Nie chciałbym, bracia, żebyście nie wiedzieli, że nasi ojcowie wszyscy, co prawda, zostawali pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze, i wszyscy byli ochrzczeni w [imię] Mojżesza, w obłoku i w morzu; wszyscy też spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój. Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus. Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni. Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali. Nie bądźcie też bałwochwalcami jak niektórzy z nich, według tego, co jest napisane: Zasiadł lud, by jeść i pić, i powstali, by się oddawać rozkoszom. Nie oddawajmy się też rozpuście, jak to czynili niektórzy spośród nich, i padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące. I nie wystawiajmy Pana na próbę, jak wystawiali Go niektórzy z nich i poginęli od wężów. Nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali i zostali wytraceni przez dokonującego zagłady. A wszystko to przydarzyło się im jako zapowiedź rzeczy przyszłych, spisane zaś zostało ku pouczeniu nas…(1 Kor 10:1-11)
To nie podlega dyskusji. Według Pawła biblijne opowieści o Izraelitach zostały zachowane dla naszych korzyści, abyśmy nie podążali ich złym przykładem. „Społeczności na pustyni” (Dz 7:38) nie przechodziły kolejnych prób z pozytywnym rezultatem, a gdy w końcu uwierzyli doniesieniom dziesięciu pełnych zwątpienia wywiadowców, Bóg zrezygnował z nich, uznając ich za ludzi małej wiary. Ze względu na ich niedowiarstwo, nie udało im się wejść do Ziemi Obiecanej (zobacz Hbr 3:19). Jest to faktycznie tragiczna historia.
Często myślę o wędrujących Izraelitach, kiedy słyszę jak ktoś mówi: „Cóż, jeśli Bóg chce, abym coś miał, po prostu mi to da”. To oczywiście jest niezgodnym z prawdą stwierdzeniem. Bóg chciał, aby Izraelici posiedli ziemię Kanaan, ale tak się nie stało. Niezależnie od tego czy posiedli dziedzictwo czy nie, ostatecznie zależało to od nich, a nie od Boga. Nigdy jednak nie nauczyli się Mu ufać. A nawet przeciwnie, zawsze „polegali na swoim zrozumieniu”. W konsekwencji czego wędrowali po pustyni przez czterdzieści lat – gdzie większość w końcu poginęła. Bóg zaczął później działać wraz z nowym pokoleniem (I oni byli poddawani próbom, jak na przykład w Jerycho).
Zarówno Ty, jak i ja, z pewnością nie chcemy podążać za złym przykładem pierwszego pokolenia Izraelitów, ale niestety zbyt wielu z nas tak robi. Nieustannie narzekamy i marudzimy na trudności, jakie nas napotykają, mimo tego, że Biblia mówi nam, że „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (Rz 8:28). Nie ufamy Bogu pośród naszych trudności pomimo tego, że On kocha nas z całego serca. Nasza wiara zaczyna się chwiać. W rezultacie, nam także nie udaje się dotrzeć do naszej „ziemi obiecanej”. Nigdy nie doświadczamy też całkowitego Bożego błogosławieństwa w naszym życiu i nigdy nie stajemy się narzędziem Bożych błogosławieństw jakie Bóg pragnie wylać na innych poprzez nas.
Poprzez apostoła Jakuba, Pan napomina nas:
Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków (Jk 1:2-4).
Jedno z angielskich tłumaczeń powyższego wersetu mówi, że gdy napotykamy trudności, powinniśmy „przywitać je jak naszych przyjaciół”. Jak wielu z nas tak czyni? Kiedy próby przychodzą pukając do naszych drzwi, czy mówimy: „Chwała Bogu! Witaj Próbo! Przychodzisz do mnie jako szansa, w której mogę udowodnić, że Boże obietnice są prawdziwie oraz, że kiedy już sobie pójdziesz, stanę się dzięki tobie lepszym człowiekiem. Moja wiara będzie jeszcze silniejsza; dasz mi dobre świadectwo do dzielenia się z innymi; i będę jeszcze bliżej w stawaniu się ‘doskonałym, nienagannym i w niczym nie wykazującym braków!’?”
Trudności napotykają każdego z nas, ale tylko ci, którzy pokładają wiarę w Bogu otrzymują nagrodę w postaci ich wiary. Zapytaj któregokolwiek Izraelitę. Człowiek, który nie ufa Bożym obietnicom może nigdy nie zaznać wybawienia z jego sytuacji – tak samo jak Izraelici, którzy pomarli na pustyni.
