarobisz, należy oddać na jakiś cel. Najbardziej podstawowym standardem w Prawie Mojżeszowym była dziesięcina, co oznacza, że należy oddawać jedną dziesiątą przychodów i jest to dobry punkt początkowy dla każdego wierzącego, który ma dochody. Jeśli zdecydujesz się dawać całą twoją dziesięcinę do kościoła to upewnij się, że kościół regularnie daje pieniądze ubogim. W przeciwnym wypadku, nie dawałbym tam pełnych 10%.

Nie jesteś w stanie dawać dziesiątej części z dochodów? To coś musi się zmienić. Albo musisz zwiększyć swoje dochody, albo zmniejszyć wydatki. Zazwyczaj łatwiej wykonać to drugie. Oczywiście, będzie to wymagało wyrzeczeń, lecz właśnie o to chodzi w byciu uczniem Chrystusa (p. Mt 16:24).

Jak możesz zredukować wydatki? Zrób listę wszystkiego na co wydałeś ostatnio pieniądze. Następnie skreślaj z tej listy te wydatki, które nie należą do najbardziej istotnych tak długo, aż będą one stanowić 10% twoich dochodów. Dopóki dochody nie wzrosną, nie wydawaj pieniędzy na te rzeczy, które skreśliłeś z listy. Teraz już możesz dawać dziesięcinę.

Pozbądź się długów

Jeśli należysz do większości Amerykanów, to już masz znaczącą kwotę osobistych długów. Powinieneś mieć, jako prawdziwy uczeń Chrystusa, pragnienie wyjścia z długów, aby mieć więcej pieniędzy na rozdawanie. Zacznij od eliminowania wysoko oprocentowanych długów takich jakie są na kartach kredytowych. Istnieją cztery sposoby spłacenia swoich długów: (1) zwiększenie dochodów, (2) sprzedanie posiadanych a nieistotnych rzeczy, (3) kolejne rozwinięcie listy wydatków i dalsze skreślanie nieistotnych rzeczy, usuwając je z budżetu, (4) obniżanie części wydatków przez oszczędność. Na przykład, można w zimie obniżyć nieco temperaturę w domu, dołożyć dodatkowe koce na łóżko i oszczędzać na ogrzewaniu. Gdyby ludzie poważnie potraktowali działania w tych czterech obszarach, wkrótce mogliby wyeliminować długi z kart kredytowych.

Jeśli nie jesteś w stanie kontrolować wydatków na karcie kredytowej (a jeśli masz taką kartę to raczej nie możesz), to potnij ją (to się nazywa operacja plastyczna).

Następnie, staraj się wyeliminować wszelkie długi związane z rzeczami, które tracą na wartości (meble, przyrządy, elektronika, ubrania, książki, szkło i inne zwykłe domowe przedmioty – przyp. tłum.). Możesz to zrobić korzystając z przychodów, które do tej pory przekazywałeś na płacenie wysoko oprocentowanych długów. Gdy już spłacisz to, co posiadasz w postaci dewaluujących się rzeczy, oszczędzaj i inwestuj pieniądze, które do tej pory wydawałeś na płatności, i od tego momentu zacznij nabywać wszelkie tego rodzaju towary za gotówkę. Innymi słowy: jeśli nie możesz czegoś kupić za gotówkę, nie kupuj tego. I nie kupuj tego, czego nie potrzebujesz.

W ten sam sposób pracuj nad tym, aby wyeliminować długi za cenne towary (np.: antyki, sztuka, klejnoty, biżuteria, futra, monety, kolekcje – przyp. tłum.).

Ostatecznie, wykreśl finansowy kurs na pozostałe lata twego życia. Konsekwentne, mądre, nieegoistyczne wybory mogą sprawić, że będziesz wielkim błogosławieństwem dla biednych. Istnieje wiele różnych możliwości, aby większość z nas żyła skromniej, dając nam możliwość przekazywania większej ilości pieniędzy. Na przykład, ktoś kto całe życie kupuje używane samochody, zamiast nowych na kredyt, jest w stanie dać dziesiątki czy nawet setki tysięcy dolarów w ciągu życia, w zależności od wieku samochodów, które kupuje i jak długo ich używa. Możemy podjąć decyzje dotyczące naszego gospodarstwa domowego, ubrań, środków transportu, hobby, zwierzątek domowych, prezentów, wakacji, niszczących nawyków, jedzenia i rozrywki, co pozwoli nam na zaoszczędzenie i przekazanie tysięcy dolarów.

Słowo do bogatych

Czy, jeśli jesteś bogatą osobą nawet według amerykańskich standardów i masz zgromadzone lub zainwestowane finansowe nadwyżki, to powinieneś je wszystkie rozdać? Jeśli jesteś przekonany, że Bóg mówi ci, abyś je rozdał, oczywiście, zrób to. Niemniej, czasami zyski z zainwestowanego kapitału mogą być większym błogosławieństwem niż dawanie kapitału. Na przykład, jeśli zainwestujesz 100.000$ na 10% zwrotu, to możesz dawać 10.000$ co roku przez całą resztę swego życia. Jest to też dobry powód dla każdego chrześcijanina, aby pomyślał nad inwestowaniem części swoich nadwyżkowych pieniędzy, gdy już wyjdzie z długów

[4]

. Oczywiście, jako uczeń Chrystusa, nie powinieneś inwestować w nic, co nie będzie podobało się Bogu.

Każdy uczeń Chrystusa, a w szczególności ci, którzy są bogaci, powinien sobie zdawać sprawę z tego, że Bóg jest źródłem wszelkiego bogactwa (p. Pwt 8:18). Tak więc, ten, który błogosławi, ma całkowite prawo wskazywać, co błogosławiony ma robić z tym błogosławieństwem. Prawdziwi uczniowie Chrystusa przekazali całe swoje materialne posiadłości do dyspozycji Chrystusowi. Jezus powiedział: “Tak więc każdy z was, który nie wyrzeknie się wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim” (Łk 14:33). Dla tych, którzy naprawdę poddali się Jezusowi, każda finansowa decyzja ma charakter duchowy

Ci, którzy zostali obficie pobłogosławieni powinni być bardzo hojni. Paweł napisał do Tymoteusza:

Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela, ażeby dobrze czynili, bogacili się w dobre uczynki, byli hojni i chętnie dzielili się z innymi, gromadząc sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby dostąpić żywota prawdziwego (1 Tm 6:17-19, podkreślenie dodano).

Oczywiście, Paweł wierzył, że bogaci ludzie mogą mieć nadzieję na to, aby “dostąpić żywota prawdziwego” jeśli są “bogaci w dobre uczynki” i “hojni i chętni do dzielenia”. Chciwi ludzie idą do piekła.

Ile ze swoich dochodów powinieneś dawać? Tyle, ile to jest możliwe. Gwarantuję, że w niebie nie będziesz żałował żadnej ofiary, którą uczyniłeś na ziemi.

Im bardziej wyrzekniesz się siebie, tym bardziej jesteś podobny do Chrystusa. Pamiętaj o tym, że ilość przekazanych pieniędzy nie jest w ogóle porównywalna z ofiarą wyrażoną przez dawanie. Czytamy w Ewangelii Marka:

A usiadłszy naprzeciwko skarbnicy, przypatrywał się, jak lud wrzucał pieniądze do skarbnicy i jak wielu bogaczy dużo wrzucało. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwie drobne monety, to jest tyle, co jeden grosz. I przywoławszy uczniów swoich, rzekł im: Zaprawdę powiadam wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej do skarbnicy niż wszyscy, którzy wrzucali. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ale ta ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie (Mk 12:41-44).

Ubodzy wśród nas

Oczywiście udzielanie biednym pomocy niekoniecznie powinno ograniczać się do wypisywania czeków na kościół czy jakieś chrześcijańskie agencje. Ubodzy ludzie mieszkają wokół nas. Może nie są tak biedni jak ci żyjący w rozwijających się krajach, lecz zmagają się z finansowymi problemami. Prawdopodobnie są ubodzy, którzy chodzą do twojego kościoła. Powinieneś się zapytać pastora czy jest w kościele ktoś, kto ma pilne potrzeby, abyś mógł wykonać słowo z Tt 3:14: “A niech się i nasi uczą celować w dobrych uczynkach, aby zaspokajać palące potrzeby, żeby nie byli bezużyteczni”.

Bóg obiecuje odpłatę tym, którzy pomagają biednym jak też karę dla tych, którzy ich ignorują:

Kto zatyka ucho na krzyk ubogiego, nie będzie wysłuchany, gdy sam wołać będzie.

Kto daje ubogiemu, nie zazna braku, lecz kto zasłania swoje oczy, zbiera wiele przekleństw (Prz 21:13; 28:27).

Historia z życia wzięta

Na zakończenie chciałbym podzielić się z wami wywiadem z ubogim chrześcijaninem, Pablito, który żyje ze swoją rodziną na skraju wielkiego publicznego śmietniska w Manilii, na Filipinach. Ten wywiad pierwotnie został opublikowany w kwartalniku Christian Aid “Christina Mission”

[5]

, wraz z następującą uwagą od wydawcy:

Stowarzyszenie Filipińskich Kościołów (Association of Philippine Churches w skrócie APC) wysłało w 1985 roku parę młodych misjonarzy, Nemuel and Ruth Palma, do najuboższych z ubogich, mieszkańców śmietników w Manili. Tutaj setki rodzin żyją w szeregach szop ułożonych jak pudełka matchbox z brudnych plastykowych płyt czy kawałków spłaszczonych puszek na dachach, ze ścianami z workowych płócien i pudełek po mleku. Przeciętnie po siedem rodzin mieszka wspólnie w domu nie lepszym od świńskiego chlewu i nie większym od dużego łóżka! Potworny smród, wielki bród, pożary śmieci o miejsce schronienia dla złodziei i chuliganów. Takie spotkania na śmietniskach poruszyły pracownika APC do opisania tego jako: “ludzkiej (a nie ziemskiej?) wersji piekła, gdzie robak nie umiera i ogień nie gaśnie”. Jest to miejsce, w którym liczba szczurów przewyższa liczbę dzieci w tysiącach, a muchy przewyższają liczebnie szczury w milionach.

Wywiad z Pablito

Q. Kiedy poznałeś Pana Jezusa?

A. Przyjąłem Pana jako mego Zbawiciela dzięki świadectwu pracownika APC pięć lat temu, lecz moja wiara znacznie się wzmocniła dzięki trójce moich dzieci.

W tym czasie, gdy poznałem Chrystusa, byłem ulicznym sprzedawcą papierosów z przemytu. Natychmiast zdałem sobie sprawę z tego, że nie było to zgodne z moją chrześcijańską wiarą i przestałem handlować papierosami, a zająłem się kolportażem gazet i magazynów na chodnikach.

Pomimo, że sprzedawałem tego mnóstwo i dobrze na tym zarabiałem, kiedy okryłem, że były tam brudne zdjęcia i pornograficzne historie, zrezygnowałem z tego zajęcia.

Q. Jak to się stało, że zostałeś człowiekiem grzebiącym w śmieciach w poszukiwaniu jedzenia?

A. Naprawdę chciałem żyć życiem prawdziwego chrześcijanina. Zbudowałem więc mały drewniany wózek i chodziłem po rynkach publicznych w Manili przegrzebując śmietniska w poszukiwaniu odpadów jedzenia, butelek, puszek, wszystkiego, co mogłem sprzedać do recyklingu.

W porównaniu do sprzedaży papierosów i gazet była to bardzo trudna i brudna praca. Zawsze jestem bardzo zmęczony po dniu pracy i śmierdzę, lecz w środku jestem czysty i to jest ważne dla mnie i mojej rodziny. Chcemy mieć czyste serca i umysły przed Panem.

Q. Jaki wpływ na twoje życie wywołało przyjęcie Chrystusa przez twoje dzieci?

A. Mamy wraz z rodziną mały domek w południowym rogu śmietniska. Urządziliśmy go tym, co znalazłem na śmietniku, lecz jest to dom pełen radości, ponieważ wszyscy kochamy Pana. Z całą rodziną spędzamy codziennie wieczorem czas poświęcony Panu. Nasze córki zawsze śpiewają pieśni, których nauczyły się w klasach biblijnych. Uwielbiam słuchać jak śpiewają! Są jak słoneczny blask w moim życiu.

Entuzjazm z jakim one biorą udział w kościele i szkółce niedzielnej, jak się modlą ogromnie wpłynął na mnie i żonę. W klasie państwo Palma uczą ich jak utrzymywać higienę, więc one chcą stale nosić czyste rzeczy.

Pobudzają również mnie i żonę do noszenia czystych rzeczy, gdy nie grzebiemy w śmieciach, w związku z tym odstajemy tutaj trochę od sąsiedztwa. Nasi sąsiedzi dokuczają mi, gdy ubieram na niedzielę w to, co mam najlepszego, nazywając mnie “Panem Prawnikiem”. Po prostu uśmiecham się, ponieważ głęboko w środku wiem, że oni, również chcą być czyści – zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz.

Q. W jaki sposób wzrastasz w Panu?

A. Nasze trzy małe dziewczynki biorą udział w programie żywienia i edukacji prowadzonym przez Nemuel i Ruth Palma. Wraz z żoną uczestniczymy w cotygodniowym studium dla rodziców prowadzonym przez małżeństwo Palmów na śmietnisku.

Wdzięczny jestem Panu za to, że dał nam szczęśliwe życie pomimo naszego ubóstwa. I to tak bardzo, że nawet sam dzielę się swoją radością z innymi, którzy grzebią w śmietnikach. Prowadzę studium biblijne dla moich sąsiadów i zacząłem następne dla 12 osób mieszkających po zachodniej stronie śmietniska.

Potrzebujemy tu jednak więcej Biblii. Biblie są tym, czego nie możemy zdobyć w śmieciach, ponieważ nigdy nie są wyrzucane, a są drogie (Uwaga: Biblie w języku filipińskim kosztują około 4 dolarów sztuka.)

Q. Jak wiążecie koniec z końcem jeśli grzebanie w śmietnikach stanowi wasz sposób na życie?

A. Grzebaniem nie da się dużo zarobić. Można dostać 20-30 pesos (około 1.50$) dziennie, lecz Pan zaopatruje nas bardzo dobrze z tych śmietników. Widzisz te spodnie które noszę? Dobrze wyglądają, prawda? Mam je ze śmietnika.

Kilka miesięcy temu okazało się, że potrzebne mi są okulary. Modliłem się do Pana i kilka dni później znalazłem takie! (Pablito pokazuje na okulary, które nosi zaczepione o uszy sznurkiem). Znalazłem je w górze świeżych śmieci i soczewki mają dokładnie takie, jakich potrzebuję! Niemal wszystko, co mamy i używamy, od mojego paska do spodni – do lokówki żony, butów i zabawek naszych córek, znajdujemy na śmietnisku. Bóg zna nasze małe potrzeby, więc wszystko, czegokolwiek potrzebujemy Pan dostarcza nam tutaj, o rzut kamieniem od nas.

Q. Jakie ważne zmiany zaszły w waszym życiu?

A. Mając Jezus w sercach nauczyliśmy się wraz z żoną akceptować życiowe trudności z radością. Przestaliśmy używać wulgarnego języka, i nauczyliśmy się kochać naszych sąsiadów (bliźnich) oraz szybko przebaczać.

Wiesz, czemu nie mam butów? Wczoraj była niedziela i planowałem być w kościele wcześniej na modlitwie. Włożyłem najlepsze ubranie i jedyne buty, które znalazłem na śmietnisku. Chciałem naprawdę ładnie wyglądać przed Panem, ponieważ było zaledwie dwa dni po moich 48 urodzinach. Zmusiłem się do wydania 5 pesos, aby wyczyścić je u pucybuta. Zdjął mi te buty do czyszczenia, a ja stałem obok. Zauważyłem wtedy stoisko z kwiatami po drugiej stronie ulicy i pomyślałem sobie, że kupię Panu pęk żółtych kwiatów. Przebiegłem przez ulicę, kupiłem je, ale gdy wróciłem to okazało się, że pucybut uciekł z moimi butami!

Chciało mi się płakać! Nie zaskoczyło mnie to, że nie wpadłem w złość, choć muszę przyznać, że byłem nieco zażenowany, gdy wróciłem do domu w najlepszym ubraniu, na bosaka i z kwiatami sterczącymi z ręki. Jakże się moim sąsiedzi dobrze bawili dogadując mi! Na poranne nabożeństwo spóźniłem się.

Kiedy jednak modliłem się tego dnia, wiedziałem, że kiedyś znajdę nową parę butów, które będą doskonale pasować, nie tak jak te stare.

————————————Add photo here*—————————————

Misjonarz Nemuel Palma (w drzwiach) odwiedza Pablito (w okularach znalezionych na śmietniku), jego żona, Rosita, i trzy córki: Luz (8), Rebecca (6) oraz Ruth (4), oraz dwóch sąsiadów.

Kilka miesięcy po tym wywiadzie, korespondent Christian Aid odwiedził Pablito i okazało się, że nie musi już więcej grzebać w śmieciach na utrzymanie. Teraz czerpał wodę z prywatnego kurka do plastykowej butli i kupował po jednym cencie za 4 galony wody (niecałe 80 litrów – przyp. tłum.), zarabiając w ten sposób około 1.5$, w ciągu dobrego dnia. Niemniej, Pablito pracował tylko cztery dni w tygodniu rano, aby popołudniami i wieczorami móc prowadzić biblijne studia dla innych mieszkańców slamsu. Pablito przyznał się korespondentowi, że często dawał połowę swoich zarobków “biednym”.

 


[1]

Wydaje się sensowne, że potępiane przez autora jest zarabianie na oprocentowaniu, które było zakazane przez Prawo; obciążanie odsetkami, aby zubożyć Izraelitę, który był zmuszony do pożyczenia pieniędzy, aby przetrwać. Wj 22:25-27, Pwt 23:19-20. Pożyczanie pieniędzy na procent jako kapitał przedsięwzięcia, czy też zyski z dywidend i zyski z kapitału nie są złe. Bóg obiecał tak bardzo błogosławić Izraela, że to oni mieli być zdolni do pożyczania wielu narodom, jeśli będą posłuszni Panu (Pwt 15:6). Bóg nie jest przeciwny wszelkiemu pożyczaniu. Lichwiarstwo, to obciążanie skrajnie wysokim oprocentowaniem ludzi, którzy nie mają innego wyjścia jak tylko pożyczyć, zatem jest to wykorzystanie ich sytuacji.

[2]

Statystyki cytowane za Charles Colson oraz Ellen Santilli Vaughn na stronie 31 ich książki, The Body, Word Publishing, 1992.