Nie zawsze większość ma rację
Izraelici w istocie nie przeszli żadnej z prób jakie napotkali na pustyni, doprowadzając do odrzucenia możliwości wejścia do ziemi obiecanej, z uwagi na to, że bali się Kananejczyków. Usłyszeli, że byli „giganci w tej ziemi”, a oni sami czuli się jak koniki polne.
To, co powinni byli jednak zrobić, to nie patrzeć na rozmiar kilku przerośniętych Kananejczyków, ale na wielkość Boga. Kananejczycy wyglądaliby wówczas jak mrówki. Ponieważ Izraelici przyjęli niewłaściwą perspektywę, wszyscy w końcu pomarli na pustyni. Każdy, z wyjątkiem Jozuego i Kaleba, jedynych dwóch mężów, którzy uwierzyli, że Boża obietnica jest bardziej wiarygodna niż ich okoliczności. Ostatecznie, to oni posiedli ziemię. Lekcja, napisana dla naszej korzyści jest tak oczywista, że tylko teolog mógłby ją przegapić! Wierni są błogosławieni! Ci, którzy wątpią, nie są.
„Nie lubię takiego nauczania!” – powiedzieliby niektórzy. Powodem jest to, że nie chcą brać odpowiedzialności za swoje niepowodzenia. Wolą raczej żyć w kłamstwie, że to Bożą wolą jest, aby pozostawali na pustyni.
Czasami ci z nas, którzy nie zważają na własne okoliczności, a ufają Bożemu Słowu, czują się jak gdyby byli w mniejszości i tak właśnie jest. Pomyśl o Jozue i Kalebie. Oni byli tylko dwójką spośród ponad miliona innych. Osobiście jednak wolałbym być zakwalifikowany do mniejszości, która mieszka w ziemi mlekiem i miodem płynącej, niż w większości, której kości leżą półtora metra pod ziemią.
Paweł i Sylas pod ostrzałem
Modlitwy pełne narzekania i marudzenia rzadko kiedy prowadzą do pozytywnej odpowiedzi, ale jest coś wspaniałego w radowaniu się i wychwalaniu, co przyciąga Bożą uwagę. Dlaczego tak jest? Ponieważ Bóg odpowiada na naszą wiarę, a wiara okazywana jest poprzez radość. Przepiękny przykład tej prawdy możemy znaleźć w szesnastym rozdziale Dziejów Apostolskich. Pozwólcie mi przybliżyć wam tę historię.
Paweł i Sylas robili, co mogli, aby określić Boże prowadzenie podczas ich drugiej podróży misyjnej, kiedy Paweł otrzymał widzenie pewnej nocy. W tym widzeniu zobaczył człowieka w Macedonii (współczesnej Grecji) wołającego do niego: „Przepraw się do Macedonii i pomóż nam!” (Dz 16:9). On i Sylas popłynęli więc do Macedonii, a po ich przyjeździe zaczęli głosić Dobrą Nowinę w mieście Filippi.
Początkowo, wszystko toczyło się dobrze – kobieta o imieniu Lidia została zbawiona, a młoda dziewczyna dramatycznie została uwolniona od demona. Później rozpoczęły się problemy. Paweł i Sylas wkrótce znaleźli się zakuci w łańcuchy w więzieniu, po tym jak zostali pobici rózgami przez lokalne władze Rzymskie. Zanim jednak będziemy kontynuowali tę historię, zadajmy sobie kilka pytań.
Pierwsze pytanie: Kto prowadził Pawła i Sylasa do Filippi? Odpowiedź: Sam Bóg. Drugie pytanie: Czy Bóg uprzednio wiedział, że Paweł i Sylas będą pobici i wtrąceni do więzienia? Odpowiedz: Oczywiście, że wiedział. Stąd, Paweł i Sylas mogli odpocząć w Bożym prowadzeniu oraz Jego suwerenności. Wiedzieli, że byli w doskonałej woli Bożej. (Trochę inaczej jest kiedy nie jesteś w Bożej woli i znajdujesz się w więzieniu. Wtedy pierwszą rzeczą, jaką potrzebujesz, jest okazanie skruchy).
Trzecie pytanie: Jaka była odpowiedź Pawła oraz Sylasa na ich okoliczności? Odpowiedź: O północy, modlili się i śpiewali hymny na chwałę Bogu!
Czwarte i ostatnie pytanie: Co się wydarzyło później? Odpowiedź: nagle powstało silne trzęsienie ziemi, a każdy z łańcuchów więziennych został rozpięty. Niezbawiony strażnik więzienny niemal popełnił samobójstwo, ale okazało się, że został zwycięsko zbawiony wraz z całą rodziną. Kilka godzin później ów nowo narodzony strażnik służył gorącym posiłkiem Pawłowi i Sylasowi w swoim własnym domu. Chwała Panu!