[3]

Ron Sider, Rich Christians in an Age of Hunger (Dallas: Word, 1997), pp.1-2

[4]

Z drugiej strony przekazanie natychmiast 100.000$ odpowiedniej organizacji misyjnej może mieć większy wpływ na budowanie Królestwa Bożego niż dawanie, 10.000$ co roku przez całą resztę życia. Jeśli danie teraz 100.000$ spowoduje, że tysiąc ludzi zostanie zbawionych, to może się okazać, że to, co ci nawróceni ludzie dadzą i co dadzą nawróceni przez nich może wielokrotnie przewyższać skutek, jaki będzie miało coroczne przekazywanie 10.000$.

[5]

Christian Mission, May/June 1987, pp. 8-9. Przedruk za zgodą Christian Aid.

Niemoralny “chrześcijanin”

Rozdział 2

Jest godny zaufania i sympatyczny, wzorcowy ojciec trójki dzieci. W ciągu dnia pracuje w centrum miasta w biurze. Ciężko pracuje i stale awansuje, wszyscy go lubią. Nikt nie podejrzewałby go o jakąś mroczną tajemnicę.

A jednak. W nocy skrada się przez podmiejskie sąsiedztwa, kuli się za płotami i drzewami. Szuka młodych par mieszkających w nowoczesnych, jednopiętrowych domach, które mają sypialnie na parterze.

Jak zwykle w piątek, znowu znalazł się znajomej okolicy. Serce bije mu szybciej, gdy zbliża się do domu, który “zaliczył” w zeszłym tygodniu. Nowożeńcy ostatnio kupili atrakcyjne ranczo. Uśmiecha się, widząc przyćmione światło wydobywające się z okna z tyłu domu. Zbliża się w nadziei, że usłyszy łagodną muzykę, która mówi mu o tym, że w tą letnią noc okno jest otwarte. Tak, słychać łagodny jazz. To może być następny “punkt”. Skrada się bliżej, aż na tył domu, na palcach podchodzi do okna. Umysł wypełniają mu obrazy tego, co widział poprzednio.

W Stanach Zjednoczonych taki mężczyzna jest powszechnie nazwany Tomkiem Podglądaczem (“Peeping Tom”). Takie podglądanie jest słusznie uważane za przestępstwo. Większość z nas zgodzi się z tym, że tacy ludzie powinni być za to karani. Takie zachowanie jest złe i powoduje, że należy on do ludzi, których nie spodziewamy się spotkać w niebie. Na pewno, to nie jest praktyka godna chrześcijanina.

Tak o takich zachowaniach mówi Biblia:

Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik* albo nieczysty, lub chciwiec, . . . , nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. (6) Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów.

(Ef 5:5-6, podkreślenia dodano). (* W ang. wersji jest tutaj “niemoralny” – przyp. tłum.)

Czy te czyny Tomka Podglądacza są moralne czy też nie? Czy żyje on w czystości czy też nie?

Odpowiedź zdaje się być oczywista, a więc tacy Królestwa Bożego nie odziedziczą.

Scena druga:

Jest godnym zaufania sympatycznym, wzorowym ojcem trójki dzieci. W ciągu dnia pracuje w centrum miasta w biurze. Ciężko pracuje i stale awansuje, wszyscy go lubią. Co niedzielę chodzi do ewangelickiego kościoła a nawet uczy w szkółce niedzielnej dwa razy w miesiącu. W zeszłym roku został wybrany, by pełnić funkcję diakona w swoim kościele, jest blisko pastora i szanują go w zborze. Antena jego samochodu jest ozdobiona białą wstążką – symbolem sprzeciwu Amerykanów wobec pornografii. Wszystkim zdaje się, że jego dusza ma się dobrze.

Po ciężko przepracowanym tygodniu, lubi odpoczynek w piątkowe wieczory. Po drodze z pracy zatrzymuje się w wypożyczalni wideo w sąsiedztwie. Przeszukuje półki i znajduje nowy film, o którym słyszał i ma nadzieję, że dziś go wypożyczy. Jest. Grają w nim jego ulubieni aktorzy. Pudełko jest oznaczone co prawda oznaczone literą “R” i nasz bohater dobrze wie, że będzie wiele mocnych scen erotycznych i mnóstwo wulgaryzmów.

Przez chwilkę, gdy przygląda się prowokującemu zdjęciu na okładce, jego sumienie daje znać o sobie, lecz on umie się przed nim obronić: W końcu, gdy będzie rozmawiał o tym filmie z braćmi z kościoła, będzie mógł okazać swoje wzburzenie z powodu scen pełnych seksu i wulgarnego języka:

Czy to nie wstyd, że twórcy filmów uważają, że cały ten brud podnosi walory filmu?

Tak!, Tak! Co za wstyd!

Gdy już dzieci są w łóżkach, uruchamia film i siada na kanapie obok swojej żony. Nawet jej przez myśl nie przejdzie, że on siedząc obok niej tak bardzo czeka, aby zobaczyć brązowe i zadbane kobiece ciała w różnych stopniu rozebrane i paradujące przed nim. Słyszał od kolegów w biurze, że łóżkowe sceny są znakomite i jest na co popatrzeć. Tak to bywa w piątek.

Porównanie tych dwóch mężczyzn

Czy jest między zachowaniami tych dwóch ludzi jakaś różnica? Tomek Podglądacz ogląda seks na żywo w sypialniach ludzi, którzy nawet nie podejrzewają, że są podglądani, a ten drugi ogląda sex sfilmowany w sypialniach. Jeden przygląda się bardzo intymnym scenom w prawdziwej sypialni. Podglądacz podgląda ludzi, którzy na całe życie zobowiązali się do wyrażania sobie nawzajem swojej miłości. Byliby przerażeni, gdyby wiedzieli, że mają takie towarzystwo. Ten drugi ogląda dwoje ludzi bez ślubu, którym zapłacono ogromne sumy pieniędzy za to, aby się rozebrali i uprawiali lub grali seks przed publicznością mogącą sięgać milionów, co czyni z nich najlepiej płatnymi prostytutkami na świecie. Tak naprawdę, to część jego podatków też stała się aktorską gażą. On zapłacił prostytutkom, aby sfilmowano seks, którym będzie się mógł cieszyć.

Oczywiście, ten pierwszy mężczyzna, Tomek Podglądacz jest w drodze do piekła; zaś drugi – jako uczeń Chrystusa w drodze do nieba.

Czy rzeczywiście? Czy nie czytaliśmy właśnie o tym, że nikt niemoralny i nieczysty nie odziedziczy Bożego Królestwa? Który z nich jest bardziej niemoralny?

Dwie sprawy, którym warto się przyjrzeć analizując zachowanie tego drugiego mężczyzny, którego w pierwszej chwili postrzegamy jako ucznia Chrystusa:

Po pierwsze: wypożyczając wideo ze scenami erotycznymi wspiera przemysł pornograficzny, płacąc za to i głosując, aby produkowano więcej takich filmów

[1]

.

W ten sposób jego pieniądze umożliwią wielu oglądanie tego samego brudu; a więc promuje grzech w życiu innych. Tego Tomek Podglądacz nie robi.

Po drugie: film, za wypożyczenie którego ten “chrześcijanin” zapłacił, był pełen wulgaryzmów. A Boże imię było często wymieniane, obok przekleństw??. Czy nie jest dziwne, że ten człowiek modli się co niedzielę w kościele, aby imię Boże święciło się, jednocześnie wykorzystuje swoje pieniądze na to, aby zabawiali go ludzie, którzy bluźnią imieniu Bożemu?

Dlaczego hipokryta udaje świętego

Zachowanie Tomka Podglądacza jest niemoralne, podobnie jak zachowanie drugiego mężczyzny. Skoro tak jest czemu tak wielu mówiących o sobie, że są chrześcijanami działa podobnie i systematycznie podgrzewa swoje pożądliwości pornografią, którą uważa za rozrywkę. Dzieje się tak, ponieważ oni tak naprawdę nie narodzili się na nowo.

Jeśli zgadzasz się z tym, że postawa drugiego mężczyzny jest gorsza i wierzysz, że ludzie tak czyniący nie odziedziczą Królestwa Bożego (jak stwierdza Biblia), to zgodzisz z moim wnioskiem. Jednak dlaczego tak wielu ludzi nie widzi takich zachowań?

Spokojnie można powiedzieć, że człowiek, który funkcjonuje w kościele, choć nie narodził się na nowo, który ogląda sceny erotyczne w filmach, nigdy nie podkradałby się, aby zaglądać przez okna do sypialni, gdy trwa tam intymne zbliżenie dwojga ludzi. Uważa on, że to, co robi Tom Podglądacz jest odrażające. A dlaczego? Czy myśli tak, bo kocha Boga? Czy myśli tak, bo żyje świętym życiem i w czystości? Nie, nie takie przyczyny – On brzydziłby się myślą o tym, żeby osobiście podglądać ludzi uprawiających pozamałżeński seks.

Ta niekonsekwencja zdradza co rzeczywiście jest powodem, że nie podgląda sąsiadów: czysty egoizm. Gdyby został złapany, również otrzymałby ksywkę Tomek Podglądacz, pociągnęłoby to za sobą negatywne konsekwencje. Wszyscy poznaliby jego preferencje, jego reputacja zostałaby zrujnowana, okryłby się hańbą przed swoim zborem, a nawet mógłby skończyć w więzieniu.

Niemniej, regularnie, bez żadnego ryzyka, robi to samo co Podglądacz. Jego “świętość” jest wzorowana na standardach świata, a nie Bożych. W naszej kulturze oglądanie filmów ze scenami erotycznymi jest całkowicie akceptowane, więc on sam nie musi się tym przejmować. Jego zachowanie nie zrujnuje mu reputacji, nie straci przez nie swojej żony i pracy, nie pójdzie do więzienia. Niemniej jednak, gdyby był prawdziwym uczniem Chrystusa, potraktowałby bardzo poważne ostrzeżenie Jezusa przed konsekwencjami ulegania pożądliwościom:

Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim. Jeśli tedy prawe oko twoje gorszy cię, wyłup je i odrzuć od siebie, albowiem będzie pożyteczniej dla ciebie, że zginie jeden z członków twoich, niż żeby całe ciało twoje miało pójść do piekła. A jeśli prawa ręka twoja cię gorszy, odetnij ją i odrzuć od siebie, albowiem będzie pożyteczniej dla ciebie, że zginie jeden z członków twoich, niż żeby miało całe ciało twoje znaleźć się w piekle (Mt 5:27-30, podkreślenia dodano).

Bez względu na to czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie, ten drugi mężczyzna ma znacznie większe kłopoty niż utrata pracy czy reputacji: uleganie pożądliwościom prowadzi go do piekła na wieczność. A jednak usiłuje sobie to jakoś wytłumaczyć, przecież Chrystus wyraźnie nauczał, że należy ufać łasce, która przebacza, mimo że nie przemienił swego życia, ufa łasce, która nie istnieje.

Kiedy cnota jest słabością

Należy mocno podkreślić, że niemoralne zachowania w połączeniu z życiem, które zewnętrznie udaje sprawiedliwość to hipokryzja. Hipokryta to człowiek, który nie jest mieszaniną dobrego i złego – hipokryta jest całkowicie zły. Przywiązał sobie wstążeczkę do samochodowej anteny nie dlatego, że jest przeciwny pornografii. Przecież regularnie wydaje pieniądze na oglądanie niemoralności i finansowo wspiera przemysł pornograficzny, popierając w ten sposób wyzyskiwanie kobiet i mężczyzn oraz psucie dzieci. Zrobił to, ponieważ chce ukryć swoje grzechy i swoją niesprawiedliwość . Jego życie publiczne jest grą. Jego motywacją jest czysty egoizm – chce, aby inni myśleli o nim dobrze, nie kieruje nim posłuszeństwo Bogu czy współczucie dla ludzi, którym pornografia szkodzi. To czysty egoizm – chce, aby inni myśleli o nim dobrze. Wszystkie jego “dobre uczynki” są naznaczone tym samym. Jest hipokrytą, sprzeciwia się temu, co świat nazywa “twardą pornografią”, lecz wspiera “miękką” choć w rzeczywistości nie ma różnicy.

Nasz charakter ujawnia się nie przez to, co robimy w niedzielne poranki, lecz przez to co robimy przez cały tydzień. Ujawnia się więcej przez “małe” rzeczy i przez to, co robimy, gdy jesteśmy sami. Grzech złodziejstwa, wymieniony w Dziesięciu Przykazaniach, jest pewnym znakiem tego, że ten kto kradnie idzie do piekła (p. 1 Kor 6:10).

Niewielu wyznających chrześcijaństwo napada na banki z bronią w ręku, a jednak wielu oszukuje na podatkach dochodowych, skutecznie okradając każdego mieszkańca swego kraju. Niektórzy płacą swoim pracownikom “pod stołem” (bądź godzą się na takie rozliczenie swojej pracy), aby uniknąć podatków, okradając każdego mieszkańca swego kraju. Wielu przywłaszcza sobie gadżety należące do ich pracodawców. Jeśli otrzymają więcej reszty, niż im się należało, zatrzymują ją dla siebie. Oni wszyscy złodziejami. Choć wygląda na to, że nie napadają na banki, dlatego że kochają Boga; ich małe kradzieże dowodzą czegoś przeciwnego. Nie okradają banków, ponieważ boją się, że zostaną złapani. “Dobro”, które czynią ma swoje źródło w ich egoizmie. Gdyby mogli okradać banki przy tak małym ryzyku dla reputacji i wolności jak to jest przy oszukiwaniu na podatkach, robiliby to. Lecz ten sam egoizm, który motywuje ich do kradzieży małych rzeczy, o czym najczęściej nikt się nie dowie, motywuje ich również do tego, aby byli “dobrzy” w wielkich sprawach. Nasz prawdziwy charakter ujawnia się, jeśli jesteśmy gotowi do czynienia zła przy małym ryzyku niekorzystnych konsekwencji.

Ukryta kamera Boga

Wyobraź sobie, że jesteś pracodawcą, który ma ulubionego pracownika. Ten pracownik zawsze przyjeżdża do pracy wcześnie rano, opuszcza miejsce pracy dużo później niż trzeba, ciężko pracuje i jest bardzo lubiany przez innych pracowników.

Pewnego dnia zostały zainstalowane w twojej firmie ukryte kamery i ku twemu przerażeniu, widzisz na własne oczy jak twoja gwiazda ukrywa coś, co należy do firmy pod marynarką, wynosi i chowa w bagażniku. Czy pomyślisz sobie: Ach, to znakomity pracownik, ma taką małą słabość, przemilczę to?

Nie, natychmiast cała twoja opinia o tym pracowniku zmienia się. Teraz, wszystkie jego dobre punkty widać w innym świetle. Zaczynasz się zastanawiać dlaczego przychodzi wcześnie i wychodzi późno. Czy po to, aby móc ukraść z firmy więcej wtedy, gdy jest mało innych ludzi wokół? Czy po to, abyś myślał o nim bardzo dobrze i nie podejrzewał go, gdy czasami okaże się, że coś zginęło? Teraz, gdy już znasz jego postępowanie, w innym świetle widzisz jego uczynki. Tak też Bóg postrzega hipokrytę, tak Bóg widzi tego drugiego mężczyznę z pierwszej historii. Jego niezgodność zachowania ujawnia jego prawdziwy charakter, nie jest chrześcijaninem mającym jakąś pomniejszą słabość. Jest hipokrytą. Jego dobre uczynki nie przykrywają jego słabości, są raczej dowodem egoizmu we wszystkich sferach.

Kiedy naprawdę narodzisz się na nowo, zamieszka w tobie Duch Święty. Dzięki współpracy z Duchem człowiek jest poddawany stałemu procesowi uświęcenia i dzięki temu stroni od podwójnego życia. Nie wyklucza to potknięć, jednak wraca na swoją drogę. Przede wszystkim będzie starał się być posłusznym Bogu, którego kocha przez cały czas. Jak napisał apostoł Jan: “Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1 J 3:9). Nowe narodzenie jest początkiem nowego życia w świętości. W miarę jak prawdziwy chrześcijanin dowiaduje się więcej o woli Bożej, jest coraz bardziej przemieniany na podobieństwo Jezusa (Rz 12:2).

I na odwrót, ten kto przeżył tylko fałszywe nawrócenie, czyni wiele rzeczy w domu i poza nim, których nigdy nie zrobiłby w kościele czy w towarzystwie innych chrześcijan. Jego moralne zasady nie są oparte na tym, co Bóg mówi, lecz świat, a to stroma droga ku przepaści. To dlatego fałszywy chrześcijanin nałogowo robi to, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu przeraziło by nawet niechrześcijan. Istota sprawy: dziś są tłumy ludzi uważających się za chrześcijan, którzy nawet nie wzdrygną się przed najgorszą sprośnością, wulgaryzmem i perwersją znajdująca się w filmach, czymś, co zszokowało by niechrześcijan jeszcze nie w tak odległej przeszłości. Niektórzy, nawet bardzo uznani chrześcijańscy przywódcy, często polecają takie filmy, o ile zawierają one takie “odkupieńcze” moralne tematy jak: odwaga, cześć, ofiarność!

Prawdziwi chrześcijanie są pobudzani do tego, aby być świętymi, ponieważ zostali odnowieni przez Ducha Świętego i dlatego, że kochają Boga. Z drugiej strony, fałszywych chrześcijan do tego, aby byli na tyle moralni na ile są, motywuje ich interes własny, to samo, co motywuje niechrześcijan do tego, aby byli moralni na tyle, na ile są.

Nieświęte motywacje

Dlaczego niechrześcijanie powstrzymują się przed popełnianiem niektórych grzechów? Dlatego, że boją się złych konsekwencji. Ta zasada nieustannie potwierdza się w ludzkiej historii w czasach, gdy na przykład prawo czy opinia publiczna, przestają oddziaływać. Gdy brutalność jest akceptowana, brutalność wzrasta. Stosy ludzkich czaszek na kambodżańskich polach śmierci i rozpadające się piece krematoryjne w nazistowskich obozach koncentracyjnych stanowią nieme świadectwo prawdziwej natury nieodrodzonej ludzkości. Co się dzieje, gdy morderstwo zostaje zalegalizowane, gdy prawo czy opinia publiczna mówią, że w porządku jest eksterminacja Żydów, bądź rozrywanie na kawałki nienarodzonego dziecka w łonie jego matki? Nikt nie musi spekulować nad odpowiedzią na to pytanie.

Jak wielu wyznających chrześcijaństwo nie próbuje nawet utrzymać swoją moralność i świętość przez miłość do Boga i odnowienie przez Ducha Świętego, lecz pozostaje pod wpływem opinii publicznej, prawa ziemskiego czy presji członków swego kościoła? Z pewnością wie to tylko Bóg, lecz każdy z nas może zobaczyć swoje prawdziwe motywacje poprzez badanie siebie. Gdyby każdy wyznający chrześcijaństwo zrobił to, wielu byłoby zszokowanych, odkrywając, że ich dobroć jest w rzeczywistości złem, inspirowanym przez ich własny interes, a nie ma tu miejsca na jakieś wzniosłe motywy.

Czy rzeczywiście można robić dobre rzeczy z czysto egoistycznych pobudek? Absolutnie tak. Mam wrażenie, że większość “cnotliwych” uczynków niechrześcijan wypływa z ich egoistycznych motywacji. Rozważ słowa Pawła :

Choćbym rozdał całe swoje mienie, i choćbym ciało swoje wydał na spalenie, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże (1 Kor 13:3).

Jezus obnaża hipokrytów

Współcześnie, wyznający chrześcijaństwo sprzeciwiają się pornografii, lecz wyrażanie słowami dezaprobaty dla zła nie jest sprawdzianem chrześcijańskiego nawrócenia. Jeśli sprzeciw jest zakorzeniony w miłości do Boga i ludzi to działania, myśli i słowa będą zintegrowane; w swoim życiu taki człowiek będzie się sprzeciwiał każdemu grzechowi Powtórzmy: gdyby drugi mężczyzna opisany w pierwszym przykładzie rzeczywiście sprzeciwiał się pornografii mając na względzie ofiary pornografii i miłość do Bożego prawa, nie oglądałby regularnie erotycznych filmów. Jego postawa wobec wszelkiej niemoralności byłaby konsekwentna.

Jezus ujawniał podobną hipokryzję wśród religijnych ludzi jego czasów, wskazując na wieczną zasadę, którą może zastosować każdy, komu się wydaje, że jest na drodze do nieba. Zastanówmy się ponownie nad Jego słowami, które znajdujemy w kazaniu o zbawieniu, powszechnie zwanym Kazaniem na Górze. Sprawdź czy jesteś w stanie znaleźć znaczenie Jego słów wśród współcześnie wyznających chrześcijaństwo, którzy ustami swymi sprzeciwiają się pornografii, lecz pobłażają sobie w innych formach seksualnej niemoralności:

Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim. Jeśli tedy prawe oko twoje gorszy cię, wyłup je i odrzuć od siebie, albowiem będzie pożyteczniej dla ciebie, że zginie jeden z członków twoich, niż żeby całe ciało twoje miało pójść do piekła. A jeśli prawa ręka twoja cię gorszy, odetnij ją i odrzuć od siebie, albowiem będzie pożyteczniej dla ciebie, że zginie jeden z członków twoich, niż żeby miało całe ciało twoje znaleźć się w piekle (Mt 5:27-30).

Po pierwsze: zauważ, że Jezus ostrzegał przed piekłem ludzi, którzy nie popełniali fizycznie cudzołóstwa, lecz robili to w myślach mentalnie lub tylko patrzyli pożądliwie i Jezus zwracał się do nich ostrzegając, że jeśli nie będą pokutować to znajdą się w piekle.

Litera i duch Prawa

Czy Jezus dodawał jakieś wymagania do siódmego przykazania? Nie, On ujawniał pełne konsekwencje tego, co Bóg miał na myśli, gdy po raz pierwszy dał Dziesięcioro Przykazań. Wraz z zakazem cudzołóstwa był zawarty również zakaz skierowany przeciwko pożądliwości. I tak, o ile romans z żoną sąsiada jest grzechem, to rozbieranie żony sąsiada w myśli, też. Liczy się intencja, uczciwy, myślący człowiek zgodzi się z tym

[2]

. Jednak słuchacze Chrystusa byli podobni do wielu współczesnych – zachowywali zewnętrznie literę Prawa, lecz ignorowali jego ducha. Ustami sprzeciwiali się grzechom, których nie popełniali, lecz czynili to w inny sposób. Boża wola względem naszej seksualnej czystości sięga znacznie dalej niż abstynencja od cudzołóstwa, wszeteczeństwa i homoseksualizmu. Pan oczekuje, że oczyścimy swoje umysły i usta, o czym mówił często Jezus. Na przykład Paweł napisał:

A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, (4) także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie (Ef 5:3-4).

Tłumaczenie New Living Translation wyjaśnia grzechy nieczystości, błazeńskiej mowy i nieprzyzwoitych żartów, jako “obsceniczne historie, głupia mowa i grubiańskie żarty”. Obsceniczne historie i grubiańskie żarty to często sposób, by pokazać w pozytywnym i humorystycznym świetle seksualną niemoralność, a “głupia mowa” może być synonimem rozmów ludzi, których Biblia określa mianem głupców.

Ważne jest by żaden uczeń Chrystusa nie angażował się w seksualną niemoralność, jakąkolwiek nieczystość, czy cokolwiek choćby tylko związanego z tymi grzechami, również w rozmowie. Jak myślicie, co powiedziałby Paweł chrześcijanom, którzy zabawiają się dziś oglądaniem erotycznie sugestywnych telewizyjnych seriali? Jak reagowałby na większość filmów z oznaczeniem PG-13, a nawet PG, produkowanych współcześnie? (PG-13 oznacza film ze scenami nieodpowiednimi dla dzieci poniżej 13 roku życia, PG – dla małych dzieci. – przyp. tłum.)

Współczesne fałszywe nauczanie

Niestety, niektórzy (tak zwani) nauczyciele biblijni wykorzystują wyżej cytowane wersy do kontrataków na “wywołujące poczucie winy” i “niezrównoważone” nauczanie, które jest rozpowszechniane przeze mnie i nauczycieli podobnie myślących i nauczających jak ja. Logika jest prosta: “Oczywiste jest, że prawdziwy chrześcijanin może dopuścić się niemoralności czy nieczystości, ponieważ inaczej Paweł nie zająłby się tą sprawą”.

Nie chcę przez to powiedzieć, że jest niemożliwe, aby chrześcijanin popełnił cudzołóstwo czy wszeteczeństwo. Oczywiście, że jest to możliwe, ponieważ chrześcijanie są nadal moralnie wolnymi jednostkami. Prawdziwy chrześcijanin może popaść w niemoralność. Niemniej, Paweł napisał te słowa nie po to, aby upewnić ludzi, którzy stale żyją niemoralnie, że zostali rzeczywiście zbawieni, bez względu na styl życia, jaki prowadzą, a raczej aby ostrzec chrześcijan, aby odwracali się od wszelkiej niemoralności, ponieważ są to grzechy, które charakteryzują ludzi związanych przez piekło. Jak to mówi dalej :

Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów (Ef 5:5-6).

Tak, chrześcijanin może popaść w niemoralność lecz ci, którzy żyją w taki sposób, stawiają siebie między niemoralnymi i nieczystymi, co ujawnia fałszywość ich chrześcijaństwa. Ze względu na uzależniającą naturę grzechu, szczególnie seksualnej pożądliwości, mądry uczeń Chrystusa będzie unikał i sprzeciwiał się wszelkiej myśli, słowa i czynu związanego z tą sferą. Być może, że bardzo młody chrześcijanin może nie znać Bożych standardów dotyczących seksualnej czystości, lecz jeśli przeczytał Ef 5:3-5, nie ma już żadnej wymówki. Właśnie dokładnie dlatego Paweł napisał to, co napisał.

Inne wątpliwości

Zdarza się, że ludzie pytają: “Co oznacza życie w grzechu?” Takie pytanie pomniejsza znaczenie ostrzeżeń. Czy jeśli popełniłem cudzołóstwo raz w tym roku i raz trzy lata temu to oznacza, że żyję w grzechu, który dowodzi, że jestem fałszywym chrześcijaninem. Czy też po prostu potknąłem się dwa razy?

Pierwsze pytanie, jakie należy zadać to: Czy pokutowałeś i prosiłeś Boga o przebaczenie po tym, gdy zgrzeszyłeś? Tu jest różnica. Jeśli prawdziwy chrześcijanin ulegnie pokuszeniu i popełni cudzołóstwo, będzie czuł się bardzo winny i jest szansa, że będzie prosił Boga o przebaczenie. Jeśli to zrobi, Bóg mu przebaczy.

Czy jego zbawienie było zagrożone, zanim poprosił o Boże przebaczenie? Co by było, gdyby nie poprosił o przebaczenie i nie pokutował ze swego grzesznego czynu? Ile razy trzeba popełnić cudzołóstwo, by takie życie należało uznać za “życie” w grzechu? Odpowiedzi na to pytanie nie bywają tematem gorących debat. Nie uważam też, że mam pewną odpowiedź

[3]

. Jednak, jeśli ktoś chce wiedzieć ile razy może popełnić cudzołóstwo bez pokuty i ciągle mieć szansę być w niebie, już z powodu takich rozważań powinien sam mieć wątpliwości co do swojego zbawienia. Kto rzeczywiście narodził się na nowo pragnie być święty – w ciele, duchu i duszy – zmaga się o całkowitą czystość w myślach, słowach i czynach, a nie szuka sposobu, by obejść Boże Prawo.

Inni sprzeciwiają się, próbując odebrać znaczenie ostrzeżeniom Pisma, mówiąc: “Chcę być wolny od życia w niemoralności, lecz nie mogę. Kocham Pana i naprawdę, szczerze, chcę być wolny, lecz nie jestem”. Mają oni nadzieję, że czynnikiem determinującym nie jest to, co robią, lecz to, czego pragną.

Mówią w ten sposób, choć nie bezpośrednio, że grzech trzyma ich silniej niż Bóg i, że jego zbawienie daje przebaczenie, lecz nie daje przemiany. Nowy Testament wielokrotnie potwierdza, że wierzący w Chrystusa, zostali uwolnieni od mocy grzechu (p. Rz 6:6-7, 17-18, 22). Pismo świadczy również o całkowitym uwolnieniu od niektórych grzechów i o wielkiej różnicy w zachowaniu obserwowanej u prawdziwych wierzących (p. 1 Kor 6:11; 2 Kor 5:17; Tt 2:11-14; 1 J 3:7-10).

Co więcej, Bóg obiecuje nam, że On nie dopuści do tego, abyśmy byli kuszeni ponadto, co możemy znieść, oraz że zawsze znajdzie nam drogę wyjścia (p. 1 Kor 10:13). W świetle tej prawdy, wymówki kogoś twierdzącego, że chce przestać grzeszyć, nie mogą być przekonujące. Wielokrotnie odkrywam, że ci, którzy twierdzą, że chcą wolności od seksualnej niemoralności czy nieczystości, nie chcą usunąć ze swego życia tego, co powoduje ich powtarzające się potknięcia czy to pozbycia się telewizora, czy zlikwidowania subskrypcji jakiegoś magazynu, czy unikania miejsc, gdzie prowadzona jest działalność komercyjna, czy zerwania złych znajomości, bądź odłączenia internetu.

Paweł napisał, że powinniśmy “nie czynić starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości”. (Rz 13:14) a Jezus powiedział, że powinniśmy odciąć to, co powoduje nasze upadki. Ci, którzy nie chcą być posłuszni jasnemu poleceniu Jezusa, pokazują, że tak naprawdę On wcale nie jest ich Panem. Nie zamierzają być mu posłuszni.

Grzech traci swoją moc, gdy pokutujemy, ponieważ wtedy, Bóg przebacza nam i uwalnia nas, lecz pokuta wymaga odwrócenia się od wszelkiego grzechu, w postawie naszego serca i aktu naszej woli. Ludzie, którzy naprawdę pokutują demonstrują to przez swoje działania (p. Łk 3:8; Dz 26:20).

Jeśli jesteś przekonany o tym, że jesteś narodzoną na nowo osobą, która nie może wyrwać się na wolność z życia w grzechu niemoralności czy jakiegoś innego grzechu, być może jedno proste pytanie pomoże ci zrozumieć to samo zwiedzenie: Czy przerwałbyś swoje grzeszne praktyki, gdyby ktoś zaoferował ci milion dolarów? Jeśli tak, to znaczy, że mógłbyś, a jeśli mógłbyś to znaczy, że możesz, a jeśli możesz, to powinieneś! Problemem nie jest to, że nie możesz przestać, lecz to, że nie chcesz. Dlaczego miałbyś zrobić za pieniądze coś, czego nie zrobisz z miłości do Chrystusa?

Oczywiście, nie ma sposobu na uniknięcie wszelkich pokuszeń i żaden chrześcijanin nie powinien myśleć, że jest nienormalny, ponieważ jest kuszony, zmaga się z grzechem, czy też ma zdrowy popęd płciowy. Jak to ktoś powiedział: “Nie możesz zabronić ptakom latać nad twoją głową, lecz możesz nie dopuścić do tego, aby zrobiły ci gniazdo na głowie”. Powinniśmy martwić się wtedy, gdy poddajemy się rzeczom, o których wiemy, że są złe.

Każdy chrześcijanin powinien walczyć o czystość seksualną, w ciele, ustach i umyśle. Cudzołóstwo, wszeteczeństwo, homoseksualizm, pornografia wszelkiego rodzaju (w tym reklamy i krótkie sceny łóżkowe z “dobrych” filmów), “brudne” żarty, niemoralne fantazje, czytanie i słuchanie czegoś z zakresu seksualnej niemoralności w celach rozrywkowych, to wszystko jest złe w oczach Bożych. Jeśli twierdzimy, że ciągle potykamy się, lecz nie usuniemy kamieni potknięcia, jak nakazał Jezus, oszukujemy sami siebie.

 


[1]

Zdaję sobie sprawę z tego, że w ostatnich latach, wielu miałoby zastrzeżenia co do mojej oceny filmów klasyfikowanych jako jawnie erotyczne “R” jako pornograficznych. Dla wielu filmy pornograficzne to tylko te, które są oznaczone jako “X”, lecz w jaki sposób Bóg zdefiniował słowo pornografia, słowo które zostało zaczerpnięte z greki w taki sposób: pornia – najczęściej jest tłumaczone w Nowym Testamencie jako “niemoralność”, a grafic – jak wizualny pokaz? Pornografia jest wizualnym pokazem niemoralności. Słownik Webstera definiuje pornografię jako: “Pokaz jawnie seksualnych zachowań, taki jak w fotografii, mający na celu wzbudzenie seksualnego podniecenia”. Czy wydaje nam się, że Bóg uważa grę w filmach jawnie erotycznych “R” i oglądanie ich jako moralne?

[2]

Nie wspominając o tym, że dziesiąte przykazanie zabrania pożądania żony bliźniego (ang. “sąsiada” – przyp. tłum.). Większość mężczyzn nie pożąda żony bliźniego z powodu jej osobowości.

[3]

Później, rozważymy czego Pismo naucza o możliwości stracenia przez wierzącego zbawienia.


Niesprawiedliwi nie odziedziczą

 

Drogi Czytelniku,

Książka „Ewangelia czy wielkie zwiedzenie?” początkowo była pisana dla amerykańskiego przywództwa, stąd część z tego, co napisałem, szczególnie niektóre przykłady choćby powszechnych grzechów popełnianych przez ludzi uważających się za chrześcijan, mogą nie przystawać do rzeczywistości krajów, do których dociera tłumaczenie. Mimo wszystko biblijne zasady, które omawiam są z pewnością adekwatne dla każdego chrześcijanina. Czytelnicy polscy wyraźniej zobaczą kościół w Ameryce Północnej, a to, co zobaczą może ich zaskoczyć. Modlę się o to, aby Bóg posłał wielu Polaków chodzących w Duchu i w prawdzie do Stanów Zjednoczonych, aby wezwali ten kościół do pokuty!

Niech Pan błogosławi czytelników i niech to przesłanie zostanie wypalone w sercach dla Bożej chwały i rozwoju jego Królestwa. Jezus jest Panem!

 

David Servant

Czerwiec, 2004

Wstęp

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że było to największe zwiedzenie zeszłego stulecia, diabelski plan realizowany w tłumie ufnych mężczyzn, kobiet i dzieci. Stało się to na peryferiach Oświęcimia w czasie II Wojny Światowej. Tutaj pod zarządem Adolfa Hitlera został założony obóz pracy dla tych, których Niemcy uważali za podludzi. Dopiero po zakończeniu wojny świat dowiedział się o wielu zdarzeniach, które rozgrywały się w Auschwitz, to niemiecka nazwa tego miejsca.

Jednak Auschwitz było czymś więcej niż obozem pracy. Głównym jego celem była śmierć. Co najmniej jeden milion Żydów, którzy weszli przez kute żelazne bramy obozu nie przeżyło. Ogromna większość spośród nich nie miała pojęcia o tym, że śmierć stanie się udziałem ich i ich rodzin w ciągu kilku godzin od przybycia.

Zebrane z całej okupowanej przez nazistów Europy żydowskie rodziny były transportowane pociągami do Auschwitz w zatłoczonych wagonach towarowych i ciężarówkach przeznaczonych do przewozu bydła. Po przyjeździe wszyscy nowo przybyli byli natychmiast dzieleni na dwie grupy. Na jedną stronę szła mniejszość – tylko ci mężczyźni, którzy mogli znieść ciężką pracę, po drugiej cała reszta. Tam znajdowali się mężczyźni, którzy nie nadawali się do ciężkiej pracy, kobiety, chorzy, słabowici i starsi oraz niemowlęta i dzieci, które płakały oddzielane od swoich silnych ojców.

Ta grupa następnie była kierowana do innego miejsca w obozie, towarzyszyła im w tym marszu rytmiczna, wesoła muzyka, grana przez małą orkiestrę składającą się z młodych ładnie ubranych kobiet. Wszystkie one były bardzo skoncentrowane – nawet za bardzo – na nutach, znajdujących się przed nimi, starały się w ogóle nie widzieć setek ludzi, którzy przechodzili obok nich.

Przez cały ten zgiełk przebijało się ogłoszenie: Na terenie obozu miała miejsce plaga wszy, więc każdy, przed przydzieleniem mu miejsca do spania, musi zostać poddany dezynfekcji w łaźni. Polecano, aby się rozebrać i każda żydowska rodzina schludnie składała swoje ubrania, umieszczając je na stoliku wraz z innym swoim dobytkiem. Byli pewni, że ich skrępowanie skończy się za kilka minut, gdy zostaną spryskani nieszkodliwym środkiem dezynfekującym.

Równocześnie ok. 2000 obnażonych ludzi przechodziło przez wielkie drzwi niskiego budynku, który był postawiony na stoku. Ponad drzwiami wisiał okolony kwiatami napis “ŁAŹNIE”. Gdy ostatnia osoba weszła do środka, drzwi były zasuwane i dobrze zabezpieczane.

Orkiestra przestawała grać.

Przez otwory z góry naziści wrzucali cyklon B, truciznę przeciw gryzoniom. Wewnątrz, śmiertelne opary gazu zaczynały opadać z sufitu.

Ludzie uświadamiali sobie, że dzieje się inaczej niż myśleli. Było niebezpiecznie. U jednych narastał kaszel, inni zaczynali się dusić i wymiotować. Krzycząc w przerażeniu, spanikowany tłum instynktownie rzucał się do drzwi, którymi weszli, one jednak były dobrze zablokowane. Ofiary przepychały się, wczepiały się i wspinały po sobie w rozpaczliwej nadziei, że uciekną przed swym losem. Ci bardziej agresywni prowadzili śmiertelny bój o chwile dłużej.