Obawiam się, że będąc na miejscu Pawła i Sylasa, wielu z nas mogłoby zareagować odmiennie, a wtedy historia mogłaby mieć zupełnie inne zakończenie. Zamiast chwalić Boga, zaczęlibyśmy narzekać strażnikowi na temperaturę czy jedzenie. Strażnik wywnioskowałby, że Chrześcijanie nie są wcale inni, niż wszyscy. W naszych modlitwach wołalibyśmy do Boga pytając dlaczego przestał nas kochać.
Paweł i Sylas ufali jednak Bogu. Czy mieli oni wiarę, że Bóg wybawi ich z więzienia? Nie, nie mogli mieć w to wiary, skoro Bóg nigdy nie obiecywał nam, że zawsze będziemy wybawieni z prześladowań, które cierpimy. Mogli jednak z pewnością uwierzyć, że „współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8:28), albowiem wiedzieli, że są w centrum Bożej woli oraz że Bóg ich kocha.
Powinniśmy podążać ich dobrym przykładem. To podczas uwięzienia Pawła, napisał on sławne słowa: „Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się!!” (Flp 4:4).
Wiara, która zwycięża
Zanim zakończę ten rozdział, chciałbym rozważyć jeszcze jeden przykład człowieka, który wiedział, co robić, gdy pojawiały się trudności. Nie miał nazwiska, ale jego imię to Dawid i był autorem licznych psalmów w trudnych dla niego okresach. Moglibyśmy spojrzeć na wiele przykładów jego wiary podczas prób, ale przestudiujmy wspólnie Psalm trzeci. Dawid napisał go, kiedy uciekał z życiem przed swoim synem, Absalomem (Cóż za porównanie do wielu naszych trudnych okresów!).
Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią, jak wielu przeciw mnie powstaje! Wielu jest tych, co mówią o mnie: „Nie ma dla niego zbawienia w Bogu” (Ps 3:2-3).
Oto jakie były jego trudności. Wielu z nas z pewnością zakończyłoby w tym miejscu modlitwę słowami: „w imieniu Jezusa, Amen”. Dawid jednak wiedział lepiej.
Ale [oznacza to, że jest jeszcze coś do rozważenia oprócz problemu] ty, Panie, jesteś dla mnie tarczą [oznacza to, że ci, którzy są blisko by mnie dopaść, mnie nie dopadną], Tyś chwałą moją i Ty mnie podnosisz. Wołałem głośno do Pana i wysłuchał mnie [Zauważ, że nie powiedział: „Z pewnością mam nadzieję, że mnie usłyszał”] ze swej góry świętej. Kładę się i zasypiam spokojnie [Nie ma sensu czuwania całą noc z przerażeniem], i znowu się budzę, bo Pan ma mnie w swej pieczy [Moi przeciwnicy nie dopadli mnie, ponieważ podczas gdy spałem, Bóg czuwał nade mną]. Nie boję się nawet tysiąca mocarzy, którzy na mnie zewsząd nastają [Dlaczego miałbym się bać jeśli Bóg jest po mojej stronie?]. Racz powstać, o Panie, Boże mój, ześlij mi pomoc! Ty zmiażdżyłeś szczęki moich wszystkich wrogów [Moja wiara jest silna ponieważ widziałem jak wybawiałeś mnie już wcześniej od moich wrogów], a bezbożnikom połamałeś zęby. Tylko u Pana nasze ocalenie. Niech Twoje błogosławieństwo spłynie na Twój naród (Ps 3:3-8, dodano komentarz).
Zwróć uwagę, że nie ma wersetów w Psalmie trzecim, w których czytalibyśmy: „Boże, wiem, że Ty jesteś suwerenny Panie i przyjmuję te trudności jako z Twojej Bożej ręki. Nie rozumiem dlaczego chcesz Panie, aby zbuntowany nastolatek zabił mnie i odebrał mój tron, ale Twoje drogi są wyższe niż moje. Z pokorą przyjmuję ten krzyż, który chcesz abym niósł”. Zawsze łatwiej jest być fatalistą niż wierzącym.
Dawid nie był fatalistą. Ufał Bogu w jego wybawienie. I został wybawiony, jak czytamy w 2 Księdze Samuela 15 z jego następnej próby przed jaką stanął. Jeśli chcesz takich rezultatów, jakie były radością Dawida będziesz musiał zaufać Bogu, tak jak zrobił to Dawid. Nie zapominaj zatem: Wątpiący się stresują; wierzący są błogosławieni. Zwątpienie dąsa się, ale wiara krzyczy!