Po 23 minutach, walka kończyła się a w pomieszczeniu nastawała grobowa cisza. Drzwi odsuwano i pracownicy ubrani w maski gazowe i gumowe buty wchodzili, aby wykonać swoją pracę: rozdzielali stosy poskręcanych ciał i transportowali je do pobliskich pieców.

W końcu pomieszczenie było sprzątane z wymiocin, moczu i fekaliów – ostatnich funkcji ciał setek ofiar – aby kolejny transport żydowskich rodzin nie podejrzewał, czemu w rzeczywistości służy ta łaźnia, do której są prowadzeni. Trzeba było realizować ścisły plan, przyjazdy kolejnych pociągów z ludźmi, którzy niczego nie podejrzewają, były regularne. Należało ich zwieść, zamordować i spalić.

Hurtowa rzeź tak wielu ludzi jest dla nas ohydnym przestępstwem najwyższego stopnia, a zwodnicze środki, którymi naziści wabili ofiary do komór gazowych zohydzają go jeszcze bardziej. Lecz te: oszustwo i horror bledną w porównaniu z tym, co stanie się w przyszłości, a o czym ostrzega nas Biblia. Przyjdzie czas, że stopień zwiedzenia będzie o wiele większy, a los skazanych znacznie gorszy.

W Auschwitz, gdzie Żydzi, znając nienawiść tych, którzy ich aresztowali, wchodzili w drzwi komór gazowych z pewnymi obawami. Przyszłe tłumy będą przepełnione pokojem, gdy będą wchodzić do drzwi swego przeznaczenia. Latami śpiewali pieśni chwały w oczekiwaniu na radości, których się wkrótce spodziewają. Ale nie będzie jak w Auschwitz, gdzie straszliwe cierpienia kończyły się po 23 minutach. Będą płakać i zgrzytać zębami całą wieczność…

Wyobraź sobie taką scenę tak, jak ją zapowiedział Jezus:

Wielu powie w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! (Mt 7:22-23).

Oczywiście, w Ewangelii jest zawarte jedynie podsumowanie dłuższej historii, lecz są w nim istotne – tragiczne wnioski…..

Po pierwsze: fragment rozmowy, przytoczony przez Jezusa, to wypowiedź stojących przed Jezusem i jest to z pewnością ich ostatnia próba obrony własnej. Oczywiście, już wiedzą, że odmówiono im wejścia do Królestwa Niebieskiego, teraz w panice ich serca biją gwałtownie, a w umysłach wiruje wiele myśli, podejmują ostatnią desperacką próbę, chcą przekonać Pana, że to On się myli.

Dyskutować z Bogiem! Jakież to oburzające! Co może spowodować takie szaleństwo, by podjąć taką dyskusję? Jedynie desperacja. Jak tonący, który chwyta się wszystkiego, nawet brzytwy, tak ci spanikowani ludzie mają ostatnią szansę, podejmują desperacką próbę zmiany wyroku Tego, który się nie zmienia.

Co czuli, gdy po raz pierwszy usłyszeli Jego wyrok? On był ich Zbawicielem, tak myśleli. Kochali Go, tak myśleli. Oczekiwali tego dnia już od dawna, spodziewając się, że powie do nich: “Dobrze, sługo dobry i wierny… wejdź do radości Pana swego” (Mt 25:21). Służyli mu i czuli jego moc, a przynajmniej tak im się zdawało. Byli awangardą chrześcijaństwa, prorokując, wypędzając demony i czyniąc dzieła, które uważali za cuda. Zapewne badali Biblię, chodzili do kościoła, być może brali nawet udział w specjalnych seminariach na temat walki duchowej? Teraz, zachwycając się Jego chwałą i wypełnieni radosnym oczekiwaniem, słuchają uważnie Tego, który mówi. Każde słowo będzie cenniejsze niż złoto. Czas stanął spokojnie. Wieczność się zaczęła.

Jego głos łamie ciszę: “Nie macie wstępu do mojego Królestwa”. Czy rzeczywiście to powiedział, czy wydawało mi się, źle usłyszałem? Przecież to jest mój Pan i Zbawiciel. “Panie, chyba jestem tak podekscytowany, że coś nie w porządku z moim słuchem. Możesz powtórzyć to, co właśnie powiedziałeś?”

Pan ponownie mówi: “Nie macie wstępu do mojego Królestwa”.

Co? Nie! Nie! Nie! To nie mogło się zdarzyć. “Panie, jestem chrześcijaninem! Jestem Twoją własnością! Należę do rodziny Bożej! Przyjąłem Ciebie jako mojego Zbawiciela! Chodziłem do kościoła latami. Panie, to musi być błąd! Musi tu być jakieś nieporozumienie! Wierzyłem w Ciebie! Powinieneś mnie wpuścić!”.

“Byłeś zwiedziony, ponieważ ignorowałeś to co mówiłem sam i co przekazałem przez Pawła, Piotra, Jakuba, Jana i Judę. Przestrzegałem Cię wielokrotnie. Czy nie mówiłem: “Nie każdy, który mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do Królestwa Niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7:21, podkreślenie dodano). Gdybyś pełnił wolę mojego Ojca na ziemi i naprawdę uwierzył we mnie odwróciłbyś się od grzechów. A ty żyłeś w grzechu”.

“Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?”

“Nie, to nie mój święty Duch dał ci te proroctwa, one pochodziły z twojego umysłu. Wiele z tego, co prorokowałeś było sprzeczne z Moim Słowem. Demony, które, jak sądziłeś, wypędzałeś z fałszywych chrześcijan w ogóle nie istniały. Chciałeś rozprawić się z ich grzechem zrzucając winę na demony, podczas gdy oni w rzeczywistości potrzebowali pokuty, wiary i nowego narodzenia. Cuda, które wydawało ci się, że czynisz, były fałszywe. Nazbierałeś nauczycieli, którzy mówili ci to, czego chciałeś słuchać. Głosili fałszywą łaskę, zwodząc cię, abyś myślał, że możesz iść do nieba bez uświęcenia. Myślałeś, że jesteś zbawiony, lecz nie byłeś. Nigdy cię nie znałem; odejdź ode mnie ty, który czynisz nieprawość”.

Czy tak zdarzy się naprawdę? Bez wątpienia tak, ja oczywiście rozwinąłem myśl zapisaną w Mt 7:21-23. Mimo wszystko, jednak pewnego dnia, stać będzie przed Jezusem wielu ludzi, którzy nazywali Go Panem, którzy byli zaangażowani w “służbę” i, którzy oczekiwali wejścia do nieba, a jednak, przerażające, nie zostaną tam wpuszczeni.

Mam nadzieję, że zgodzicie się ze mną, że tę trudną prawdę lepiej byłoby odkryć teraz niż wtedy, gdy będzie już za późno, zwłaszcza jeśli aktualnie jesteśmy w stanie samo zwiedzenia. Jeszcze wciąż mamy czas na zmianę; wtedy będzie już za późno.

“Ależ z pewnością nie jestem zwiedzony” – mówisz. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że każda zwiedzona osoba tak twierdzi? Ludzie zwiedzeni nie zdają sobie sprawy z tego, że są zwiedzeni – inaczej nie byliby już więcej zwiedzeni. Lepiej powiedzieć: “Mogę być zwiedzony, a jeśli jestem, chcę wiedzieć o tym”.

Badajmy razem, co Pismo mówi na ten temat, jednocześnie badajmy samych siebie czy rzeczywiście “jesteśmy w wierze” (2 Kor 13:5). Proszę, poświęć swój czas i przeczytaj to uważnie. To poważna sprawa.

Rozdział 1

Niesprawiedliwi nie odziedziczą

Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli. (2 Kor 13:5).

To jest zwięzła definicja kim jest chrześcijanin: to osoba, w której mieszka Chrystus. Jest to duchowe mieszkanie.

Jeśli Chrystus mieszka w kimś, On zmienia tego człowieka. Oczywiście, jak mówi Paweł, jest możliwe – i godne polecenia – aby badać czy Chrystus rzeczywiście mieszka wewnątrz nas. Każdy z nas, wyznających, że jesteśmy uczniami Chrystusa powinien wziąć pod uwagę upomnienie Pawła skierowane do Koryntian i badać siebie samego czy trwa “w wierze”.

Oczywiste jest, że Paweł również miał świadomość, że członkowie kościoła mogą zwodzić siebie samych, będąc przekonanymi, że wierzą, choć byli w błędzie. A jaki może być większy błąd? Jakie przypuszczenie może mieć większe konsekwencje? Jeśli niezbawiony człowiek wie, że nie jest zbawiony, jest co najmniej nadzieja na to, że któregoś dnia uzna swój stan, będzie pokutował i zwróci się do Chrystusa, lecz osoba, która sama siebie zwodzi, że jest zbawiona, nie widzi potrzeby zwracania się do Chrystusa. Uśmiecha się na drodze do piekła. Gorzej nawet, uważa, że pokój i radość, które odczuwa, są dowodem jego zbawienia, nie zdaje sobie sprawy z tego, że są to owoce samo zwiedzenia. W tym przypadku, niestety, ignorancja jest błoga, lecz tylko chwilowo.

Przemieniająca łaska

Rzeczywiście ignorancja była problemem korynckiego kościoła. Podobnie jak wiele współczesnych kościołów, nie rozumieli ewangelii. Myśleli, że każdy kto ustami wyznał Chrystusa był prawdziwym chrześcijaninem, bez względu na to jakie dalej wiódł życie. Szczególny przypadek: Jeden z członków tego kościoła żył niemoralnie, współżyjąc z macochą i nic nie zrobiono, aby to ukarać.

Paweł od razu zobaczył prawdę i na tej podstawie polecił im, aby natychmiast wykluczyli tego mężczyznę, nazywając go złym. “Usuńcie tego, który jest zły, spośród was” (1 Kor 5:13).

Następnie Paweł wyjaśnia chrześcijanom w Koryncie kilka ważnych spraw dotyczących ewangelii: Łaska, która przebacza, równocześnie przemienia. Tak więc, to ludzie, którzy nie mają przebaczenia, nie ulegają zmianie. Oni też nie odziedziczą Królestwa Bożego. To są ci wszyscy, którzy czynią niesprawiedliwość, Paweł wylicza przykłady tego, co Bóg uważa za niesprawiedliwość. Zwróć uwagę, na tej liście znaleźli się cudzołożnicy:

Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą (1 Kor 6:9-10).

Niektórzy współcześni czytelnicy listów Pawła łamią sobie głowy nad tym fragmentem. Dlaczego nie przypomniał, aby postępowali według tych trzech kroków kościelnej dyscypliny, przekazanych przez Chrystusa: najpierw skonfrontować samowolnego brata prywatnie, następnie w małej grupie, a ostatecznie przed całym kościołem, zanim się go wyłączy?

[1]

 

Odpowiedź jest prosta: polecenia Chrystusa dotyczą tylko prawdziwego wierzącego, który zgrzeszył. Ten niemoralny człowiek z Koryntu, udowodnił ponad wszelką wątpliwość, że tak naprawdę nie uwierzył w Jezusa; był hipokrytą. Życie, które prowadził, zdradzało jego prawdziwy charakter. Osoby żyjące w cudzołóstwie wraz z praktykującymi bałwochwalstwo, zniewieściałymi, homoseksualistami, złodziejami, chciwcami, pijakami, oszczercami i zdziercami Królestwa nie odziedziczą, co kategorycznie stwierdza apostoł. Ci ludzie demonstrują swoim życiem, że nie mają zbawczej wiary w Chrystusa; nie są ludźmi odnowionymi przez Ducha Świętego. Chrystus nie mieszka w nich; tak więc, nie należą do Niego (p. Rz 8:9).

Paweł już wcześniej pisał Koryntianom na ten temat,, widocznie nie zrozumieli go:

Napisałem wam w liście, abyście nie przestawali z wszetecznikami; (10) ale nie miałem na myśli wszeteczników tego świata albo chciwców czy grabieżców, czy bałwochwalców, bo inaczej musielibyście wyjść z tego świata. Lecz teraz napisałem wam, abyście nie przestawali z tym, który się mieni bratem, a jest wszetecznikiem lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali

[2]

(1 Kor 5:9-11, podkreślenie dodano).

Niemoralny członek kościoła w Koryncie nie był, zgodnie ze słowami Pawła, prawdziwym bratem, lecz tylko mienił się bratem. Nie rozumiejąc nierozdzielnego związku między wiarą i zachowaniem, kościół do którego należał nie rozeznał tego, że jego wyznanie wiary było fałszywe

[3]

.

Duchowe niemowlęta czy pozorni wierzący?

Widząc brak rozeznania w kościele, Paweł miał solidne powody, aby kwestionować nie tylko zbawienie tego żyjącego w grzechu człowieka, ale także zbawienie innych należących do tego kościoła właśnie z powodu tego braku.

Były tam walki, rozłamy i zazdrość (p. 1 Kor 1:10-12; 3:1-4). Dla tych, którzy właśnie narodzili się na nowo, powinno to być sygnałem duchowego dzieciństwa, spowodowanego brakiem poznania Bożej woli. Aż do tamtej chwili, Koryntianie byli karmieni mlekiem Słowa Bożego (p. 1 Kor 3:2). Tak więc, Paweł powiedział im, że ich samolubstwo nie podoba się Bogu, spodziewając się, że teraz, oświeceni prawdą, będą pokutować.

Niemniej, jeśli po napomnieniu i oświeceniu dalej trwali w swoich grzechach to już zupełnie inna historia. W swym Liście do Galacjan Paweł do spisu wysłanego do Koryntian dołącza zazdrość i walki, które, jeśli występują w życiu, są dowodem na to, że taki człowiek, podobnie jak cudzołożnik i wszetecznik, nie odziedziczy Królestwa:

Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą (Ga 5:19-21, podkreślenia dodano).

Widać wyraźnie, że, choć zdarzają się ludziom podobne rzeczy, w wypadku jednych są one znakami, że ci ludzie są dziećmi Bożymi, a wypadku innych nie. Różnicę między tymi ludźmi stanowi czas i poznanie. Bóg oczekuje, że Jego prawdziwe dzieci będą mu posłuszne, gdy już raz dowiedzą się, czego On oczekuje od swoich dzieci. Ci, którzy wyznają, że są Jego dziećmi a jednak czynią nieprawość nawet po oświeceniu, są zwiedzeni. Ludzie, którzy naprawdę narodzili się na nowo tęsknią do uświęcenia: “pragną sprawiedliwości” (Mt 5:6). Bóg pracuje w ich życiu nad tym, aby dokończyć dobrego dzieła, które już rozpoczął (p. Flp 1:6, 2:13). Tak więc, jeśli nasza wiara nie doprowadza do naszego uświęcenia (do coraz większej świętości), to nie myślmy, że ta wiara doprowadzi nas do naszego usprawiedliwienia (że Bóg uzna nas za niewinnych, gdy staniemy przed Nim). Nie ma usprawiedliwienia, jeśli za nim nie idzie uświęcenie. Dlatego Pismo mówi: “Dążcie… do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana” (Hbr 12:14, podkreślenia dodano). Niebo jest przeznaczone dla świętych.

Czy nie jest to zbawienie z uczynków?

Czy Paweł, gdy ostrzega nas przed tym, że ci, którzy czynią niesprawiedliwość nie odziedziczą Królestwa Bożego, nie zaprzecza własnemu nauczaniu o tym, że zbawienie jest wyłącznie z łaski, przyjmowane przez wiarę? Czy na zbawienie zarabia się przez to, że się nie grzeszy ?

Nie, przestudiujmy uważnie nauczanie Pawła. On napisał, że ci, którzy naprawdę przyjęli Boży dar łaski zbawienia są przemieniani przez Jego Ducha Świętego. Dzięki Jego wspaniałej pracy w ich życiu, stają się święci i wzrastają w tej świętości. Narodzili się na nowo i moc grzechu została złamana w ich życiu. Chrystus mieszka w nich, stają się nowym stworzeniem. Grzech nie panuje w ich życiu. Z pewnością zdarza się, że upadają i grzeszą, lecz stale pragną się odwracać od grzechu . Jak napisał apostoł Jan:

Jeżeli twierdzimy, że nie ma w nas żadnego grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Lecz jeśli przyznajemy się do naszych grzechów, to Bóg, będąc wiernym i sprawiedliwym, odpuści nam je i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże, taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga (1 J 1:8-9; 3:9, podkreślenie dodano).

Zbawienie, które otrzymujemy przez Jezusa Chrystusa nie tylko daje przebaczenie grzechów, lecz również uwolnienie od grzechów. Wzrastające uświęcenie jest wynikiem przyjęcia daru zbawienia. Jeszcze raz przypatrzmy się temu, co napisał Paweł i jakimi zdaniami gdy wyjaśniał, że zbawienie jest za darmo:

Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili (Ef 2:8-10, podkreślenie dodano).

Zbawienie nie jest wynikiem naszych dobrych uczynków; to dobre uczynki są wynikiem zbawienia.

Boży cel zbawienia

Bożym celem zbawienia nas, nie było tylko dać nam prawną pieczęć przebaczenia, która unicestwia listę naszych grzechów. Jego celem jest przywrócenie do świętości i posłuszeństwa ludzi, ukształtowanych na obraz Chrystusa. On nie tylko udziela nam prawnej sprawiedliwości, lecz oczyszcza nas, abyśmy przeżywali prawdziwą i praktyczną sprawiedliwość. Nie można otrzymać jednego bez drugiego. Apostoł Jan mówi nam, że ci, którzy prawdziwie przyjęli udzieloną im prawną sprawiedliwość: żyją czyniąc sprawiedliwość :

Dzieci, niech was nikt nie zwodzi; kto postępuje sprawiedliwie, sprawiedliwy jest, jak On jest sprawiedliwy. Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie (1 J 3:7-8, podkreślenie dodano).

Grzech jest inspirowany przez diabła. Zbawienie, które oferuje Jezus chroni nas przed działaniem szatana w naszym życiu.

Jakub o uczynkach

Oczywiście, nie można przyjąć zbawienia, które przebacza i uwalnia nas z grzechu, jeśli nie mamy świadomości, że przebaczenia potrzebujemy. Tragiczne jest to, że wielu ludzi uważa, że są chrześcijanami tylko dlatego, że pomodlili się “modlitwą grzesznika” czy zgodzili się z jakąś teologią. Wydaje im się, że mają zbawienie, które daje przebaczenie, jednak w ich życiu nic się nie zmieniło Jednak nie przeszkadza im to, ponieważ wiedzą, że zbawienie jest z łaski, a nie z uczynków. Myślą, że uczynki nie są ważne lub są opcjonalne.

Biblia jednak wyraźnie stwierdza, że zbawcza wiara jest źródłem dobrych uczynków. Apostoł Jakub napisał, że wiara bez uczynków jest bezużyteczna, martwa i nie może zbawić:

(14) Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić? … (17) Tak i wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie… (20) Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa? (Jk 2:14, 17, 20, podkreślenia dodano).

Tak więc, sprawdzianem prawdziwej wiary jest nasze zachowanie i to dlatego Paweł ostrzega nas i namawia, abyśmy badali swoje życie i sprawdzali czy wiara i zbawienie nie są fałszywe. Powtórzmy, uczynkami nie kupujemy zbawienia, uczynki dowodzą tego, że posiadamy zbawienie, wiarę i jesteśmy napełnieni przez Ducha Świętego.

Pamiętajmy o przestrodze Pawła, abyśmy badali sami siebie przy pomocy danych nam przez Boga testów. Określenie tego, w którym miejscu się znajdujemy jest pierwszym krokiem. Jeśli odkryjemy, że nie zaliczyliśmy testu przeżycia prawdziwego zbawienia to ciągle jest nadzieja, że możemy je przyjąć. I jeśli się opamiętamy przyjmiemy je.

Wstępne sprawdzenie siebie

Rozważmy trzy następujące fragmenty Pisma (z których dwa już badaliśmy), w których Paweł podaje szczegółową listę grzesznych zachowań, charakteryzujących tych, którzy nie odziedziczą Królestwa Bożego:

Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy*, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą (1 Kor 6:9-10 podkreślenia dodano; * w ang. wersji jest tutaj “homoseksualiści” – przyp. tłum.).

Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą (Ga 5:19-21, podkreślenia dodano).

Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów (Ef 5:5-6, podkreślenia dodano).

Z tych trzech fragmentów Pisma możemy stworzyć listę grzechów, które, jeśli człowiek czyni w swoim życiu, są dowodem, że nie jest on odrodzony. Można je podzielić na pięć kategorii. Pierwsza to grzechy na tle seksualnym: cudzołóstwo, wszeteczeństwo, niemoralność, nieczystość, pożądliwość, zniewieściałość i homoseksualizm. Druga kategoria to grzechy drobnej kradzieży: chciwość, kradzież i oszukiwanie. Trzecia to grzechy niepohamowania: pijaństwo, hulanki i urąganie. Czwarta to grzechy nienawiści: wrogość, walka, zazdrość, wybuchy gniewu, kłótnie, rozdwojenie, podziały i wrogość. Piątą kategorią są grzechy fałszywych religii: bałwochwalstwo i czary.

Jednak Paweł w swoich listach nie wyczerpuje tej listy. Stwierdza jedynie, że wszyscy niesprawiedliwi ludzie nie odziedziczą Królestwa (p. 1 Kor 6:9). Na końcu listy grzechów z 5 rozdziału Listu do Galacjan, Paweł dodaje: “i tym podobne” (Ga 5:21). Zauważamy również, że ani mordercy, ani kłamcy nie są wymienieni na żadnej z list apostoła Pawła, lecz to ich nie zwalnia. Jan napisał, że “żaden zabójca nie ma żywota wiecznego w sobie” (1 J 3:15) oraz “udziałem wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką” (Ap 21:8).

Choć oczywiście, jest możliwe, że narodzony na nowo człowiek znowu grzeszy, jednak stara się od tych grzechów odwracać i nie trwać w nich. Życie osoby nawróconej charakteryzuje sprawiedliwość, ponieważ z serca poddał się Panu, a jego duch został odrodzony przez Ducha Świętego.

Rozwiązane zastrzeżenie

Niektórzy sugerowali, że gdy Paweł ostrzegał żyjących w grzechu, że “nie odziedziczą Królestwa Bożego”, nie mówił o wiecznym zbawieniu. “Nie odziedziczyć Królestwa Bożego” jest interpretowane albo jako (1) utrata ziemskich błogosławieństw, albo jako (2) stratę niektórych niebiańskich “korzyści”, zapłaty, która stanie się udziałem chrześcijan w chwili zbawienia.

Ci, którzy chcą nam wmówić, że Paweł odnosił się tylko do ziemskich błogosławieństw wskazują na to, że Paweł mówił o “Królestwie Bożym”, a nie o “Królestwie Niebios”. Tak więc, wnioskują, nie mówił o dostaniu się do nieba, lecz o chodzeniu w pełni błogosławieństwa Królestwa Bożego teraz, na ziemi.

Niemniej, jeśli przestudiujemy występowanie zwrotu “Królestwo Boże ” w wypowiedziach Jezusa odkryjemy, że jest synonimem “Królestwa Niebieskiego”. Wyłącznie Mateusz cytuje Jezusa używającego “Królestwa Niebios”, prawdopodobnie z szacunku dla swoich żydowskich czytelników, podczas gdy Marek i Łukasz cytują Jezusa używającego zwrotu “Królestwo Niebieskie” w przypowieściach (porównaj na przykład Mt 13:11 i Mk 4:11, i Łk 8:10). Królestwo Boże znaczy to samo co Królestwo Niebieskie.

Ci, którzy podpisują się pod teorią, jakoby Paweł odnosił się do niebiańskich korzyści wskazują, że nie ostrzegał przed tym, że nie wejdą do Królestwa Bożego, ale że nie odziedziczą go, twierdząc, że są różnice między tymi dwoma czasownikami. Nieświęci chrześcijanie wejdą do Królestwa Bożego, ale go nie odziedziczą! Prawdopodobnie stracą część niebiańskiej nagrody.

Czy rzeczywiście takie znaczenie chciał Paweł nadać tym słowom? Czy też chodziło mu o to, że żyjący w grzechu nie wejdą do nieba?

Oczywiście, z wielu wypowiedzi wiemy, że Paweł mówił o ostatecznym zbawieniu i wejściu do nieba

Po pierwsze: dlatego, że jest to najbardziej naturalna interpretacja jego słów. Dlaczego jego ostrzeżenia miałoby być tak poważne, jeśli ci grzesznicy byliby tylko w niebezpieczeństwie utraty jakiś bonusów? I dlaczego, jeśli to miał na myśli, nie wypowiedział się precyzyjniej na ten temat? Podobnie jak chłopiec, który wysłuchawszy pastora wyjaśniającego “co Paweł rzeczywiście miał na myśli” w jakimś fragmencie, również pyta: “Jeśli nie miał na myśli tego, co napisał, to dlaczego nie powiedział o co mu chodzi?”.

Po drugie: Paweł w swym liście do Rzymian (p. Rz 1:26-2:5) ogłosił wieczne Boże potępienie dla homoseksualistów. Czy mamy uważać, że jego ostrzeżenie skierowane do homoseksualistów z Listu do Koryntian, że nie odziedziczą Królestwa Bożego, jest tylko ostrzeżeniem przed utratą jakichś nagród?

Po trzecie: apostoł Jan napisał, że niemoralni ludzie i bałwochwalcy “będą w jeziorze ognistym płonącym ogniem i siarką, to jest śmierć druga” (Ap 21:8).

Czy mamy uważać, że ostrzeżenie Pawła skierowane do ludzi niemoralnych i bałwochwalców jest tylko skarceniem i ostrzeżeniem przed utratą jakiś przywilejów w niebie?

Po czwarte: Paweł użył zwrotu “odziedziczyć Królestwo Boże” dwukrotnie w swych listach do Koryntian, raz kiedy ostrzegał przed życiem w grzechu, drugi raz w rozdziale 15. W drugim wypadku z kontekstu można wyciągnąć wniosek, chodzi o czas, w którym my wejdziemy do nieba:

A powiadam, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego ani to, co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone. (1 Kor 15:50, podkreślenie dodano).

Paweł wyraźnie informuje o tym, że zniszczalne ciało i krew nie wejdą do nieba. Niewątpliwie zapożyczył wyrażenie do rozważań od samego Jezusa:

Wtedy powie król tym po swojej prawicy: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata. (Mt 25:34, podkres´lenie dodano).

Czy “Król” mówił o przyjęciu ziemskich błogosławieństw czy niebieskich korzyści ubocznych, czy też mówił o zaproszeniu do nieba? Odpowiedź jest oczywista. Król będzie mówił do tej drugiej grupy zebranej przed nim: “Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, …” (Mt 25:41).

Te i inne fragmenty wyraźnie wskazują, że Paweł, gdy przestrzegał żyjących w grzechu, przestrzegał ich, że nie odziedziczą Królestwa Bożego, mówił, że nie wejdą do nieba. Wybór określeń, wykorzystanie odziedziczyć w przeciwieństwie do wejść, służy tylko podkreśleniu, że niebo jest darem Bożej łaski, dziedziczonym, a nie zapracowanym.

Zastrzeżenie drugie

Jeden z popularnych pisarzy twierdzi, że początkowy tekst, który wykorzystałem dla tego rozdziału, 2 Kor 13:5, gdzie Paweł napomina Koryntian, aby badali sami siebie, aby się przekonać czy trwają w wierze, został napisany po to, aby zachęcić Koryntian do “rozpoznania zbawienia, które wyraźnie posiadają”. Znaczy to, że powinni “sprawdzać sami siebie nie informacyjnie lecz na potwierdzenie“. Przypuśćmy, że Paweł “był bardzo pewien ich zbawienia” i na pewno nie zamierzał kwestionować tego, że je posiadają.

Czy to jest prawda? Jednak wygląda na to, że nie. Zastanówmy się nad słowami Pawła znajdującymi się w bezpośrednim kontekście. Po pierwsze: wersy występujące wcześniej:

Obawiam się bowiem, że gdy przyjdę, zastanę was nie takimi, jakimi bym chciał i że wy również nie znajdziecie mnie takim, jakim chcielibyście, lecz że może będą swary, zazdrość, gniew, zwady, oszczerstwa, obmowy, nadymanie się, nieporządki; obawiam się, że gdy przyjdę, Bóg mój upokorzy mnie przed wami i że będę musiał ubolewać nad wieloma z tych, którzy ongiś popełnili grzechy i do dziś jeszcze za nie nie odpokutowali, grzechy nieczystości, wszeteczeństwa i rozwiązłości, których się dopuścili (2 Kor 12:20-21, podkreślenia dodano).

Widać wyraźnie, że Paweł martwił się tym, że gdy ponownie odwiedzi Koryntian, będzie rozczarowany ich zachowaniem. Wylicza różne grzechy, o których wcześniej wspominał im i pisze o szczególnej obawie, że znajdzie ich winnych i niepokutujących z nieczystości i niemoralności, i zmysłowości. Paweł wymienia dokładnie te same grzechy w Liście do Galacjan 5:19, stwierdzając, że ci, którzy je czynią nie odziedziczą Królestwa Bożego. Dodatkowo, Paweł napisał w Pierwszym Liście do Koryntian, że ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani homoseksualiści nie odziedziczą Królestwa Bożego (p. 1 Kor 6:9-10).

Dalej Paweł wyraził również swoje obawy, że gdy odwiedzi Koryntian ponownie, znowu będą wśród nich spory, zazdrość, gniew, zwady, cztery grzechy, które wyliczył w Ga 5:20, stwierdzając, że ci, którzy je popełniają, nie odziedziczą Królestwa Bożego. Czy mamy uważać, że Paweł był “pewien ich zbawienia”, jak to ten cytowany popularny pisarz chce byśmy uważali, choć sam Paweł pokazał, że ci, którzy zachowują się tak jak niektórzy Koryntianie z pewnością, najwyraźniej nie są zbawieni?

Przeczytajmy uważnie, co Paweł pisze dalej:

Trzeci to już raz wybieram się do was; na zeznaniu dwóch albo trzech świadków opierać się będzie każda sprawa. Zapowiedziałem poprzednio, gdy po raz drugi byłem u was, i zapowiadam obecnie, gdy jestem teraz u was nieobecny, tym, którzy ongiś popełnili grzech, i wszystkim pozostałym, że gdy przybędę ponownie, nie będę pobłażał (2 Kor 13:1-2).

O czym pisał Paweł, co wymaga potwierdzenia dwóch czy trzech świadków? Mógł pisać tylko o grzechach popełnionych przez ludzi, którzy uważali się za chrześcijan. Kontekst jak i użyte wyrażenia wskazują na to (p. wers poprzedzający i następujący po 13:1, jak też Pwt 19:15).

Następnie Paweł zwraca się do tych, “którzy ongiś popełnili grzech, i wszystkim pozostałym, że gdy przybędę ponownie, nie będę pobłażał”. W czym nie będzie im pobłażał? Czy powie im, że źle czynią? Nie, już im to powiedział i napisał. Mógł ich przestrzegać, zgodnie z tym, co nakazał Koryntianom robić z fałszywymi wierzącymi w kościele, którzy żyli niemoralnie, że ekskomunikuje ich jako fałszywych wierzących, czego dowodem jest ich grzeszne życie i brak pokuty. W przeciwnym wypadku byłoby to tylko takie pogrożenie palcem,

Dalej Paweł zwraca się do nich :

Skoro szukacie dowodu na to, że przeze mnie przemawia Chrystus, który nie jest wobec was bezsilny, ale jest mocny wśród was. Choć bowiem ukrzyżowany został w słabości, lecz żyje z mocy Bożej. Bo i my jesteśmy słabi w nim, lecz będziemy żyć z nim z mocy Bożej wśród was. Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli. Spodziewam się zaś, że dowiecie się, iż my przebyliśmy próbę (2 Kor 13:3-6, podkreślenia dodano).

Paweł napisał: “Poddawajcie samych siebie próbie czy trwacie w wierze”. Zwróćmy uwagę na wyraz czy. Wskazuje on podejrzenie Pawła, że nie trwają “w wierze”. Paweł nie mówi: “Poddawajcie siebie, a zobaczycie, że trwacie w wierze, ponieważ jestem całkowicie pewny waszego zbawienia”.

Zwróćmy również uwagę na to, że napisał, że powinni rozpoznawać czy Jezus jest w nich “chyba, że próby nie przeszli”. Czyż nie jest to wskazówka, że Paweł wierzył w to, że istnieje możliwość, że nie wszyscy z nich nie zaliczyli swojej próby? Z pewnością. Możemy to zobaczyć jeszcze lepiej 13:6, konfrontuje ich postawy ze swoją postawą i Tymoteusza. (p. 2 Kor 1:1): “Spodziewam się zaś, że dowiecie się, iż my przebyliśmy próbę”. Koryntianie nie potrafili zdać tego egzaminu, Paweł i Tymoteusz tak. Było oczywiste, że Jezus żyje w Pawle i Tymoteuszu, ale nie we wszystkich Koryntianach, którzy deklarowali wiarę w Niego.

Wniosek?

Biblijne dowody są przygniatające: nowe narodzenie człowieka, powoduje zmiany w jego życiu, jego odwrócenie się do grzechu, czasami radykalne. Dlaczego więc jest tak, że zachowania tak wielu ludzi twierdzących, że narodzili się na nowo nie różnią się od tych, które wybierali w życiu przed nawróceniem? Na przykład, amerykański badacz opinii publicznej, George Barna, zauważył.

Ostatnie badania, które przeprowadziliśmy, pokazały, że nowo narodzeni chrześcijanie zasadniczo różnią się od nie chrześcijan tylko co do 9 z 66 poglądów, co do których porównywaliśmy te dwie grupy. Jeszcze bardziej znaczące są wyniki mówiące, że chrześcijanie faktycznie nie odróżniają się od niewierzących w pozostałych 65 cechach nie związanych z życiem religijnym, które badaliśmy – dotyczyły one zasadniczych wartości, określenia postaw i głównych tendencji zachowań

[4]

.

Badania ankietowe Barna ujawniły również, że jeśli 87% niechrześcijan przyznało, że oglądali w ciągu ostatnich 3 miesięcy film dla dorosłych oznaczone specjalnym znakiem (amerykańskie oznaczenie filmów: RG-13 lub R-rated oznacza dużą ilość przemocy, nagości, wulgaryzmów) to aż 76% narodzonych na nowo chrześcijan, robiło to samo. Zdumiewające, niechrześcijanie chętniej dawali pieniądze na organizacje typu non-profit niż chrześcijanie, jak też częściej dawali pieniądze bezdomnym czy ubogim

[5]

.

Można wyciągnąć tylko jeden wniosek: wielu ludzi, którzy uważają siebie za narodzonych na nowo, myli się. Myślą, że idą do nieba, lecz to nieprawda.

Jak możesz dorastać? Jeśli właśnie zdałeś sobie sprawę z tego, że sam siebie zwodziłeś, powinieneś paść na kolana przed Bogiem, pokutować ze wszystkich znanych ci grzechów i wołać do Boga, aby zmienił cię przez Ducha Świętego. Naprawdę przyjmij Jezusa jako swojego Wybawiciela od Bożego gniewu i grzechu, ufając wyłącznie Jemu. Uczyń Go twoim Panem i Mistrzem. On zacznie pracę przemiany w tobie i uwolni cię od mocy grzechu!

 


[1]

Niektórzy sugerują, że Koryntianie wypełnili pierwsze dwa stopnie dyscypliny kościelnej i, że Paweł polecał im, ten ostatni trzeci. Niemniej, łatwo dowieść, że jest to nieprawdziwe słowami Pawła, w których opisuje w jaki sposób ci wierzący potraktowali złego mężczyznę: “A wyście wzbili się w pychę, zamiast się raczej zasmucić i wykluczyć spośród siebie tego, kto takiego uczynku się dopuścił. Zamiast smucić się i skonfrontować grzech, jaki członek ich kościoła popełnia, oni wbili się w pychę z powodu swej tolerancji!

[2]

Jeśli mamy nie jadać z tak zwanymi braćmi, którzy są niemoralni, chciwi itd., to musimy mieć też prawo do osądzania w tych sprawach tych, którzy są w kościele. Do tego Paweł zachęca, patrz 1 Kor 5:12.

[3]

Zdumiewające jest to, że wielu współczesnych komentatorów popełnia ten sam błąd co Koryntianie, utrzymując, że niemoralny mężczyzna był prawdziwym chrześcijaninem, całkowicie w ten sposób mijając się z wnioskami Pawła w tym fragmencie. Mamy jednak co najmniej pięć wskazówek, że Paweł uważał tego niemoralnego Koryntianina za niezbawionego: (1) stwierdził, że on “mieni się bratem” (5:11); (2) nazwał go “złym” (5:13); (3) Paweł nie postępował według zasad Chrystusa dotyczących dyscyplinowania brata, który zgrzeszył, wskazując w ten sposób, że nie uważał go za brata; (4) przekazał niemoralnego mężczyznę Szatanowi “aby duch mógł być zbawiony w dzień Pański (5:5); wskazując w ten sposób, że jeśli ten człowiek będzie trwał nadal w tym samym stanie, jego duch nie zostanie zbawiony. Niemniej, ekskomunika daje nadzieję, że będzie pokutował i zostanie zbawiony, gdy przyzna, że kościół nie zaakceptował jego świadectwa wiary, oraz (5) wyraźnie stwierdził, że wszetecznicy i cudzołożnicy nie odziedziczą Królestwa Bożego (6:9-10).

[4]

Igniting a Moral and Spiritual Revolution: Social Scientist Analyzes the Data, George Barna, w The Promise Keeper, Vol. 2, Nr 1, Styczeń/Luty 1999, s. 1.

[5]

Zobacz: The Second Coming of the Church (Word: Dallas, 1998), George Barna, s. 6.

WSTĘPIntro

(Intro)

Muszę Ci coś wyznać. Do tej pory zachowywałem dla siebie coś, czym powinienem dzielić się z innymi. Jeśli nie powiedziałbym Ci o tym teraz, dopuściłbym się okropnego przewinienia.

Czy możesz sobie wyobrazić, że odkryłeś kopalnię złota na swoim własnym, przydomowym podwórku? Przypuśćmy, że kopałeś właśnie nowy ogródek albo sadziłeś krzewy i twoja łopata uderzyła w „żyłę złota”. Nie ma wątpliwości, że byłbyś zachwycony wyobrażając sobie jak spłacasz wszystkie swoje długi. Najprawdopodobniej w przeciągu kilku minut wyobraziłbyś sobie jak mieszkasz w większym domu i jeździsz lepszym samochodem.

Ale co, jeśli odkryłbyś więcej złota niż mógłbyś kiedykolwiek chcieć lub potrzebować? Mówię tu o olbrzymich pokładach złota. Teraz pamiętaj: nie zarobiłeś na nie. Nie zrobiłeś nic, aby na nie zasłużyć. Po prostu sadziłeś pomidory.

Jeśli znalazłbyś olbrzymie pokłady złota na swoim podwórku, najprawdopodobniej zacząłbyś myśleć o swoich najbliższych. Zastanawiałbyś się nad zapłaceniem ich długów i wysłaniu ich na wakacje na Hawaje. Pomyśl, jak twoja teściowa by na to zareagowała.

I jeśli wystarczyłoby złota, to prawdopodobnie zacząłbyś rozmyślać nad tym, w jaki sposób możesz pomóc przyjaciołom i sąsiadom. Może niektórym z ich dzieci mógłbyś opłacić naukę w szkole prywatnej. Albo, czy nie byłoby zabawne zakupienie każdemu z bloku najnowszego modelu cadillaca?

Kilka lat temu ja sam odkryłem cudowny sekret, który zmienił wszystko w moim życiu. Mam na myśli naprawdę wszystko. Znam innych ludzi, którzy także wiedzą o tym sekrecie i również w ich życiu dokonała się rewolucja.

Sekret ten został stworzony po to, aby się nim dzielić. Nie ma żadnej wymówki, aby siedzieć cicho – i właśnie z tego powodu powstała ta książka.

Jestem pewny, że są inni tacy jak ja – ci, którzy znają sekret, ale zachowują go dla siebie. I czują się winni, tak samo jak ja.

Jedna z tych osób na pewno kocha Cię bardzo mocno – tak mocno, że dała Ci tę książkę, aby podzielić się z Tobą tym, co zmieniło jej lub jego życie. Zachęcam Cię do przeczytania tej książki właśnie z taką myślą. I wybacz nam obojgu, że czekaliśmy tak długo, aby Ci o tym powiedzieć.

David Servant

Wybacz, że tak długo czekałem, aby ci o tym powiedzieć

WSTĘP

1. Boga nie ma oraz inne nieprawdopodobne opowieści

2. Otwórz oczy

3. Klub grzeszników

4. Anioł na twoim ramieniu

5. Wbudowana kara

6. Urodzony po to, by umrzeć

7. Otwieranie Drzwi

8. Odrodzenie

9. Pan, Kłamca czy Szaleniec?

10. Prawdziwy znak

11. Co dalej?

12. Zobaczmy swoją przyszłość

Zobaczmy swoją przyszłość

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Dlaczego Bóg zdecydował się przejść przez te wszystkie trudności, by zbawić nas od grzechu, śmierci i piekła?

Z pewnością wszystkowiedzący, najmądrzejszy Bóg, Stwórca naszego niesamowicie złożonego i wciąż nieodgadnionego wszechświata, Projektant wszystkiego, co żyje, Jedyny, który istnieje od zawsze, miał powód, aby nas stworzyć. Musi istnieć ostateczny cel, do którego Bóg dążył – coś, co było w Jego zamyśle przez bardzo, bardzo długi czas.

Biblia wyraźnie mówi, że przed stworzeniem świata Bóg opracował plan.

Ten plan obejmuje ciebie.

Bóg zaplanował wielką rodzinę, wypełnioną Jego miłością, którą On mógłby się radować i która mogłaby radować się Nim. Miłość do Niego objawiałaby się w ich uczynkach. Wszyscy mogliby żyć razem, na zawsze, w doskonałej społeczności w doskonałym świecie. Możesz nazwać to niebem; możesz nazwać to utopią; możesz nazwać to rajem – to nie ma znaczenia. Ale któregoś dnia my wszyscy, którzy uwierzyliśmy w Jezusa znajdziemy się tam.

Ale dlaczego Bóg nie zaczął wszystkiego właśnie w ten sposób? Dlaczego nie doświadczamy tego doskonałego świata od samego początku?

Bóg rozpoczął wszystko właśnie w ten sposób – w Ogrodzie Eden, pięknym raju wypełnionym wszystkim, czego potrzebuje ludzkość, aby żyć pełnią życia, która podoba się Bogu. Co poszło nie tak? Ludzie, których Bóg stworzył odmówili współpracy w Jego planie. Byli nieposłuszni, a nieposłuszeństwo nie miało i nie ma miejsca w Bożym planie.

Ale to nie powstrzymało Boga. Bez względu na to, co uczynili ludzie, Boże marzenie będzie spełnione.

Test miłości

Dlaczego zatem Bóg nie stworzył ludzi, którzy by z nim współpracowali? To jest pytanie, na które łatwo odpowiedzieć. Gdyby Bóg stworzył nas jako roboty, zaprogramowane do posłuszeństwa, bez wolności wyboru bycia nieposłusznym, to nigdy nie miałby rodziny, która by Go kochała, ani która kochałaby siebie nawzajem. Fundamentem miłości jest wolny wybór.

To, co czyni moją relację z żoną tak cudowną jest to, że ona nie musiała poślubić mnie, ale to zrobiła. Wybrała, że zostanie moją żoną i wciąż wybiera, że chce nią być. I to jest miłość. Jeśli nie ma możliwości wyboru, nie ma miłości.

Jak Bóg czułby się z rasą robotów? Pokażę ci, jak ja to widzę.

Gdy poczujesz się samotny, weź magnetofon i nagraj swój własny głos mówiący: „Kocham cię. Jesteś wspaniałą osobą. O, jak się cieszę, że mogę być z tobą. Rozmowy z tobą są takie interesujące. Twoje żarty są takie zabawne. Jestem szczęściarzem, że mam takiego przyjaciela jak ty.”

Potem przewiń taśmę, zrób sobie filiżankę herbaty, usiądź i posłuchaj tego, co właśnie nagrałeś. Czy słuchanie tego da ci ciepłe odczucie w głębi twojego serca? Czy zasłonisz zasłony i będziesz trzymać magnetofon blisko swojego serca? Czy obiecasz nigdy nie wyrzucić magnetofonu, pielęgnować go kiedy zużyją się baterie, nigdy nie spojrzeć na nowszy model w katalogu ze sprzętem elektronicznym?

Widzisz do czego zmierzam? To, co czyni miłość tak piękną jest to, że nawet jeśli istnieje opcja aby nie kochać, to wybrane było by kochać. Bóg nie chciał rodziny robotów tak, jak ty nie chciałbyś mieć nadmuchiwanej żony czy męża.

Kiedy Bóg dał stworzeniom, które stworzył na Swój obraz, przywilej wolnego wyboru, podjął ryzyko – z ludzkiego punktu widzenia, oczywiście. Zaryzykował, że niektórzy wybiorą nie kochać Go i w związku z tym nie będą Go słuchać. Ale nie było innej alternatywy.

Jeśli jesteś Bogiem i chcesz rodziny, która będzie Cię kochać, to musisz stworzyć ludzi, którzy będą mogli wybrać, aby Cię nie kochać.

W prostych słowach jest to celem obecnego życia. Służy to jako test dla każdej osoby: po pierwsze by sprawdzić jakiego wyboru każdy dokona: by kochać lub nienawidzić Boga. Łatwo jest stwierdzić kto Go kocha, a kto nienawidzi. Jak? Przez to, czy jest Mu posłuszny czy nie.

Oczywiście, na początku każda osoba wybiera by nie być posłusznym Bogu, ale Bóg miłosiernie daje jej możliwość upamiętania się i narodzenia na nowo – uczynił to sprawiedliwie przez ofiarę Swojego Syna Jezusa. Wiesz już wszystko na ten temat.

Niektórzy ludzie powiedzą bez wątpienia: „Kocham Boga, ale nigdy nie będę chrześcijaninem.”

Ale Jezus powiedział „Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie” (J 14:15). To jest takie proste. Ludzie, którzy mówią, że kochają Boga, ale nie robią tego, o czym mówił Jezus, oszukują samych siebie.

Ostatecznie, dzwonek zadzwoni i test dla każdej osoby będzie ukończony. Wtedy oceny zostaną przekazane przed tron sądu Bożego. Wtedy nie będzie już drugiej szansy. Jeśli nie zdecydowałeś się, aby przestać służyć sobie, a zacząć służyć Bogu mając 80 czy 90 lat, nie zmienisz się kiedy będziesz miał 800 lat. Bóg nie będzie czekał wiecznie. On chce realizować Swój plan.

Faktem jest, że im starsza jest niezbawiona osoba tym mniejsze prawdopodobieństwo, że kiedyś się upamięta i uwierzy w Jezusa.

Kiedy moja najstarsza córka miała tylko 7 lat, powiedziała do mnie (po tym, jak podzieliła się ewangelią z jednym ze swoich małych przyjaciół z sąsiedztwa): „Tato, małe dzieci łatwo stają się chrześcijanami. Nastolatki mają trudniej. A dorośli mają naprawdę ciężko.” To, co powiedziała potwierdzają statystyki.

Znane uprzednio, ale wcześniej nie rozegrane

Bóg wiedział od zawsze kto wybierze pokutę i wiarę w Jezusa, a kto nie. Biblia mówi, że nasze imiona są zapisane w księdze nazwanej księgą żywota Baranka „od założenia świata” (zobacz Obj 13:8, 17:8). Jeśli stałeś się jednym z Bożych dzieci, On wiedział, że to się stanie już wieki temu.

Zatem możesz zapytać: „Skoro Bóg wiedział kto z nas będzie Mu służył, to dlaczego od razu kiedy nas stwarzał, nie wziął tych, o których wiedział, że będą Mu służyć do nieba, a tych, o których wiedział, że nie będą Mu służyć nie posłał do piekła?”

Odpowiedź jest taka, że Bóg jedynie przewidywał wynik tego sprawdzianu, w czasie kiedy człowiek jeszcze podlegał sprawdzianowi. Tylko to, co jest znane może być potencjalnie przewidywane. Pozwól, że posłużę się przykładem.

Przypuśćmy, że nagle okazało się, że masz dar przewidywania każdego wyniku profesjonalnych meczy piłkarskich. Czyż to nie byłoby wspaniałe? Powiedzmy, że idealnie przewidziałeś wyniki każdego meczu w tym roku i zostało to potwierdzone przez najwyższe autorytety.

A teraz wyobraźmy sobie, że ktoś poczynił taką sugestię: „hej, właściwie po co się męczymy grając te wszystkie mecze? Po co ryzykować, że jakiś zawodnik odniesie kontuzję? Po co ponosić te wszystkie koszty? Przestańmy rozgrywać mecze i pozwólmy naszemu przyjacielowi, który się nigdy nie myli, podać z wyprzedzeniem wyniki meczy, które byśmy rozgrywali!” I powiedzmy, że wszyscy się zgodzili, że to dobry plan i wszystkie mecze w tym sezonie zostałyby odwołane.

Potem, w telewizji zamiast pierwszego meczu piłkarskiego, kamera byłaby skierowana na ciebie i dziennikarz sportowy zapytałby: „ok, ponieważ zawsze znałeś wynik każdego meczu, który się rozegrał, kto wygrałby mecz, który miałby miejsce dzisiaj?”

Co byś odpowiedział? Powiedziałbyś: „Nie wiem. Abym mógł przewidzieć kto wygra, gra musi się rozegrać w jakimś czasie, w innym przypadku nie mam czego przewidywać.”

Widzisz? Gra musi się rozegrać, aby zwycięzca został wskazany. Musi istnieć podstawa, na podstawie której można wiedzieć kto wygra, a kto przegra. I dopiero wtedy, jeśli masz umiejętności przewidywania, możesz cokolwiek przewidywać.

Poza czasem

Trudno jest nam pojąć fakt, że Bóg nie żyje w ramach czasowych. On nie ma początku ani końca i dlatego czas nie jest Jego dziedziną. Jedyny sposób, aby w minimalnym stopniu wyobrazić sobie Jego ramy to zobaczyć rozłożoną linię czasu z książki historycznej.

Na tej linii czasu możesz zobaczyć wieki dinozaurów, spalenie Rzymu i wylądowanie pierwszego człowieka na księżycu. Ale wyobraź sobie małą mrówkę spacerującą na tej linii czasu. W każdym momencie może ona zobaczyć tylko jedno wydarzenie, po którym podróżuje. Ale ty ze swojej perspektywy, możesz zobaczyć wszystko.

To jest mniej więcej tak jak Bóg widzi rzeczy. On zna koniec od samego początku. Dla Niego wszystko się dzieje właśnie teraz. To, co my nazywamy historią albo przyszłością dla Boga jest teraźniejszością.

Ludzie czasami pytają: „Jak Bóg będzie mógł sądzić każdą osobę indywidualnie? To będzie trwało całe lata. Czy będziemy przez całe wieki stać w kolejce i czekać na naszą kolej?” Oni mówią z perspektywy ludzkiego czasu.

Bóg ma całą wieczność, aby osądzić każdego, ale nie zabierze Mu to w ogóle czasu, ponieważ wtedy nie będzie czasu. To jest też przyczyna, dla której będziemy mogli radować się osobistą relacją z Nim przez całą wieczność. Będziesz mógł spędzić tak dużo czasu, jak tylko zechcesz z Bogiem, tak samo jak inni, ponieważ nie będzie czasu, aby o tym myśleć.

Teraz wróćmy do naszej linii czasu. Z pewnością 10 000 lat temu Bóg mógł spojrzeć na twoje życie i zobaczył, jak zareagujesz na swój test (a także zrobił i zapisał to, co zobaczył.) Ale jeśli nie byłbyś poddany testowi w jakimś momencie czasu, nie byłoby niczego, co Bóg mógłby zobaczyć!

Wiedza, czy przeszedłeś czy też oblałeś swój test stała się dostępna dla Boga i mógł On przewidzieć jego wynik tylko dlatego, że istnieje czas twojego testu. To dlatego Bóg nie stworzył wszystkich od razu i nie wziął tych, o których wiedział, że będą Mu służyć natychmiast do nieba a reszty do piekła.

Dla nas czas dosłownie kończy się i pewnego dnia zatrzyma się na zawsze. Ale możesz zobaczyć, że z Bożego punktu widzenia, Jego plan już się wypełnił. To dlatego wielokrotnie w Biblii przyszłość jest opisywana jako coś, co już się zdarzyło. Czasami, Bóg pozwala swoim prorokom zobaczyć rzeczy, które (z naszej perspektywy) dopiero mają się wydarzyć.

Nowa Ziemia

Jedną z tych szczęśliwych osób, które mogły zobaczyć przyszłość, był apostoł Jan. Bóg pozwolił mu zobaczyć nową ziemię w przyszłości tak, jakby była dopiero co stworzona. To będzie czas kiedy, tak jak to w tej chwili wiemy, Boży plan będzie całkowicie wypełniony i czas zostanie zatrzymany. Pozwól mi zacytować opis tego, co widział Jan i dodać swój komentarz:

I widziałem nowe niebo i nową ziemię; albowiem pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. (Obj 21:1).

To nie powinno nas zaskoczyć, ponieważ Jezus obiecał, że „niebo i ziemia przeminą” (Mt 24:35). Zakładam, że niebo, o którym mówił Jezus i Jan nie jest tym samym, w którym obecnie mieszka Bóg, ale jest to niebo atmosferyczne. Zatem nie byłoby tam żadnych zanieczyszczeń w powietrzu!

Jan powiedział także, że nie będzie już więcej żadnego morza. To nie oznacza, że nie będzie żadnych jezior czy stawów – po prostu nie będzie oceanów.

I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, przygotowane jak przyozdobiona oblubienica dla męża swego. I usłyszałem donośny głos z tronu mówiący: Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. (Obj 21:2-4).

To „Nowe Jeruzalem”, które widział Jan, według innych fragmentów, znajduje się obecnie w niebie. I znowu, nie powinno nas to dziwić, bo Jezus obiecał nas, że idzie teraz do nieba, aby przygotować tam dla nas miejsce:

„Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce.” (J 14:1-2).

Wiemy zatem już, że jedną z rzeczy, które Jezus robi przez ostatnie 2000 lat jest przygotowywanie miejsca dla ciebie i dla mnie w Bożym domu – prawdopodobnie znajdującym się gdzieś w Nowym Jeruzalem.

W tym mieście w książkach telefonicznych nie będzie żadnych rzemieślników robiących trumny czy właścicieli zakładów pogrzebowych! Nie będzie tam też żadnego smutku czy bólu. Nie potrafię tego pojąć, ale mogę w to uwierzyć i tego oczekiwać!

I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe. I rzekł do mnie: Stało się. Jam jest alfa i omega, początek i koniec. Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody żywota. Zwycięzca odziedziczy to wszystko, i będę mu Bogiem, a on będzie mi synem. (Obj 21:5-7).

Każdy, kto jest spragniony duchowo może pić za darmo ze źródła wody życia. Istnieje dosłownie woda życia w Nowym Jeruzalem, ale to stwierdzenie odnosi się również do nowego narodzenia chrześcijan. To jest jeszcze jeden sposób na powiedzenie, że każdy może być zbawiony, przejść od duchowej śmierci do duchowego życia i być narodzonym na nowo. Zauważ, że jest to za darmo, bez zasług, dostępne dla wszystkich. Ten, kto się napije, zostanie Bożym synem. A co z tymi, którzy odmówią napicia się?

Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga. (Obj 21:8; dodano uwydatnienie).

Chwalmy Boga, że nie musimy obawiać się wieczności w tym przerażającym jeziorze ognia.

Nasz przyszły dom

W dalszej części wizji Jana, możemy przyjrzeć się bliżej Nowemu Jeruzalem, naszemu przyszłemu domowi:

I zaniósł mnie [anioł] w duchu na wielką i wysoką górę, i pokazał mi miasto święte Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Bożą; blask jego podobny do blasku drogiego kamienia, jakby jaspisu, lśniącego jak kryształ. Miało ono potężny i wysoki mur, miało dwanaście bram, a na bramach dwunastu aniołów…

A ten, który rozmawiał ze mną, miał złoty kij mierniczy, aby zmierzyć miasto i jego bramy, i jego mur. A miasto jest czworokątne, i długość jego taka sama, co szerokość. I zmierzył miasto kijem mierniczym na dwanaście tysięcy stadiów; długość jego i szerokość, i wysokość są równe. (Obj 21:10-12a, 15-16).

To jest duże miasto! Mogłoby przykryć więcej niż połowę powierzchni Stanów Zjednoczonych! A z jego 1500 mil wysokości wygląda raczej na gigantyczny sześcian albo trójkąt!

A mur jego zbudowany był z jaspisu, samo miasto zaś ze szczerego złota, podobnego do czystego szkła… A dwanaście bram, to dwanaście pereł; a każda brama była z jednej perły. Ulica zaś miasta, to szczere złoto, jak przezroczyste szkło. (Obj 21:18, 21).

Bóg naprawdę nie liczy się z kosztami, kiedy buduje swoje miasto. Tam nie będzie żadnej potrzeby naprawy dróg!

Lecz świątyni w nim nie widziałem; albowiem Pan, Bóg, Wszechmogący jest jego świątynią, oraz Baranek. A miasto nie potrzebuje ani słońca ani księżyca, aby mu świeciły; oświetla je bowiem chwała Boża, a lampą jego jest Baranek. (Obj 21:22-23).

To niekoniecznie oznacza, że w niebie nie będzie żadnego słońca czy księżyca. Miasto nie będzie ich jednak potrzebowało, ponieważ chwała, która promieniuje od Ojca i Syna oświeci całe miasto – nawet przez ściany zrobione z transparentnego złota. Wyobrażasz sobie, jak to będzie wyglądać?

Bóg pozwolił raz trzem mężczyznom – Piotrowi, Jakubowi i Janowi zobaczyć Jezusa w Jego chwale. Jezus powiedział im, że będą mogli wkrótce zobaczyć Go tak, jak będzie wyglądał w Swoim królestwie, i „sześć dni później oni Go zobaczyli”.

I został [Jezus] przemieniony przed nimi, i zajaśniało oblicze jego jak słońce, a szaty jego stały się białe jak światło. (Mt 17:2).

Marek, w swojej ewangelii, opisał jak szaty Jezusa stają się „lśniąco białe, jak żaden farbiarz na ziemi wybielić nie zdoła” (Mk 9:3). Łukasz stwierdza, że ubranie Jezusa „stało się białe i lśniące” (Łk 9:29). Pewnego dnia, zobaczysz Go tak jak widzieli Go Piotr, Jakub i Jan!

Co będziemy robić w niebie?

Czytajmy dalej co Jan pisze o Nowym Jeruzalem:

I chodzić będą narody w światłości jego, a królowie ziemi wnosić będą do niego chwałę swoją. A bramy jego nie będą zamknięte w dzień, bo nocy tam nie będzie; i wniosą do niego sławę i dostojeństwo narodów. I nie wejdzie do niego nic nieczystego ani nikt, kto czyni obrzydliwość i kłamie, tylko ci, którzy są zapisani w księdze żywota Baranka. (Obj 21:24-27).

Zatem będą tam królowie żyjący na nowej ziemi, którzy będą odwiedzać stolicę świata i czynić prace dla Boga i Jego Syna, którzy tam mieszkają. Nikt, kto jest kłamcą tam nie wejdzie – jak my wszyscy zanim narodziliśmy się na nowo. Kłamcy nie są narodzeni na nowo.

I pokazał mi rzekę wody żywota, czystą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Na środku ulicy jego i na obu brzegach rzeki drzewo żywota, rodzące dwanaście razy, wydające co miesiąc swój owoc, a liście drzewa służą do uzdrawiania narodów.

I nie będzie już nic przeklętego. Będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy jego służyć mu będą i oglądać będą jego oblicze, a imię jego będzie na ich czołach.

I nocy już nie będzie, i nie będą już potrzebowali światła lampy ani światła słonecznego, gdyż Pan, Bóg, będzie im świecił i panować będą na wieki wieków. (Obj 22:1-5).

Kto w pełni zrozumie, o czym mówią te wersy? Nikt, ale pewnego dnia wszyscy to pojmiemy.

Może jesteś ciekawy: Co będziemy robić przez całą wieczność? Przynajmniej dwie rzeczy: Będziemy służyć Bogu oraz panować. Tak, jak obiecał Jezus: „Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię” (Mt 5:5). On rozumiał to dosłownie!

Niebo będzie miejscem niewyobrażalnego piękna i niewyobrażalnego pokoju, radości i miłości. To będzie miejsce, które Bóg przeznaczył dla nas wieki temu.

Niebiańskie przyjaźnie

Mógłbym wiele więcej mówić na temat nieba, ale pozwól mi wtrącić jeszcze jedną myśl z Pisma Świętego.

Jezus powiedział, że w niebie nie będzie małżeństw (zobacz Mt 22:30). To dlatego w naszej przysiędze małżeńskiej mówimy „aż do śmierci”. Może pomysł bezżeństwa w niebie nie brzmi zbyt dobrze dla nas tutaj, na ziemi, zwłaszcza jeśli cieszymy się błogosławieństwem chrześcijańskiego małżeństwa.

Jednakże możemy bezpiecznie dojść do wniosku, że Bóg ma dobry powód, aby pozostawić nas bez małżeństwa w niebie. Musi być coś lepszego w to miejsce.

Istnieją dwie możliwości. Może być tak, że miłość i czystość, której możemy doświadczyć jedynie w małżeństwie na ziemi jest czymś, co będziemy mogli doświadczyć z każdym w niebie? Może być tak, że każdy będzie tam naszym „najlepszym przyjacielem”?

Albo, ludzkie małżeństwa nie będą istniały po prostu dlatego, że wszyscy będziemy w najwyższym stopniu poświęceni naszemu Panu, Temu, który całkowicie zawładnie naszymi sercami?

Ostatnie słowo

Jeśli nie będę mieć okazji, aby być twoim przyjacielem na ziemi, to będę nim w niebie. Będziemy się musieli spotykać razem przez tysiące lat i poznawać się nawzajem! Zatem do zobaczenia!

Co dalej?

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Jesteś zatem teraz nowym wierzącym w Jezusa Chrystusa. Szczęśliwego Duchowego Dnia Urodzin!

Co teraz zrobisz? Oczywiście twoja wewnętrzna motywacja do życia zmieniła się całkowicie. Teraz twoją ambicją jest podobać się Bogu. Kochasz Go i z powodu tej miłości, chcesz być Mu posłuszny.

W Bożych oczach jesteś nowym duchowym dzieckiem. On pragnie, abyś wzrastał duchowo. Chce, abyś stał się jak Jezus. To zabierze trochę czasu. I będzie wymagało wysiłku z twojej strony.

W tym krótkim rozdziale, chcę podzielić się z tobą tym, od czego powinieneś rozpocząć swoją duchową podróż. Pamiętaj o tym, że naszym celem jest to, aby stać się jak Jezus.

Czytanie Biblii

Jeśli chcesz stać się takim jak Jezus, będziesz musiał Go poznać. Istnieją cztery zapisy historii Jego życia, nazwane Ewangeliami, które znajdują się w Nowym Testamencie. Napisane są przez Mateusza, Marka, Łukasza i Jana – każdy z autorów opowiada historię Jezusa z trochę innej perspektywy, zatem musisz przeczytać je wszystkie.

Po Ewangeliach przeczytaj Dzieje Apostolskie – opowiadają o wczesnym Kościele, jego przywódcach i rozprzestrzenianiu się ewangelii. Dalej znajdziesz listy napisane do pierwszych chrześcijan przez Pawła, Jakuba, Piotra, Jana i Judę. Wszyscy ci mężczyźni byli zainspirowani do napisania tych listów przez Ducha Świętego. A to oznacza, że możesz je czytać jako osobisty list miłości od Boga.

Powinieneś przeczytać te listy po tym, jak skończysz już czytać ewangelie. To ważne, aby przeczytać Nowy Testament zanim zaczniesz czytać Stary Testament. Nowy Testament został napisany dla chrześcijan – ludzi, którzy żyją pod nowym przymierzem (czy obietnicą), które zapoczątkował Jezus. Żyjesz w nowym przymierzu z Bogiem.

Mogę cię zapewnić, że nie zrozumiesz za pierwszym razem wszystkiego, co jest zapisane w Biblii, ale nie martw się tym – po prostu stosuj to, co zrozumiałeś. Im więcej będziesz czytać i studiować Biblię, tym więcej będziesz się uczyć. Biblia jest tak niesamowitą księgą, że możesz ją czytać ciągle i ciągle tysiąc razy i wciąż nie poznasz wszystkiego, co jest do poznania. Zachęcam cię, abyś czytał jakiś fragment Biblii każdego dnia.

Jeśli potrzebujesz pomocy w zrozumieniu Biblii podczas codziennego czytania, zajrzyj do książki, którą napisałem: Your Best Year Yet. Znajdują się w niej komentarze na każdy dzień, które pomogą ci przeczytać całą Biblię w jeden rok. Możesz zamówić kopię tej książki w sklepie chrześcijańskim albo używając formularza zawartego na końcu tej książki.

Znalezienie kościoła

Będziesz potrzebował kościoła, do którego będziesz regularnie uczęszczał. Kościoła, w którym wiernie jest nauczana Biblia. Niestety, prawdziwa ewangelia nie jest głoszona we wszystkich kościołach, zatem musisz być ostrożny.

Jak możesz znaleźć dobry kościół? Po pierwsze, zapytaj osobę, która dała ci tę książkę. Jest szansa, że ona czy on jest narodzony na nowo i uczęszcza do kościoła, w którym głoszona jest nauka biblijna.

Kiedy znajdziesz się w kościele, w którym ludzie są nowonarodzeni, zobaczysz, że są oni ciepli i przyjaźni. Jeśli czujesz się niemile widziany, to nie znajdujesz się wśród prawdziwych chrześcijan. Rozejrzyj się. Upewnij się, że kościół do którego przychodzisz jest pełen prawdziwych chrześcijan, a nie jedynie ludzi religijnych, którzy myślą, że są chrześcijanami.

Bóg użyje innych chrześcijan, abyś wzrastał duchowo. Są oni twoimi starszymi braćmi i siostrami, w sensie duchowym. To jest inny sposób, aby poznać, czy jesteś w kościele, w którym ludzie naprawdę rozumieją ewangelię – wielokrotnie mówią o sobie nawzajem „bracia i siostry w Chrystusie”.

Innym sposobem, aby sprawdzić, czy jesteś w dobrym kościele jest zadanie pytania pastorowi, czy zgadza się on z przesłaniem zawartym w tej książce! Jeśli pastor nie zgadza się z fundamentalnym przesłaniem dotyczącym śmierci Jezusa na krzyżu za nasze grzechy i że jesteśmy zbawieni przez upamiętanie i wiarę w Jezusa, to oznacza to, że ten pastor sam potrzebuje zbawienia.

Jest wiele różnych punktów widzenia dotyczących pomniejszych kwestii doktrynalnych wśród kościołów i służb, ale wszyscy prawdziwi chrześcijanie zgadzają się co do podstaw ewangelii biblijnych. Jeśli pastor nie wierzy w proste przesłanie ewangelii, znajdź takiego, który wierzy.

Pastor powołany przez Boga jest wyposażony w specyficzne dary, które sprawiają, że jest zdolny pomóc ci w twoim wzroście. Zdecydowanie potrzebujesz miejsca, gdzie znajdziesz pastora pełnego troskliwej miłości, głoszącego Biblię. Jest on prezentem od Boga dla ciebie.

Chrzest w wodzie

Poproś swojego nowego pastora o chrzest w wodzie tak szybko, jak to możliwe. Jezus powiedział: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16:16). Oczywiście, bycie ochrzczonym w wodzie nie zbawia cię, ale jest jedną z pierwszych rzeczy, które potwierdza twoje prawdziwe upamiętanie i wiarę.

Jeśli twój pastor mówi, że nie jest ważne, aby być ochrzczonym, rozejrzyj się za dobrym kościołem. Możliwe, że jeśli pastor nie jest posłuszny jasnemu i prostemu nakazowi, aby chrzcić nowych chrześcijan, to nie będzie podążał on za nauką biblijną także w innych obszarach.

Mogłeś być ochrzczony jako dziecko, albo może nie byłeś w ogóle, ale to nie ma znaczenia. Biblia mówi, że każdy powinien być ochrzczony po tym , jak człowiek wyzna swoją wiarę w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. Twój chrzest jako niemowlaka nie ma nic wspólnego z twoją własną akceptacją Jezusa.

Dlaczego chrzest wodny jest tak ważny? Ponieważ jest symbolem tego, co stało się Jezusowi i tobie. Jezus umarł, był pogrzebany i powstał z martwych. Ty także, w Chrystusie, umarłeś, zostałeś pogrzebany i powróciłeś do życia jako nowa osoba, oczyszczona z grzechu!

Dzielenie się ewangelią

Bez wątpliwości chcesz mówić innym o tym, czego się dowiedziałeś. Wiesz, że jeśli inni się nie upamiętają i nie uwierzą ewangelii, to spędzą wieczność w piekle. Boża miłość w tobie jest tym, co powoduje, że w twoim sercu wzbiera współczucie dla ludzi niezbawionych.

Zalecam ci, abyś powoli zaczynał dzielić się swoją nową wiarą z innymi. Mówię tak dlatego, że sam popełniłem wiele błędów, kiedy pierwszy raz zaczynałem „świadczyć” moim niezbawionym przyjaciołom. Zazwyczaj byłem przejęty nieporozumieniami w mało istotnych kwestiach doktrynalnych, zamiast w sposób skuteczny przekazać im prostą ewangelię Bożej miłości wyrażonej w poświęceniu Jezusa.

Co gorsza, uważałem się za wszechwiedzącego i teraz już wiem, że byłem zbyt natarczywy wobec tych swoich potencjalnych nawróconych. Zatem polecam ci, abyś rozpoczął od codziennej modlitwy za swoich przyjaciół i znajomych, którzy nie są jeszcze zbawieni.

Zanim powiesz im o zmianie w twoim życiu, musisz pokazać swoje zmienione życie. Kiedy zauważą zmianę i zaczną pytać, co się stało, to wtedy jest dobry moment, aby delikatnie i z szacunkiem opowiedzieć im, co Bóg zrobił dla ciebie (zobacz 1 P 3:15-16). Jeśli będą się śmiać, nie odwzajemniaj się im tym samym ani nie krytykuj tego, w co wierzą. Wybacz im, nie przestawaj się modlić za nich i szukaj okazji, aby im służyć. Miłość może zmiękczyć najtwardsze serce.

Uważaj, abyś nieświadomie nie prezentował się jako „świętszy od papieża”. Oczywiście, nie będziesz brał już dłużej udziału w grzesznych praktykach tych, którzy nie wierzą w Jezusa, ale musisz zadbać o to, aby inni nie pomyśleli, że udajesz kogoś lepszego niż oni. Nie zapominaj, że kiedyś też zachowywałeś się tak jak oni i tylko z tego powodu, że usłyszałeś ewangelię i odpowiedziałeś na nią, nie żyjesz już w grzechu. Jesteśmy zbawieni z Bożej łaski, zatem nie mamy żadnego prawa, aby być dumnymi.

Jeśli spędzasz dużo czasu z mało otwartymi niewierzącymi, będą oni ściągać cię w dół duchowo. To jest kolejna przyczyna, dla której potrzebujesz regularnej społeczności z innymi chrześcijanami, a nie jedynie kościoła. Kiedy wzrastasz duchowo, twoi najbliżsi przyjaciele staną się tymi, którzy są częścią twojej duchowej rodziny – Bożej rodziny.

Modlitwa

Ponieważ teraz Bóg jest twoim Ojcem, będziesz chciał pogłębić swoją relację z Nim. Nie musisz być w kościele, aby z Nim rozmawiać, ponieważ On jest z tobą i w tobie przez cały czas przez Ducha Świętego. On chce, abyś miał radość z relacji z Nim przez cały czas.

Kiedy się modlisz nie musisz mówić „Panie”. Po prostu zwracaj się do Boga tak, jakbyś mówił do swojego taty, ponieważ On jest twoim Tatą. Oczywiście mów z szacunkiem! Kiedy się modlisz i prosisz Go o coś, upewnij się, że jest to zgodne z jego wolą, oparte na obietnicach, które są zapisane w Biblii. Wtedy możesz się modlić z wiarą, będąc pewnym, że Bóg da ci odpowiedź.

Apostoł Jan napisał:

Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy. (1 J 5:14-15).

Kiedy pewnego razu uczniowie poprosili Jezusa, aby nauczył ich się modlić, On odpowiedział:

A wy tak się módlcie: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje, przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego; albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków. Amen” (Mt 6:9-13).

Jezus nie oczekiwał, że Jego naśladowcy będą uczyć się na pamięć i powtarzać tę konkretną modlitwę za każdym razem, kiedy się modlą. Ta krótka modlitwa jest jednakże najdoskonalszym wzorcem, który powinniśmy naśladować.

Po pierwsze, powinniśmy uświadomić sobie, że modlimy się do naszego Ojca, z którym mamy społeczność. Jesteśmy dziećmi mówiącymi do naszego Taty, a nie żebrakami mówiącymi do dyktatora!

Po drugie, naszym największym pragnieniem powinno być to, aby nadeszło Królestwo Boże oraz aby Jego wola była czyniona na ziemi w takim samym stopniu, jak jest w niebie. Oczywiście Boża wola jest w niebie wykonywana doskonale, ponieważ tam każdy jest Mu całkowicie posłuszny. To powinno być naszym najważniejszym pragnieniem, aby każdy na ziemi był Mu także posłuszny. Bardziej niż cokolwiek innego, powinniśmy pragnąć, żeby Boże królestwo rozrastało się po całej ziemi, by coraz więcej ludzi słyszało prawdziwą ewangelię i poddawało się Mu w posłusznej wierze.

Jeśli nasze priorytety są uporządkowane, nasze modlitwy o nasze dotychczasowe potrzeby zajmą drugie miejsce po pragnieniu, aby Boże królestwo przyszło i by Jego wola była czyniona na ziemi. Modlimy się o nasz codzienny chleb po tym, jak pomodlimy się o to, co jest najważniejsze. Większość chrześcijan w Ameryce w ogóle nie musi prosić Boga o chleb, ponieważ posiada więcej jedzenia niż potrzebuje. Skoro tak jest, byłoby lepiej, abyśmy prosili Boga, aby zaspokoił potrzeby swoich biedniejszych dzieci i pytali się Go, w jaki sposób my możemy pomóc.

Radzenie sobie z grzechem w naszym życiu

Ponieważ naszym najwyższym pragnieniem jest, aby Boża wola była czyniona na ziemi tak jak jest w niebie, i ponieważ wiemy, że Bóg chce, abyśmy byli święci, ponieważ Duch Święty żyje w nas, czujemy się okropnie, kiedy zgrzeszymy. Dzięki Bogu, że możemy prosić i otrzymać przebaczenie, zgodnie z tym, co powiedział Jezus w swojej wzorcowej modlitwie.

Kiedy upamiętałeś się pierwszy raz i przyjąłeś Chrystusa jako Zbawiciela, to nie oznaczało, że natychmiast zacząłeś żyć życiem bezgrzesznym. Dzieje się tak dlatego, że kiedy pierwszy raz pokutujesz to pokutujesz z grzechów, których jesteś świadomy.

Kiedy wzrastasz duchowo, Bóg objawia ci dalsze obszary twojego życia, które wymagają upamiętania się. Jest to proces, który w Biblii jest nazwany uświęcaniem. Uświęcenie to proces.

Musimy pamiętać, że kiedy się potykamy, nie oznacza to, że tracimy zbawienie. To jedynie oznacza, że nie jesteśmy jeszcze doskonali. Apostoł Jakub napisał „Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień” (Jk 3:2). Oczywiście, potknąć się o grzech a chętnie „oddać się grzechowi” to nie to samo. Ci, którzy z ochotą i bez obaw praktykują grzech nie są zbawieni.

Jako chrześcijanie jesteśmy często kuszeni i nawet jeśli mamy nową naturę w naszym duchu, to nadal posiadamy też naszą starą naturę, coś co apostoł Paweł nazywał ciałem. Naszą odpowiedzialnością jest podążać za naszą nową, wewnętrzną naturą, która prowadzi do posłuszeństwa Bogu i odrzucać starą naturę, która kusi nas do złego. Ponieważ została złamana nad nami moc grzechu, to już więcej nie musimy grzeszyć. Duch Święty wewnątrz nas ma większą moc niż jakakolwiek pokusa. Powinniśmy rozwijać naszą wiarę w Jego możliwość powstrzymania nas od wszelkiego grzechu.

A co powinieneś zrobić, jeśli zgrzeszysz już po swoim początkowym upamiętaniu? Apostoł Jan powiedział nam, że „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” (1 J 1:9; dodano uwydatnienie). Kiedy wyznajemy swoje grzechy, Bóg je wybacza ponieważ Jezus za nie umarł.

Jednakże, tak jak Jezus wyjaśnił w swojej wzorcowej modlitwie, Boże wybaczenie jest uwarunkowane tym, czy my wybaczamy tym, którzy zgrzeszyli przeciwko nam. Nie możemy spodziewać się łaski, jeśli sami jej nie okazujemy. Jezus powiedział „bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych” (Mt 6:14-15). Musimy wybaczać każdemu, kto nas o to poprosi, jeśli chcemy, aby Bóg wybaczył nam, kiedy Go o to poprosimy.

Słowo ostrzeżenia

Szatan nie ma nad tobą żadnej władzy, ale jest mistrzem kłamstwa i to jest pierwszy sposób, którego używa, aby chrześcijanin się potknął. Sposobem na uniknięcie jego trików jest wiedza o tym, co Bóg powiedział a następnie czynienie tego to, co powiedział.

Boże Słowo jest twoim największym duchowym orężem. Kiedy Jezus był kuszony przez diabła, zawsze odpowiadał cytując Boże Słowo i będąc mu posłusznym. Tak samo powinniśmy czynić i my.

Jeśli kiedykolwiek pomyślisz, że Bóg mówi do ciebie, abyś uczynił coś, co stoi w sprzeczności z tym, co powiedział wcześniej w Swoim zapisanym Słowie, jesteś w błędzie, ponieważ Bóg nigdy nie zaprzeczy sam sobie.

I na koniec…

Jeśli nawróciłeś się czytając tę książkę, to będzie mi miło, jeśli napiszesz o tym do mnie. Będę wdzięczny i wypełni mnie to radością, że kolejna osoba stała się członkiem Bożej rodziny. Możesz pisać do mnie na adres: P.O. Box 436, Hickory, PA 15340. Dziękuję! Czekam na wieści od ciebie!

Pan, Kłamca czy Szaleniec?

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Słyszałeś kiedykolwiek, aby ktoś mówił coś takiego?:

„Moim zdaniem wyobrażenie o Jezusie Chrystusie to jakiś mit. Ta cała nieprawdopodobna historia została wymyślona wiele lat temu przez kilku religijnych fanatyków i od tamtej pory wielu ludzi zostało w ten sposób oszukanych.”

To jest to, co ludzie czasami mówią, kiedy zaczynasz opowiadać im o Jezusie Chrystusie. Wyobrażają Go sobie w tych samych kategoriach co Zeusa, Herkulesa i Pandorę. Jednakże wyobrażenie, że Jezus Chrystus jest mitem nie ma żadnych podstaw historycznych, ale jest oparty jedynie na osobistych uprzedzeniach pseudo-intelektualistów, którzy wygłaszają takie absurdy.

Jest historycznym faktem, że człowiek imieniem Jezus żył na ziemi około 2000 lat temu i ten, kto temu zaprzecza, odsłania swoją świadomą ignorancję na to, co każdy student historii wie i czego nie może inteligentnie podważyć. Taka osoba równie dobrze mogłaby twierdzić, że George Washington czy Abraham Lincoln byli postaciami fikcyjnymi. Jezus nie jest postacią fikcyjną. Encyklopedia Britannica zawiera ponad 20,000 słów pod wpisem Jezus Chrystus.

Skąd możemy mieć pewność, że Jezus jest postacią historyczną? Chociaż nie mamy kopii Jego aktu urodzenia czy śmierci, ani żadnej Jego fotografii, jest wiele wystarczających dowodów na to, że Jezus żył przez 33 lata na naszej planecie. Wielu nie-Chrześcijańskich pisarzy pierwszego wieku udokumentowało historyczność Jezusa i wczesnych Chrześcijan.

Oprócz tych dokumentów, największym historycznym dowodem są cztery biografie Jezusa. Dwie ewangelie zostały napisane przez uczniów, którzy znali Go osobiście, a pozostałe dwie przez mężczyzn, którzy byli Jego rówieśnikami.

Nowe spojrzenie na Nixona

Niektórzy mogą twierdzić, że ewangelie są po prostu fantastyczną fikcją. Ale zatrzymaj się i pomyśl, jak niedorzeczna jest ta teoria.

Co by się stało, gdyby ktoś wydał książkę o prezydencie Nixonie i napisał w niej, że pan Nixon uczynił w swoim życiu wiele cudów – uzdrawiał nieuleczalnie chorych, wskrzeszał z martwych, mnożył jedzenie i chodził po wodzie? A nawet nie tylko to, ale że pan Nixon twierdził, że jest Synem Bożym i z tego powodu został zamordowany. A następnie w cudowny sposób powstał z martwych po trzech dniach od swojej śmierci, wypełniając tym samym to, co sam przewidywał, że się wydarzy.

Jak wiele kopii takiej książki można by sprzedać? Jak dużo czasu zajęłoby, aby ta książka znalazła się na liście najlepiej sprzedających się książek New York Timesa? Oczywiście, tylko głupiec kupiłby taką książkę, wiedząc, że jest to farsa. Autor zostałby wyśmiany albo zignorowany.

Jakie są w takim razie szanse, że czterech różnych autorów mogło napisać powszechnie akceptowane biografie Jezusa, w ciągu kilku lat Jego życia, opisując Jego cuda, stwierdzenia, że jest Synem Bożym i Jego zmartwychwstanie? Jak to mogłoby się wydarzyć, gdyby w rzeczywistości, On nigdy nie żył albo prowadził typowe, zwykłe życie? Czy ktokolwiek uwierzyłby w ich opowieści? Oczywiście nie.

Wierzono, że Ewangelie nie tylko były opisem życia Jezusa, ale były szanowane i dokładnie przepisywane ręcznie wiele, wiele razy. W ciągu kilku lat zostały przetłumaczone na inne języki, tak, że dzisiaj posiadamy tysiące starożytnych manuskryptów, które zawierają części Nowego Testamentu (a w niektórych przypadkach cały Nowy Testament), które datujemy pomiędzy 130 r. n.e. a 400 r. n.e.

Porównaj to z pracami Arystotelesa, który pisał 350 lat przed Chrystusem. Najstarsze kopie jego dzieł są datowane na 1100 r. n.e. – czyli 1400 lat po tym jak Arystoteles napisał oryginały!

Z ust męczenników

Gdyby ewangelie były fałszywe, wtedy w świetle niewiarygodnych wydarzeń, które opisuje każdy z autorów byłoby banalną rzeczą zdyskredytować je. Ale prawda jest taka, że nikt nie jest w stanie zakwestionować ich zawartości, ponieważ było tysiące ludzi, którzy mogliby uzasadnić autentyczność tych faktów.

Tysiące ludzi widziało Jezusa; tysiące słyszało jak się modlił; tysiące było cudownie przez Niego uzdrawianych; tysiące jadło pokarm, który On rozmnożył; tysiące było świadkami Jego ukrzyżowania. Wiemy także, że przynajmniej 500 ludzi widziało Go po tym, jak powstał z martwych (zobacz 1 Kor 15:6).

Biografie Jezusa, które napisali Mateusz, Marek, Łukasz i Jan zostały zaakceptowane przez ogół odbiorców, ponieważ większość z tego, co napisali, było powszechnie znane większości ludzi.

Współcześni Jezusowi ludzie nie tylko uwierzyli temu, co mówią cztery ewangelie o życiu Jezusa, ale uwierzyli im w takim stopniu, że oddawali swoje życie za to, w co wierzyli. Pierwszymi męczennikami było dziesięciu spośród dwunastu uczniów Jezusa. Czy chcieliby umrzeć za coś, o czym wiedzieliby, że jest jedynie mistyfikacją? Oczywiście nie.

Szacuje się, że około sześciu milionów ludzi umarło śmiercią męczeńską w przeciągu trzech wieków po Jezusie. Czy wszyscy ci ludzie umarliby za kogoś, czyjego istnienia nie można by udowodnić historycznie?

Dokładność ewangelii

To samo rozumowanie można zastosować, aby udowodnić historyczną dokładność wszystkich poszczególnych wydarzeń zawartych w czterech ewangeliach. Gdyby Mateusz, Marek, Łukasz i Jan opisali chociaż jedno zdarzenie z życia Jezusa, które nie miało miejsca, tysiące ludzi żyjących w pierwszym wieku od razu rozpoznałoby je jako błędne. A jeśli potrafiliby wskazać jedną nieścisłość, to wiarygodność wszystkich ewangelii mogłaby zostać zakwestionowana.

Na przykład, co jeśli Jezus nie wskrzesił Łazarza z grobu? Jeśli tego nie zrobił, to w łatwy sposób można było to udowodnić. Człowiek mógł odwiedzić Betanię (miasto rodzinne Łazarza), leżące zaledwie kilka mil od Jerozolimy i przeprowadzić wywiady nawet kilka lat po tym wydarzeniu. Wszystko, o co należałoby zapytać najstarszą osobę w Betanii to:

„Czy mieszkał tutaj człowiek imieniem Łazarz? Czy znałeś go? Czy umarł? Jak długo był martwy? Czy człowiek imieniem Jezus przyszedł do Betanii i wskrzesił go z martwych? Czy byłeś tam, kiedy Łazarz wyszedł z grobu? Czy on naprawdę był żywy? Czy ktokolwiek jeszcze to widział? Jak długo żył po tym, jak wrócił do żywych?” Nie zabrałoby to dużo czasu, aby sprawdzić, czy Jezus naprawdę wskrzesił Łazarza.

Wiemy z Biblii, że tłum ludzi był świadkiem wskrzeszenia Łazarza (zobacz J 12:17). Ci ludzie nie byli fanatycznymi naśladowcami Jezusa, którzy cierpieli na masowe halucynacje. To ten cud przekonał zazdrosnych faryzeuszy, że Jezus musi zostać zabity (zobacz J 11:47-53).

Jeśli Jezus w rzeczywistości nie wskrzesił Łazarza, wtedy wszystko, co faryzeusze musieli zrobić to pokazać ciało Łazarza wiwatującemu tłumowi witającemu Jezusa podczas Jego triumfalnego wjazdu do Jerozolimy. To udowodniłoby, że Jezus jest oszustem i tym samym zakończyło Jego służbę. Ale oni nie mogli zaprzeczyć, że Łazarz był naprawdę martwy i został przywrócony do życia. Sądzili, że jedyny sposób w jaki mogą powstrzymać Jezusa to morderstwo, ale nawet to im się nie udało!

Zatem, co jeśli Jezus jednak nie wskrzesił Łazarza, chociaż apostoł Jan opisuje, że to zrobił? Wtedy możesz być pewny, że ewangelia Jana nie przetrwałaby do drugiego wieku, a już na pewno nie do dwudziestego. Nawiasem mówiąc, posiadamy fragment ewangelii Jana datowany na 130 r. n.e.

Autor którejkolwiek z czterech ewangelii nie zaryzykowałby opisania czegokolwiek w sposób nieścisły. Gdyby popełnił choć jeden błąd, jego cała książka mogłaby zostać zakwestionowana, a on sam okazałby się autorem niegodnym zaufania. To dlatego Łukasz, który nie był naocznym świadkiem wydarzeń z życia Jezusa (jak Mateusz i Jan), zaczyna swoją ewangelię słowami:

Skoro już wielu podjęło się sporządzenia opisu wydarzeń, które wśród nas się dokonały, jak nam to przekazali naoczni od samego początku świadkowie i słudzy Słowa, postanowiłem i ja, który wszystko od początku przebadałem, dokładnie ci to opisać, dostojny Teofilu, abyś upewnił się o prawdziwości nauki, jaką odebrałeś. (Łk 1:1-4; dodano uwydatnienie).

Przenosić się, Orson Wells

Jeśli ewangelie nie mówią prawdy, powinny być zakwalifikowane jako mit, bajka albo science fiction. Ale są one prawdziwe przynajmniej z dwóch powodów.

Po pierwsze: ewangelie odnotowały wiele cudownych wydarzeń jako niezaprzeczalne fakty, z których wszystkie wskazują na autentyczną boskość Jezusa.

Po drugie: z powodu słów Jezusa – jak twierdzą ewangelie Jego słowa mają wpływ na wieczne przeznaczenie każdej osoby, w zależności od tego czy dana osoba uwierzy w nie czy też nie.

Jeśli zawartość ewangelii nie jest prawdziwa, wtedy jest ona najbardziej diabolicznym dokumentem, jaki kiedykolwiek został napisany. Dokumentem, który prowadzi miliony ludzi w oszustwo, w którym pokładają nadzieję na życie wieczne, i dla którego miliony ludzi bezcelowo poświęca swoje życie.

Jeśli ewangelie nie są dokładnym dokumentem historycznym, wtedy ich autorzy są najbardziej podłymi osobami i nie powinni być czczeni jako święci. Zamiast tego, powinni być uważani za gorszych niż najbardziej nikczemne osoby historii.

Być może słyszałeś o tym, jak Orson Wells czytał w noc Halloween w 1938 roku Wojnę światów. Ten dramat, uznany przez wielu słuchaczy za aktualne wieści informacyjne, doprowadził do wielu później żałowanych szaleńczych zachowań wystraszonych ludzi, którzy przygotowywali się na inwazję przybyszy z Marsa.

To oszustwo blednie milion razy w porównaniu do szkód, jakie zostałyby wyrządzone przez ewangelie, jeśli nie byłyby one prawdziwe. Mnóstwo uczciwych ludzi, w ciągu wieków, uwierzyło w słowa autorów ewangelii i utwierdziło na nich swoje życie i swoją przyszłość. Wielu z nich cierpiało z powodu swojej wiary.

Zatem to niemożliwe, aby zawartość ewangelii była zakwalifikowana jako nieszkodliwy mit czy bajka. Cuda, które one opisują jako prawdę, są zbyt spektakularne; wiadomość, którą zawierają jest zbyt znacząca.

Albo są one częścią najbardziej okrutnego i diabolicznego spisku, jaki został kiedykolwiek popełniony, albo są dokładnym opisem pełnego cudów działania Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Albo musisz pokochać ewangelie, albo musisz je znienawidzić. Ale nie możesz powiedzieć, że są po prostu jedynie jeszcze jednym mitem, jak te o Pandorze czy Zeusie.

Kim jest Jezus?

Z powodu historycznej dokładności ewangelii, możemy założyć, że zawierają one faktyczne słowa, które wypowiedział Jezus. Jezus nie pozostawił nam domyśleń na temat tego, kim On jest. Twierdził, że jest Bożym Synem.

Niektórzy ludzie nie są na tyle głupi, aby zaprzeczać, że Jezus jest postacią historyczną, ale wolą myśleć, że był On jedynie dobrą osobą – wielkim przywódcą religijnym, który nauczał wielu cudownych rzeczy.

Jednakże ewangelie nie dają nam szansy, abyśmy wierzyli, że Jezus był tylko dobrym człowiekiem. Ten, kto twierdzi, że jest Synem Bożym i jedynym źródłem zbawienia dla całej ludzkości nie może być określony jako „po prostu dobry człowiek”.

Pomyśl o tym przez moment. Jezus twierdził, że jest Synem Bożym. On przebaczał grzechy (Mk 2:5, Łk 7:48), akceptował uwielbienie (Mt 4:10, 14:33, 28:9), twierdził, że jest wieczny (J 8:56-58, 17:5) i przedstawiał siebie samego jako jedyną drogę zbawienia (J 14:6).

Podczas przesłuchania Jezusa przed Sanhedrynem, najwyższy kapłan zapytał Go wprost: „Czy ty jesteś Chrystus, Syn Błogosławionego?” Jezus odpowiedział: „Jam jest; i ujrzycie Syna człowieczego, siedzącego na prawicy mocy Bożej i przychodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14:61-62).

Możemy wywnioskować, że Jezus albo mówił prawdę, albo kłamał. Jeśli mówił prawdę, wtedy jest Synem Bożym. Jeśli kłamał na temat tego, kim jest to albo robił to świadomie, co czyniłoby z Niego okrutnego oszusta, albo mylnie sądził, że mówił prawdę, co czyniłoby z Niego szaleńca.

Zatem taki mamy wybór: albo Jezus był 1) Bogiem w ludzkim ciele; 2) złym, obłudnym kłamcą; albo 3) był szaleńcem. To są jedyne opcje jakie mamy. Myślenie, że był jedynie dobrym człowiekiem – miłym nauczycielem moralności – jest wykluczone.

Każdy z nas musi zdecydować. Możemy gardzić Jezusem jako najgorszym oszustem, jaki kiedykolwiek się narodził; możemy śmiać się z Niego jak z głupca z kompleksem Mesjasza; albo możemy czcić Go jako Boga. Ale nie możemy rozważać pomysłu, że Jezus był tylko dobrym, moralnym nauczycielem.